tag:blogger.com,1999:blog-18793203740297200822024-03-13T04:00:32.899+01:00Czy smakuje?Recenzje restauracji, wydarzenia kulinarne - piszemy o dobrym jedzeniu i ciekawych trunkach. Bądźcie z nami na bieżąco:
https://www.instagram.com/czysmakuje/, https://www.facebook.com/czysmakujeCzy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.comBlogger300125tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-91328444265947969862021-02-06T16:54:00.002+01:002021-02-06T16:54:36.349+01:00TOP 5 – najlepsze restauracje 2020<b>Tradycyjnie, w zestawieniu umieściliśmy lokale, których menu testowaliśmy po raz pierwszy w danym roku. <br /></b><br />Nie trzeba nikogo przekonywać, jak bardzo trudny to był rok dla gastronomii. Nie widać końca problemów, ale tym bardziej więc warto wyróżnić tych, którzy walczyli/walczą nie tylko o przetrwanie, ale i o utrzymanie jakości. <br /><br /><br /><b>5. Falla (Aleje Racławickie 8, Lublin) </b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Smacznie gotujących restauracji wegetariańskie/wegańskie jest na ścianie wschodniej wciąż mało, ale nie narzekajmy. Falla jest przykładem miejsca, gdzie misja rezygnacji z mięsa nie przesłania tego, co dla nas najważniejsze – dobrego smaku. Co ciekawe, jest to sieciówka, a te, jak wiadomo, zwykle nie kojarzą się z pysznościami. Korzystaliśmy z ich usług tylko w opcji z dowozem i nigdy się nie zawiedliśmy, ani na potrawach, ani na obsłudze. Poniżej opis jednej z wyżerek: </div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tVph_-n87UI/YB65S4t4zSI/AAAAAAAAEd8/GjU7SAKZ5T4zU63Sav4wvmL4mWCY6rwzgCNcBGAsYHQ/s960/100061359_3356688321011030_2657957197077544960_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="874" data-original-width="960" height="291" src="https://1.bp.blogspot.com/-tVph_-n87UI/YB65S4t4zSI/AAAAAAAAEd8/GjU7SAKZ5T4zU63Sav4wvmL4mWCY6rwzgCNcBGAsYHQ/w320-h291/100061359_3356688321011030_2657957197077544960_n.jpg" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;">„Harira (19 zł) choć zazwyczaj robiona na mięsie, to jak się okazuje, padliny nie potrzebuje, by kusić do samego końca. Soczewica, pomidory, strzelająca marchewka, ożywczy granat, słodkie daktyle, gęsty jogurt i nuta ostrości. Sami rozumiecie, to się samo zjada i dopycha pitą. Balans mimo limonki wskazywał momentami na słodycz, ale to i tak było ciekawe zdarzenie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kimchi wrap (25 zł) do teraz budzi respekt swoją wielkością, ale to nie jedyna zaleta. Podwójny falafel, kimchi, hummus z kolendrą, pieczone warzywa korzeniowe, szpinak i tajemniczy sos umami. A my jeszcze podkręciliśmy go dodatkowym hummusem, kiszonymi oliwkami i granatem (za dodatkową opłatą). Kurde, jakie to dobre. A jak szybko znikło! Zakorkowaliśmy się. Gwoli ścisłości, to znów nieco zbyt mocno wybijała się słodycz, teraz to chyba sprawka buraka, ale tak szczerze - olać to. Warto było”. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b> 4. Bajgiel (Lubelska 4A, Kazimierz Dolny) </b><br /><br /><div style="text-align: justify;">Restauracja tematyczna, w dobrym tego określenia znaczeniu. Kuchnia bliska polskim sercom i podniebieniom, o czym świadczyło obłożenie w lokalu. Trudno tam o miejsce w obiadowo-kolacyjnych porach. Ich żydowskie specjały są porządnie wykonane, pełne domowej czułości. Byliśmy pod wrażeniem nie tylko ich kuchni, ale i bardzo miłych i rozgarniętych pań z obsługi. Co zapamiętaliśmy? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„Ludzie dosiadają się do zajętych już stolików. Bąbelki nie hałasują, bo obsługa się uwija i nie daje im na to czasu. Kawior urzeka delikatną wątróbką - podkręconą cebulą podsmażoną na gęsim smalcu - przegryzioną z jajkiem, koprem, szczypiorkiem i cukrową cebulką.</div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-sXIFtnWWkHY/YB65vmaC_kI/AAAAAAAAEeI/r1ZLb15daT8hCO_iYv6Y7OFz5l5oJpqxgCNcBGAsYHQ/s2048/89769297_3182280748451789_8490659966300979200_o.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1781" data-original-width="2048" height="278" src="https://1.bp.blogspot.com/-sXIFtnWWkHY/YB65vmaC_kI/AAAAAAAAEeI/r1ZLb15daT8hCO_iYv6Y7OFz5l5oJpqxgCNcBGAsYHQ/w320-h278/89769297_3182280748451789_8490659966300979200_o.jpg" width="320" /></a></div>Cebularz puszysty, maca twardsza, surowsza, ale nie mniej interesująca. Zastanawiamy się, czy to nie pieczywo jest w tym daniu najważniejsze. Rosół przybył gorący i nęcący aromatem różnych mięs. Esencja z kaczki, gęsi i kury, kuchnia podkręciła lubczykiem, nie zapominając o warzywach. Wkładka w postaci kluseczek zacierkowych znikła w pierwszej kolejności. Uśmiechnięte i wszędobylskie kelnerki już po kilku minutach dostarczyły czulent (35 zł) i kaczkę Rotshilda (39 zł). Trudno to nazwać wadą, ale w czulencie zabrakło nam jajek. Nie można jednak narzekać na smak lub sytość. Delikatna wołowina, kremowy pęczak, ululalne w cieple ziemniaki, marchewka i fasola, podlane rosołem i przyprawione podsmażoną cebulą. Rozgrzewająca rzecz, dająca energię na zwiedzenie wszystkiego, łącznie z zamkiem, basztą, wąwozami, winnicami i lodziarnią w pensjonacie Joanna, który swoją drogą polecamy. A co z kaczką? Wszystko dobrze. Owszem, jest ona mocno wypieczona, ale nie oznacza to, że sucha albo łykowata. Niczego w delikatności jej nie brakuje. Szkoda, że skórka była rozmiękczona, ale to jedyna rzecz, jaką chcielibyśmy zmienić. Z reszta drób jest duszony w rosole, więc nie oczekujmy zbyt wiele. Do kaczki sos z nalewki wiśniowej, ekstraktywny, słodko-kwaśny, podbity goździkami. Domówiliśmy solidne puree ziemniaczane i mizerię, co finalnie poskutkowało satysfakcją z domowymi konotacjami”. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><br /><b> 3. Niepospolita (Rynek 18, Lublin) </b><br /><br /><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aJYUTg2KlWQ/YB66HpaL1JI/AAAAAAAAEeQ/vFuc3UooQRgzgW_j_nJhfvN8b-Xa4bTfwCNcBGAsYHQ/s1600/4%2B%25283%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1270" data-original-width="1600" src="https://1.bp.blogspot.com/-aJYUTg2KlWQ/YB66HpaL1JI/AAAAAAAAEeQ/vFuc3UooQRgzgW_j_nJhfvN8b-Xa4bTfwCNcBGAsYHQ/s320/4%2B%25283%2529.jpg" width="320" /></a></div>W październiku postanowili przeczekać pandmię i zamknąć się do odwołania. Szkoda, ale nie dziwi taka decyzja. Czekamy z niecierpliwością na powrót, bo w ich kuchni dzieje się wiele ciekawych rzeczy, ale to nie wszystko, gdyż barem rządził charyzmatyczny Bartosz Paluszkiewicz, pasjonat przedwojennej gastronomii. Nowoczesny twist w dopracowanych przedwojennych recepturach, to zdecydowanie znak rozpoznawczy Niepospolitej. Potrafili zaskoczyć zupą żółwiową i przepiórkami. Mieliśmy się wybrać na koźlęcinę, ale nie zdążyliśmy. Oto opis jednej z naszych wizyt: </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„Szybka i miła obsługa, ale co najważniejsze, Szef kuchni rozpędził się i nie zamierza się ograniczać. Vitello Tonnato z ozorkiem i szprotem? A może golonka z dzika i kimchi w formie burgera? Coś spokojniejszego? Proszę bardzo: filet z kurczak sous vide, pęczotto z groszkiem, kalafior palony, sos ravigotte. Wzorcowe frytki z batatów? Też są. A jak szparagi to w towarzystwie ozorka cielęcego, lemieszki, porteru i buraka marynowanego w chrzanie. Wiecie co? Wkładać sandałki, skarpetki, jakbyście zabalowali to weźcie też maseczki i długopisy na jutro i pędźcie. Czas, start”! </div><br /><br /><b>2. Pustelnia (Wola Rudzka 34) </b><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ryba, ryba i jeszcze raz ryba. Wszystko podlane „sosem z lokalności” albo winem z okolicy. Nie dość, że zaopatrują w rybę restauracje i bary z całego województwa lubelskiego, to jeszcze sami postanowili serwować ich dobroć na talerzach. Spójność i ukłon w stronę lokalnych producentów to ich znaki rozpoznawcze. Pomysły na rybne czerpią z różnych źródeł. Dzięki temu można zjeść u nich np. świetne ceviche z pstrąga. Co zapamiętaliśmy z wizyt, oprócz dużej liczby gości? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LIwZnzNtpBw/YB66ULDJ9XI/AAAAAAAAEeU/pQU0EP-GDuceNX_N6xgMgWMIDwcxURBvQCNcBGAsYHQ/s2048/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1538" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-LIwZnzNtpBw/YB66ULDJ9XI/AAAAAAAAEeU/pQU0EP-GDuceNX_N6xgMgWMIDwcxURBvQCNcBGAsYHQ/s320/5.jpg" width="320" /></a></div>„Ceviche z pstrąga (18 zł). Świeża ryba została podana w cienkich plastrach, z delikatnie wyczuwalną prężnością pod zębem. Pstrąga zamarynowano w cytrusach, obłożono cebulą i zmyślnie dobraną rukolą (w niewielu daniach ma taki sens, jak w tym przypadku) oraz muśnięto malinowym eliksirem. Do tego chrupiąca bagietka i cytrynka. Ładny talerz opustoszał szybciej, niż trwało pisanie tych słów. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wolicie coś mniej surowego? Zupa rybna Seby (9 zł) jest bardzo sycąca. Nam brakowało ekstraktywniejszego, rybiego bulionu, ale idziemy o zakład, że większości odpowiada ich wersja. W gorącej zupie - sporo karpiowej, soczewicowej i warzywnej wkładki. Szyneczka z karpia aż prosiła się o zamówienie, ale po pierwsze już ją jedliśmy (cudeńko), a poza tym zapolowaliśmy na jesiotra (39 zł). W strukturze zwartego, zbitego, o nieprostackorybim, a szlachetnym, swoistym smaku. Sos porowo-musztardowy - niezły. To mocny dodatek. Gdyby jesiotr nie był w panierce, nie czepialibyśmy się. Przez chrupiącą (i dobrą) skórkę, ryba w połączeniu ze wspomnianym sosem - jest nieco za ciężka. Pieczenie lub parowanie sprawdziłyby się tu lepiej. Łaszek wybrała coś, co generalnie wciąż kojarzy się ogółowi ludzkości z wigilią - smażony filet z karpia (21 zł). Mułowatości i ościstości brak. Ogół musi spróbować tego karpia. Czysty smak karpia. W dodatkach ekstra płatnych znajdziecie bagietkę, sałatę, surówki, ziemniaki opiekane (szkoda, że nie z wody) i frytki. W cenach od 4 do 8 zł. Sprawdziliśmy bagietkę, frytki, ziemniaki i surówki - wszystko niezłe. </div><div style="text-align: justify;">Co na koniec? Szarlotka (13 zł) z józefowskich jabłek, a do niej lody waniliowe. Prosta rzecz, a cieszy. Słodko-kwaśne ciasto zostało pożarte po połowie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b> 1. Eat&Go Koralowa (Koralowa 1, Lublin) </b><br /><br /><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-f-5adJTkJbU/YB66aRSvLSI/AAAAAAAAEec/a5XPNeXmPLsk75QU6fFbkVtlRe_1AL-PQCNcBGAsYHQ/s2048/4%2B%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1626" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-f-5adJTkJbU/YB66aRSvLSI/AAAAAAAAEec/a5XPNeXmPLsk75QU6fFbkVtlRe_1AL-PQCNcBGAsYHQ/s320/4%2B%25282%2529.jpg" width="320" /></a></div>Nazwę kojarzy wiele osób, ale gdy mówimy im, że to nieco inna bajka niż lokal na Al. Racławickich, to mocno się dziwią. Nie spotkaliśmy jeszcze nikogo, komu zarekomendowanie tego miejsca wyszłoby bokiem. Są przesmaczni i nie jest to opinia na podstawie dwóch czy trzech dań. Zjedliśmy już chyba wszystko z ich karty. Ostatnio cmokaliśmy z uznaniem nad ich zupą krabową. Ocenialiśmy ich zarówno w dowozie, jak i na miejscu. Bez pudła. To zdecydowany pewniak. </div><div style="text-align: justify;">Czas na wspominki: „Na rozgrzewkę pierożki Xiu Mai (14 zł). Shumai łatwiej wymówić. To Wam się przyda, bo będziecie je często zamawiać. Miękkie, ale sprężyste pszenne ciasto jest formą sakiewki, choć można nawet się dopatrzeć kwiatu. W środku krewetki, a obok słodko-słony hoisin do maczania pierożków. Takie rzeczy znikają za szybko. Wakacyjny klimat poczujecie zamawiając Bo Dua (27 zł), czyli wołowinę w ananasie i z ananasem. Średnio wysmażone mięso z orzeźwiającym ,słodko-kwasowym owocem, a do tego kolendra, pietruszka, dymka i sezam to istny zastrzyk energii. Do tego ryż i warzywa (warto wsunąć przynajmniej fasolkę). </div><div style="text-align: justify;">Bun Bo Nam Bo (22 zł). Makaron ryżowy syci, wołowina cieszy zwiewnością, marzymięta i pachnotka zniewalają, sałata odciąża całość, a kolendra i sos rybny podkręcają. Bez chłodu, bez suchości i z dobrym balansem - to im się naprawdę udało. Gdy zobaczyłem pstrąga w sosie tamaryndowym (31 zł) zapomniałem o biadoleniu. Zmyślnie rozkrojony (dlaczego w innych miejscach tak się nie podaje?), świeży (zamówiony za namową przyjmującej zamówienie), z porządnie wysmażoną skórą, jędrnym mięsem i tym nieoczywistym, słodkim - ale nie zaklejającym – tamaryndowym twistem. To jest wydarzenie dla fanów pstrąga. </div><div style="text-align: justify;">Wolicie coś bezpieczniejszego? Idźcie w Mien, np. z krewetkami (34 zł). Cienki, niemal przezroczysty makaron wybitnie łączy się z z resztą składników. Bokchoy, kiełki, okra, fasola edamame, cebula, kolendra, makaron sojowy. To będzie strzał w dziesiątkę za każdym razem – wierzcie. </div><br /><br /> Dziękujemy wszystkim, którzy wylewają siódme poty, by zadowolić - najwybredniejsze na świecie – lubelskie podniebienia. Drodzy restauratorzy, szefowie kuchni, dostawcy, kelnerzy i trwoniący w restauracjach ostatnie zaskórniaki żarłocy – nie dawajcie się. Widzimy się niedługo znów w restauracjach.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-55567765746843670452020-10-31T18:15:00.006+01:002021-03-05T19:49:38.401+01:00Eat&Go – ale to nie tak, jak myślicie!<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><b>Mowa o miejscu nowym, połączonym z bazą na Racławickich, ale kulinarnie i lokalowo – bogatszym. </b></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Restauracja z Koralowej postawiła na większy rozmach, jeszcze wyższe standardy obsługi, ale przede wszystkim na ekipę, która nie czerpała wzorców z programu Azja Express, tylko wie o co w tym chodzi. To co od razu nam się spodobało, to zainteresowanie gośćmi i dyscyplina, która choć momentami może wydawać się sztuczna, to jednak na pewno pomoże przetrwać najtrudniejszy, początkowy (ale i epidemiczny) czas. Byliśmy tam oczywiście przed obostrzeniami, które zabraniają przyjmować gości. Dla pewności, odbyliśmy dwie wizyty.</div> <div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Z sąsiadami pewnie muszą się dotrzeć, bo zajmowanie komuś miejsca parkingowego może w dalszej perspektywie skończyć się śmiertelnym konfliktem. Przy okazji zauważyliśmy, ile w seniorach tkwi energii, gdy w grę wchodzi ukochany prostokąt kostki brukowej. Zażegnanie sporu? Pestka. Dopytywanie o wrażenia? Może zbyt częste: drugiego dnia zamówiliśmy dwa dania, a pytań było cztery i to od trzech osób. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-G4XjaCIm_Bo/X52ZueKuuSI/AAAAAAAAEbk/-f_1qKduJLUjDqWU61f0HxlyMTKHcieugCNcBGAsYHQ/s2048/6.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1946" data-original-width="2048" height="190" src="https://1.bp.blogspot.com/-G4XjaCIm_Bo/X52ZueKuuSI/AAAAAAAAEbk/-f_1qKduJLUjDqWU61f0HxlyMTKHcieugCNcBGAsYHQ/w200-h190/6.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="text-align: justify;"><span style="font-size: xx-small;">pierożki Xiu Mai</span></span></td></tr></tbody></table>Dzień pierwszy. Na rozgrzewkę pierożki Xiu Mai (14 zł). Shumai łatwiej wymówić. To Wam się przyda, bo będziecie je często zamawiać. Miękkie, ale sprężyste pszenne ciasto jest formą sakiewki, choć można nawet się dopatrzeć kwiatu. W środku krewetki, a obok słodko-słony hoisin do maczania pierożków. Takie rzeczy znikają za szybko. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Coś z zup? Może Miso Laksa (15 zł)? Mleko kokosowe nieco się <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-qEHrwYM0HN8/X52aGgk0kZI/AAAAAAAAEbs/cIl7bekHngY08euyLndZ4qgaCI721Sp4QCNcBGAsYHQ/s2048/7.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1853" data-original-width="2048" height="181" src="https://1.bp.blogspot.com/-qEHrwYM0HN8/X52aGgk0kZI/AAAAAAAAEbs/cIl7bekHngY08euyLndZ4qgaCI721Sp4QCNcBGAsYHQ/w200-h181/7.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Miso Laksa</span><br /></td></tr></tbody></table><br />zwarzyło i popsuło efekt wizualny, ale na szczęście nie było go za dużo. Tofu, wakame, sezam, dymka, bazylia, olej sezamowy – wszystko dało się wyczuć. Szaleństwa nie odnotowaliśmy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7xlEQTZfZqc/X52aU2BBeEI/AAAAAAAAEbw/fiCrJZDLAE8vTB2i9raP96sAyMD33bKuACNcBGAsYHQ/s2048/5.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1821" data-original-width="2048" height="178" src="https://1.bp.blogspot.com/-7xlEQTZfZqc/X52aU2BBeEI/AAAAAAAAEbw/fiCrJZDLAE8vTB2i9raP96sAyMD33bKuACNcBGAsYHQ/w200-h178/5.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bun Ngan mang</span><br /></td></tr></tbody></table>Zaliczyliśmy za to skuchę z bunem . W karcie jest kilka wariantów. Postawiliśmy na ten z kaczką, ale nie zorientowaliśmy się, że w tej opcji jest to zupa, a nie sałatka. Bun Ngan mang (24 zł) zawierał makaron ryżowy, jeszcze różowawą, miękką kaczkę, dymkę, bazylię, kolendrę, bulion i bambus. Dobra rzecz, ale jeśli nie nie lubicie marynowanego bambusa, to poważnie się zastanówcie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wakacyjny klimat poczujecie zamawiając Bo Dua (27 zł), czyli wołowinę w ananasie i z ananasem. Średnio wysmażone mięso z orzeźwiającym ,słodko-kwasowym owocem, a do tego kolendra, pietruszka, dymka i sezam to istny zastrzyk energii. Do tego ryż i warzywa (warto wsunąć przynajmniej fasolkę). </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-z1N6aaOIQQc/X52akc22gjI/AAAAAAAAEb8/ZUKz2eLdubwiQBStyzOin3_Dk6sh8rT6QCNcBGAsYHQ/s2048/4.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1626" data-original-width="2048" height="159" src="https://1.bp.blogspot.com/-z1N6aaOIQQc/X52akc22gjI/AAAAAAAAEb8/ZUKz2eLdubwiQBStyzOin3_Dk6sh8rT6QCNcBGAsYHQ/w200-h159/4.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bo Dua</span><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br />Madki pospieszają: - Pół godziny czekania? Ale ja z dzieckiem jestem! Telefony się urywają, elektronika jeszcze niedotarta, ale ta gastromaszyna już się rozpędza. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-PbUE9Bn-qw4/X52axIpP1OI/AAAAAAAAEcA/j751a9koAZQkedCmtUI4RGSFcRP4inplgCNcBGAsYHQ/s2048/1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1948" data-original-width="2048" height="190" src="https://1.bp.blogspot.com/-PbUE9Bn-qw4/X52axIpP1OI/AAAAAAAAEcA/j751a9koAZQkedCmtUI4RGSFcRP4inplgCNcBGAsYHQ/w200-h190/1.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bun Bo Nam Bo</span><br /></td></tr></tbody></table>Potwierdził to dzień drugi. Znów miła i uśmiechnięta obsługa, wciąż ta sama dyscyplina i jeszcze zawyżony z racji startu, zestaw pytań o to, czy i jak wszystko smakuje. Rundę finałową rozpoczęliśmy bunem, o którym myślimy przynajmniej raz dziennie. Bun Bo Nam Bo (22 zł) Makaron ryżowy syci, wołowina cieszy zwiewnością, marzymięta i pachnotka zniewalają, sałata odciąża całość, a kolendra i sos rybny podkręcają. Bez chłodu, bez suchości i z dobrym balansem - to im się naprawdę udało. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Obsługująca nas Pani już dawno odhaczyła fajrant, Łaszek z<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-RoKx5G-n6RE/X52bAhwmoyI/AAAAAAAAEcI/Frkv9Ew-70ga71tCr4nasadZlx3Hc4asACNcBGAsYHQ/s2048/3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1674" data-original-width="2048" height="164" src="https://1.bp.blogspot.com/-RoKx5G-n6RE/X52bAhwmoyI/AAAAAAAAEcI/Frkv9Ew-70ga71tCr4nasadZlx3Hc4asACNcBGAsYHQ/w200-h164/3.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pstrąg</span><br /></td></tr></tbody></table><br /> szelmowskim uśmiechem skończyła bun, a ja wciąż czekałem. Zamarzyły mi się dwa dania główne, które postawiły chyba wszystko na głowie. Dostałem je w tym samym czasie, co zdarzyć się nie powinno, ale gdy zobaczyłem pstrąga w sosie tamaryndowym (31 zł) zapomniałem o biadoleniu. Zmyślnie rozkrojony (dlaczego w innych miejscach tak się nie podaje?), świeży (zamówiony za namową przyjmującej zamówienie), z porządnie wysmażoną skórą, jędrnym mięsem i tym nieoczywistym, słodkim - ale nie zaklejającym – tamaryndowym twistem. To jest wydarzenie dla fanów pstrąga. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-wM6s0abxcdk/X52ba4bTzII/AAAAAAAAEcU/2onJJlhVrKwh0tx-nrcoaRpmsDh0Lvn3gCNcBGAsYHQ/s2048/2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1635" data-original-width="2048" height="159" src="https://1.bp.blogspot.com/-wM6s0abxcdk/X52ba4bTzII/AAAAAAAAEcU/2onJJlhVrKwh0tx-nrcoaRpmsDh0Lvn3gCNcBGAsYHQ/w200-h159/2.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Mien z krewetkami</span><br /></td></tr></tbody></table>Wolicie coś bezpieczniejszego? Idźcie w Mien, np. z krewetkami (34 zł). Cienki, niemal przezroczysty makaron wybitnie łączy się z z resztą składników. Bakchoy, kiełki, okra, fasola edamame, cebula, kolendra, makaron sojowy. To będzie strzał w dziesiątkę za każdym razem – wierzcie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Teraz tam nie posiedzicie, ale ruszyli z dowozami. Pamiętajcie jednak, żeby powyższe dania zamawiać z Koralowej, a nie z Racławickich. Marketingowo to nieco dziwne rozwiązanie, ale grunt, żeby było smacznie. I tak właśnie jest. </div> <div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Adres: Koralowa 1, Lublin </div><div style="text-align: justify;">Internet: https://www.facebook.com/EatGo-103989424797522/ </div><div style="text-align: justify;">Telefon: 730830557 </div><div style="text-align: justify;">Godziny: 12-21:30 </div><div style="text-align: justify;">Szef kuchni: Tony Bui</div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-38122232477110331382020-10-22T17:51:00.004+02:002020-10-29T15:45:47.433+01:00Jezuicka 16 – jak gotuje Piotr Skwarek, to trzeba iść<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><b>Ruszyła akcja „Ratujemy Gastro”. Mamy nadzieję, że zmęczony pandemią lud nie skończy się na gadaniu i klikaniu, ale faktycznie pójdzie do knajpki, lub zamówi coś do domu nie tylko od święta</b>.</span> </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Są ku temu dobre okazje. Ot choćby restauracja Jezuicka 16. Promowana głównie na profilach Sielsko Anielsko – nie wiedzieć czemu. O ile ten medialniejszy byt nigdy nas nie urzekł, to jego młodsza siostra – jak najbardziej. Zwłaszcza, gdy traficie na dobrą pogodę i pobyt w ich ogródku – znanym już z działalności innych restauracji. Przestrzeń jest spora, co nie ułatwia pracy zabieganej obsłudze. Zwłaszcza, jeśli gawiedź prosi o podejście i drapie się po głowie, zamiast ubrać w słowa swe głodne myśli. Inna sprawa, że menu jest skomplikowane w swej prostocie. „Tym się najesz”, „tym się najesz jeszcze bardziej” – to nie są wskazówki, których trzymalibyśmy się kurczowo przy wyborze. Akurat daniem z tej sekcji się nie najedliśmy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-D7Qd3y159Gw/X5GoqBCYpTI/AAAAAAAAEa8/ZNLz0CknA7MaVk5_GA5RH9ejV_9TLHrqwCNcBGAsYHQ/s2048/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1743" data-original-width="2048" height="170" src="https://1.bp.blogspot.com/-D7Qd3y159Gw/X5GoqBCYpTI/AAAAAAAAEa8/ZNLz0CknA7MaVk5_GA5RH9ejV_9TLHrqwCNcBGAsYHQ/w200-h170/2.