Ambaras – a jednak czegoś brak...



...czyli o pechu głodomora


To był gorący dzień, a więc głód nie powinien dochodzić do głosu, a jednak musiał zwyciężyć. Trzeba było znaleźć jedzenie „na mieście”. Ambaras jest nowy, chwalony i w dodatku był akurat w pobliżu. Nie było odwrotu. Wtargnęliśmy w przyjaźnie wyglądające wnętrze z gotowymi zamówieniami w głowie, bo proponowane tego dnia zupy widniały na potykaczu. Wystrój nieprzeładowany, z kominkiem, przepisem na cebulową na ścianie, drewnianymi solidnymi stołami i kolorowymi krzesłami. Naprawdę nie trzeba dużo, by chciało się siedzieć.
Chłodnik i ogórczanka

Obsługa ograniczała się do miłego przyjęcia zamówienia i krótkiego pytania o smak zupek, a więc nie ma czego oceniać, chyba, że damy plus za brak minusów.

Zdecydowaliśmy, że Łaszek sprawdzi chłodnik botwinkowy. Test wypadł pomyślnie. Jajko, koperek, rzodkiewka, a do tego jeszcze podane młode ziemniaczki. Całość spajana wyraźnym aromatem botwinkowym, słodycz zbalansowana z kwasowością. Nic dodać, nic ująć. Właśnie taki chłodnik powinien być. Po raz kolejny Łaszek miała nieco więcej szczęścia, albo ja pecha. Pecha głodomora. Wybrałem jak zwykle najciekawszą pozycję z menu – ogórczankę. No i zawiodłem się zarówno wielkością porcji, jak i sytością dania. Zazwyczaj to do mnie nie podobne, bo smak jest na pierwszym miejscu, ale nic nie poradzę, że akurat potrzebowałem większej dawki kalorii, nawet upał nie był mi straszny. Choć smak ogórczanki był nieszablonowy. Ale czy ja kiedyś jadłem „ogórczankę”? Pewnie nie. Bardziej mi to przypominało treściwy koktajl do picia, a składało się ze składnika głównego rzecz jasna i sprytnie dobranych podkręcaczy, takich jak miód i cytryna. Więc orzeźwienie pierwszorzędne, jednak zupą bym tego nie nazwał. Liczyłem na zachwalane kanapki, może deser, ale tego dnia nie było nic więcej. Będąc szczerym – zdenerwowałem się. Wiem, że sobota, upał, nie ma nikogo w mieście, ale było mi mało i koniec. Zostaje pytanie, czy wpaść warto, czy nie warto? Dla tych co nie byli – warto. Na kuchni smaki mają się bardzo dobrze. Potrafią smacznie i zachęcająco kombinować, ale szansa od głodomora stracona. Przez pewien czas będzie mi nie po drodze. Łaszek znów triumfuje.

Ceny? Za dwie zupy i dwa soki zapłaciliśmy 23 zł. Niedrogo.
Adres: Noworybna 2, Lublin
Telefon: 791 602 157
Godziny otwarcia: pon – sob: 11:00 – 19:00
Nie można płacić kartą

Komentarze

  1. Ale jak to? W całej knajpce do jedzenia były tylko 2 zupy z czego jedna to koktajl?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Do jedzenia - nic więcej. Jednak w dni powszednie oferta jest szersza, taką mamy nadzieję, bo tak Ambaras obiecuje.

      Pozdrawiamy.

      Usuń

Prześlij komentarz