Niedzielne popołudnie z
kieliszkiem napoju bogów. Taka wizja przekonała nie tylko Łaszka, ale i
dziesiątki innych spragnionych, którzy odwiedzili w niedzielę Centrum Kultury.
Nasza dzielna fotoreporterka stawiła się na
Peowiaków 12 kilka minut po 14. Zaraz po otwarciu imprezy na tamtejszym
dziedzińcu. Bilet wstępu uprawniał do otrzymania folderu umożliwiającego spróbowanie
10 win. Można też było wypełnić odpowiedni formularz, dostać jeszcze
odpowiedniejszą kartę organizatora – Centrum Wina i cieszyć się darmowym
wejściem, martwiąc się jedynie o otrzymane szkło, za które obowiązywała kaucja
-10 zł.
Od początku dało się odczuć, że goście traktowani
są odpowiedniego traktowania. O każdym winie można było zaczerpnąć fachowej
wiedzy. Specjaliści krążyli w tłumie i chętnie nawiązywali kontakt z gośćmi,
racząc ich enologicznymi ciekawostkami.
![]() |
profesjonalnie. Folder przygotowany przez organizatorów umożliwiał zapisywanie
swoich wrażeń degustacyjnych przy wymienionych winach. Ołóweczek dla każdego
też się znalazł. Najprzydatniejsza okazała się jednak kieszonka na kieliszek,
którą wystarczyło założyć na szyję i korzystać wtedy, gdy chciało się trochę
popisać w folderze. Na tym nie koniec
![]() |
Liczne konkursy towarzyszące degustacjom od razu
zaktywizowały publiczność. Nawet Łaszek dała się porwać, czując ducha
rywalizacji. Rozpoznawanie win po zapachu, prawidłowe rozdziewiczanie
butelki, a może idealne rozlewanie, takie, które napełni 9 kieliszków? Chętni
nie odchodzili z pustymi rękami nawet, gdy im się nie powiodło. Psująca się
pogoda nikomu nie przeszkadzała, a to dowód na to, że Lublinianie spragnieni są
takich imprez. Wydatki na alkohol rosną, ale rośnie też udział w nich win i
cydrów, co bardzo cieszy, bo stwarza to szanse rozwoju lokalnym producentom,
którzy reprezentowani byli przez Cydr Lubelski. Może nie jest to wybitny
trunek, ale warto przekonać się samemu. Szkoda, że nie było win polskich, ale
rozumiemy, że Centrum Wina po prostu nie ma ich w ofercie. Biznes to biznes.
Złaknionych płynów rodzących się na tutejszych terroir, zapraszamy 24 maja do
Janowca.
![]() |
W tym miejscu wypadałoby wymienić kilka
szczególnych trunków. Niezbyt radosna była mina Łaszka po
spróbowaniu np. kalifornijskiego Gnarly Head Pinot Noir w cenie 72 zł za butelkę.
Delikatne, ale jednocześnie nieco pikantne o dość głębokim, ciemnym kolorze. W
folderze jest informacja, że to wino na każdą okazję. Na każdą, czyli szczerze
mówiąc na żadną. Swoją cierpkością niespodziewanie odstraszało Casa Lapostolle
Chardonnay Cuvee Alexandre z Chile (125 zł). Choć z reguły jest to wino bardzo
chwalone. Interesujący okazał się hiszpański
Honeymoon Do Penedes (49,90 zł). Owocowe akcenty jabłek i gruszek łączyły
się ze słodyczą miodu, a zbalansowane zostały dawką kwasowości. Zapewne, wielu
gościom spodobał się niewymagający Kiwi Wine (16,90 zł) z Nowej Zelandii o mocnym, agrestowym charakterze. Bardzo orzeźwiające.
Łaszka uwiodło gruzińskie Mukuzani (64,90 zł).
Przejrzyste, o jakby waniliowym i karmelowym nosie. W smaku bardzo gładkie. Nie można było ominąć włoskiego Villa Antinori IGT Toscana. Producent przysłał nawet swojego przedstawiciela. To był przysmak. W łaszkowym odczuciu bardzo lekkie jak na czerwone, a zarazem charakterne niczym jej ulubione Riojy. Majaczące alkoholem, ale jego główne zalety, to świetne połączenie owocu z aromatami beczkowymi. Jeśli byliście, to wypisujcie swoje wrażenia. My za znawców się nie uważamy, pewnie w kilku przypadkach się myliliśmy.
Wybór mógł ułatwić podział cenowy. Pazerni mogli próbować
tylko tych najdroższych win. Ja bym tak robił. Tutaj bywało różnie. Trudno coś
wyróżnić, ale nie ma powodów do narzekań. Pewnie byłoby inaczej, gdyby trzeba
było zapłacić za każdą butelkę ich cenę rynkową.Przejrzyste, o jakby waniliowym i karmelowym nosie. W smaku bardzo gładkie. Nie można było ominąć włoskiego Villa Antinori IGT Toscana. Producent przysłał nawet swojego przedstawiciela. To był przysmak. W łaszkowym odczuciu bardzo lekkie jak na czerwone, a zarazem charakterne niczym jej ulubione Riojy. Majaczące alkoholem, ale jego główne zalety, to świetne połączenie owocu z aromatami beczkowymi. Jeśli byliście, to wypisujcie swoje wrażenia. My za znawców się nie uważamy, pewnie w kilku przypadkach się myliliśmy.
Podsumowując, mamy wątpliwości, czy to największy
festiwal w kraju. Oby nie, bo wtedy okazałoby się, że w naszym kraju imprezy
winiarskie są raczej na niskim poziomie, co nie znaczy, że ta w Centrum Kultury
była nieciekawa albo amatorska. Najważniejsze jest zrobienie kroku w stronę
konsumentów i edukacja w formie wspólnej zabawy. To zawsze cieszy i za to
dziękujemy Centrum Wina. Nie bez znaczenia jest też hojność. Sporo osób wyszło
z wygranymi flaszeczkami lub przekąskami współorganizatorów.
Z trochę innej beczki: będąc w ich filii w Auchan
nie czuliśmy się zbyt dobrze. Piękni sprzedawcy nadskakują, a w ofercie mają chyba
same wspaniałości. Trochę więcej luzu. No i trochę niższych cen, bo z
dyskontami ciężko będzie wygrać. Imprez prosimy jak najwięcej!
zgadzam się, że "pinocik" był rozczarowujący, rewelacyjne za to było porto - Graham's Ruby Port; degustacja jest fantastyczną okazją by pochylić się nad różnicami, dosmakować; zgadzam się też z opinią na temat sklepu w Auchan.... generalnie podzielam Wasze zdanie że impreza udana i oby takich więcej!
OdpowiedzUsuńKS