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Tarta</span><br /></td></tr></tbody></table>Menu skręca w stronę wege i słusznie, bo wciąż brakuje miejsc niegloryfikujących padliny. Nie bójcie się jednak o brak mięsa. Po prostu skupcie się na kreatywności, ale i prostocie, którą emanują propozycje Szefa Skwarka. Tarta z łososiem (28 żł) to rzecz intrygująca, wciągająca i tylko pozornie banalna. Pierwsze skrzypce grają tu nerkowce, które są zdecydowanie wyczuwalne w podstawie. Do tego niezmęczony łosoś i zielenina. Całość jest zdecydowanie niezbyt ciężka, lekko się rozpadająca, ale pyszna. Do tego prosta, ale wyrazista sałatka z kaparami, cebulą i cytryną. Nie zapomnijcie o kwaśniej śmietanie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-F483o0chmuk/X5Go_rBqG5I/AAAAAAAAEbE/p03j2OCXAx4e6_5jMFnTWUDOS88j-W51ACNcBGAsYHQ/s2048/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1800" data-original-width="2048" height="176" src="https://1.bp.blogspot.com/-F483o0chmuk/X5Go_rBqG5I/AAAAAAAAEbE/p03j2OCXAx4e6_5jMFnTWUDOS88j-W51ACNcBGAsYHQ/w200-h176/1.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kasza gryczana</span><br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/--tN8RL7AxcE/X5Go_vF_E2I/AAAAAAAAEbI/r4OlbsGGoMMV8aG-_Erqjk30tqBLl6a7QCNcBGAsYHQ/s2048/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1716" data-original-width="2048" height="168" src="https://1.bp.blogspot.com/--tN8RL7AxcE/X5Go_vF_E2I/AAAAAAAAEbI/r4OlbsGGoMMV8aG-_Erqjk30tqBLl6a7QCNcBGAsYHQ/w200-h168/3.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pulpety</span><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Zupę „śmietnik pominęliśmy”, za to nie omieszkaliśmy spróbować „Samego zdrowia na talerzu”, czyli pulpetów (34 zł). Dużo się w nich dzieje. Sami zobaczcie: „seler / kasza jaglana / słonecznik / cebula / natka pietruszki/kasza gryczana / pieczarki / mleko kokosowe / demi-glace warzywny / ogórki / kokosowa kwaśna śmietana / koperek / szczypiorek. Pulpety zdecydowanie lekkie, pełne soków. Demi glace – jak trzeba – wyrazisty, skoncentrowany, intensywny. Ogórek z gorczycą świetnie pasował do kaszy. Zazdrościłem Łaszkowi wyboru. </div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na więcej sobie nie pozwoliliśmy, bo czekał nas Festiwal Wina. Nadrobimy – uwierzcie. Kuchnia Piotra Skwarka cały czas się rozkręca i za każdym razem nęci (tak było w poprzednich projektach więc i tu tak będzie). Przy jedzeniu nie spotka Was zakłopotanie, to zdecydowanie komfortowe jedzenie. Uśmiechnięty personel stara się, jak może, informując np. o alternatywach: chcecie wody? Podpytają, czy może być zwykła filtrowana (za darmoszkę)? Pewnie, że może. Idźcie więc i ratujcie gastro. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Adres: Jezuicka 16, Lublin </div><div style="text-align: justify;">Internet: <a href="https://jezuicka16.eatbu.com/">https://jezuicka16.eatbu.com/</a></div><div style="text-align: justify;">Telefon: 533 445 744 </div><div style="text-align: justify;">Godziny otwarcia – raczej nie są zaktualizowane w kontekście pandemii..</div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-61381636795870409442020-10-17T20:29:00.004+02:002020-10-29T15:46:51.708+01:00Pustelnia - na ceviche, zupę i szarlotkę<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><b>Do Pustelni wybieraliśmy się od x lat. Jak tu znaleźć motywację, kiedy ich ryby są niemal w każdej poważniejszej działalności gastronomicznej?</b></span> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-zt_hJBKSPkI/X4s2ioFIFiI/AAAAAAAAEZs/PLHXbGzH00sMdr9fPD1L6u2WB7gLyAeQgCNcBGAsYHQ/s2048/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1555" data-original-width="2048" src="https://1.bp.blogspot.com/-zt_hJBKSPkI/X4s2ioFIFiI/AAAAAAAAEZs/PLHXbGzH00sMdr9fPD1L6u2WB7gLyAeQgCNcBGAsYHQ/s320/1.jpg" width="320" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jakiś czas temu pochwalili się remontem, nową kartą i w ogóle niemal drugim życiem. Wymówki i tak znajdowaliśmy, ale w końcu popędziliśmy i... odbiliśmy się od drzwi. Wiosenne, niedzielne popołudnie, a w środku tłum w maseczkach. Podziękowaliśmy. Ledwo też uszliśmy z życiem przechodząc na drugą stronę ulicy - w kierunku parkingu. Przejścia dla pieszych brak, a Pan Stopek tam nie dotarł. </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-A9gbVS8zSLU/X4s2sjDnA7I/AAAAAAAAEaA/Oog-NSrGfa8DGUO1xNMOequKbKwVk6uUgCNcBGAsYHQ/s2048/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1538" data-original-width="2048" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-A9gbVS8zSLU/X4s2sjDnA7I/AAAAAAAAEaA/Oog-NSrGfa8DGUO1xNMOequKbKwVk6uUgCNcBGAsYHQ/w200-h150/5.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Ceviche</span><br /></td></tr></tbody></table><br />Podstępnie wróciliśmy do Woli Rudzkiej w dzień roboczy "na tygodniu". O dziwo, świrów na drodze nie było. Pan Stopek by się nie napracował. Obyło się bez tłoku, ale ruch w interesie nie ustawał. Szybkie i czujne strażniczki zamówień zrobiły co do nich należało (z werwą, uśmiechem i troską) i na stole wylądowało ceviche z pstrąga (18 zł). Świeża ryba została podana w cienkich plastrach, z delikatnie wyczuwalną prężnością pod zębem. Pstrąga zamarynowano w cytrusach, obłożono cebulą i zmyślnie dobraną rukolą (w niewielu daniach ma taki sens, jak w tym przypadku) oraz muśnięto malinowym eliksirem. Do tego chrupiąca bagietka i cytrynka. Ładny talerz opustoszał szybciej, niż trwało pisanie tych słów.</div><div style="text-align: justify;">Wolicie coś mniej surowego?</div><div style="text-align: justify;">Zupa rybna Seby (9 zł) jest bardzo sycąca. Nam brakowało ekstraktywniejszego, rybiego bulionu, ale <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-25PjnTQJdw8/X4s2_K1_onI/AAAAAAAAEaM/aL82cst3zt0RroGyEL3WscVkqCsd2X5NwCNcBGAsYHQ/s2048/6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1849" data-original-width="2048" height="181" src="https://1.bp.blogspot.com/-25PjnTQJdw8/X4s2_K1_onI/AAAAAAAAEaM/aL82cst3zt0RroGyEL3WscVkqCsd2X5NwCNcBGAsYHQ/w200-h181/6.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Zupa rybna Seby</span><br /></td></tr></tbody></table><br />idziemy o zakład, że większości odpowiada ich wersja. W gorącej zupie - sporo karpiowej, soczewicowej i warzywnej wkładki.</div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aRieI7utUF0/X4s3O2MvfkI/AAAAAAAAEaU/mIz7rilPWusWknRuN7NAAmtFPHBOh66ugCNcBGAsYHQ/s2048/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1379" data-original-width="2048" height="134" src="https://1.bp.blogspot.com/-aRieI7utUF0/X4s3O2MvfkI/AAAAAAAAEaU/mIz7rilPWusWknRuN7NAAmtFPHBOh66ugCNcBGAsYHQ/w200-h134/3.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Jesiotr</span><br /></td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;">Szyneczka z karpia aż prosiła się o zamówienie, ale po pierwsze już ją jedliśmy (cudeńko), a poza tym zapolowaliśmy na jesiotra (39 zł). W strukturze zwartego, zbitego, o nieprostackorybim, a szlachetnym, swoistym smaku. Sos porowo-musztardowy - niezły. To mocny dodatek. Gdyby jesiotr nie był w panierce, nie czepialibyśmy się. Przez chrupiącą (i dobrą) skórkę, ryba w połączeniu ze wspomnianym sosem - jest nieco za ciężka. Pieczenie lub parowanie sprawdziłyby się tu lepiej.</div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1WiBrpimmjo/X4s3cOW80dI/AAAAAAAAEaY/LIlwu2ukPvoEIlFHUd8N1zJB_JNFH54eQCNcBGAsYHQ/s2048/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1538" data-original-width="2048" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-1WiBrpimmjo/X4s3cOW80dI/AAAAAAAAEaY/LIlwu2ukPvoEIlFHUd8N1zJB_JNFH54eQCNcBGAsYHQ/w200-h150/4.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Karp</span><br /></td></tr></tbody></table>Łaszek wybrała coś, co generalnie wciąż kojarzy się ogółowi ludzkości z wigilią - smażony filet z karpia (21 zł). Mułowatości i ościstości brak. Ogół musi spróbować tego karpia. Czysty smak karpia. W dodatkach ekstra płatnych znajdziecie bagietkę, sałatę, surówki, ziemniaki opiekane (szkoda, że nie z wody) i frytki. W cenach od 4 do 8 zł. Sprawdziliśmy bagietkę, frytki, ziemniaki i surówki - wszystko niezłe. </div><div style="text-align: justify;">Co na koniec? Szarlotka (13 zł) z józefowskich jabłek, a do niej lody waniliowe. Prosta rzecz, a cieszy. Słodko-kwaśne ciasto zostało pożarte po połowie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KYKKrfT3Z-8/X4s3oX5ixaI/AAAAAAAAEag/qGb7Ryl1zVY5nYNofYf1yApCrm2LiTaIACNcBGAsYHQ/s2048/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1538" data-original-width="2048" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-KYKKrfT3Z-8/X4s3oX5ixaI/AAAAAAAAEag/qGb7Ryl1zVY5nYNofYf1yApCrm2LiTaIACNcBGAsYHQ/w200-h150/2.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Szarlotka</span><br /></td></tr></tbody></table>Nie ma co się zastanawiać. Jedźcie do Pustelni, sprawdźcie sami. Może odważycie się na karpia z ananasem? Ciekawe czy pasowałyby do niego wina od Mickiewicza. Są w karcie. Brawo za lokalne trunki. Tylko gdzie Pan Stopek? Spokojnie, jest też parking przy restauracji. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: left;">Adres: Wola Rudzka 34</div><div style="text-align: left;">Telefon: <a href="tel:535105001">535 105 001</a></div><div style="text-align: left;">Internet: <a href="https://rybypustelnia.pl/">https://rybypustelnia.pl</a>/, <a href="https://www.facebook.com/PustelniaRyby">https://www.facebook.com/PustelniaRyby</a>/</div><div style="text-align: left;">Godziny: pon-czwartek od 12 do 20, weekend - od 12 do 20.</div><div style="text-align: left;">Szef Kuchni: Sławomir Obel </div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-50385459567116230492020-10-06T19:41:00.005+02:002020-10-29T15:47:44.711+01:00O Matko i Córko – rodzinnie i chaotycznie<div style="text-align: justify;"><b><span style="font-size: large;">Macie tę przewagę, że mogliście być w tej restauracji kilka razy od momentu, kiedy my ją odwiedziliśmy. Wciąż odrabiamy zaległości w publikacjach. </span></b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Notatka w telefonie wskazuje na dwudziestego trzeciego sierpnia. Duszna to była niedziela – mamy to zapisane. Z adnotacją – „klimatyzacji brak lub jest wyłączona”. Dobrze, że po kilku minutach włączyli chociaż światło – zawsze to raźniej. Zabraliśmy się za lekturę karty, wyłapując kilka błędów, ale brak dbałości o menu niestety już nam powszednieje. Ciekawią włoskie konotacje restauracji. Szefowie – Dariusz Cygan i Bartłomiej Sarnowski znają się na rzeczy, ale być może nie chcą uchodzić za purystów, stąd na przykład łączenie krewetek z parmezanem. Uwagę powinny przyciągać dania dla dzieci, wszak to restaracja rodzinna. Mamy „pancakes”, „nugets”, „rosołek”, „mini pierożki” i „mini pizzę” (a nie pizzunię?). Nic odkrywczego. Jest za to całkiem sporo miejsca do zabawy i podziwiania akwarium. Mają nawet dywan w ulicę – marzyło się kiedyś o takim... </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zamówienie składamy z pewnym trudem, gdyż Eska wali po uszach z głośników. Efekt jest taki, że nie ma cytrynki w szklankach, mamy za to „jedną pierd....ą schizofrenię” Paktofoniki. Oprawa muzyczna wymaga przemyślenia. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-iObqY0xSB4o/X3yq60dxzPI/AAAAAAAAEYg/DVwGaIfce9AvHZULVwCJyaVFC4peMw79gCNcBGAsYHQ/s2048/1.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1710" data-original-width="2048" height="167" src="https://1.bp.blogspot.com/-iObqY0xSB4o/X3yq60dxzPI/AAAAAAAAEYg/DVwGaIfce9AvHZULVwCJyaVFC4peMw79gCNcBGAsYHQ/w200-h167/1.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Policzek wołowy</span></td></tr></tbody></table>Zaczynamy od kaszanki (24,90). Według opisu - z dodatkiem karmelizowanego jabłka, konfitury z czerwonej cebuli i aromatem tymianku. Talerz różni się od zapowiedzi. Mamy krokiety i pierogi (odrobinę nierówno ugotowane) nadziane - tymiankową, dopracowaną - kaszanką, sporo owocowych akcentów (nie tylko jabłkowych) i zbędne kiełki. Dużo się dzieje, ale w granicach zdrowego rozsądku. To dobra przystawka, w której faktycznie wybija się zapowiedziana bohaterka. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Łaszek, nasza dzielna „Rosolniczanka”, szybko uporała się z bulionem z pieczonej kaczki, <br />wyposażonym w kluski lane, marchew i pietruszkę (11,90). Sprzeciwu nie zgłosiła, zachwytów też nie było. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-DmJYT4fHiw4/X3yrieVrtpI/AAAAAAAAEYw/wQ24lRmN-6QBNrQr9_ji58qF6E_0_zlHwCNcBGAsYHQ/s2048/2.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1757" data-original-width="2048" height="172" src="https://1.bp.blogspot.com/-DmJYT4fHiw4/X3yrieVrtpI/AAAAAAAAEYw/wQ24lRmN-6QBNrQr9_ji58qF6E_0_zlHwCNcBGAsYHQ/w200-h172/2.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Filet z kurczaka</span></td></tr></tbody></table>Więcej powiedziała o filecie z kurczaka (30,90) bo i talerz bogatszy. Delikatne mięso zestawiono z kopytkami gnocchi (aromatycznymi, dodatkowo podsmażonymi), „mączystym” puree z marchwi i mango, kalafiorem romanesco (jedynie do odhaczenia) i ledwo majaczącym w tle pesto genovese. Owoce i kiełki też były. Znów talerz kipi, są kontrasty, ale w dłuższej perspektywie nic, do czego by się tęskniło. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Skoro jesteśmy przy daniach głównych, to winni jesteśmy wprowadzenia do nich – iście kulawego. Dania powędrowały na stolik obok, gdzie ich konsumpcja się nie rozpoczęła, gdyż przytomnie zauważono, że „to nie nasze makarony!”. Co zrobiłby rozgarnięty kelner? Zabrałby dania do kuchni, odczekał jakiś czas i wrócił do właściwego stolika z ciekawą historią. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby przyrządzono je raz jeszcze (utopia?). Otóż pan, który nam je w końcu doniósł, zrobił to podczas naszego mierzenia się z przystawkami. To nic, że miejsca nie ma. Że wystygnie? A, co tam!. Na uwagę, że zbyt wcześnie otrzymaliśmy te dania, rezolutny pan burknął, że „no trochę mi tak...no” i uciekł po chwili z restauracji. Nie był to kelner, który przyjmował zamówienie i obsługiwał nas wcześniej i później. Na oko – typowy właściciel, który zwyczajnie robi, co mu się podoba, tzn. „pomaga i ma oko na wszystko”. A wspomiany kelner robił co mógł, ale brakowało mu wsparcia. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-MBwifl5nTwo/X3yr4viMX2I/AAAAAAAAEY4/qm5gTyNqD1Md3_RLbov2k6VNXH-yrpBDgCNcBGAsYHQ/s2048/3.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1664" data-original-width="2048" height="163" src="https://1.bp.blogspot.com/-MBwifl5nTwo/X3yr4viMX2I/AAAAAAAAEY4/qm5gTyNqD1Md3_RLbov2k6VNXH-yrpBDgCNcBGAsYHQ/w200-h163/3.jpg" width="200" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kaszanka</span></td></tr></tbody></table>Skończyliśmy policzkiem wołowym (37,90). Tutaj to dopiero mamy przedstawienie. Rozpadająca się pod widelcem część ryjka cieszyła konsystencją i kleistością, jednak stopień ufinezyjnienia i przyprawienia był zbyt wysoki. A jeszcze mieliśmy puree ziemniaczane z wasabi (na sczęście zbalansowane), owocowy sos, kalafiora, jeżyny i (a jakże!) kiełki. Opis sugerował jeszcze białą czekoladę i jałowiec (zapewne w mięsnym sosie). Gdyby nie podkręcono mięsa ponad miarę, byłoby o wiele przystępniej. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tak, tak – trzeba wracać i weryfikować. Tylko czy dopuszczamy do siebie myśl, że może być tak samo? Nam szkoda czasu, chyba, że zmieni się menu. Póki co widzimy, że jest potencjał, są pomysły, tylko jest tak, parafrazując pana będącego napędem do tacy – no trochę tak im...no.... - brakuje tego i owego? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Adres: Nadbystrzycka 105, Lublin </div><div style="text-align: justify;">Telefon: 660 069 747 </div><div style="text-align: justify;">Internet: <a href="https://www.facebook.com/O-Matko-i-C%C3%B3rko-101047708335536">https://www.facebook.com/O-Matko-i-C%C3%B3rko-101047708335536</a></div><div style="text-align: justify;">Godziny otwarcia: 11-22</div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-8325161578815643022020-07-09T18:48:00.002+02:002020-10-29T15:48:08.732+01:00A PIZZA – na leniwe popołudnie<div style="text-align: justify;"><b>Trafić samemu tam to niełatwa sztuka, ale w dobie urządzeń śledzących przynajmniej o zdobycie smacznej pizzy nie musimy się martwić. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-PSNo2kV5efo/XwdJSxN4S-I/AAAAAAAAEVY/nfNm3UVKa9wW14jKP6-Tm9YWI4os7E2oACK4BGAsYHg/s4000/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="205" src="https://1.bp.blogspot.com/-PSNo2kV5efo/XwdJSxN4S-I/AAAAAAAAEVY/nfNm3UVKa9wW14jKP6-Tm9YWI4os7E2oACK4BGAsYHg/w154-h205/1.jpg" width="154" /></a></div>Celem był rocznicowy obiad. Normalni ludzie w takiej sytuacji wybierają eleganckie lokale z obsługą kelnerską, może białymi obrusami, kulinarnymi nowinkami i bąbelkami (nie w piaskownicy, a w kieliszku) . My jednak gastronomicznie normalni nie jesteśmy. Kilka lat pisania zrobiło swoje. Kaczka w czerwonym winie? Stek z fikuśnym sosem? Raczej nie, dziękujemy. Z naszym szczęściem akurat w najważniejszym momencie coś w knajpie poszłoby nie tak. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wybory są więc coraz prostsze (ciężko uciec od polityki). Z resztą, czy jest coś lepszego od pizzy prosto z pieca opalanego drewnem? Może dwie pizze. A już najchętniej dwie pizze bez zbędnego tłoku. To osiągnęliśmy właśnie w A PIZZA ze Skowronkowej. Są dosłownie na końcu Lublina, a w piątek około siedemnastej nie było tam żywego ducha. Poprawka, był jeden pan, ale zjadł z taką szybkością, że wydawało nam się, iż zapłacił za sam pobyt. Kilka stolików i krzesełek (opcjonalnie leżaków) pod zadaszeniem oraz serce tego miejsca, czyli przyczepa z piecem, a w przyczepie szefostwo. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-XUv-nf823so/XwdJ-x8n7-I/AAAAAAAAEWI/XWN1IrJFqMo-zCZ7hhsbjpSumKT1vRExgCK4BGAsYHg/s3834/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3472" data-original-width="3834" height="226" src="https://1.bp.blogspot.com/-XUv-nf823so/XwdJ-x8n7-I/AAAAAAAAEWI/XWN1IrJFqMo-zCZ7hhsbjpSumKT1vRExgCK4BGAsYHg/w250-h226/3.jpg" width="250" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><font size="1">Zucchina</font><br /></td></tr></tbody></table>Nie wiemy, czy upłynęło choćby dziesięć minut, raczej mniej, a już na stole prezentowała się Zucchina<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-F5X9rkrwCeM/XwdJcjtb7sI/AAAAAAAAEVs/nInH29Aipu8xq3frbUnxVwbTNCabNhdhACK4BGAsYHg/s4194/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3472" data-original-width="4194" height="208" src="https://1.bp.blogspot.com/-F5X9rkrwCeM/XwdJcjtb7sI/AAAAAAAAEVs/nInH29Aipu8xq3frbUnxVwbTNCabNhdhACK4BGAsYHg/w250-h208/2.jpg" width="250" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><font size="1">Ottobrata</font><br /></td></tr></tbody></table> (24 zł) i Ottobrata (25 zł). Co na plus? Ceny, jakość składników, ale przede wszystkim cienkie i bardzo chrupiące ciasto z brzegu, przyjemnie wilgotne i delikatne bliżej środka. Minusy? Muchy, osy i zbyt mała ilość soli w cieście. Nie wiemy, czy taki był cel, czy akurat tego dnia ciasto tak wyszło. Co do dobroci spoczywających na wierzchu, to obie kompozycje były interesujące. Zucchina zawierała pietruszkę, scamorzę, bekon i cukinię, a Ottobrata pieprz cayenne, speck, pecorino, oregano i owoce granatu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pełne brzuszki, cisza i spokój dookoła. Człowiek w takich chwilach od razu by kupił dom w okolicy i może (o zgrozo!) sam zabrałby się za gastronomię. Nic z tych rzeczy. Wolimy wpadać czasami i testować kolejne pomysły - spokojnej, nienarzucającej się i zdecydowanie nieoczekującej pismaków kulinarnych - drużyny A PIZZA. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Adres: Skowronkowa 100, Lublin </div><div style="text-align: justify;">Internet: <a href="https://www.facebook.com/APizzaByPonentino">https://www.facebook.com/APizzaByPonentino</a></div><div style="text-align: justify;">Telefon: 519 856 061 </div><div style="text-align: justify;">Godziny otwarcia: poniedziałek i wtorek – nieczynne, od środy do niedzieli: 13-20</div>Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-60271745816358487672020-06-09T20:46:00.001+02:002020-06-10T11:04:17.258+02:00Restauracja Jemy Zdrowo – pobudka po kwarantannie<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Społecznie umówiliśmy się, że można już chodzić do restauracji, ale nie da się ukryć, że na pełnych obrotach -zarówno goście, jak i karmiący - będą funkcjonować dopiero za jakiś czas. Oby ten czas został dobrze wykorzystany.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy tu na myśli głównie tych, którzy zarabiają w gastronomii, bo trudno im będzie nadrobić stracony czas i zysk. Jeśli udało im się przetrwać, to nie wyobrażamy sobie braku refleksji nad funkcjonowaniem lokali. Utopijnie domagamy się zwyczajnego podniesienia jakości i poszanowania każdego gościa. Jeśli trzeba z czegoś zrezygnować, to może z komplikowania menu i skupienia się na rzeczach prostych, które można perfekcyjnie opanować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróćmy na ziemię i do konkretów. Pierwszą restaurację, którą odwiedziliśmy po przebudzeniu z izolacji (niepełnej rzecz jasna, bo przecież wciąż zamawialiśmy jedzenie z dostawą) mieliśmy w planach już kilka miesięcy temu. Nie wystartowała w terminie w związku z wprowadzeniem drastycznych ograniczeń. Udało się to dopiero w maju. Za całość odpowiada Arkadiusz Krzesiak, znany ze współpracy m.in. z Hotelem Agit i Jean Bosem, twórcy projektu kulinarno-edukacyjnego „Jemy zdrowo” oraz wiceprezesa stowarzyszenia „Lubelscy Kucharze Dzieciom”. Dzielnie wspiera go żona Monika, która podczas naszej wizyty starannie i życzliwie opiekowała się gośćmi na sali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lokal schował się w bramie na Krakowskim Przedmieściu. Nam odpowiada takie przyczajenie, zwłaszcza, jeśli będą tam trafiać goście nieprzypadkowi, ale czy to wystarczy to przetrwania? Zobaczymy. Po wejściu, zgodnie z epidemicznymi zwyczajami, zostaliśmy poproszeni o dezynfekcję rąk. Obsługa odbywała się rzecz jasna w maseczkach. Wspominamy o tym tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś stawiał kwestię higieny na pierwszym miejscu. Co zwróciło naszą uwagę, to brak nadmiernych ozdób (co nam odpowiada), ale i np. kwiatów, które ożywiłyby wnętrze. To pewnie znów kwestia czasu, który mamy. Podobnie jak nie najładniejsze obrusy (plamoodporne na pierwszy rzut oka). Pewnym jest, że wystrój nie odciągnie Waszych oczu od talerzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przechodząc do menu, to nastawialiśmy się m.in na szpik i belonę, które figurowały w fejsbukowym menu z 22 maja, a więc na 7 dni przed naszym przyjściem (to menu wciąż jest obecne na profilu restauracji). Niestety belona okazała się problematyczna w kwestii regularnych dostaw – zrezygnowano z niej. Jednak brak szpiku zbił nas z tropu. Co gorsza – brakowało też chłodnika z karty. Przy krótkim menu wybór potraw staje się bardzo mocno ograniczony. Z drugiej strony przecież sami trąbimy o tym, że knajpy powinni stawiać na krótkie, sezonowe menu – uznajmy, że takie sytuacje się po prostu zdarzają. Zaczynając opis jedzenia warto nadmienić, że Restauracja Jemy Zdrowo stawia na gastronomię molekularną. To nie pierwszyzna w naszej lubelskiej rzeczywistości, ale umówmy się, że wciąż nie wszyscy regularnie chadzają jadać na mieście, a więc tym bardziej nie wiedzą, z czym te pianki, kawiory i azoty się je.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_3JgU-VvRDE/Xt_YPEVCCfI/AAAAAAAAETw/9WVJA8KKKZ0HrMwWMm4aZpl8NhBAFXtJgCNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1233" data-original-width="1600" height="153" src="https://1.bp.blogspot.com/-_3JgU-VvRDE/Xt_YPEVCCfI/AAAAAAAAETw/9WVJA8KKKZ0HrMwWMm4aZpl8NhBAFXtJgCNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bulion</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wystartowaliśmy wywarem (14 zł) i łososiem (18 zł). Mięsny<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ICbuqxE3fPQ/Xt_YPeaPCuI/AAAAAAAAET0/P2DqxBaTwiYMD4_CcUTyO-8VqmGYts1JACNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1279" data-original-width="1600" height="159" src="https://1.bp.blogspot.com/-ICbuqxE3fPQ/Xt_YPeaPCuI/AAAAAAAAET0/P2DqxBaTwiYMD4_CcUTyO-8VqmGYts1JACNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Łosoś</span></td></tr>
</tbody></table>
płyn interesował wyrazistością, esencjonalnością i gęstością na języku. Oko cieszyło się klarownością i dodatkiem eleganckiej roślinności. W roli wkładki wystąpiły kluseczki tymiankowe. Przygotowanie dania częściowo odbyło się nad naszymi głowami, tak więc pełnego obrazu tajemniczej magii nie dojrzeliśmy. Mimo to byliśmy kupieni, bo mikstura okazała się naprawdę smaczna i obiecywała kolejne ciekawe doznania. Kontynuacja - równie atrakcyjna, gdyż marynowany łosoś zachował swój naturalny, niemal żywy smak i bardzo delikatną strukturę. Łaszek zauważyła dość niską temperaturę, ale w niczym to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie – jeszcze mocniej orzeźwiało. Do tego akcenty z oliwy cytrynowej, piana z limonki i słono-pikantne chipsy z selera i kapary, które z łososiem świetnie współgrają. Talerz prezentował się elegancko, zwłaszcza lekko spowity mgiełką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aAkOqjNuPTE/Xt_YRhzZM6I/AAAAAAAAET8/Yos5kfwZFiAzjNPMhNaAnn5vzqSJcu2zgCNcBGAsYHQ/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1306" data-original-width="1600" height="163" src="https://1.bp.blogspot.com/-aAkOqjNuPTE/Xt_YRhzZM6I/AAAAAAAAET8/Yos5kfwZFiAzjNPMhNaAnn5vzqSJcu2zgCNcBGAsYHQ/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kurczak</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Byliśmy na fali wznoszącej, ale niezbyt długo była ona dla nas łaskawa. Kurczak zagrodowy (28 zł) w chabrach urzekał delikatnością i delikatnym muśnięciem aromatem chabrów, którymi był otulony, ale pokrywała go również folia, która na talerzu znaleźć się nie powinna. Do tego wrócimy. Smaczne mięso podlano dobrym, zredukowanym sosem i zestawiono z zielonymi szparagami, które obrano, aby były delikatniejsze, ale nie pozbawiono ich łykowatych końcówek, co musi obniżyć ocenę. Bez narzekania przyjęliśmy za to ziemniaki z ogniska, które odpowiednim stopniem spopielenia skórki wywoływały jedynie miłe wspomnienia ogniskowych obżarstw. A co z tą folią? Szef kuchni osobiście nas przeprosił i wyposażył w desery o których za chwilę. Warto o tym wspomnieć, bo wciąż nie każdy kulinarny adres stosuje łagodzące praktyki tego typu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_3FJoi70aO4/Xt_YRrgzXkI/AAAAAAAAET4/P-gxTScsNBwrCic7kxob-J6XsUV3xk2DACNcBGAsYHQ/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1149" data-original-width="1600" height="143" src="https://1.bp.blogspot.com/-_3FJoi70aO4/Xt_YRrgzXkI/AAAAAAAAET4/P-gxTScsNBwrCic7kxob-J6XsUV3xk2DACNcBGAsYHQ/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Dorsz</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wydawało się, że degustację zakończymy na polędwicy z dorsza <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-T7aP2Hul5LM/Xt_YPF85N0I/AAAAAAAAETs/e3bDEeOJHuUE0avxfuBz-4E8n0NsiODuACNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1344" data-original-width="1600" height="167" src="https://1.bp.blogspot.com/-T7aP2Hul5LM/Xt_YPF85N0I/AAAAAAAAETs/e3bDEeOJHuUE0avxfuBz-4E8n0NsiODuACNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Deser</span></td></tr>
</tbody></table>
(37 zł). Zgrillowana ryba odznaczała się delikatną strukturą i tylko przyjaznymi doznaniami, łącznie z tą lekką, charakterystyczną goryczką. Problem mieliśmy z dodatkami, bo sos kokosowo-porowy był za słodki, korzeń pietruszki w formie puree też był słodki, piana wydała się jakby też słodka no i wszystko było...też słodkie, parafrazując pociąg i złe szyny... . Glony próbowały zbalansować równowagę, ale deserowe konotacje zwyciężyły. Skoro o deserach mowa, to w ramach przeprosin dostaliśmy dwie porcje „drzewa jabłkowego” – wesoło podanej szarlotki z szalejącą na języku zimną „bezą molekularną”. Wzruszyła nas korona z waty cukrowej, posmakowała jabłkowa, gęsta żelka, a nasyciła oczywiście słodko-kwaśna szarlotka z kruszonką, podsypaną „jadalną ziemią”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Choć do hurraoptymizmu nam daleko, to jednak sądzimy, że Jemy Zdrowo okrzepnie. Pozytywna energia i gastronomiczne doświadczenie są cennymi nabytkami, a błędy są po to, żeby wyciągnąć z nich wnioski. Warto z tematów molekularnych zrobić show, na razie trochę to kuleje. Idźcie do nich i sami spróbujcie, bo tylko wtedy wejdą na najwyższe obroty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S Uważajcie na bałagan z godzinami otwarcia, szczegóły poniżej:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Krakowskie Przedmieście 24/2, Lublin</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 724 863 198</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: https://www.facebook.com/Restauracjajemyzdrowo/</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 16-22 według FB, 13-22 a w piątek I sobotę do 23 (według Google)</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-19562618461771456562020-03-12T20:00:00.003+01:002020-06-10T11:04:45.757+02:00Bajgiel – w Kazimierzu wiedzą, jak się robi gastronomię<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Bez uniesień, ale i powodów do czepialstwa. Takie wizyty może nie są naszymu ulubionymi, ale utwierdzają nas w przekonaniu, że restauracje jednak są dla ludzi, a nie na odwrót. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-eP6isJgnMTA/XmqGTkXJh8I/AAAAAAAAESA/OLM7lhzs6oEybSQNhRtIAPY7RL4fFsrIACEwYBhgLMIyPqvMF/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1202" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-eP6isJgnMTA/XmqGTkXJh8I/AAAAAAAAESA/OLM7lhzs6oEybSQNhRtIAPY7RL4fFsrIACEwYBhgLMIyPqvMF/s200/1.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wystarczyło kilka promieni słońca, żeby wykurzyć nas poza miasto. Jednak nie widoki, a restauracje teraz przyciągają nas nad Wisłę. Ludzi pełno, parkingowy jest ważniejszy od burmistrza, a Cyganki nie nadążają z nagabywaniem przechodniów. Na oku miesiliśmy dwie restauracje, stąd dylemat. Którą wybrać? Padło na Bajgiel, bo bliżej nam było tam z piekarni Sarzyńskich (chałka smakowała nam przez kilka dni). Poza tym drugi wybór – restauracja Filiks nie zachęcała do wejścia. Nie bardzo wiadomo, gdzie front, a gdzie tył, menu brak, przeciągu nikt nie robił, a siostrzaną restaurację w Nałęczowie już zbadaliśmy więc mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Bajglu za to ruch jak w Lidlu podczas promocji na patelnie albo <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CQQuftPTPWk/XmqGTjMSEpI/AAAAAAAAER4/lCZYYlycHCIUgnVwOxcwRr_EyICFaYf0gCEwYBhgLMKSPqvMF/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1392" data-original-width="1600" height="173" src="https://1.bp.blogspot.com/-CQQuftPTPWk/XmqGTjMSEpI/AAAAAAAAER4/lCZYYlycHCIUgnVwOxcwRr_EyICFaYf0gCEwYBhgLMKSPqvMF/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kawior żydowski</span></td></tr>
</tbody></table>
crocsy. Ludzie dosiadają się do zajętych już stolików. Bąbelki nie hałasują, bo obsługa się uwija i nie daje im na to czasu. Jakimś cudem trafiamy na wolny stolik i prosimy najpierw o kawior żydowski (20 zł) i rosół z farfelkami (12 zł). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7Sh3PuXIByM/XmqGTbYwKTI/AAAAAAAAER8/GoF7_Npui943T-W9VVHmeaDo4Ec_DheNwCEwYBhgLMKSPqvMF/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1347" data-original-width="1600" height="168" src="https://1.bp.blogspot.com/-7Sh3PuXIByM/XmqGTbYwKTI/AAAAAAAAER8/GoF7_Npui943T-W9VVHmeaDo4Ec_DheNwCEwYBhgLMKSPqvMF/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Rosół z farfelkami</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Kawior urzeka delikatną wątróbką - podkręconą cebulą podsmażoną na gęsim smalcu - przegryzioną z jajkiem, koprem, szczypiorkiem i cukrową cebulką. Do tego ogórek kiszony. To jest dobre na każdą porę dnia. Zwłaszcza jeśli schrupiemy do tego cebularza bajglowego wypieku i macę. Wyjątkową, bo zupełnie inną od tej sklepowej, którą z resztą też lubimy. Mąka i woda czynią cuda w sprawnych rękach. Cebularz puszysty, maca twardsza, surowsza, ale nie mniej interesująca. Zastanawiamy się, czy to nie pieczywo jest w tym daniu najważniejsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rosół przybył gorący i nęcący aromatem różnych mięs. Esencja z kaczki, gęsi i kury, kuchnia <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CEL5XOT2xhE/XmqGVk7VwPI/AAAAAAAAESY/cK3J8hw1FP4aPyUcmd9A97s8LeRxPV0vQCEwYBhgLMNqPqvMF/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1040" data-original-width="1600" height="129" src="https://1.bp.blogspot.com/-CEL5XOT2xhE/XmqGVk7VwPI/AAAAAAAAESY/cK3J8hw1FP4aPyUcmd9A97s8LeRxPV0vQCEwYBhgLMNqPqvMF/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kaczka Rotshilda</span></td></tr>
</tbody></table>
podkręciła lubczykiem, nie zapominając o warzywach. Wkładka w postaci kluseczek zacierkowych znikła w pierwszej kolejności. Zrobiło się przyjemnie i leniwie, ale ten nastrój nie udzielił się ekipie Bajgla. Uśmiechnięte i wszędobylskie kelnerki już po kilku minutach dostarczyły czulent (35 zł) i kaczkę Rotshilda (39 zł). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LMIRrGHNU1E/XmqGVTTkltI/AAAAAAAAESU/8euHmTWyxIQmcfwvZpBkUL82IVlYkz3MgCEwYBhgLMPiPqvMF/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1375" data-original-width="1600" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-LMIRrGHNU1E/XmqGVTTkltI/AAAAAAAAESU/8euHmTWyxIQmcfwvZpBkUL82IVlYkz3MgCEwYBhgLMPiPqvMF/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Czulent</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Trudno to nazwać wadą, ale w czulencie zabrakło nam jajek. Nie można jednak narzekać na smak lub sytość. Delikatna wołowina, kremowy pęczak, ululalne w cieple ziemniaki, marchewka i fasola, podlane rosołem i przyprawione podsmażoną cebulą. Rozgrzewająca rzecz, dająca energię na zwiedzenie wszystkiego, łącznie z zamkiem, basztą, wąwozami, winnicami i lodziarnią w pensjonacie Joanna, który swoją drogą polecamy. A co z kaczką? Wszystko dobrze. Owszem, jest ona mocno wypieczona, ale nie oznacza to, że sucha albo łykowata. Niczego w delikatności jej nie brakuje. Szkoda, że skórka była rozmiękczona, ale to jedyna rzecz, jaką chcielibyśmy zmienić. Z reszta drób jest duszony w rosole, więc nie oczekujmy zbyt wiele. Do kaczki sos z nalewki wiśniowej, ekstraktywny, słodko-kwaśny, podbity goździkami. Domówiliśmy solidne puree ziemniaczane i mizerię, co finalnie poskutkowało satysfakcją z domowymi konotacjami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po około 30 minutach mogliśmy zwolnić stolik dla kolejnych głodomorów. Błyskawiczne tempo, które nie miało negatywnego wpływu na jakość jedzenia. Można się od nich uczyć. Wrócimy na pewno. Choćby na bajgle. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Lubelska 4a, Kazimierz Dolny </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/bajgiel/">https://www.facebook.com/bajgiel/</a>, <a href="http://bajgiel-kazimierz.pl/">http://bajgiel-kazimierz.pl/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 601 979 570</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-61516070541742708592020-03-01T10:46:00.003+01:002020-06-10T11:05:30.085+02:00Dwór Sanna – raczej na wino niż na jedzenie<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Nie chodzi o to, że karmią źle. Raczej o to, że wina wydały nam się ciekawsze. </span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hYzjcl-d5-A/XluDB8G5enI/AAAAAAAAEQo/CJ9Cw9HLdsU3dAUEhVb4-n6KNpQxp5oxQCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1600" height="160" src="https://1.bp.blogspot.com/-hYzjcl-d5-A/XluDB8G5enI/AAAAAAAAEQo/CJ9Cw9HLdsU3dAUEhVb4-n6KNpQxp5oxQCNcBGAsYHQ/s320/1.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ile to już recenzji zaczynaliśmy od zdania „ To dziwne, że dopiero teraz tam dotarliśmy”? Chyba nie zliczymy. Porachowaliśmy jednak, że co najmniej trzy razy robiliśmy podejście do Sanny. Również dlatego, że nie był on nigdy po drodze. Bezpośrednim bodźcem okazała się rozmowa z Tomaszem Prange-Barczyńskim, który wskazał właśnie ich winnicę, jako jedną z najlepszych obecnie. Zachwalał też podejście do jedzenia, produktów lokalnych. Jednym słowem – hit. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Posiadłość robi wrażenie. Park, stawy, stadnina, winnica – czego tam nie ma? Na pewno nie ma ociekania blichtrem i kapania prestiżem. Ani tłumów. Przydałaby się wyraźniejsza muzyka na sali restauracyjnej. Podczas naszej wizyty, dźwięki sączyły się z sali obok. Nie myśleliśmy o tym zbyt długo, ponieważ czas oczekiwania na kelnerskie usługi był krótszy, niż zakładaliśmy. Miłym paniom niczego nie możemy zarzucić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-cswwOJJPe88/XluDB37jTgI/AAAAAAAAEQ4/07MiN-DFiWQMgB5P5NkzCAn2UXROkkEVACEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1503" data-original-width="1600" height="187" src="https://1.bp.blogspot.com/-cswwOJJPe88/XluDB37jTgI/AAAAAAAAEQ4/07MiN-DFiWQMgB5P5NkzCAn2UXROkkEVACEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Poczekajka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Poczekajką były gorące bułki z masłem. Niby nic, a cieszy. <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dd-HEICEHNI/XluDnhh7bfI/AAAAAAAAERI/hUEBs-Vx0JQCcoxgE9vABR8hafF7q04wQCEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="133" src="https://1.bp.blogspot.com/-dd-HEICEHNI/XluDnhh7bfI/AAAAAAAAERI/hUEBs-Vx0JQCcoxgE9vABR8hafF7q04wQCEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Karp</span></td></tr>
</tbody></table>
Wśród przystawek zainteresował nas wędzony karp (24 zł). Zapewne dlatego, że karta zapowiadała oleje z Roztocza – konopny i lniany, których jesteśmy tłustymi zwolennikami. Jednak one ginęły, ledwo majaczały w tle. Rządził karp – to nie zbrodnia oczywiście, ale w połączeniu z dynią w occie, nie dawał on szans nawet tak charakternym olejom, jak te wspomniane. Ryba była delikatnie uwędzona, tak jak lubimy, soczysta i całkiem bogato przykrywała chleb. Dynia, jak z resztą wszystkie pikle w Dworze Sanna była chrupiąca, nieprzekwaszona, zbalansowana. Podobnie jak piklowana cebula, która się pojawiła na kanapkach z karpiem, choć zapowiadana nie była. Co byśmy zmienili? Zrezygnowalibyśmy z łupkowych desek. Skrzypi to, niezbyt apetycznie wyjada się z takiego czegoś resztki, ale moda na nie – jak widać – jeszcze nie umarła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-sv72K5BW-Tk/XluDWYUEgeI/AAAAAAAAERE/0eMR7BzAEL8zdrNC-2Gk9HjU0R_Tt3UzQCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1247" data-original-width="1600" height="155" src="https://1.bp.blogspot.com/-sv72K5BW-Tk/XluDWYUEgeI/AAAAAAAAERE/0eMR7BzAEL8zdrNC-2Gk9HjU0R_Tt3UzQCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Rosół</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Łaszek nie byłaby sobą, gdyby w chłodny dzień ominęła rosół (13 zł). Miał być kaczki, ale chyba coś tam jeszcze dorzucono z mięsa. Smak był zdecydowanie uczciwy, a tłustość nieprzesadzona. Intensywność na średnim poziomie, a wkładka z domowych kluseczek – bezbłędna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przed daniami głównymi poruszmy kwestię win (18 zł za <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-XSLpYPt9dzU/XluDCQmlArI/AAAAAAAAEQ8/zZKubTeYUxUTnxGmnT8AGex0PrCStp0kwCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1202" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-XSLpYPt9dzU/XluDCQmlArI/AAAAAAAAEQ8/zZKubTeYUxUTnxGmnT8AGex0PrCStp0kwCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
kieliszek). Uważamy, że to temat na oddzielną wizytę. Mają specjalną salę degustacyjną, spory wybór, a także (podobno) ludzi, którzy chcą o winie długo rozmawiać. Akurat kelnerzy nie specjalnie promowali ten temat, czy jednak można się na to obrażać? Gdyby tak było, wiele miejsc skazalibyśmy na porażkę. Bardziej czepilibyśmy się zacieków na kieliszkach. Wracając jednak do wyboru win, to musicie wiedzieć, że chodzi nam głównie o wina produkowane przez nich samych. Odpowiada za nie syn właścicieli Dworu Sanna– Karol Nizio. Spróbowaliśmy ledwie dwóch, ale to tylko nas rozochociło. Johaniter cieszył właściwą sobie kwasowością i cytrusowością. Wyczuliśmy też mineralność, ale i bardzo interesującą pikantność graniczącą z cierpkością i goryczką. Wciągająca rzecz. Regent przywitał wiśniowym i czereśniowym bukietem oraz lekkością. Pan Tomasz nie kłamał – Sanna jest punktem obowiązkowym na lubelskiej mapie winnej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-AuGrrbttTGA/XluDpdO8UBI/AAAAAAAAERc/k-Ju_r7EkJkD03bMBVDGyci2KTNPDcRdgCEwYBhgL/s1600/6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1341" data-original-width="1600" height="167" src="https://1.bp.blogspot.com/-AuGrrbttTGA/XluDpdO8UBI/AAAAAAAAERc/k-Ju_r7EkJkD03bMBVDGyci2KTNPDcRdgCEwYBhgL/s200/6.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szyncel</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Na największych talerzach zapragnęliśmy mieć sznycla cielęcego<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-lL6TOE6h32I/XluDr3XemBI/AAAAAAAAERY/pbaD3vIahDoL_ZDIe1lP7MuSBRgidQ7bACEwYBhgL/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1379" data-original-width="1600" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-lL6TOE6h32I/XluDr3XemBI/AAAAAAAAERY/pbaD3vIahDoL_ZDIe1lP7MuSBRgidQ7bACEwYBhgL/s200/7.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Comber z jelenia</span></td></tr>
</tbody></table>
(34 zł) i comber z jelenia (55 zł). Mięso w sznyclu zdało egzamin z delikatności, ale panierka powinna być bardziej chrupiąca i nie odchodzić od mięsa. Puree chrzanowe, a właściwe ziemniaczano-chrzanowe było pasującym ogniwem. Do tego prosta sałatka i rzecz jasna – nieco pikli. W kwestii dziczyzny znów trzeba pochwalić źródło białka zwierzęcego. Różowa, urzekająco wilgotna, bezproblemowo odchodząca od kości i wołająca o zjedzenie rzecz. W połączeniu z demi glace - podkręconym porzeczką - dostajemy coś, czego nie sposób ignorować. Kucharze jednak przesadzili w z dodatkami. Mamy opiekane ziemniaki, które oprócz wypełnienia żołądka, nie pełnią w tym daniu żadnej roli, jest (za) dużo pikli, które choć smaczne, to jednak pozostawiają po daniu głównie kwaśne wrażenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4F__IWwupHc/XluDsaQoZGI/AAAAAAAAERc/r_Q-gCV6p6okmy5VemcsDb5-otpcxNdxACEwYBhgL/s1600/8.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1202" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-4F__IWwupHc/XluDsaQoZGI/AAAAAAAAERc/r_Q-gCV6p6okmy5VemcsDb5-otpcxNdxACEwYBhgL/s200/8.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Lawa czekoladowa</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Skoro zadowolenie było zagrożone, zdecydowaliśmy się na deser. Lawa czekoladowa (18 zł) to bezbłędnie przyrządzone ciastko, z gęstym, płynnym wnętrzem. Do tego mus z malin i dobra śmietana. W niespotykanych często lodach winogronowych, w miarę kończenia i ogrzewania się ich, odnotowaliśmy majaczącą w tle nutę zepsutego mleka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcemy odradzać wam podróży obiadowej w kierunku Dworu Sanna, ale zdecydowanie bardziej polecamy winną przygodę, może z odpowiednio dobranymi przekąskami. Będzie to na pewno owocniejsze przeżycie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Wierzchowiska Drugie 163 </div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 606 112 473 </div>
<div style="text-align: left;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/dworsanna/">https://www.facebook.com/dworsanna/</a>, <a href="http://www.dworsanna.pl/?fbclid=IwAR1dmYtDjjXYS8P4oZWS2swxmD4kt4HhFdR4GDbvIg31jDokPU2Xd0ZBJk8">http://www.dworsanna.pl/?fbclid=IwAR1dmYtDjjXYS8P4oZWS2swxmD4kt4HhFdR4GDbvIg31jDokPU2Xd0ZBJk8</a></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-85036454495827282422020-02-20T13:41:00.000+01:002020-06-10T11:06:02.872+02:00Niepospolita – mniej skrajności, więcej rozmachu<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Kucharze lubią tam wyraziste smaki, czasem aż za bardzo. Obsługa zaś – choć dobrze zorganizowana – powinna brylować na sali, rządzić gośćmi. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Uo9IjzX7re0/Xk58hgO1XuI/AAAAAAAAEP8/fhIF567uilYFvLE8W6ORbXOCVNps3W08ACNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1202" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-Uo9IjzX7re0/Xk58hgO1XuI/AAAAAAAAEP8/fhIF567uilYFvLE8W6ORbXOCVNps3W08ACNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po poprzednikach – czyli „Starówce” – nie tęsknimy. Za to na otwarcie Niepospolitej czekaliśmy, przebierając nogami. Czemu? Ponieważ było co prawda kilka prób przypomnienia smaków międzywojnia, ale brakowało tej odwagi i kolorytu, które potrafiły towarzyszyć dawnym sybarytom, lokalom, nawet jeśli zostały zapamiętane w sposób zbyt idealistyczny. A może rynek nie jest jeszcze na to gotowy? Może wciąż wychodzimy z szarzyzny? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do Niepospolitej trudno nie trafić, bo z daleka przyciąga należący do ich elegancki i czytelny szyld. Po wejściu do kamienicy należy skierować się na prawo. W restauracji od progu możemy poczuć się oczekiwanymi gośćmi. Lokal nie jest duży, a więc lada moment - podczas najbardziej obleganych momentów – wymagane będą z pewnością rezerwacje. Jest jasno, całkiem elegancko (podobają nam się meble w starym, solidnym stylu, także zastawa stołowa) choć na pewno knajpka nie chce ociekać blichtrem. Niestety mamy mało przestrzeni między stolikami więc po chwili robi się nieco duszno w momencie sporego obłożenia. Nie ustrzegniecie się zapachów z kuchni, na szczęście bardzo przyjemnych w nosie, może nieco mniej później, już tylko na ubraniach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już po chwili od wyboru miejsca, dostajemy menu i tutaj przyjemnie zaskakuje karta drinków, która została stworzona z widokówek, na których oglądamy wnętrza dawnych przybytków gastronomicznych. W spisie dań jest sporo ciekawostek, co wcale nie oznacza, że karta jest długa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gqWd6NFJE7I/Xk58hXzlFNI/AAAAAAAAEP4/UOUdj47duQAv1kThy3uWalAlkMhpd8hNwCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1278" data-original-width="1600" height="159" src="https://1.bp.blogspot.com/-gqWd6NFJE7I/Xk58hXzlFNI/AAAAAAAAEP4/UOUdj47duQAv1kThy3uWalAlkMhpd8hNwCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Assiette ze szparagów</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Zaczynamy od assiette ze szparagów (19 zł). Tutaj lekkim rozczarowaniem jest ilość wariacji na temat szparaga, bo odnotowaliśmy tylko dwie. Dobrą wiadomością jest to, że obie są smakowite. Gęsty krem i lekko zamarynowana chrupka postać dają z siebie wszystko. W dodatkach z czułością witamy przedobrze zrobione, rozpływające się jajko sous-vide. Do tego solidne grzanki/”okruchy”, które mogłyby nieco lepiej chłonąć płyny. Oprócz tego brązowe masło i cienko pokrojony burak. Na życzenie można sobie zaordynować za dopłatą kawior z pstrąga (wtedy danie kosztuje 22 zł) – naprawdę warto, bo kawior to danie ożywia i dodaje mu blasku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-PFVC_VxAGHM/Xk58hbUOgCI/AAAAAAAAEQI/APJeex4LcmYYzUXKKA1c0uD_2JprWZ0VwCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1362" data-original-width="1600" height="170" src="https://1.bp.blogspot.com/-PFVC_VxAGHM/Xk58hbUOgCI/AAAAAAAAEQI/APJeex4LcmYYzUXKKA1c0uD_2JprWZ0VwCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Zupa a'la żółwiowa</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Zabawa w skrajności zaczyna się przy zupie a’la żółwiowej (18 zł). Intensywność zredukowanego bulionu i chrustu z warzyw oraz pieczarek - to nie jest zabawa dla każdego. Po kilku łyżkach staje się to wyzwaniem - interesującym, ale jednak kontrowersyjnym. Na języku mamy sporo palonych akcentów, jednak kontrolowanych. Przy założeniu, że menu będzie się często zmieniać – to nie problem, ale jeśli takie propozycje mają zostać na dłużej, to być może warto pomyśleć nad modyfikacjami. Mięsko ozorkowe w roli wkładki to strzał w dziesiątkę, gdyż pożądana miękkość sprawiała radość. Plus za świeży chleb do zupy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Qf8LURgukjU/Xk58jpc34jI/AAAAAAAAEQQ/BTgGVpbjTekkIEyvD692EQHF446ILfptgCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1270" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-Qf8LURgukjU/Xk58jpc34jI/AAAAAAAAEQQ/BTgGVpbjTekkIEyvD692EQHF446ILfptgCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szczupak</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Z dań głównych wyłowiliśmy szczupaka (41 zł). Zwarte mięso i przypieczona skórka bardzo cieszyły. Przydałoby się więcej soczystości. Wybierając szczupaka przygotujcie się na małą walkę z ośćmi. Do tego poprawna soczewica, delikatny fenkuł, sos z jędrnymi szyjkami rakowymi i niestety deserowe niemal – bo za słodkie - puree z marchwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5w0rVpACM2M/Xk58j35ALyI/AAAAAAAAEQU/8u3w2tKEGJ0Wdc1CXu7lAetYcbRAP7zyQCEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1275" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-5w0rVpACM2M/Xk58j35ALyI/AAAAAAAAEQU/8u3w2tKEGJ0Wdc1CXu7lAetYcbRAP7zyQCEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Przepiórki</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogliśmy ominąć również przepiórek (45 zł). Tutaj mamy do czynienia z niekwestionowanym restauracyjnym sznytem. Chrupiąca skórka i delikatne i wilgotne mięso smakowały najlepiej, gdy trzymaliśmy je w dłoniach. Sztućce szybko odmówiły posłuszeństwa, a przepióreczki zdecydowanie za szybko zniknęły. Znów niestety zmierzyliśmy się niestety ze zbyt mocnymi akcentami w dodatkach. Cykoria była zdecydowanie gorzka, ale już kasztany, rokitnik i dżem czerwonej kapusty dawały wspaniałe tło dla szlachetnego drobiu. Nie sposób pominąć krokietów, które skrywały kaszankę. Strzelający pod zębem płaszczyk panierkowy to znakomite miejsce dla krwawej kiszki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Smaki są ciekawe. Będziemy do nich wracać, bo menu jest bardzo zachęcające. Obsługa przebiegała bez zarzutu, ale brakowało śmiałości. Nie chodzi o to, że nikt się do nas nie odzywał, bo tak nie było. Po prostu wyobrażaliśmy sobie ekipę, która zechce w takim miejscu oczarować, będzie gospodarzem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Skoro jednak początek działalności wygląda zachęcająco, to wierzymy, że będzie tylko lepiej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Rynek 18, Lublin </div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 500 792 942 </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/restauracjaniepospolita/">https://www.facebook.com/restauracjaniepospolita/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 12-22, piątek I sobota: 12-23</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-62700286920532642512020-01-20T19:08:00.001+01:002020-06-10T11:06:24.134+02:00Kozia Broda – kupcie kadzidełka<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Tropem najsłynniejszego lubelskiego krytyka, dotarliśmy do nowej knajpki, która przywitała nas dziwnymi zapachami, zdenerwowanym, klnącym managerem/właścicielem i niezłą kuchnią. </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przed wejściem zapewne wiele osób zada sobie pytanie – czy wchodzę do Cleopatry, czy do Koziej Brody? Sale są dwie, szyldy również. Na dolnej kondygnacji jedni otrzymują informację, że mogą przenieść się do przestronniejszej sali restauracyjnej, a inni – nie. Zostaliśmy więc w Sali bistro/barowej. Powitała nas cisza przeplatana nerwowymi dialogami oraz niezbyt restauracyjne zapachy. - Awaria internetu – rzekł jeden z uczestników zamieszania. – Jak ustawić te 26 szklanek – zastanawiał się inny. – J...e z ostatniej sali – przytomnie zauważył ten sam jegomość i nakazał swojemu telefonicznemu rozmówcy pilne przybycie z tajną bronią – kadzidełkami. Czy naprawdę goście muszą być częścią takiej nerwówki? Nie twierdzimy, że ktoś nas personalne źle traktował, ale w pustej restauracji słychać wiele i nie wprowadza to dobrej atmosfery. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Karty są dwie – barowa i restauracyjna. Jeśli ktoś nie wytłumaczy Wam tych zawiłości w menu – to pewnie się o tym nie dowiecie, choć być może jadłospisy zostaną po poprzednich gościach. Nas na szczęście wprowadzono w ten zagadkowy świat, nieco przypadkowo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kuchnia ma być inspirowana Włochami i Francją. Tak rzecze tajemniczy Artuto Montagna – podobno szef kuchni. Według niego tradycje tych krajów zdecydowały o charakterze kuchni lubelskiej. Z dwóch karty wybraliśmy dość niespójne propozycje. Bo i całe menu jest zlepkiem różnych pomysłów. Są zachodnie przysmaki, ale i wschodnie akcenty. W tym te lubelskie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Q4iPB4vHYqY/XiXr-7Et9xI/AAAAAAAAEPM/WNJFS69PgVsbt_tbyKLuV93ADfdYeisIgCNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1230" data-original-width="1600" height="153" src="https://1.bp.blogspot.com/-Q4iPB4vHYqY/XiXr-7Et9xI/AAAAAAAAEPM/WNJFS69PgVsbt_tbyKLuV93ADfdYeisIgCNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Frytki z lubelskich ziemniaków</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Na początek...frytki (12 zł). Z lubelskich ziemniaków, jak głosi <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ijTk4URVhtQ/XiXr-1RyRJI/AAAAAAAAEPE/pAZlczs_GXIEQvrXukADhr39KyqfXgR8QCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1186" data-original-width="1600" height="148" src="https://1.bp.blogspot.com/-ijTk4URVhtQ/XiXr-1RyRJI/AAAAAAAAEPE/pAZlczs_GXIEQvrXukADhr39KyqfXgR8QCNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Zupa rybna z Pustelni</span></td></tr>
</tbody></table>
opis. Ciemne te frytki. Czy nie leżały za długo w oczekiwaniu na smażenie? Chrupkości nie miały za grosz, a szkoda, bo byłyby bardzo dobre. Milej przedstawiła się nam zupa rybna (30 zł), z pikantnym wywarem i mięsem rybim, małżami i krewetkami. Porcja spora, rozgrzewająca, z chili i czosnkiem, wykończona pietruszką. Ciekawe, że nazwano ją: „Z Pustelni”, biorąc pod uwagę owoce morza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ON6eLGaprbI/XiXr-5VfSYI/AAAAAAAAEPI/XZ3DXVv3q484_yVDxTtn8QbRNnes_47_wCNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1079" data-original-width="1600" height="134" src="https://1.bp.blogspot.com/-ON6eLGaprbI/XiXr-5VfSYI/AAAAAAAAEPI/XZ3DXVv3q484_yVDxTtn8QbRNnes_47_wCNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kiełbasa Staromiejska</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W ramach drugich dniach sprawdziliśmy „Lubelską kiełbasę <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WTT1zUTepNg/XiXr_3d2dII/AAAAAAAAEPQ/M4MCFxbqZqEuHmRZApqKJT0d-RgxPX3lwCNcBGAsYHQ/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="926" data-original-width="1600" height="115" src="https://1.bp.blogspot.com/-WTT1zUTepNg/XiXr_3d2dII/AAAAAAAAEPQ/M4MCFxbqZqEuHmRZApqKJT0d-RgxPX3lwCNcBGAsYHQ/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Zraz wołowy</span></td></tr>
</tbody></table>
Staromiejską” za 15 zł i zraz wołowy, droższy o 14 złotych. Według nas akurat ta kiełbasa niekoniecznie nadaje się do smażenia. Jest podwędzona, i chyba też pieczona, delikatna w strukturze, a przez to rozpadająca się. Zdecydowanie pieprzna. Podana na zimno (powiedzmy – w temperaturze pokojowej) byłaby smaczniejsza, choć zdecydowanie przyznajemy, że jest dobra. Kiełbasa serwowana jest z duszoną cebulą, pieczywem i podobno musztardą i chrzanem, ale dwóch ostatnich dodatków nie otrzymaliśmy. Zraz wołowy to już przykład domowej kuchni. Nie ma tu restauracyjnego sznytu, ale jest dobry obiadek. Mięso jest delikatne, oblane gęstym sosem. Do niego zdecydowanie doprawiona kasza gryczana (podobno można zamówić puree ziemniaczane, ale nikt o tym nie wspomniał, a my nie zauważyliśmy) i surówka – sałata z winegretem. Aha! Jeszcze buraczki. W menu ich nie ma, ale na talerzu są i bardzo tu pasują. Delikatnie słodkie, gorące, przyjemnie wilgotne, ale na szczęście nie rozmemłane. To bezpieczny wybór. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiemy, czy Kozia Broda będzie miejscem dla artystów i inteligentów – chyba na takie miejsce się lansuje, ale wiemy, że jej wnętrza nie zatrzymały nas ani na chwilę dłużej. Obsługa robiła, co mogła, ale zdecydowanie tego dnia cała ekipa miała ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowanie się jedynymi gośćmi. Jedzenie jest poprawne, ale to za mało. Godziny otwarcia każą się zastanowić, czy knajpa jest dla ludzi, czy też ludzie dla knajpy. Mają otwarte od 18 (w weekendy od 16). Hitu, czyli grzyba koziej brody, na chwilę obecną – nie ma. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Grodzka 26, Lublin </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/koziabrodaregionalnie/">https://www.facebook.com/koziabrodaregionalnie/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 514 686 589 </div>
<div style="text-align: justify;">
Niedostępna dla ludzi na wózkach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-56880305617966987522020-01-18T11:18:00.001+01:002020-06-10T11:07:06.803+02:00Legendy Miasta – wielkie słowa<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Fakt jest taki, że mamy nowy hotel, a w nim restaurację. Dobrą restaurację - z aspiracjami – ale jednocześnie niezbyt odważną. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy więc restaurację hotelową, ale nieco barwniejszą, nieśmiało próbującą wybadać rynek i sprawdzającą, czy może szanowni konsumenci nie zechcieliby spróbować czegoś ciekawszego niż kaczka, łosoś i burger. Są akcenty lubelskie – zgoda, ale nikt o nich nie opowiada. Kelnerzy robią swoje w sposób zorganizowany, zręczny i przyjemny, ale ani nie przybliżają żadnej idei, ani nie chwalą lokalnych produktów, Z resztą – ser bursztyn i ryby z Pustelni są niemal wszędzie w okolicy. Dawno już przestaliśmy liczyć pseudo-próby przełamywania stereotypów, zwłaszcza przez sieci hotelowe więc skupmy się na tym, czy jest przyjemnie – tak po prostu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-DIi2faqr_4Q/XiLZJgWxTVI/AAAAAAAAEOw/neCvU2ngCu0-YyNt5Q61eZM5QeselABxgCEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="1600" height="170" src="https://1.bp.blogspot.com/-DIi2faqr_4Q/XiLZJgWxTVI/AAAAAAAAEOw/neCvU2ngCu0-YyNt5Q61eZM5QeselABxgCEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Czekadełko</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jak już wspomnieliśmy, obsługa nie obija się. Kelnerzy byli widoczni, zamówienia dostarczali bezzwłocznie, nie zapominali o uśmiechu i zagajeniu. Zastanowilibyśmy się nad ideą śmietniczki na stole, zwłaszcza takiej, która nie jest regularnie opróżniania. Zamiast tego, wolelibyśmy serwetki, oliwę albo kwiaty. Oczekiwanie na obiad wspomniani kelnerzy umilili zaserwowaniem poczekajki – pasztetu na gofrze. O ile pamiętamy, w towarzystwie konfitury cebulowej i żółtka. Dobroć, która obiecywała więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Licząc czas, odczuliśmy niekomfortowość krzeseł, wybierajcie więc stoliki z takimi, które są w całości obite materiałem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Głód zaczęliśmy zabijać gofrem ziemniaczanym z wędzonym pstrągiem (18 zł). Cieszyła <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fq9gja8Qq-k/XiLZJz3fQtI/AAAAAAAAEO4/6-TIMeVITrwxJwlzYy9K75fJWA0WuGGEQCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1321" data-original-width="1600" height="165" src="https://1.bp.blogspot.com/-fq9gja8Qq-k/XiLZJz3fQtI/AAAAAAAAEO4/6-TIMeVITrwxJwlzYy9K75fJWA0WuGGEQCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Gofr z wędzonym pstrągiem</span></td></tr>
</tbody></table>
nieprzedymiona ryba, ożywienie zapewniała rzodkiewka, twist dostarczył sos mango, a kolejną ciekawą teksturę – chrupiąca kasza gryczana. Wszystko byłoby dla nas urzekające, gdyby nie zimny gofr. Ciepły i chrupiący dopełniłby dzieła. Nadal jednak byliśmy zadowoleni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-JbyoBZIc2fA/XiLZJoOspQI/AAAAAAAAEOw/CCo8cJOedQw5E75Tsb0WA2b-lWdn3pkkwCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1190" data-original-width="1600" height="148" src="https://1.bp.blogspot.com/-JbyoBZIc2fA/XiLZJoOspQI/AAAAAAAAEOw/CCo8cJOedQw5E75Tsb0WA2b-lWdn3pkkwCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bulion grzybowy</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Stan ten nie zmienił się po spróbowaniu bulionu grzybowego (14 zł). Zredukowany, cielisty płyn o niepodważalnym charakterze otaczał prężne porcyjki serca wołowego i słodkawo-goryczkowej salsefii. Ciekawym pomysłem było dodanie łezki oliwy kminkowej. Pod zębem dobrze spisywały się na także tortellini. W karcie zostały opisane jako grzybowe, ale we wnętrzu wyczuliśmy więcej sera niż grzybów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na większy apetyt recenzencki wybraliśmy lubelską klasykę – forszmak (12 zł). Przy okazji to <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BxHa3DBrRjA/XiLZK40jkgI/AAAAAAAAEO0/MTCMHFtBSJ8Nph5uJhyBG4AvREUD78U3QCEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1433" data-original-width="1600" height="178" src="https://1.bp.blogspot.com/-BxHa3DBrRjA/XiLZK40jkgI/AAAAAAAAEO0/MTCMHFtBSJ8Nph5uJhyBG4AvREUD78U3QCEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Forszmak</span></td></tr>
</tbody></table>
ciekawe, że forszmak w naszym rejonie nie występuje w innej formie. Niektórzy mogliby być mocno zdziwieni. Nie da się pomylić tego smaku, a więc wszystko się zgadzało. Słodycz, kwasowość i aromat wędzonki były na pożądanym poziomie. Popracowalibyśmy nad gęstością. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-M8JN_juBMwE/XiLZKtcASBI/AAAAAAAAEOw/FgpYrsgfleIYyIOf2XnZuLBvEegyI11WwCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1093" data-original-width="1600" height="136" src="https://1.bp.blogspot.com/-M8JN_juBMwE/XiLZKtcASBI/AAAAAAAAEOw/FgpYrsgfleIYyIOf2XnZuLBvEegyI11WwCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kaczka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Sporo obiecywaliśmy sobie po kaczce (45 zł). Nie rozczarowaliśmy się. Cieszyła oko różem i język sokami i delikatnością. Skórka mogłaby bardziej pochrzęścić, ale uwagę od niej skutecznie odwracał krem ziemniaczany w dopracowanym eklerku i i nienachalny sos rodzynkowy. Do tego wesołe i kolorowe marchewki i brukselka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobiliśmy się burgerem (33 zł). Tutaj nieco gorzej, bo mięso nieco przeciągnięto i zbyt mocno<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Nyo-L41rjMo/XiLZLOwxvfI/AAAAAAAAEO8/TyKVzHgKKJcZQRfVfJjxoZBVZ2mDqSQZQCEwYBhgL/s1600/6.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="784" data-original-width="1600" height="156" src="https://1.bp.blogspot.com/-Nyo-L41rjMo/XiLZLOwxvfI/AAAAAAAAEO8/TyKVzHgKKJcZQRfVfJjxoZBVZ2mDqSQZQCEwYBhgL/s320/6.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Burger</span></td></tr>
</tbody></table>
doprawiono. Bułka zdradzała suchość, za to frytki, sosy i coleslaw były bez zarzutu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jest dobrze, choć do zachwytu jeszcze nam daleko. Nie mielibyśmy jednak nic przeciwko, żeby tak karmiono w każdym hotelu. Da się zjeść za rozsądną cenę, a przy tym nacieszyć oko i nie wyjść głodnym. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Aleja Solidarności 7, Lublin </div>
<div style="text-align: left;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/legendymiasta/">https://www.facebook.com/legendymiasta/</a>, <a href="https://www.legendymiasta.pl/?fbclid=IwAR0r2Dz-um_cmy_cYSeUKJ4W6HfPhKb8NGoWKlrVsVxPj7MWdmRRaaRWLbA">https://www.legendymiasta.pl/?fbclid=IwAR0r2Dz-um_cmy_cYSeUKJ4W6HfPhKb8NGoWKlrVsVxPj7MWdmRRaaRWLbA</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 81 479 18 88 </div>
<div style="text-align: justify;">
Szef Kuchni: Łukasz Oroń </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-64965039269321935642020-01-06T13:05:00.002+01:002020-06-10T11:07:41.240+02:00TOP 5 – najlepsze restauracje 2019<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Tradycyjnie, w zestawieniu umieściliśmy lokale, których menu testowaliśmy po raz pierwszy w danym roku. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak zaczynać nowy rok, to z przytupem. Budzimy się z letargu i od razu wyprowadzamy mocny cios. Bierzcie i jedzcie jedyny, niezależny ranking restauracji lubelskich, do których dotarliśmy po raz pierwszy w roku 2019. Zaskoczyliśmy nawet siebie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>5. Klubojadalnia Przystanek Korzeniowa (Doły 43, Kazimierz Dolny) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4KzfP2_F1Do/XhMhtaQuEVI/AAAAAAAAEOA/VPREIR8W8mIpM0qGEakca9d-ZJgNLmIpQCNcBGAsYHQ/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1296" data-original-width="1600" height="161" src="https://1.bp.blogspot.com/-4KzfP2_F1Do/XhMhtaQuEVI/AAAAAAAAEOA/VPREIR8W8mIpM0qGEakca9d-ZJgNLmIpQCNcBGAsYHQ/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Spójny koncept, który polega na tworzeniu miejsca „na luzie”, z uśmiechem, gościnnością i brakiem pośpiechu. W menu zarówno dania ze świata, jak i lokalne akcenty. Bulgogi, szarpana wieprzowina w placku na kwaśnym mleku, maca, leguminy – wszystko kolorowe, intrygujące, aromatyczne. Do tego piwna i wina z okolicy, a wszystko w leśnej otoczce. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opis wizyty: </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czysmakuje.blogspot.com/2019/07/klubojadalnia-przystanek-korzeniowa.html">http://czysmakuje.blogspot.com/2019/07/klubojadalnia-przystanek-korzeniowa.html</a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. Za Kulisami (Plac Teatralny 1, Lublin) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szef Kuchni Tomasz Taras potrafi kreatywnie interpretować kuchnię regionalną. Bezpieczne,<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-VpUK1Ja_4t4/XhMh_qd-FLI/AAAAAAAAEOM/X6G9Ec5hPOsa7vIvOkz3uAMro643QZ7WACNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1448" data-original-width="1600" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-VpUK1Ja_4t4/XhMh_qd-FLI/AAAAAAAAEOM/X6G9Ec5hPOsa7vIvOkz3uAMro643QZ7WACNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
domowe jedzenie podnosi do rangi sztuki, łącząc comfort food z restauracyjnymi klasykami. Potrafi wydobyć esencję smaku, zachowując nienaganną fakturę poszczególnych składników dań. Różowa kaczka z gołąbkiem i parzybrodą, hummus, śledź wędzony na zimno, pielmieni z szałwią – pamiętamy każde z tych dań. Oprócz smacznego jedzenia, w restauracji Za Kulisami znajdziecie muzykę fortepianową na żywo i i bardzo uważną, opiekującą się gośćmi obsługę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więcej tutaj: </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czysmakuje.blogspot.com/2019/09/za-kulisami-chcemy-wiecej.html">http://czysmakuje.blogspot.com/2019/09/za-kulisami-chcemy-wiecej.html</a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Munchies (Kołłątaja 5, Lublin) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-pFr3qkIZDxE/XhMgz4KGXeI/AAAAAAAAEN0/-TRO1BurErsON4LCp0h_2NR7DWGBd5vrwCEwYBhgL/s1600/55591712_2461897100490161_7766726834670010368_o.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="635" data-original-width="960" height="131" src="https://1.bp.blogspot.com/-pFr3qkIZDxE/XhMgz4KGXeI/AAAAAAAAEN0/-TRO1BurErsON4LCp0h_2NR7DWGBd5vrwCEwYBhgL/s200/55591712_2461897100490161_7766726834670010368_o.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Powinni być w rankingu wcześniej, ale czepialiśmy się tego, że początkowo była to atrakcja sezonowa. Teraz mają już swoje cztery kąty funkcjonujące niezależnie od pogody. Przedstawiać ich raczej nie trzeba. Wciąż hipnotyzują powtarzalnością, połączoną ze smakami, które wręcz buzują w ustach. Fast food w stylu slow food – to hasło wciąż obowiązuje. Szybka obsługa, lokalne piwa, a nawet opcja dostawy. Czego chcieć więcej? Polecamy to miejsce każdemu, kto przyjeżdża do Lublina. Dlaczego? Bo przykładają się do każdego zamówienia. Szarpana wieprzowina, kaszanka, skrzydełka, policzek wołowy albo jajo z warzywami w opcji wege – spróbujcie wszystkiego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więcej tu i tam: </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/czysmakuje/posts/2461897213823483">https://www.facebook.com/czysmakuje/posts/2461897213823483</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czysmakuje.blogspot.com/2017/07/munchies-krolowie-lata.html">http://czysmakuje.blogspot.com/2017/07/munchies-krolowie-lata.html</a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Kuchnia Otwarta (Nałęczowska 18, Lublin) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szef Kuchni Piotr Skwarek wielokrotnie był przez nas chwalony. Pisząc wprost – dla nas to najlepszy<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1KANT9Uu9zc/XhMgBfmvbyI/AAAAAAAAENk/kmhFeKhWH1cnDQYcRYV6qSClMli_WbTmACEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1373" data-original-width="1600" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-1KANT9Uu9zc/XhMgBfmvbyI/AAAAAAAAENk/kmhFeKhWH1cnDQYcRYV6qSClMli_WbTmACEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
szef kuchni w okolicy. Początki Kuchni Otwartej w warstwie jedzenia były jednak niemrawe. Stąd drugie miejsce w zestawieniu. Obecnie są już tak rozpędzeni, że zatrzyma ich jedynie fajrant. Ostatnio raczyliśmy się tam pysznym, domowym masłem, idealną galaretką drobiową, bardzo dobrym paprykarzem, uzależniającą gęsią z sosem jałowcowym i rozczulającym barszczem z lemieszką i… tak, tak...skwarkami. Plus kulinarne prezenciki, z których słynie szef kuchni, np. granita. Do tego kontaktowa, profesjonalna obsługa i możliwość podglądania kucharzy w akcji. Mała szpileczka za małą ilość wieszaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Relacja jednej z wizyt:</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czysmakuje.blogspot.com/2019/03/kuchnia-otwarta-o-faworytach-z-zadyszka.html">http://czysmakuje.blogspot.com/2019/03/kuchnia-otwarta-o-faworytach-z-zadyszka.html</a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Bistro Pazłotko (Ewangelicka 6, Lublin</b>) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-pDZhomAJ9dE/XhMfzvB55DI/AAAAAAAAENk/-3Cz8dntKboBluJ1xtxelsX8okx7nWmBACEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1449" data-original-width="1600" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-pDZhomAJ9dE/XhMfzvB55DI/AAAAAAAAENk/-3Cz8dntKboBluJ1xtxelsX8okx7nWmBACEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jakby ktoś nam powiedział rok temu, że tak to się potoczy, to może sami założylibyśmy knajpę. A potem targnęlibyśmy się na swoje życie. Na szczęście tworzeniem najlepszego bistro zajęli się Aleksandra i Dawid Furmankowie. Dobrze karmią, szybko łapią kontakt z gośćmi, a i zatrudniany przez nich personel wie, o co chodzi w gastronomii – porozmawia, doradzi i ucieszy z dobrej opinii. Schludny, nowoczesny wystrój, który nie odciąga od talerza to kolejny plus. Pisaliśmy o nich, że musieli wnikliwie obserwować rynek, znakomicie punktują grzechy branży i wyciągają wnioski, które pomagają rozwijać Pazłotko. Zjedliśmy tam znakomitą wołowinę po burgundzku, aromatyczny rosół, przedobrą zupę piwną, nęcący mus z wątróbki, pierś kurczaka z chrupiącą skórką i sosem lawendowym, piróg biłgorajski mogący być wizytówką kuchni lubelskiej, podpłomyki sodowe świetnie łączące się z pastami i sosami i niby fryty, które przypomniały nam o ulubionych prażonkach. Wszystko dobre.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opis jednej z uczt tutaj: </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://czysmakuje.blogspot.com/2019/08/pazotko-moga-namieszactrafna-diagnoza.html">http://czysmakuje.blogspot.com/2019/08/pazotko-moga-namieszactrafna-diagnoza.html</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z roku na rok jest lepiej i smaczniej na lubelskim rynku. Dlatego dziękujemy wszystkim, którzy wylewają siódme poty, by zadowolić - najwybredniejsze na świecie – lubelskie podniebienia. Drodzy restauratorzy, szefowie kuchni, dostawcy, kelnerzy i trwoniący w restauracjach ostatnie zaskórniaki żarłocy – życzymy wam w nowym roku wszystkiego smacznego.</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-89991571169313671042019-11-22T20:58:00.004+01:002020-06-10T11:08:21.370+02:00Niebo i Las – nowe oblicze restauracji z Łubinowego Wzgórza <div style="text-align: justify;">
Mówi się czasami o niewchodzeniu dwa razy do tej samej rzeki. Po pierwszej wizycie nie mieliśmy ochoty na powrót do Eko Resortu Łubinowe Wzgórze (ze względów kulinarnych). Przeszli jednak pewnego rodzaju metamorfozę i zmienili szefa kuchni. W dodatku na takiego, którego poczynania śledzimy. Nie mogliśmy pozostać obojętni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czysmakowóz znów dostał twardą lekcją pokonywania wzniesień. Dla niego było to ponowne wejście do tej samej rzeki. Kwestia restauracji to już rzecz bardziej złożona. Restauracja chce teraz posługiwać się własną tożsamością. Jest nią „Niebo i las, restaurant & wine bar”. Zapowiedzi ze strony internetowej i mediów społecznościowych są intrygujące: „Las, który symbolizuje naturalne produkty i wzmacnia. Niebo kojarzy się z rozkoszą. Wierzę, że odnajdziecie Państwo niebo i las na talerzu” – twierdzą cytaty. Sprawdziliśmy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3elhaDevsJ4/Xdg9DEYhTxI/AAAAAAAAEMs/ONE53efQVEExfCu4gPqkSHoRNzO0CrW3gCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-3elhaDevsJ4/Xdg9DEYhTxI/AAAAAAAAEMs/ONE53efQVEExfCu4gPqkSHoRNzO0CrW3gCNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Czekadełko</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W restauracji panowała miła atmosfera podkreślona spokojną muzyką i rozgrzewającą aurą kominka z wesoło trzaskającymi płomieniami. Początkowo zajęte były chyba tylko dwa stoliki, ale to szybko się zmieniło. Menu jest oszczędne w formie. Nastręcza to pewnych trudności dotyczących decyzji, ale od czego mamy obsługę kelnerską? W mig dowiedzieliśmy się o co w tym wszystkich chodzi i co może pojawić się na talerzach, oprócz ogłoszonego składnika głównego. Po złożeniu zamówienia podszedł też do nas sommelier, nienachalnie namawiający na trunki. Nie skorzystaliśmy, ale bezczelnie podsłuchiwaliśmy, jak pracuje przy innych stolikach i jesteśmy pewni, że potrafi szybko doradzić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obiad rozpoczęliśmy czekadełkiem. To chleb pieczony na miejscu z pieczarką, majonezem kolendrowym i rzodkiewką. Pobudzenie smaków – zaliczone. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Kv1g3lFzbNw/Xdg9Cv8W8-I/AAAAAAAAEMo/F978vl5Sl-Ybbc_R9k5vlqNBfP16Ec-oACEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1128" data-original-width="1600" height="140" src="https://1.bp.blogspot.com/-Kv1g3lFzbNw/Xdg9Cv8W8-I/AAAAAAAAEMo/F978vl5Sl-Ybbc_R9k5vlqNBfP16Ec-oACEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Rosół</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Rosół (12 zł) był mętny, ale gorący i domowy. Lekko słony, całkiem tłusty, z domowym makaronem. Trudno tu o uniesienia, ale smak się zgadzał. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-nXbHppRBqtk/Xdg9DDbVIRI/AAAAAAAAEMw/lls8rSqGDvUGTk2qLz1Vt-sR5MuGcnhGgCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-nXbHppRBqtk/Xdg9DDbVIRI/AAAAAAAAEMw/lls8rSqGDvUGTk2qLz1Vt-sR5MuGcnhGgCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kapuśniak</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Kapuśniak (14 zł) chyba niepotrzebnie nalewany był przy stoliku gościa, bo kompozycja kapusty, bekonu i warzyw nie pociągała wizualnie. Po nalaniu wywaru wszystko jednak się zgodziło. Warzyw nie rozgotowano, boczek podano w formie mocno wysmażonego, chrupiącego i grzesznie otumaniającego bekonu, kapusty nie pozbawiono kwaśności. Nad talerzem unosił się przyjemny aromat wędzonki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już niewiele brakowało do szczęścia. Czaiło się za...mgłą. Otóż stolik obok zaordynował sobie wołowinę, która podawana jest na gorącym kamieniu. Efekt? Zrobiło się szaro, ponuro i niezbyt pachnącą. Ale od czego okna? Myk i wietrzymy. Tyle, że chłód też odstrasza. Akurat wtedy zapytano nas, czy wszystko w porządku, ale jak tu narzekać głośno na gości obok? Czy to ich wina? Ciekawe, co by było, gdyby wjechało dziesięć takich dań... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jNglPVyeOAI/Xdg9Eps4OOI/AAAAAAAAEM0/8Ff3_UpAOvogqbNhYGoVLmbXKkDEEjvxwCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1185" data-original-width="1600" height="146" src="https://1.bp.blogspot.com/-jNglPVyeOAI/Xdg9Eps4OOI/AAAAAAAAEM0/8Ff3_UpAOvogqbNhYGoVLmbXKkDEEjvxwCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Risotto z dyni</span></td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LFSAwxSND0g/Xdg9FdrYIXI/AAAAAAAAEM4/IMmtGjFVH6ozdmnRm1uNyj9aUHgxUgLvQCEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-LFSAwxSND0g/Xdg9FdrYIXI/AAAAAAAAEM4/IMmtGjFVH6ozdmnRm1uNyj9aUHgxUgLvQCEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Karp</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili znów zajmowaliśmy się własnymi talerzami. Nawet nie przeszkadzała nam już powtarzająca się muzyka. Grzecznie zjedliśmy zarówno risotto dyniowe (28 zł), jak i rybę dnia, którą był akurat karp (25 zł). Nic trudnego, bo risotto było al dente, ale na szczęście nie usztywnione w konsystencji, a w dodatku dynia została podbita winem i czosnkiem. Ciekawym zabiegiem było dodanie czegoś, co byśmy określili jako sos grzybowo-rozmarynowy. W roli chrupkiej dekoracji wystąpił jarmuż. Co do karpia, to już od dawna wiemy, że Sławomir Piwowarski okiełznał wigilijną zmorę wielu krajanów. Ani śladu sławetnej mułowatości, a do tego pełna soczystość i chrupiąca skórka. Byłoby idealnie, gdyby nie położono ryby na ciepłej sałatce (określonej przez obsługę jako kaszotto) z kaszy i warzyw o anyżowej nucie. Skądinąd - interesującej. Odnotowaliśmy też kremowe puree z warzyw korzennych oraz marynaty reprezentowane przez buraka i marchew. Było co smakować i o czym rozmawiać, a to już komplement według nas. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy więc progres. Nie ma śladu po mizernym gotowaniu za wygórowane ceny. Potrzeba jeszcze czasu na dopracowanie szczegółów. Wypadałoby powiedzieć, że do trzech razy sztuka, ale Czysmakowóz może nam tego nie darować. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Łąki 45A, Nałęczów </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: https://www.facebook.com/nieboilas/, https://lubinowe.pl/ </div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 512 371 309 </div>
<div style="text-align: justify;">
Szef kuchni: Sławomir Piwowarski</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-12670388560113919632019-11-02T19:26:00.000+01:002019-11-02T23:15:38.017+01:00Millions of Bubbles – żałujcie, że Was nie było<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>25 października, godzina 18 – wchodzimy do Hotelu Alter na Grodzkiej 30, by wziąć udział w Pierwszym Forum Miłośników Win Musujących i Szampanów. Od progu widać butelki od znanych producentów, takich jak Moet et Chandon, ale one są wszędzie. Wiedzieliśmy, że chcemy poznać jak najwięcej win z drugiego planu, o których nie słyszeliśmy, a które najczęściej są warte większej uwagi. Ale gdzie są tłumy? Gdzie restauratorzy, którzy chcieliby poznać nowe trunki i umieścić je w swojej ofercie</b></span>? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tomasz Prange-Barczyński: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak dowiedziałem się, że niektóre z tych fantastycznych win kosztują 27 złotych, to stwierdziłem, że muszę mieć butelkę zawsze w mojej lodówce. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pan Tomasz wymienił listę swoich faworytów. Niestety zabrakło nam czasu na wszystkie, bo wina to nie tylko alkohol, ale i ludzie. Rozmowy z niektórymi zajęły nam tak dużo czasu, że zabrakło go na spróbowanie wszystkich musiaków. Nie żałujemy, choć ominęło nas m.in. Franciacorta Ca del Bosco. Umówmy się, że pewnie ani my, ani nasi czytelnicy prędko czegoś takiego sami sobie nie kupią. Dlatego też warto było być wtedy w hotelu Alter. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Co się stało z Magazynem Wino? </b><br />
<br />
- Jesteśmy z niemal tym samym zespołem w „Fermencie”. Przy okazji zapraszam na Warsaw Wine Experience. Ponad 1000 win. Ale każda tego typu impreza jest godna uwagi. Do samochodu nie namawiam. Lepszy będzie pociąg lub autobus. Myślę, że na większości wydarzeń, konkurencji dla degustujących będzie więcej niż tutaj. Nie wszędzie będzie tak komfortowo (śmiech). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A co z lubelskimi winami? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wojtkowi (W. Mościbrodzkiemu – organizatorowi – przyp. ded.) trzeba dać szansę. Myślę, że imprez będzie więcej. Jestem ciepło nastawiony do Lublina. Na przełomie lat 80 i 90, spędziłem tutaj ze względów miłosnych rok. Miasto zmieniło się niesamowicie. Kiedyś na Starym Mieście było klimatycznie, ale niezbyt przyjaźnie. Pamiętam, że w 1990 chodziliśmy do Karczmy Słupskiej, ewentualnie do hotelu Orbis, ale tylko jak byliśmy przy kasie. A wracając do win, to oprócz winnicy Mickiewicza na pewno warto wyróżnić Dwór Sanna i winnicę Skarpa Dobrska. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po tym krótkim wstępie, nie pozostało już nic innego, jak sprawdzić, co kryje się w licznych butelkach czekających na spragnionych wrażeń. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mKOsQrSAhYY/Xb3Guqoi8lI/AAAAAAAAELY/sN5vyc_S_RgssIllCX_SYBZOvbZfLbZAQCEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-mKOsQrSAhYY/Xb3Guqoi8lI/AAAAAAAAELY/sN5vyc_S_RgssIllCX_SYBZOvbZfLbZAQCEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęliśmy od Portugalii i Atlantiki – importera, którego reprezentowali Manuel Rebelo Maioral i Krzysztof Zajma. Na pierwszy ogień wybrano dl nas Vinho Verde, a konkretnie Aphros Loureiro Reserva Bruto. Metoda szampańska, dojrzewanie nad osadem przez 16 miesięcy. Nuty chlebowe, ale i mocna owocowość cytrusowa, kwasowość, szczep Loureiro. Warte wspomnienia jest to, że Atlantika promuje małych producentów. Pierwsze z próbowanych win wyprodukowano w ilości około 6700 butelek. To przekłada się na jakość. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Czemu Portugalia jest tak mało popularna? Przez cenę? O to zapytaliśmy Manuela Rebelo Maiorala</b>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Dużo osób funkcjonuje na zasadzie „chcę to, o czym słyszałem i to, co ktoś mi polecił”. Samodzielnie próbowanie jest mniej ważne. Kiedyś pili Bordeaux, potem Chianti, teraz jest Rioja. Nie jesteśmy w stanie walczyć z brakiem świadomości. Potrafimy zaproponować dobre wino w dobrej cenie, ale jak ktoś woli wydać więcej na znaną markę, to nic nie poradzimy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dyskonty są problemem? </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niewiele osób czuje się komfortowo, wydając 100 złotych za butelkę. Przecież można kupić za 20 złotych. To jasne, że dyskont ma niższą marżę, ale oni nie żyją z wina. Lidl i Biedronka kontrolują 60 % rynku winiarskiego w Polsce. Tylko, że w ich ofercie brakuje wartości dodanych. W sklepie specjalistycznym dowiemy się więcej. Ktoś dopasuje do nas ofertę, często zagwarantuje jakość. Jak to wycenić? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>A co z restauracjami. Jak ludzie mają się oswajać z winami, zwłaszcza musującymi, kiedy brakuje w lokalach promocji tej oferty. Często obsługa w ogóle o niej nie informuje. Z czego to może wynikać? </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A mają kogoś kompetentnego? Trudno znaleźć kogoś kto lubi uczyć się samodzielnie i ma pasję. Wrócę do sklepów. My mieliśmy kiedyś dwa w Lublinie. Nie utrzymały się. Dlaczego? Spójrzmy na dzisiejszy wieczór. Mamy tu topowe wina i co? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
(w tym momencie rozejrzeliśmy się po sali degustacyjnej, na której nie było nikogo oprócz importerów i nas).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ht40LulSCZ0/Xb3GuidrOJI/AAAAAAAAELc/7jhpFxSokB8z0NcB-xrFlmHn0z-5eV_2QCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-ht40LulSCZ0/Xb3GuidrOJI/AAAAAAAAELc/7jhpFxSokB8z0NcB-xrFlmHn0z-5eV_2QCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Rzeczywiście, trochę nam wstyd. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale nie chodzi o wstyd. Rynek jest, jaki jest. Mali importerzy wciąż wykonują pracę, żeby sytuacja się zmieniła, ale jeśli nie ma chęci, świadomości, to sami nie damy rady. To trudny biznes, a przecież każdy chce mieć na chleb. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jest jakieś światełko w tunelu? </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W mniejszych miastach brakuje promocji, imprez, dobrej oferty. W dużych miastach często mamy przesyt. Poza Warszawą zawsze jest trudno. Niezależnie od regionu Polski. Nie chodziło o brak promocji. Po prostu nie ma zainteresowania. Winiarze i my, importerzy chcemy być w Polsce. Ten rynek może nagle eksplodować. Żyję z tą groźbą od 19 lat (śmiech). Już się boję. Wszyscy chcą być w Polsce, ale niekoniecznie poza Warszawą. To też problem z logistyką. W Krakowie wzięliśmy udział w imprezie odbywającej się w wielkiej hali, mogącej pomieścić 50 producentów. Chętnych do degustacji było też około pięćdziesięciu. Jednak najgorsze co przeżyłem, nie dotyczy wina. Pięć lat temu wziąłem udział w evencie promującym oliwę. W Warszawie, w hotelu Hyatt. Przyjechali producenci oliwy z Grecji, Włoch, Hiszpanii i z innych krajów produkujących oliwę. Niesamowita sprawa. Co z tego? Liczba odbiorców i brak jakiejkolwiek wiedzy przeraził producentów. Nie ma kultury wina i oliwy. Czy w Polsce pije się do posiłku? Wciąż rzadko. A w krajach winiarskich nawet dzieci próbują wina. Inaczej wyobraźnia smakowa nie wykształci się odpowiednio. Oczywiście co kraj, to inna kultura, ale ja jestem takim Don Kichotem. Powalczę z tymi wiatrakami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Wracamy do degustacji z panem Krzysztofem: </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wino różowe, szczep vinhao – Aphros Pan 2013. Region Vinho verde. Łącznie 30 miesięcy dojrzewania. Ostrzejsze, bardziej cierpkie, kwasowe. W nosie maliny, liście, truskawki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Może powinno być więcej czerwonych, różowych musujących? Zajma odpowiada: </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Generalnie - musujące wino wciąż kojarzy się raczej z białym trunkiem. Młodzi ludzie wolą czerwone. Nie mówię tu jednak o musujących. Przyznaję jednak, że większość badanych przeze mnie preferencji, należało do kobiet (Pan Krzysztof prowadził badania naukowe w kwestii winnych preferencji Polaków – przyp.red.). Ideał to czerwone, półsłodkie lub półwytrawne. Zabawne jest to, że dużo osób mówi, że woli słodkie, ale jak próbuje tych naprawdę słodkich, nawet najświetniejszych, to już się krzywią. Pamiętajmy o ważnej kwestii: często mamy wrażenie słodyczy, choć pijemy coś niekoniecznie słodkiego. Poszukujemy wrażenia smakowego. Wina sztucznie dosładzane są w zdecydowanej większości winami odpadowymi, które winiarz musi sprzedać, żeby uniknąć strat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Czas na kolejne kieliszki. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Petnat biały (9 tysięcy butelek), Szczep Loureiro. Różni się od metody szampańskiej. Petit naturele, naturalnie musujące - stąd nazwa. Jeszcze starsza metoda niż szampańska. Tak naprawdę - pierwsza. Polega na tym, że nie ma wina bazowego. Mamy częściowo sfermentowane wino, które wlewamy do butelki. Naturalny cukier nadal fermentuje w butelce i tak powstaje alkohol i dwutlenek węgla. Zamykane jest kapslem. Nie jest sklarowane. Charakteryzuje się inną strukturą, spowodowaną drożdżami z osadu. Krągłe na języku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie wrócił Wojciech Mościbrodzki i uśmiechnął się ironicznie: „staram się przeganiać ludzi spod hotelu” </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
My nadal poznawaliśmy „Petnaty”. Choćby te z drożdżami piwnymi. Jak słusznie zauważył pan Krzysztof: „inne wina są najbardziej złożone, a inne najsmaczniejsze obiektywnie”. Warto o tym pamiętać, wybierając trunek dla siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-MGoeZH1uiBQ/Xb3GwUIuqVI/AAAAAAAAELg/AfQO2THzUYUdUYXIt0sWJAZ1G0kVi5F5wCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-MGoeZH1uiBQ/Xb3GwUIuqVI/AAAAAAAAELg/AfQO2THzUYUdUYXIt0sWJAZ1G0kVi5F5wCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Łukasz Kubiak</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Próbowaliśmy też win eksperymentalnych. Niektóre z nich zostały wyprodukowane w ilości 3 tysięcy butelek. Czas jednak gonił. Chcieliśmy porozmawiać z kolejnymi importerami. Szybko przemieściliśmy się na stoisko Łukasza Kubiaka, którego możecie odwiedzić w sklepie na Puławskiej 25 w Lublinie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wystartowaliśmy butelką Sommariva Prosecco Millesimo. Szczep Glera, 10 gram cukru, wytrawne, z cytrynową świeżością. Jak mówi Kubiak: „z tym winem się nie myśli, to się pije, nawet szklankami”. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W międzyczasie otrzymaliśmy informację od organizatora, że na degustacji pojawili się przedstawiciele tylko jednej lubelskiej restauracji. Cóż, jak widać, lubelscy restauratorzy nie mają potrzeby próbowania ciekawych win, bo i po co? Klient i tak wypije, to co jest. To jest ich misja. Oni lubią mówić o misji. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny musiak: Sommariva Rive di San Michele z Conegliano. Wino tworzone z wykorzystaniem procesu kriomaceracji. Powolna druga fermentacja. Cytrusowość, zapach gruszki, kwiaty, migdały. Na języku sporo słodyczy (14 g) i miękkości. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Popyt na musujące wina rośnie według Łukasza Kubiaka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Popularne „musiaki” nie muszą być drogie. Czerwień? To nisza. To dobre gastronomicznie wina, ale ludzie tego nie wiedzą, nie rozumieją. Tanie lambrusco - tak ludzie kojarzą czerwień. Warto wiedzieć, że prosecco ma prymarne nuty owocowe. Cava – nuty orzechowe, ale i wyższą kwasowość. Prosecco z beczki? Ludzie lubią coś co ma gaz i rąbią to. Plus ekonomiczny jest taki, że tu nie ma strat. A co ja zrobię z otwartą butelką po 1 dniu, jeśli nie mam 12 tysięcy na sprzęt potrzebny do odpowiedniego przechowywania? Problemem są marże. Producent, importer, restaurator – każdy chce zarobić, ale niektórzy przesadzają. Każdy chciałby handlować tym, co lubi pić. Tak to nie działa. Trzeba iść na kompromis. Czasami sprzedaje się wrażenie. Tak samo jest z restauracjami. Ile restauracji w Lublinie ma słabe jedzenie, a przy stolikach komplety? Mają, bo potrafią sprzedać atmosferę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zadowoleni z dotychczasowych degustacji i zaniepokojeni kondycją lubelskiej gastronomii, idziemy dalej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejnego importera reprezentuje Anna Grabska z Mille Sapori. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZbrRSs978GU/Xb3Gw8ThePI/AAAAAAAAELs/qehMxKVg2zwFn7XPZdTcwRCOu0DHjCIgACEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZbrRSs978GU/Xb3Gw8ThePI/AAAAAAAAELs/qehMxKVg2zwFn7XPZdTcwRCOu0DHjCIgACEwYBhgL/s200/4.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Pitars Ribolla Gialla Brut Spumante – wino złożone, radosne. Kwiatowe i śliwkowe w nosie, cytrusowe na języku. W Polsce nieznane szerzej. Znów mamy do czynienia z mrożeniem moszczu. Zachwala je Pani Anna: „odmrażają moszcz i mamy świeże wino. W biedronce dostaniemy tanie, np. za 16 zl, ale co z tego, jeśli jest stare. To nie ma sensu.” </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne wino to kolejne zaskoczenie. Oddajmy głos Pani Annie: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
„Lambrusco – źle się kojarzy, niektórym dlatego, że jest czerwone. Ale my mamy dobre – wygrało u wszystkich którzy próbowali. Eleganckie, pasujące do risotto z grzybami. Alkohol przykryty owocem. Ciekawostka: róż jest modny na świecie, również w musujących winach. Młodzież w Hiszpanii często pije piwo. Winiarze proponują róż wtedy”. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Próbujemy tego hitu. Otello Lambrusco Ceci. W nosie kwiaty, owoc wiśni. W ustach maliny i inne czerwone owoce. Musimy spróbować go w towarzystwie odpowiedniego posiłku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pani Anna uważa, że problemem dla dobrych win są marże. „Marże potrafią zaskoczyć wszystkich. Widziałem wina za 30 zł, które w Kazimierzu sprzedawane są po 150. Nawet Warszawa nie ma takich cen. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bWvtHC_ePKE/Xb3Gw8c1Y9I/AAAAAAAAELk/LN6hfGCNdGYo_2vDk0KOt0dtDFih1WQSwCEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="937" data-original-width="1600" height="115" src="https://1.bp.blogspot.com/-bWvtHC_ePKE/Xb3Gw8c1Y9I/AAAAAAAAELk/LN6hfGCNdGYo_2vDk0KOt0dtDFih1WQSwCEwYBhgL/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcąc Was prześladować kolejnymi udanymi degustacjami, <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-wDS0zdg9k-c/Xb3GySm-lMI/AAAAAAAAELw/jRAWRIPXNrEBfi41zKS5a9ELoi9b0kYOgCEwYBhgL/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-wDS0zdg9k-c/Xb3GySm-lMI/AAAAAAAAELw/jRAWRIPXNrEBfi41zKS5a9ELoi9b0kYOgCEwYBhgL/s200/7.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Paweł Róg</span></td></tr>
</tbody></table>
płynnie docieramy do Wine Avenue. Porozmawiać z nami zgodził się Paweł Róg. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
U niego spróbowaliśmy między innymi organiczna cavy z Katalonii. Reserva, 18 miesiecy starzenia na osadzie, bez cukru dodatkowego. Wyczuwaliśmy limonkę, zioła, mineralność, drożdże, zaczyn na ciasto. </div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xNvN9pj6aKU/Xb3Gzsvoq0I/AAAAAAAAEL4/Z9jmhGZGPSY0NKdDIFowxXSnhNy5I3RwACEwYBhgL/s1600/9.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="996" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-xNvN9pj6aKU/Xb3Gzsvoq0I/AAAAAAAAEL4/Z9jmhGZGPSY0NKdDIFowxXSnhNy5I3RwACEwYBhgL/s200/9.jpg" width="123" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawostek było więcej, ale ku naszemu zaskoczeniu, kupiły nas płynne desery, które sprawdzą się w przeróżnych drinkach. Koktajle z wina musującego i owoców. Bez dodatkowej chemii. Koktajl Bellini od rodziny Canella. Co istotne - nie ma rozwarstwiania między winem a miąższem owocowym. Mimosa – wariacja z pomarańczą sycylijską. Jest też biała brzoskwinia z sokiem z malin. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Godzina 21 – wychodzimy. Inni nawet nie weszli… </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-67100451039637438632019-10-26T18:34:00.000+02:002020-06-10T11:08:46.738+02:00Frizzante – robią to co inni, ale lepiej<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">To jeden z tych lokali, które są potrzebne na każdym osiedlu. Dobre hamburgery, pizza, a i coś ponad to się znajdzie. W przystępnych cenach. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szaleć można, ale kasa musi się zgadzać więc trzeba kombinować tak, żeby wszystkie stoliki były zajęte. Grunt, żeby te drobne szaleństwa kulinarne budować na solidnej podstawie. Opanować to, co z pozoru mają wszyscy, ale jednak nie każdy przyrządza jednakowo dobrze. A jak lud w końcu zapragnie wykwintności, kuchnia wskoczy bez bólu na wyższy poziom. Frizzante z Relaksowej od strony kuchennej dowodzone jest przez Bartłomieja Sarnowskiego, który swego czasu terminował u Jean Bosa. Nie jest to gwarantem sukcesu, ale nie jest też przypadkiem, że prędzej czy później, o większości podopiecznych Bosa słychać i to w pozytywnym kontekście. W Frizzante czynnik ludzki jest w ogóle mocną stroną. Obsługa jest bardzo uważna i zainteresowana gośćmi oraz ich uwagami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9eUCQBMyIBs/XbR0ISVMt3I/AAAAAAAAEK8/Foio5BGeAUMgC3v1Xiu1BvE_1N3Ul-V7gCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="474" data-original-width="720" height="131" src="https://1.bp.blogspot.com/-9eUCQBMyIBs/XbR0ISVMt3I/AAAAAAAAEK8/Foio5BGeAUMgC3v1Xiu1BvE_1N3Ul-V7gCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bruschetta</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Menu z włoskim zacięciem sprawdziliśmy, zaczynając od bruschetty (12,90 za 4 sztuki). Wiadomo, że tu nie chodzi o jakieś rewolucje. Mimo wszystko – wyłożyć się łatwo. Jednak nie w tym przypadku. Ciabatta własnego wypieku z chrupiącą skórką, delikatna w środku, spijająca zachłannie oliwę i soki z niezmęczonego pomidora, który był w temperaturze pokojowej, a nie lodówkowej, to była przyjemność sama w sobie. Szczypta grana padano i bazylii dopełniła obraz prostej i udanej przystawki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zachwycać się grzankami? Dokąd ten świat zmierza? Teraz czas na bulion z kaczki (10,90 zł). Nie<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9Oj0zQAIMyQ/XbR0HohCsxI/AAAAAAAAELA/MHstWblFs-0RT29SzzSyu9BPqiRqXxVeQCEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1271" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-9Oj0zQAIMyQ/XbR0HohCsxI/AAAAAAAAELA/MHstWblFs-0RT29SzzSyu9BPqiRqXxVeQCEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bulion z kaczki</span></td></tr>
</tbody></table>
mylić z rosołem. Oddajmy głos Łaszkowi: - gęsty, tłusty, gorący, skoncentrowany. Z dużą ilością pietruszki i kopru. W bulionie pływają żółciutkie, sprężyste pierożki. Zdecydowanie „al dente”. W ich wnętrzu mamy nadzienie z kaczego mięsa. Nie oszukane, nie podkręcane - . Nic dodać, nic ująć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tvH7u6Fhd_s/XbR0HaKqHYI/AAAAAAAAELA/Qp71q-YgkjoRAWvZeKjrubYYavdglOiYwCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1287" data-original-width="1600" height="159" src="https://1.bp.blogspot.com/-tvH7u6Fhd_s/XbR0HaKqHYI/AAAAAAAAELA/Qp71q-YgkjoRAWvZeKjrubYYavdglOiYwCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Burger</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Burger z kuchnią włoską, promowaną przez Frizzante nam się nie kojarzy, ale chodził za nami już od dłuższego czasu. Wariant o nazwie lokalu kosztuje 25,90 zł. Pozornie – jest wielki. Zazwyczaj nas to drażni, bo z praktycznego punktu widzenia, nie da się takowego zjeść za pomocą dłoni. Znów jednak miło się rozczarowaliśmy. Hambuksik był dobrze złożony, ale przede wszystkim jego podstawą była świetna bułka maślana – podobnie jak ciabatta – wypiekana na miejscu. Znów mamy chrupkość połączoną z wnętrzem, który chłonie nadmiary soków wyciskane zębami. Wołowina nie została przykryta, stłamszona ani popsuta. Lekko wysmażone mięso, cieplutkie w środku i delikatnie doprawione m.in. kolendrą cieszyło do ostatniej serwetki. To był moment, podczas którego nie obchodziła mnie różnokolorowa broda… . Dodatki były interesujące, ale zawsze powinny być tylko tłem. I tak było. Do tego stopnia, że dopiero przy pisaniu zauważyliśmy rozbieżności. Był pomidor, majonez truflowy, rukola, pesto, i pikle a miała być gruszka w prosecco, sos por gorgonzola, sos musztardowy. Czyli dostaliśmy burgera włoskiego w tej samej cenie. Cóż. I tak był pyszny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powinniśmy jeszcze opisać pizzę Quatro (24,90 zł), ale - szczerze mówiąc - wzięliśmy ją na wynos,<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-HDTlIBFXLHQ/XbR0HsDa-LI/AAAAAAAAEK4/wFl1S3WgdFYP3kQo_Oet4QTBws2MIkocACEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-HDTlIBFXLHQ/XbR0HsDa-LI/AAAAAAAAEK4/wFl1S3WgdFYP3kQo_Oet4QTBws2MIkocACEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pizza Quatro</span></td></tr>
</tbody></table>
a zjedliśmy po kilku godzinach. Tłumaczymy sobie, że skoro biegamy 2-3 razy w tygodniu, to wszystko jest ok. Wracając do pizzy, to była cienka, elastyczna i bogato obłożona (nawet zbyt bogato). Zachwycił nas karczoch na niej. Rzadko na pizzach zdarza się tak wyrazisty. Do tego szynka, pieczarki, świeże pomidory i mozzarella. Jednak nie będziemy rozstrzygać, czy wybija się szczególnie na tle konkurencji. Następnym razem zjemy od razu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Życzymy sobie więcej takich lokali. Może jedynie apelujemy, żeby sekcja dań głównych był nieco bardziej kreatywna, bo czemu nie? Policzek wołowy i polędwiczki dobrze się sprzedają, ale chcemy więcej. Warto też zwrócić uwagę na działanie terminalu. Czyżby modny beton blokował zasięg? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Relaksowa 24, Lublin </div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 500 622 556 </div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 12-22, w weekendy do 23 </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-7549545438709428322019-10-20T12:17:00.005+02:002020-06-10T11:09:31.789+02:00Chisza – tego się nie spodziewaliśmy<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Wiara w restauracje to nieustająca sinusoida. Gdy myślimy, że jest świetnie, emocje opadają. Gdy zaś jesteśmy negatywnie nastawieni, okazuje się, że znów można dobrze zjeść. </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do Chiszy z Świętoduskiej dotarliśmy dopiero niedawno. Pewnie dlatego, że naczytaliśmy się o nich niezbyt dobrych opinii. Nie wiemy, czemu jeszcze czasami sugerujemy się komentarzami z Google i Facebooka. Wiemy jednak, że bywają tak niedorzeczne, że z chęcią wydalibyśmy je w formie książkowej. To nie jedyny powód opóźnienia. Podobny asortyment ma już kilka lokali, więc Chisza nie wydawała się najpilniejszą sprawą. Gdy jednak doczłapaliśmy w okolice Świętoduskiej i Zielonej, usłyszeliśmy „Son of the Blue Sky” i poczuliśmy zapach grilla. Ciekawa konfiguracja, która zachęciła do wejścia. Przy okazji warto wspomnieć, że grill jest przy witrynie, a zatem można sobie przynajmniej popatrzeć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po wejściu trafiliśmy na kilka wolnych stolików. Taki stan nie trwał długo. Po około dwudziestu minutach wszystkie miejsca zostały zajęte. Szkoda, że dzień był chłodny, bo ładnie prezentuje się tamtejszy ogródek. Gdy uniknęliśmy pierwszego powodu do narzekań wielu osób, czyli braku miejsc, przeszliśmy do drugiego powodu, czyli powolnej lub - według niektórych - nieistniejącej nawet obsługi. Nas obsłużono bardzo szybko, czego i Wam życzymy. Choć nie spodziewajcie się szczególnej atencji. Grunt, że wszystko się zgadzało. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-EMSISXnOvVw/Xawz0KcWyRI/AAAAAAAAEKI/SxohsSWmBgo4Ev_w8eFRtqr0SLCdSHIbQCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1299" data-original-width="1600" height="160" src="https://1.bp.blogspot.com/-EMSISXnOvVw/Xawz0KcWyRI/AAAAAAAAEKI/SxohsSWmBgo4Ev_w8eFRtqr0SLCdSHIbQCNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Haszlama</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Podłą szarówkę dnia przegoniliśmy haszlamą (20 zł). Jagnięce akcenty zestawione z ziemniakami, papryką, pomidorami i wszędobylską kolendrą, błyskawicznie podniosły temperaturę. Gęstość na wysokim poziomie. Są różne wersje tej zupy, ale ta na pewno warta jest uwagi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po solidnej podbudowie, mogliśmy pozwolić sobie na pewną <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_NqMgbzBOtI/Xawzz7X-9KI/AAAAAAAAEKE/eqbMUkBJPwwU76CskCG4LVcqj07YuUAIQCNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1270" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-_NqMgbzBOtI/Xawzz7X-9KI/AAAAAAAAEKE/eqbMUkBJPwwU76CskCG4LVcqj07YuUAIQCNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Chinkali</span></td></tr>
</tbody></table>
dozę rozpasania. Nie damy się jednak posądzić o przesadną żarłoczność. W temacie chinkali z mięsem wieprzowo-wołowym i kolendrą, poprosiliśmy jedynie o trzy sztuki (15 zł). Bezbłędne doznanie. Bulion parzył brodę po nadgryzieniu elastycznego ciasta, nadzienia było dość, a kolendrą można było obdzielić jeszcze kilka dań. Można dyskutować, czy nadzienie nie jest zbyt mocno przyprawiane, ale gastro-demokracja jest nieubłagana. Wolimy, jak jest zbyt wyraziście. To dla większości ciekawsze niż doszukiwanie się smaku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie obyło się bez próby szaszłyka. Wersja z jagnięciną (33 zł) nie zostawiła złudzeń, co do tego, czy w Chiszy znają się na grillowej robocie. Mięso było lekko różowe, delikatne i wilgotne bliżej środka i chrupiące, zdecydowanie przypieczone na zewnątrz. Do niego cebula, ogórek kiszony i świetny, kruchy lawasz. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Ac3Tc-IO168/Xawz0YuY2TI/AAAAAAAAEKM/b0z60VftNJYUc8M-gaf-VkPcJf5diC8hgCNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1088" data-original-width="1600" height="134" src="https://1.bp.blogspot.com/-Ac3Tc-IO168/Xawz0YuY2TI/AAAAAAAAEKM/b0z60VftNJYUc8M-gaf-VkPcJf5diC8hgCNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szaszłyk z jagnięciną</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwóch „Panów Szaszłyków” umie też upiec rybę na swoim mangale. W internecie menu twierdzi, że do wyboru jest miecznik, dorsz i tuńczyk. W karcie, którą dostaliśmy figurował jedynie dorsz. Może to i lepiej. Portfel pozostał nieco cięższy. Za 30 zł raczyliśmy się rybą zrobioną – podobnie jak jagnięcina – porządnie. Soczystość wnętrza i charakterne – niemal wędzarnicze - odymienie z zewnątrz znów nas zadowoliło. Do tego sos cytrynowy, pieczone ziemniaki i prosta sałatka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W lokalu przebywaliśmy nie dłużej niż 45 minut. Nad naszymi głowami wciąż przemykały wygłodniałe tabuny kolejnych szaszłykożerców (mają też wersję „polską”, ze słoninką). Minusów nie odnotowaliśmy. To jeden z lepszych lokali z grillem, a menu jest o wiele bogatsze. Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu jagnięcina z grilla to był w Lublinie „biały kruk” – wierzyć się nie chce. Teraz jemy ją częściej niż „staropolskie” schabowe. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Świętoduska 6, Lublin </div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 571 340 012 </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/chiszalublin/">https://www.facebook.com/chiszalublin/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: pon.-czw. 10-22, piątek-sob. 10-24, niedziela 11-22</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-26466589608528914142019-10-13T10:25:00.002+02:002020-06-10T11:10:38.078+02:00Siwy Dym – coś skrzypi<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Restauracja w Celejowie to jedno z tych miejsc, które często mijaliśmy, ale zawsze byliśmy przed, albo po porze karmienia. Przyszedł czas wybrać się tam bez innych planów.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za góralskimi karczmami występującymi z niższych partiach naszego kraju nie przepadamy. Z drugiej strony, dlaczego mielibyśmy je ignorować? Do włoskich, ormiańskich lub żydowskich lubimy zajść, a nie zawsze mają one wiele wspólnego z destynacją inspiracji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Siwym Dymie parking zawsze jest pełen samochodów, ale z tymi pełnymi parkingami – na dwoje babka wróżyła – nie jest to jedyny wyznacznik poziomu lokalu. Akurat podczas naszej wizyty było wręcz pusto. Zmieniło się to jednak w przeciągu 30 minut. Pod koniec naszego obiadu, lokal zaczynał pękać w szwach.</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-cGDL_iNhCYw/XaLe383U_jI/AAAAAAAAEJc/PMYvzyhunWw9ycxr8qCwV5WYjahRifkFgCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1029" data-original-width="1600" height="128" src="https://1.bp.blogspot.com/-cGDL_iNhCYw/XaLe383U_jI/AAAAAAAAEJc/PMYvzyhunWw9ycxr8qCwV5WYjahRifkFgCNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kwaśnica</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Może dlatego było trochę niedociągnięć. Kwaśnicę (porcja dla dwóch osób za 18 zł) wolimy mocno kwaśną, ale mniej wykręcające się usta nie przeszkadzały. Męczyły twarde żeberka z kociołka, które nęciły w nosie mocną wędzonką. Mięso niechętnie oddzielało się od kości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Baraniny i jagnięciny w karcie nie ma, choć firma z Rabki Zdroju,<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dwbhvtcqwSM/XaLe38R19tI/AAAAAAAAEJU/himjB8m16jIlcpDmgTFMvA8G-IAzj1pVQCNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1133" data-original-width="1600" height="140" src="https://1.bp.blogspot.com/-dwbhvtcqwSM/XaLe38R19tI/AAAAAAAAEJU/himjB8m16jIlcpDmgTFMvA8G-IAzj1pVQCNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Schabowy z kością</span></td></tr>
</tbody></table>
a i uhruska jagnięcina pewnie by się znalazła. Podobno, jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Toteż z przyjemnością pochłonęliśmy pachnącego i chrupiącego schabowego z kością (34 zł), smażonego na smalcu. Trochę złośliwie zamówiliśmy do nich kluski śląskie i tu miła niespodzianka – były sprężyste i delikatne. Choć mąki im nie brakowało. Do tego wyraziste surówki z baru sałatkowego. Jak dobrze, że nikt nie każe podchodzić tylko raz. Niby nic, ale po wizycie w Zakopanem, człowiek jednak cieszy się z takich małych wolności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mTC3-Tmjtp8/XaLe36F7rhI/AAAAAAAAEJY/T9GJ8J3YxSAcOcnsPF9yNB_WyPE5YAk-gCNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1111" data-original-width="1600" height="138" src="https://1.bp.blogspot.com/-mTC3-Tmjtp8/XaLe36F7rhI/AAAAAAAAEJY/T9GJ8J3YxSAcOcnsPF9yNB_WyPE5YAk-gCNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kaczka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Kontynuując likwidowanie głodu zasadniczego, Łaszek dobrała się do kaczki (42 zł). Ze skórką z gatunku tych gumowatych. Mięso było różowe i niewysuszone, ale nad delikatnością można jeszcze popracować. Na talerzu było bardzo kolorowo. Królowała barwa pomarańczowa. Surówka z dyni – świetna. A w niej i jabłko i arbuz i winogrona – szaleństwo, ale kontrolowane.Oprócz tego puree marchewkowe. Grudkowate, ale wciąż atrakcyjne. A i ziemniaczki się pojawiły, pieczone, ale pozbawione boczku, obiecanego przez kartę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skrzypi menu (dosłownie), skrzypi szlifowanie dań w godzinach szczytu. Ciekawe co by było, gdybyśmy podglądali kuchnię przed dziury w drzwiach (w kształcie serc), służące obecnie kelnerom do obserwowania gości. Czy to podziałałoby motywująco? Chętnie sprawdzimy, wracając do szefa kuchni Pawła Cygana – Wiceprezesa Stowarzyszenia Lubelscy Kucharze Dzieciom, który - kiedy tylko może – robi wszystko, żeby z potrzeby serca pomóc najbardziej potrzebującym dzieciom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Celejów 63c</div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 607 324 666</div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 12-20, piątek i sobota: 12-03</div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="http://celejow.siwydym.pl/">http://celejow.siwydym.pl/</a>, <a href="https://www.facebook.com/Siwy-Dym-Celej%C3%B3w-542017835835909/">https://www.facebook.com/Siwy-Dym-Celej%C3%B3w-542017835835909/</a></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-11494762364400486822019-09-25T19:09:00.000+02:002019-09-25T22:31:02.205+02:00Za Kulisami – chcemy więcej<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Profesjonalna i kulturalna obsługa, interesujące menu z którego wynikają ciekawe smaki, a to wszystko przy dźwiękach fortepianu. </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie oni pierwsi i nie ostatni pompowali atmosferę przed otwarciem. Znacie te zapowiedzi – „będzie nieszablonowo”, „nowocześnie, ale tradycyjnie”, „najlepsza restauracja”. W praktyce zazwyczaj kończy się na ładnej zastawie i pomieszaniu z poplątaniem. Ale nie tutaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To co od razu nas kupiło, to otwartość i pogodność kelnerów. Bez modnego teraz skracania dystansu, ale i bez stawiania muru, o który rozbijałyby się te dziady z ulicy, przychodzące bez rezerwacji. Pomijając kwestię płatności tylko gotówką, o której powinno informować się na początku, a nie na końcu wizyty, nic nam nie przeszkadzało. Minimalne niedociągnięcia były, ale biorąc pod uwagę świeżość lokalu, nie ma sensu o nich pisać. Z resztą bardzo grzecznie przeproszono nas za nie. Ponadto obsługa była bezzwłoczna, uważna i nienachalna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wystrój nigdy nie zajmuje nas na dłużej, ale na pewno nie można zarzucić lokalowi bezpłciowości. Manekiny, stalowa „kurtyna”, czerwień i czerń – nie można tego nie zauważyć, ale ważniejsze jest to, że przy stole jest wygodnie. A co na stole? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-FJJbI4I61q4/XYueacvYuzI/AAAAAAAAEIU/SvI3AuEYUy4N9pMlSkiftfNkROVU-qVygCNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1425" data-original-width="1600" height="178" src="https://1.bp.blogspot.com/-FJJbI4I61q4/XYueacvYuzI/AAAAAAAAEIU/SvI3AuEYUy4N9pMlSkiftfNkROVU-qVygCNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Czekadełko</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Czekadełkiem był hummus z pieczywem. W świeżym chlebie zauważyliśmy dodatek pomidorów, które ożywiały w ustach domową, przyjemnie wilgotną pastę. Swoją drogą, to jeden z lepszych hummusów, jakie ostatnio jedliśmy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Sn4iK509p7g/XYuebutMB1I/AAAAAAAAEIg/JdwO2gSJ7EYjShJSR4K8TkweTtMCoz7egCNcBGAsYHQ/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1434" data-original-width="1600" height="178" src="https://1.bp.blogspot.com/-Sn4iK509p7g/XYuebutMB1I/AAAAAAAAEIg/JdwO2gSJ7EYjShJSR4K8TkweTtMCoz7egCNcBGAsYHQ/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pielmieni</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Pielmieni (33 zł) niestety nie tryskały rosołkiem, ale nie myślcie, że były suche. Po pierwsze podlano je bulionem, a po drugie cielęcina z nadzienia była mocno soczysta, otoczona jędrnym ciastem. Do tego prażona szałwia, dymka i trzęsąca wszystkim wyrazista kwaśna śmietana zespolone w jedną, delikatną masę, delikatnie rozpuszczającą się pod wpływem ciepła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śledź wędzony na zimo (26 zł), wyrazisty i lekko słony, grał <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BZ2hEpFCj20/XYueaUb1dyI/AAAAAAAAEIY/2FUquekIe8cmdvUQOvp_OYScVa9Z3YoSwCNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1483" data-original-width="1600" height="184" src="https://1.bp.blogspot.com/-BZ2hEpFCj20/XYueaUb1dyI/AAAAAAAAEIY/2FUquekIe8cmdvUQOvp_OYScVa9Z3YoSwCNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Śledź</span></td></tr>
</tbody></table>
pierwsze skrzypce w kompozycji z pumperniklowym torfem (nie brzmi to radośnie), esencjonalnym pesto z kopru, gruszką i kasztanami, których... nie stwierdziliśmy. Dobry, ale może być jeszcze lepszy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7GFOnULVZHw/XYueaoO3IxI/AAAAAAAAEIc/06HqFi-ZHo46jpBOdq4yqU7yeaxJjFyQACNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1448" data-original-width="1600" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-7GFOnULVZHw/XYueaoO3IxI/AAAAAAAAEIc/06HqFi-ZHo46jpBOdq4yqU7yeaxJjFyQACNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kaczka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Pełnym sukcesem okazała się kaczka (39 zł). Różowe wnętrze i trzaskająca pod zębem skórka to było wydarzenie samo w sobie. Filet sparowano z (uwaga) gołąbkiem z parzybrodą. Wydawać się może, że twisty z postaci lokalnych akcentów na dobre zadomowiły się w restauracjach, ale nie ma ich wiele, a już na pewno nie są tak dobre. Przy okazji gołąbków, było troszkę ziemniaków, kwaśnej kapusty i wywaru z gęsiny. Wszystko zbalansowane i pełne tej swojsko-domowej dobroci, którą zwie się „comfort foodem”. Do tego grzyby shimeji i marchew z troskliwie wydobytymi aromatami. Chcemy więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oby to była jedynie rozgrzewka, bo jeśli sobie pomyślimy, że najlepsze przed nami, to będziemy mieli jedną z najlepszych restauracji w mieście. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: Plac Teatralny 1, Lublin </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/zakulisamilublin/">https://www.facebook.com/zakulisamilublin/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 517 075 855 </div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 12-23 </div>
<div style="text-align: justify;">
Szef Kuchni: Tomasz Taras </div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-70643339235321820712019-09-21T12:18:00.002+02:002019-09-21T12:40:04.455+02:00Zakopane – kilka smacznych miejsc<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Jedni będą wszędzie jeść schabowe i pomidorową, a inni kebaby. Są i tacy, których zadowoli jedynie fine dining lub – wręcz przeciwnie – puszkowa makrela w pomidorach i pasztet podlaski. My po wyczerpujących górskich wycieczkach, staraliśmy się wybrać miejsca jak najnormalniejsze, a przy tym z duszą i dużą dozą zjadliwości, a nawet smakowitości.</span></b> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wcześniej zrobiliśmy rekonesans. Wybraliśmy około 10 lokali, z których zdołaliśmy odwiedzić te przedstawione poniżej. Nikt nas nie oszukał, ani nie otruł. Co więcej, możemy (mniej lub bardziej) pochwalić wszystkie. Kolejność chronologiczna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Marzanna (Balzera 17e) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4pnh3du8fFU/XYX1ZezeDpI/AAAAAAAAEGs/zU8Iy2RXOrARkUuHFbjzXtBB_IMnSpBqACNcBGAsYHQ/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1485" data-original-width="1600" height="184" src="https://1.bp.blogspot.com/-4pnh3du8fFU/XYX1ZezeDpI/AAAAAAAAEGs/zU8Iy2RXOrARkUuHFbjzXtBB_IMnSpBqACNcBGAsYHQ/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kwaśnica</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Piwka tam nie znajdziecie. Po zejściu ze szlaku to może<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-X9sQRg2FQ3E/XYX1XiCGMXI/AAAAAAAAEGg/uDuYPHaSVaQgWh_BK1xSVCLISF4Ew7RUACNcBGAsYHQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1311" data-original-width="1600" height="163" src="https://1.bp.blogspot.com/-X9sQRg2FQ3E/XYX1XiCGMXI/AAAAAAAAEGg/uDuYPHaSVaQgWh_BK1xSVCLISF4Ew7RUACNcBGAsYHQ/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Barszcz</span></td></tr>
</tbody></table>
doskwierać, zwłaszcza, że prawdopodobnie przyjedziecie w sezonie i będziecie musieli poczekać na stolik. Gdy już dorwiecie kawałek blatu, wylądują na nim domowe (ale nieco zakręcone) posiłki. Jeśli będziecie mieli szczęście, to obsłuży Was charakterny Pan Rysiek, którego można początkowo się wystraszyć, a następnie przekuć to uczucie w uwielbienie. Babcine receptury, kuchnia węglowa i bardzo sprawna organizacja pracy sprawiają, że nie zdążycie się znudzić. Spróbujcie ichniejszej, nieco bardziej <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-s7x010AV8Q8/XYX1X5qReCI/AAAAAAAAEGk/F4dKOLD9AWAz_zlkitSc0gT0xWthFIYoACNcBGAsYHQ/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1427" data-original-width="1600" height="178" src="https://1.bp.blogspot.com/-s7x010AV8Q8/XYX1X5qReCI/AAAAAAAAEGk/F4dKOLD9AWAz_zlkitSc0gT0xWthFIYoACNcBGAsYHQ/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Placki ziemniaczane</span></td></tr>
</tbody></table>
skomplikowanej kwaśnicy – słodszej niż inne, z grzybkami<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WatV6HWY0JY/XYX1X5LH6MI/AAAAAAAAEGo/lLwSzVU7XyYMKi__i_zL-BuREnFDn5JNACNcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1373" data-original-width="1600" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-WatV6HWY0JY/XYX1X5LH6MI/AAAAAAAAEGo/lLwSzVU7XyYMKi__i_zL-BuREnFDn5JNACNcBGAsYHQ/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kotlet krzesany</span></td></tr>
</tbody></table>
, ziemniakami, kiełbasą, pomidorami i dużą ilością ziela angielskiego. Z zup warto zamówić też słodko-kwaśny barszcz z elastycznymi uszkami, nieco ubogo wyposażonymi w mięsne nadzienie. Na tzw. „drugie” wybierzcie wieprzowy „kotlet krzesany”. Mocno serowy, z bardzo chrupiącą panierką. Nie pożałujecie też wybrania pachnących i bezbłędnie chrupiących placków ziemniaczanych. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Karczma Przy Młynie (Bulwary Słowackiego 23A) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/--8dQ20d6BD4/XYX1bBUxeMI/AAAAAAAAEG8/srX3vwqnIcIayQjIXpbG8kzc9awWPYHGgCNcBGAsYHQ/s1600/m%25C5%2582yn1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1329" data-original-width="1600" height="165" src="https://1.bp.blogspot.com/--8dQ20d6BD4/XYX1bBUxeMI/AAAAAAAAEG8/srX3vwqnIcIayQjIXpbG8kzc9awWPYHGgCNcBGAsYHQ/s200/m%25C5%2582yn1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Moskole</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Knajpka polecona przez właściciela pensjonatu, stąd mieliśmy<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NMxtzeuZT48/XYX1bpFEnbI/AAAAAAAAEHA/LEswxhfUUKoVPtGSv8i9O62V3thJ-rtWwCNcBGAsYHQ/s1600/m%25C5%2582yn2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1345" data-original-width="1600" height="166" src="https://1.bp.blogspot.com/-NMxtzeuZT48/XYX1bpFEnbI/AAAAAAAAEHA/LEswxhfUUKoVPtGSv8i9O62V3thJ-rtWwCNcBGAsYHQ/s200/m%25C5%2582yn2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kwaśnica</span></td></tr>
</tbody></table>
pewne obawy, bo on niby człowiek stamtąd, ale co jeśli jest jednym z naganiaczy? Prawdą jednak jest, że nie zawiedliśmy się. Zjecie uczciwie. Moskole (10 zł) z masłem czosnkowym uzupełnią brak energii po wspinaczkach. Mogliby je mocniej przypiec, ale te ziemniaczano-mączne placki i tak dobrze się przyjęły. Kwaśnica z wędzonym żeberkiem (13 zł) taka, na jaką czekaliśmy.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jXf9Y0Zs8n8/XYX1aYFYdMI/AAAAAAAAEG4/u1e-pK3YwGwgryUrZ_yoNej2CUIlvhfCwCNcBGAsYHQ/s1600/mlyn4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1379" data-original-width="1600" height="171" src="https://1.bp.blogspot.com/-jXf9Y0Zs8n8/XYX1aYFYdMI/AAAAAAAAEG4/u1e-pK3YwGwgryUrZ_yoNej2CUIlvhfCwCNcBGAsYHQ/s200/mlyn4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kiełbaski jagnięce</span></td></tr>
</tbody></table>
Wykrzywiająca usta wciąż łapczywie magazynujące powietrze po górskim wysiłku. Z mięsem szybko i gładko odchodzącym od kości. W daniach głównych warto<br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9UP6P8HW9fo/XYX1b-agufI/AAAAAAAAEHE/uQmLkX_74_gmnyUzXFlvW_D8dccS3ARmgCNcBGAsYHQ/s1600/m%25C5%2582yn5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1408" data-original-width="1600" height="175" src="https://1.bp.blogspot.com/-9UP6P8HW9fo/XYX1b-agufI/AAAAAAAAEHE/uQmLkX_74_gmnyUzXFlvW_D8dccS3ARmgCNcBGAsYHQ/s200/m%25C5%2582yn5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Grule z bryndzą</span></td></tr>
</tbody></table>
pochylić się nad solidnymi kiełbaskami jagnięcymi (26 zł). Grule w łupinach z bryndzą (8 zł) nie będą konieczne, ale to ciekawsza opcja niż standardowe surówki lub mrożone warzywa z wody (obie opcje po 10 zł), które też zamówiliśmy, bo bez warzyw smutno. A jak nie chcecie iść w kuchnię spod samiuśkich Tater, to bez obaw zamówcie pierogi. Mix ruskich, z mięsem i z bobem. <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ioc7o_uJzrg/XYX1cgfXAhI/AAAAAAAAEHI/IWfs5-XPyCYDiLIknm9VgV8Aef6nFxs5ACNcBGAsYHQ/s1600/m%25C5%2582yn6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-ioc7o_uJzrg/XYX1cgfXAhI/AAAAAAAAEHI/IWfs5-XPyCYDiLIknm9VgV8Aef6nFxs5ACNcBGAsYHQ/s200/m%25C5%2582yn6.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pierogi</span></td></tr>
</tbody></table>
Trzy rodzaje każdemu się spodobają, zwłaszcza z kruchutkimi skwareczkami. Te mięsne były zbyt hojnie przyprawione, ale niektórzy tak lubią. Warta odnotowania byłą szybka obsługa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Owczarnia (Krupówki 26) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ptWsuPbR-qM/XYX1eJEJbPI/AAAAAAAAEHU/xGg5WRIaJgw_p1GYZuy_6rm9HzsvwzzuACNcBGAsYHQ/s1600/owczarnia1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1393" data-original-width="1600" height="172" src="https://1.bp.blogspot.com/-ptWsuPbR-qM/XYX1eJEJbPI/AAAAAAAAEHU/xGg5WRIaJgw_p1GYZuy_6rm9HzsvwzzuACNcBGAsYHQ/s200/owczarnia1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kwaśnica</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Miło posłuchać kelnerek, które z góralskim akcentem zastrzegają, że do baru sałatkowego podchodzimy tylko raz. Jak do <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CbtxZa7ddhg/XYX1e9BTNSI/AAAAAAAAEHY/t4NA_auK0RM8zD_9Vdnrm0ManaRahS3pgCNcBGAsYHQ/s1600/owczarnia2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1268" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-CbtxZa7ddhg/XYX1e9BTNSI/AAAAAAAAEHY/t4NA_auK0RM8zD_9Vdnrm0ManaRahS3pgCNcBGAsYHQ/s200/owczarnia2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szaszłyk z kurczakiem</span></td></tr>
</tbody></table>
większości lokali, warto przyjść po porze obiadowej, a przed czasem kolacyjnym. Można tam raczyć się kwaśnicą, ale z gatunku tych zbalansowanych słodyczą. W mięsnej wkładce można trafić na chrząstki. Szaszłyk barani o dymnym aromacie byłby świetny, gdyby nie przesuszono mięsa. W pogotowiu są różnorakie i gęste sosy, np. z dodatkiem bryndzy. Rzadko to<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ikwho3tEgQ4/XYX1fCCkCuI/AAAAAAAAEHc/9uRCmbtsBE07cCtgSHxyCX8cHA5ZdXiUwCNcBGAsYHQ/s1600/owczarnia5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="825" data-original-width="1600" height="102" src="https://1.bp.blogspot.com/-ikwho3tEgQ4/XYX1fCCkCuI/AAAAAAAAEHc/9uRCmbtsBE07cCtgSHxyCX8cHA5ZdXiUwCNcBGAsYHQ/s200/owczarnia5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szaszłyk z baraniną</span></td></tr>
</tbody></table>
piszemy, ale przy tamtejszej baraninie, bardzo dobrze wypada drób. Szaszłyk z kurczaka jest bardzo soczysty, a z zewnątrz strzelający pod zębem. Mają dobre ogórki kiszone. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. U Studniara (Sądelska 119, Murzasichle</b>) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Pc5jFxHhT58/XYX1hG7wtBI/AAAAAAAAEHk/mAEbxaqpDR8p6fcFUPU8yyYEjGsDM8CHwCNcBGAsYHQ/s1600/studniar2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1254" data-original-width="1600" height="156" src="https://1.bp.blogspot.com/-Pc5jFxHhT58/XYX1hG7wtBI/AAAAAAAAEHk/mAEbxaqpDR8p6fcFUPU8yyYEjGsDM8CHwCNcBGAsYHQ/s200/studniar2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kwaśnica</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po raz kolejny zostaliśmy bardzo szybko obsłużeni. Z uśmiechem i bez zbędnych ceregieli. Zaczęliśmy flakami – gorącymi, słodkawymi, miękkimi, słonymi, majerankowymi ale i ogólnie pisząc - podkręconymi zbyt mocno. Nie żałowano marchewki. Tamtejsza kwaśnica to ta wersja<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OefSL5k7Hgs/XYX1fpukakI/AAAAAAAAEHg/YDql0IXEIoMnWc6YYSSuxq3qipin1u-lgCNcBGAsYHQ/s1600/studniar1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1266" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-OefSL5k7Hgs/XYX1fpukakI/AAAAAAAAEHg/YDql0IXEIoMnWc6YYSSuxq3qipin1u-lgCNcBGAsYHQ/s200/studniar1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Flaki</span></td></tr>
</tbody></table>
lubiana przez nas najbardziej – czyli granicząca niemal z cytrynowym strzałem. Żeberko łatwo oddawało mięso, a ziemniaki szybko likwidowały łaknienie. Problem mieliśmy przy hałuskach. Zabrakło nam w nich soli i tego charakterystycznego, nieregularnego kształtu. Za to boczek nie pozostawiał pola do dyskusji. Skwarki nadrabiały słonością, jędrnością i pożądaną tłustością. Największym zaskoczeniem była <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4hyk-oDOXAk/XYX1hRXuDRI/AAAAAAAAEHo/D0F48s3wLtQx9vv351sL6bVfTzHCoTh_gCNcBGAsYHQ/s1600/studniar3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-4hyk-oDOXAk/XYX1hRXuDRI/AAAAAAAAEHo/D0F48s3wLtQx9vv351sL6bVfTzHCoTh_gCNcBGAsYHQ/s200/studniar3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Hałuski</span></td></tr>
</tbody></table>
szynka jagnięca. Powiedzieć, że miękka to nic <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-YXjHlDdR0w0/XYX1hoiXBmI/AAAAAAAAEHs/L5MKuuXVp_EwgraKcbULpCWJW_VXe1GzACNcBGAsYHQ/s1600/studniar4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-YXjHlDdR0w0/XYX1hoiXBmI/AAAAAAAAEHs/L5MKuuXVp_EwgraKcbULpCWJW_VXe1GzACNcBGAsYHQ/s200/studniar4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Szynka jagnięca</span></td></tr>
</tbody></table>
nie powiedzieć – rozpływała się. Ale nie to dziwiło. Raczej to, że nie boją podawać się jej z sporą dawką mięty i pietruszki. Ziołowy charakter uderza w nozdrza, ale nie tłamsi delikatnego smaku młodej owieczki. Nie mogliśmy odmówić sobie na koniec spróbowania pręgi z sosem własnym z dodatkiem chrzanu. Mięso raz miękkie, raz poprzerastane, z przewagą tego pierwszego stanu. Ogólne wrażenie – pozytywne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>5. Dobra Kasza Nasza (Krupówki 50F) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NSAwXaPvRV8/XYX1Z4eNZqI/AAAAAAAAEGw/uRSqr7mtFWE9qbI3q_bQzP_dHW_W5gP4ACNcBGAsYHQ/s1600/kasza1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="1600" height="196" src="https://1.bp.blogspot.com/-NSAwXaPvRV8/XYX1Z4eNZqI/AAAAAAAAEGw/uRSqr7mtFWE9qbI3q_bQzP_dHW_W5gP4ACNcBGAsYHQ/s200/kasza1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
To chyba najciekawsze i najprzyjemniejsza restauracja odwiedzona podczas pobytu w zimowej stolicy. Również najwygodniejsza od posiedzenia dłużej. Nie bez znaczenia jest pilnująca wszystkiego ekipa na sali. Jedno z niewielu miejsc pamiętających o wegetarianach. Pomysł na kartę opiera się na zapiekanych kaszach z dodatkami. Mamy też dania w dalszej części menu, ale wątpimy w sens zawracania sobie nimi głowy,<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-jmApWOe-HMQ/XYX1Z4kymqI/AAAAAAAAEG0/Nkj7yehCdAsZLXXvMAbZ-H7427gCBa-HgCNcBGAsYHQ/s1600/kasza2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1596" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-jmApWOe-HMQ/XYX1Z4kymqI/AAAAAAAAEG0/Nkj7yehCdAsZLXXvMAbZ-H7427gCBa-HgCNcBGAsYHQ/s200/kasza2.jpg" width="198" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
jeśli do spróbowania są kaszowe wariacje. Mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, że takiemu posiłkowi grozi suchość, ale nic z tego. Nie oznacza to, że w kokilkach pływa tłuszcz. Wszystkie parametry są w normie. Zdecydowaliśmy się na gryczaną z boczkiem i śliwkami suszonymi, a także na jaglankę z dynią i indykiem. Pierwsza cieszyła chrupiącą wieprzowinką, dodatkowo znaczną, ale pasującą słodyczą śliwek (która idealnie komponowała się z śliwowicą) i przede wszystkim kaszą „na ząb” – nierozgotowaną i o intensywnym aromacie. Do tego zioła i cebulka. Drugi wybór oprócz indyka i kaszy jaglanej to rodzynki i kminek – proszę Państwa, takie rzeczy mogliby podawać najlepsi szefowie kuchni. Zastanowić można się jedynie nad sosami, bo ani chrzanowy do wersji z jaglaną, ani czosnkowy do opcji z gryczaną nie były potrzebne, a stwierdzamy, że mogą nawet psuć całość. Za to surówki i kiszonki są bezbłędne. A w głośnikach jazz. Do gryczanej i koleżanek – czy to już łamanie stereotypów? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>6. Obrochtówka (Kraszewskiego 10A) </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mcFgrcV-8Ec/XYX1dd8JRtI/AAAAAAAAEHM/iVknsua8JMsX_U3RPpzpLEDQDTmDQBBrwCNcBGAsYHQ/s1600/obrocht%25C3%25B3wka1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1239" data-original-width="1600" height="153" src="https://1.bp.blogspot.com/-mcFgrcV-8Ec/XYX1dd8JRtI/AAAAAAAAEHM/iVknsua8JMsX_U3RPpzpLEDQDTmDQBBrwCNcBGAsYHQ/s200/obrocht%25C3%25B3wka1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kotlet "Obrochtówka"</span></td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-UQB5d7qzZa0/XYX1duWHeRI/AAAAAAAAEHQ/25pH3ZsD86k6ddm-KhLgmSJWjmFTIbCqwCNcBGAsYHQ/s1600/obrocht%25C3%25B3wka2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1078" data-original-width="1600" height="134" src="https://1.bp.blogspot.com/-UQB5d7qzZa0/XYX1duWHeRI/AAAAAAAAEHQ/25pH3ZsD86k6ddm-KhLgmSJWjmFTIbCqwCNcBGAsYHQ/s200/obrocht%25C3%25B3wka2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Gulasz z baraniny i hałuszkami</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Czas Magdy Gessler sprawił, że nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Nawet kosztem Małej Szwajcarii, która intrygowała nieco bardziej. Bogaty wystrój Obrochtówki sprawia, że czas tam można spędzić nie tylko na jedzeniu, ale i na zwiedzaniu. Gdy nasycimy oko ścianami i sufitami, zajrzyjmy do talerzy. Tam znaleźliśmy dopieszczone, odpowiednio słone hałuszki, które są dodatkiem do gulaszu baraniego. Całość jest zbyt intensywnie doprawiona. O charakterze mięsa przypominał jedynie tłuszczyk, który gnieniegdzie się pojawiał. Do zjedzenia i zapomnienia. Łaszek rzuciła wyzwanie wielkiemu kotletowi „Obrochtówka” - schabowemu z plackami ziemniaczanymi (przypalonymi niestety), dobrymi, dużymi borowikami skąpanym w bardzo gęstym ,mącznym sosie i z oscypkiem. Mania wylewania sosu na chrupiące placki nie ustaje w całej Polsce. Co do samego kotleta, to ciężka rzecz, ale naprawdę niezła i wystarczająca za posiłek na niemal cały dzień. Bez uniesień, ale niczego ciekawszego w karcie nie widzieliśmy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-19384191515391056092019-08-29T18:47:00.002+02:002019-09-16T14:14:26.866+02:00Chińskie Specjały – Chińczyk pełną gębą<br />
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;"><b><span style="font-size: large;">Proszę Państwa, w końcu
jest – prawdziwa chińska restauracja. Nie wietnamska, nie tajska, nie
polsko-słodko-kwaśna. Syczuańska, jeśli potrzebne jest doprecyzowanie.</span></b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Sajgonki też tam
zjecie, ale śmiemy przypuszczać, że nie po to będziecie tam chadzać. Po kolei.
Jakiś czas temu na Peowiaków (tam, gdzie kiedyś było kino Wyzwolenie, a obecnie
co chwilę otwiera się coś innego) gotował sobie Baoli Yang. Byliśmy w jego (jak
sądzimy) Walk to Wok, zjedliśmy niezły makaron, ale na tym się skończyło.
Również dlatego, że interes się zwinął. Czas pokazał, że to było jedynie
przetarcie. Obecnie, wspomniany już pan Baoli pichci w nowej lokalizacji, na
przeciwko starej. Interesujących pozycji w karcie jest całkiem sporo. Nie mogliśmy
dłużej czekać.<o:p></o:p></span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xQ3bkUSbEIo/XWgBHqdERtI/AAAAAAAAEEE/BrBm17oRJ6EYCqdJSME4ThsF4atcvQL4ACEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-xQ3bkUSbEIo/XWgBHqdERtI/AAAAAAAAEEE/BrBm17oRJ6EYCqdJSME4ThsF4atcvQL4ACEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Siekana noga z kurczaka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Upalny dzień to nie
jest najlepsza pora na objadanie się. Zwłaszcza, że w Chińskich Specjałach nie
ma klimatyzacji. Co więcej, otwarte drzwi i okna zachęcały okoliczne owady.
Udało się jednak kilka rzeczy zjeść. Na początek – siekana noga z kurczaka na
zimno z octem ryżowym, sosem sojowym i ogórkiem (18,90). Może nie siekana, a
krojona ta noga była. Zgrabne plastry wilgotnego mięsa z małą chrząstką, z
łatwością poddawały się porządym pałeczkom. Zrobiło się pikantnie (w karcie
widniały dwie papryczki, ale nie bójcie się), słono, kwaśno, lekko słodko,
trochę tłusto, a i rześko, dzięki ogórkowi. W pełnym słońcu - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to bardzo dobry wybór.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Nie przejmujcie się
kolejnością serwowanych dań. Najlepiej jest zamówić klika i dzielić się nimi,
na<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ogyXnDK6fTM/XWgBH5utcrI/AAAAAAAAEEI/q9vfPXrKq3Mb5XliIxtAA98Z_aBbGO0dQCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1217" data-original-width="1600" height="151" src="https://1.bp.blogspot.com/-ogyXnDK6fTM/XWgBH5utcrI/AAAAAAAAEEI/q9vfPXrKq3Mb5XliIxtAA98Z_aBbGO0dQCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Smażony makaron z wołowiną</span></td></tr>
</tbody></table>
dalekowschodnią modłę. Tak zrobiliśmy ze smażonym makaronem (20,90). Warzyw
i mięsa mogłoby być więcej, ale jędrność wołowiny i chrupkość warzyw została
uszanowana. Sam makaron został mocno wysmażony, był raczej jednowymiarowy i nie
zapadł w pamięć.<o:p></o:p></span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Bj0ET447H4o/XWgBHsoyC7I/AAAAAAAAEEM/TFk28qihfagCEZJeoeGSFAaLlF4klsABACEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1268" data-original-width="1600" height="158" src="https://1.bp.blogspot.com/-Bj0ET447H4o/XWgBHsoyC7I/AAAAAAAAEEM/TFk28qihfagCEZJeoeGSFAaLlF4klsABACEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Potrawka z karpia</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Zdecydowanie więcej
emocji wzbudziła potrawka z karpia (42,90). Ryż musicie zamówić osobno, co
trochę nam się nie podoba, bo przy takiej cenie można było spokojnie dorzucić
kilka złociszy i ryż podać jako „gratisowy”. Lubimy się łudzić, że coś
dostajemy. Syczuańska potrawka to już jest jednak kulinarne wydarzenie. Trzy
papryczki z jadłospisu nieco straszyły (nie dało się wynegocjować niższego
poziomu ostrości). Przygotujcie się na piekiełko, ale połączone z buchającymi
aromatami. Jest cieniutko pokrojony, bardzo delikatny karp, pełen gracji i
zwiewności, co rzadko mu się w restauracjach zdarza. Do niego pikantnie
marynowana sałata lodowa, kiełki, suszone chilli, czosnek. Wszystko to hojnie
obsypane pieprzem (który w sumie nim nie jest) syczuańskim. Obiecane przez
Fuchsię Dunlop - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>drętwienie języka i ust
- <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>stało się faktem. To wszystko w
ostro-owocowej ramie i gęstym sosie. Więcej zjeść się nie dało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Jesteśmy ciekawi, jak
potoczy się żywot Chińskich Specjałów. My musimy skubnąć jeszcze przynajmniej
baraninę. Podskórnie obawiamy się jakiegoś bliżej nieokreślonego bałaganu i
braku należytej uwagi dla gości. Z ciekawych obserwacji odnotowaliśmy, iż woda
niegazowana jest w menu droższa od soków owocowych. Mniejsza o to. Póki co jest
oczywiście grzecznie i nawet profesjonalnie, ale czy tak będzie jutro? Oby.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Adres: Peowiaków 7,
Lublin<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span style="mso-ansi-language: PL;">Internet: </span><span lang="EN-US"><a href="https://www.facebook.com/chinskiespecjaly/">https://www.facebook.com/chinskiespecjaly/</a><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">Telefon: 579 106 230<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-12472249801259451642019-08-12T19:18:00.000+02:002019-09-16T14:14:43.227+02:00Pazłotko – trafna diagnoza<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Nie wymyślają gastronomii od nowa i nie mają pseudoambitnych misji. Za to dobrze karmią, a między wierszami punktują restauracyjne grzechy.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W menu Pazłotka są żartobliwe opisy, jak na przykład ten dotyczący pewnego deseru: „czyli takie ciastko kruche z takim kremem, taką frużeliną i takimi świeżymi owocami”. Przecież to wypisz, wymaluj: kwestia, którą mógłby wypowiedzieć przeciętny pracownik obsługujący gości restauracji. Kolejny przykład to adres internetowy wymieniony w karcie dań: „pazlotko.pl – prawie nic tam nie ma, ale można wejść i pośmiać się”. My uważamy, że na tej stronie jest i tak więcej informacji niż na większości witryn posiadanych przez lubelskie knajpy. Oni dobrze o tym wiedzą. Widać, że musieli bacznie obserwować rynek, ale mają też dystans do siebie i poczucie humoru. Co więcej faktycznie chcą poświęcić gościom więcej uwagi niż standardowe:”Czy smakuje?” (ok, dość już autoreklamy). W końcu, sama nazwa bistro – Pazłotko. Ile to razy zdarzyło Wam się sprzeczać z innymi w kwestii tego, czy mówi się pazłotko, czy sreberko? Dawno nie widzieliśmy chwytliwszej nazwy. W tej kwestii restauratorzy wciąż zdumiewająco się prześcigają, że wspomnijmy tylko np.:”Alan Hugs”, „Christ Restaurant” lub „Sto Pociech” i „Prawdziwy Kebab u Prawdziwego Polaka”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CXwGEsHxiOk/XVGeOksXKUI/AAAAAAAAEDs/lL-MqDYm5NEQhc_aQKTmWhg2athBre9FwCEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1208" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-CXwGEsHxiOk/XVGeOksXKUI/AAAAAAAAEDs/lL-MqDYm5NEQhc_aQKTmWhg2athBre9FwCEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Rosół</span></td></tr>
</tbody></table>
Kiedy potok myśli spłynie, a głodny otrząśnie się, to na Ewangelickiej 6 znajdzie ukojenie w rosole z pieczonego kurczaka (11,90), z chrupkimi warzywami, jędrnym makaronem i głębokim, mięsnym umami. Gorący wywar zdradza sporą dawkę wkładu w garnku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po ukojeniu warto przyjąć coś konkretnego, a w tym celu <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-lmOdRolsRoE/XVGeQZQVTGI/AAAAAAAAEDw/WzNN0hcDLcMSj9HJRgVUBRHQXI7eSy3CgCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1404" data-original-width="1600" height="175" src="https://1.bp.blogspot.com/-lmOdRolsRoE/XVGeQZQVTGI/AAAAAAAAEDw/WzNN0hcDLcMSj9HJRgVUBRHQXI7eSy3CgCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Wołowina po burgundzku</span></td></tr>
</tbody></table>
najlepiej wybrać wołowinę po burgundzku (31,90). Kawałki mięsa rozpadają się na pojedyncze włókna dopiero w ustach. Marchew i fasolka równie godnie zachowują swoją strukturę. Są też grzyby, wino i pomidory, które budują potęgę aromatów, a przecież są zredukowanym sosem. Do tego wszystkiego kilka muśnięć piklowanej cebulki i dość niespotykany wypełniacz w postaci solidnego podpłomyka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2FFHakxKq2I/XVGeOlYwTqI/AAAAAAAAED0/PKXoK-m8NsYEx9pBVxpxPPXWSS7CA18rQCEwYBhgL/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1449" data-original-width="1600" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-2FFHakxKq2I/XVGeOlYwTqI/AAAAAAAAED0/PKXoK-m8NsYEx9pBVxpxPPXWSS7CA18rQCEwYBhgL/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Zupa piwna</span></td></tr>
</tbody></table>
Czepilibyśmy się czegoś, ale czego? Czas oczekiwania był krótki, wokół czysto i przestronnie. Może zupa piwna (13,90) się nie uda? Nic z tego. <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_6Hf8IY6RU8/XVGeOzBTjFI/AAAAAAAAEDw/lP_tRciJ8ZAezRwQI_kAxtqbTWSH5MI5QCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1144" data-original-width="1600" height="141" src="https://1.bp.blogspot.com/-_6Hf8IY6RU8/XVGeOzBTjFI/AAAAAAAAEDw/lP_tRciJ8ZAezRwQI_kAxtqbTWSH5MI5QCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Prażona kasza gryczana</span></td></tr>
</tbody></table>
Tutaj zachęca już wizytówka: „zupa na chlebie żytnim z lokalnym piwie (mały błąd – pisownia oryginalna), na wywarze z golonki, z masłem, orzechami włoskimi, miodem, prażoną kaszą gryczaną”. Są różne poziomy smaku, a wszystko spaja gęstość. Jest i słodycz i minimalna goryczka, znów pełne tło, a także ozdobniki w postaci rozdrobnionych orzechów i prażonej kaszy, której chce się (i można) dorzucić więcej. Cieszylibyśmy się jeszcze z odrobimy sera. Generalnie to nie każdemu się spodoba, ale już opis w menu sugeruje wyzwanie i decyzja należy do Was. My to kupujemy. Echa kuchni staropolskiej są dla nas zawsze słyszalne i wzbudzające po raz kolejny zainteresowanie dawnymi upodobaniami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-SfHdYH08izg/XVGeQxwWI3I/AAAAAAAAED0/z4Wbn6rCbqoUBaHsT2aBPX1-ElzwquXyACEwYBhgL/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-SfHdYH08izg/XVGeQxwWI3I/AAAAAAAAED0/z4Wbn6rCbqoUBaHsT2aBPX1-ElzwquXyACEwYBhgL/s200/5.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Przed otwarciem myśleliśmy, że to może być kolejny klub wzajemnej adoracji i jakaś lipa. Tymczasem powstało miejsce otwarte na ludzi. Takie, które nie musi się napinać. Bronić zamierza się smakiem i atmosferą. Jeśli tak obiecujące są początki, to co będzie za za kilka miesięcy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S. W prezencie do rachunku dostaliśmy słodkie niespodzianki - robione przez Nich rafaello zawinięte oczywiście w pazłotko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Adres: Ewangelicka 6, Lublin</div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: http://pazlotko.pl/, https://www.facebook.com/pazlotko/</div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 516 050 202</div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 10-20, w piątek I sobotę do 22</div>
<div style="text-align: justify;">
Szef Kuchni: Dawid Furmanek</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-38456997534390516122019-07-27T10:21:00.004+02:002019-09-16T14:15:10.367+02:00Jimmy's Art Grill - z posypką, czy bez?<br />
<div class="hq gt" id=":r5" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; background-color: white; clear: both; color: #222222; font-family: Roboto, RobotoDraft, Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 0.875rem; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; margin: 15px 0px; orphans: 2; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Na Jasnej od dawna jest dość gastronomicznie. Obecnie jest kawiarnia, winiarnia, piwiarnia, susharnia, a od niedawna - restauracja grillowa.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Karmią od dwóch miesięcy, chwaląc się, że wszystko robią sami (wyjątek stanowią pieczywo i lody). Mają też dowóz. Podczas naszej wizyty ostro główkowali nad tym, jak rozliczać tę usługę. Nie przeszkodziło to w szybkim dostarczeniu nam menu. Z uwagą i cierpliwością opowiedziano o mechanizmie zamawiania sosów do każdego dania.</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2HvHzOpqUo8/XTwI-rrOsjI/AAAAAAAAECs/G3kDXwMuwTYIT0svq9YZiig6VLPhm-_6gCLcBGAs/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1482" data-original-width="1600" height="185" src="https://1.bp.blogspot.com/-2HvHzOpqUo8/XTwI-rrOsjI/AAAAAAAAECs/G3kDXwMuwTYIT0svq9YZiig6VLPhm-_6gCLcBGAs/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Żeberka </span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ucieszył nas fakt, że od razu dostarczono serwetki. To znak, że <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-kNikdsfcupI/XTwI-yGueuI/AAAAAAAAECw/42Bc4gRh-DUi7gIzAerkoqYrueVl3BAcQCLcBGAs/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-kNikdsfcupI/XTwI-yGueuI/AAAAAAAAECw/42Bc4gRh-DUi7gIzAerkoqYrueVl3BAcQCLcBGAs/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Shoarma</span></td></tr>
</tbody></table>
kryzys jeszcze tam nie zawitał. Po kilkunastu minutach na stole wylądowały pełne i gorące talerze. Żeberka (28 zł) zaspokoją głód i spotkają się z niezbyt wygórowanymi oczekiwaniami, dotyczącymi ich. Mamy miękkie mięso (odrobinkę za suche), odchodzące od kości, dużo (za dużo) słodkiej glazury, a do tego sporo niezłych frytek i najciekawszy z towarzystwa - coleslaw. Jeden z lepszych,a może i najlepszy, jaki jedliśmy w Lublinie. Może dlatego, że dodają do niego płynną przyprawę mirin - to słowo pojawia się w nazwie. Jednak to, co zapamiętamy najdłużej to posypka, która pojawiła się w każdym rejonie talerza. Nie dodaje uroku, za to męczy pod koniec jedzenia. Biorąc pod uwagę ilość glazury, dodatkowe sosy są zbędne, ale warto ich spróbować.</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-s1-Q9VcXuPs/XTwI-z4-ncI/AAAAAAAAEC0/fD5ijZ7JbCgkuPkx95ePoJRAHN5ox1GNgCLcBGAs/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-s1-Q9VcXuPs/XTwI-z4-ncI/AAAAAAAAEC0/fD5ijZ7JbCgkuPkx95ePoJRAHN5ox1GNgCLcBGAs/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Zestaw wybranych sosów</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Zwłaszcza jeśli zamówimy bardziej neutralną shoarmę z kurczaka (26 zł). Nie chodzi o to, że mięso wymaga podkręcenia. Cieszy autorska marynata z wyczuwalnymi aromatami curry i ziół, a także ponadprzeciętna wilgotność mięsa. Trudno narzekać też na cieplutki i uczciwie chrupiący chlebek pita. Grillowane warzywa były również niczego sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Finalnie, mamy lokal, w którym można bezpiecznie zjeść, ale nie wydaje się, by mógł on przyciągać na stałe. Są jeszcze steki, krewetki w tempurze, szarpana wieprzowina. Ale, żeby sprawdzić wszystko, najpierw trzeba zatęsknić. Za słoną posypką - nie da się</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-62764965655266305582019-07-13T12:00:00.002+02:002019-07-24T14:00:46.933+02:00Parowooz – licencja na rozgotowanie<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Lokalizacja nie rokuje długofalowych sukcesów. Brano się tam za bary m.in z burgerami i zapiekankami. Przyszedł czas na chińskie pierogi.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piwniczne konotacje i schodek, na którym potyka się dziewięćdziesiąt procent gości łączą przedsięwzięcia ze Skłodowskiej 15. Przed tym schodkiem wszyscy ostrzegali ( i nadal ostrzegają) stosowną kartką wywieszoną na drzwiach frontowych, ale bezskutecznie. Po usadownieniu się, bardzo szybko przywitała nas uśmiechnięta, żeńska obsługa i dała czas do namysłu. Znów mamy do czynienia z lokalem wyspecjalizowanym (i to się chwali). Menu jest czytelne, dość zwięzłe i niewymagające dywagacji. Zaczęliśmy od sałatek. Algi morskie (11 zł) i kimchi (9 zł) w upalny <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-bw9cbWTw_7g/XSmqu0sa1MI/AAAAAAAAECE/ahEHa-j35p07txDS4tqY_8xs6cjAeKVIgCLcBGAs/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1343" data-original-width="1600" height="167" src="https://1.bp.blogspot.com/-bw9cbWTw_7g/XSmqu0sa1MI/AAAAAAAAECE/ahEHa-j35p07txDS4tqY_8xs6cjAeKVIgCLcBGAs/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Algi morskie</span></td></tr>
</tbody></table>
dzień mogłyby wystarczyć za posiłek. Niczego im nie brakowało. Sezam i sos sojowy z octem działają z wodorostami cuda. A ich<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1fXsqVXBl7U/XSmqu1xA6jI/AAAAAAAAECM/OAYDR7W2agsGyxhSzOPABrLTNrBRUNmDACEwYBhgL/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1299" data-original-width="1600" height="161" src="https://1.bp.blogspot.com/-1fXsqVXBl7U/XSmqu1xA6jI/AAAAAAAAECM/OAYDR7W2agsGyxhSzOPABrLTNrBRUNmDACEwYBhgL/s200/1.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kimchi</span></td></tr>
</tbody></table>
giętka, minimalnie galaretowata konsystencja zawsze nas obezwładnia. Kimchi była też jak trzeba. Kwaśna, słona, pikantna, pobudzająca. Nie żebyśmy jakoś specjalni się tym wszystkim zachwycali, ale było warto.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Akt gorący zaczęliśmy od zupy won-ton (12 zł). Znów było dobrze, komfortowo, ale bez intrygi. Pierożkom zabrakło gładkości, jedwabistości i odrobiny sprężystości. Farsz był wieprzowy, udany, bezpieczny. Bulion chłeptało się z uwagą, ale beznamiętnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-7shGetOdOJU/XSmqwvKUjkI/AAAAAAAAECc/yMeXbXOWnNQhXQDo-hmzP7spEOmngdo4wCEwYBhgL/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1263" data-original-width="1600" height="157" src="https://1.bp.blogspot.com/-7shGetOdOJU/XSmqwvKUjkI/AAAAAAAAECc/yMeXbXOWnNQhXQDo-hmzP7spEOmngdo4wCEwYBhgL/s200/4.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Won-ton</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Niedociągnięcia w pierogowym cieście uwypukliły się przy <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4ysLIYn4iyw/XSmqu-fZ72I/AAAAAAAAECU/wKeg9Mt0oUkVshZMqfbh4ysHV-iMmzmeQCEwYBhgL/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-4ysLIYn4iyw/XSmqu-fZ72I/AAAAAAAAECU/wKeg9Mt0oUkVshZMqfbh4ysHV-iMmzmeQCEwYBhgL/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Pierożki</span></td></tr>
</tbody></table>
zestawie zawiniątek gotowanych na parze, zawierających wieprzowinę, pory i kolendrę (19 zł za 10 sztuk). Pierożki kleiły się do papieru, ktorym wyścielono bambusowy koszyczek. A jeśli się kleiły, to i po chwili rozpadały. Nie wiemy, czy ten aspekt opracowali kucharze z prowincji Heilongjiang, czy też popsuli ci odpowiadający za gotowanie na miejscu, a może zmodyfikowali kurierzy wiozący pierożki z Warszawy (lokal działa na licencji warszawskiego Parnika). Farsz był dopracowany. Mięso dobrej jakości, z wyczuwalną dawką kolendry i pora cieszyło przy każdym kęsie. Ciasto znów mało energetyczne, zbyt miękkie. Do tego dwa sosy ochoczo serwowane przez wciąż uśmiechniętą panią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poczekamy, zobaczymy. Na chwilę obecną mamy wrażenie, że to prześlizgiwanie się po temacie, wprowadzenie gawiedzi w świat Orientu. Jeśli nie będzie dbałości o szczegóły, to niedługo powstanie tam lodziarnia albo bar z ramenem. Wtedy potkniemy się nie tylko my, ale i oni. Może nawet boleśniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: ul. Mari Curie-Skłodowskiej 15, Lublin</div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 533 343 779</div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/Parowooz/">https://www.facebook.com/Parowooz/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: 12-22</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1879320374029720082.post-63109106208179177052019-07-01T20:01:00.001+02:002019-07-24T14:01:24.770+02:00Klubojadalnia Przystanek Korzeniowa – słuszna koncepcja<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Gospodarze są bardzo spójni. Spokojni, swobodni i kreatywni, choć chwilami nieuważni. Dokładnie taka sama jest ich kuchnia. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, tak. Wiemy. Późno do nich trafiliśmy. Co zrobić? Inni byli szybsi, ale przecież jeśli jest dobrze, to warto wystawić kolejną laurkę. Jeśli źle – kuksańców też należy się więcej. Grunt, to umówić się z Panią Parkingową, żeby w razie spóźnienia, nie pobierała opłaty za kolejną godzinę. Z głową wolną od czasowych ram - je się lepiej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wizyta była odpowiednim zakończeniem Święta Wina w Janowcu, po pierwsze dlatego, że w klubojadalni mają wina z Rzeczycy, a także dlatego, że klimat panujący w lokaliku w jest równie miły, co ten z przesiąkniętego winem zamku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3Px6JTWUlGo/XRpJvM8xFwI/AAAAAAAAEBc/BL0xJTsjajA2te-RR-J5qyX5hFLwiZ0WgCLcBGAs/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1448" data-original-width="1600" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-3Px6JTWUlGo/XRpJvM8xFwI/AAAAAAAAEBc/BL0xJTsjajA2te-RR-J5qyX5hFLwiZ0WgCLcBGAs/s200/3.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Maca</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
To jedno z tych miejsc, gdzie chce się zamówić wszystko. Jeśli o dziwo traficie na coś pozornie sztampowego, to i tak możecie być pewni, że będzie to przygoda z lokalnymi produktami i odważnym twistem. Na początek: maca z pieca (14 zł). Świetna zagrycha, tylko czemu tej macy tak mało? Wydaje się, że gwiazdą tu są raczej zapieczone w mozzarelli pomidory. Mamy słodycz, kwasowość, garść zieleniny, pikantność czosnku i lekkość chrupkiego pieczywa, swoją drogą bardzo udanego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kontynuowaliśmy kazimierską szarpanką (31 zł). Wolno<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-R4JRq7Z1458/XRpJx2pXnEI/AAAAAAAAEBo/RFpK1FcC-rQFZ_-uz6KXRSOnjnjRh5VFACLcBGAs/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1297" data-original-width="1600" height="161" src="https://1.bp.blogspot.com/-R4JRq7Z1458/XRpJx2pXnEI/AAAAAAAAEBo/RFpK1FcC-rQFZ_-uz6KXRSOnjnjRh5VFACLcBGAs/s200/5.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Kazimierska szarpanka</span></td></tr>
</tbody></table>
pieczona, prawilnie rozkładająca się na włókna pierwsze łopatka ze świnki była pełna aromatów. Wyposażono ją w w placek robiony na kwaśnym mleku i to było muśnięcie słynnej „kuchni fusion”, tylko tej dobrze rozumianej, a nie takiej wrzucającej np. risotto na talerz ze schaboszczakiem. Placek był chrupiący, delikatny i sycący. Jeśli myślicie, że to koniec wrażeń to rozczarujemy Was. W daniu jeszcze jest boczek, pikle z winogron, harissa i sałatka z grillowanym ananasem. Po takim kombo nie wypada się podnosić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xNt5xIAjf_8/XRpJvoY7eiI/AAAAAAAAEBg/EPlz-yRzcnEiKEdCLEPQyuzvlJX-PcPMACLcBGAs/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="150" src="https://1.bp.blogspot.com/-xNt5xIAjf_8/XRpJvoY7eiI/AAAAAAAAEBg/EPlz-yRzcnEiKEdCLEPQyuzvlJX-PcPMACLcBGAs/s200/2.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Bulgogi</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ale żeby nie kończyć tak entuzjastycznie, to pamiętamy też o potknięciu na wołowinie bulgogi (33 zł). Zbyt długo podgrzewany - najprawdopodobniej sezam, może sos sojowy - dał o sobie mocniej znać posmakiem spalenizny. Jednak nie sprawiło to, że danie było niezjadliwe. Wciąż cieszyło dobrą wołowiną, jędrnym makaronem i dopieszczonymi warzywami. A pikantna sałatka z marchewki pięknie ożywiła smażeninę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze tylko deser: wąwozowa legumina (14 zł). Jak tu nie <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_cquRevROC8/XRpJvpbbrHI/AAAAAAAAEBk/JphDQ71XzIowilkRyp4FLiV0_yu5sNU9wCLcBGAs/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-_cquRevROC8/XRpJvpbbrHI/AAAAAAAAEBk/JphDQ71XzIowilkRyp4FLiV0_yu5sNU9wCLcBGAs/s200/1.jpg" width="150" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Legumina</span></td></tr>
</tbody></table>
zamówić tak brzmiącego łakocia? Mocno owocowa, gęsta treść została rozczulająco obdarzona gorzką czekoladą, dobrą bitą śmietaną i pudrem owocowym. Kolejny przykład na to, że to co dobre, nie musi być wydumane. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o ekipę rządzącą salą, to znów możemy napisać o swobodzie, ludzkim podejściu do gości, grzeczności i luzie. Są pomyłki, zdarzy się długi czas oczekiwania, ale mielibyśmy nie po kolei w głowie, gdybyśmy oczekiwali tam niezdrowego pośpiechu, lub szalonej perfekcji. Robią swoje i niech tak będzie dalej. Mało jest równie wciągających knajpek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Adres: ul. Doły 43, Kazimierz Dolny </div>
<div style="text-align: justify;">
Internet: <a href="https://www.facebook.com/Korzeniowa/">https://www.facebook.com/Korzeniowa/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
Telefon: 502 722 432 </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Godziny otwarcia: poniedziałek I wtorek – zamknięte, od środy do niedzieli: 11-19</div>
Czy smakuje?http://www.blogger.com/profile/16950582907786866433noreply@blogger.com0