Nazwa nie zachęca do
ryzykowania w kwestii obiadu, ale skoro restauracja ma „propozycję
wyjątkowej kuchni” oraz prezentuje „nowoczesne i innowacyjne podejście do
gotowania” nie mogliśmy odpuścić.
To pierwszy
kulinarny przybytek, który sprawdziliśmy w Tarasach Zamkowych. Miałem nadzieję,
że pojawił się konkretny powód, dla którego warto byłoby przychodzić do tego
centrum handlowego. Łaszek docenia nowe sklepy, ale dla mnie to za mało.
Pojawiła się jednak restauracja, która zapowiadała coś więcej i która eksponuje
na stronie klubu nazwisko Szefa Kuchni. Dla
nas to wyraźny sygnał, że warto spróbować zjeść w takim miejscu.
![]() |
Bulion wołowy z płatkami wołowiny |
Z wyborem
stolika nie było żadnych trudności. Sala restauracyjna świeciła pustkami, ale
pocieszaliśmy się, że to ze względu na krótki staż lokalu. Powitała nas miła
kelnerka (brunetka), która służyła radą, częstowała uśmiechem i wzbudzała
zaufanie do tego miejsca. Po dostarczeniu menu pojawiły się w nas pierwsze
wątpliwości, bo wiało nudą, może z wyjątkiem dań dla dzieci, które są podawane
w kreatywny, żartobliwy sposób (przynajmniej tak wynika z opisu w karcie).
Zastanawiała nas też zapowiedź, że większość dań przygotowywana jest metodą
sous-vide, bo polędwicę wołową, pierś kurczaka i polędwiczkę wieprzową lub łososia
można bez problemu przyrządzić choćby na patelni i nie oznacza to gorszego
smaku.
Zaczęliśmy
od przyjemnie chłodnego i zrównoważonego
![]() |
Krewetki z grilla |
![]() |
Polędwiczka wieprzowa sous-vide |
w smaku kieliszka prosecco (10 zł), do
którego przydałby się opis w karcie. Po niecałych 20 minutach wystartowaliśmy
łaszkowym bulionem wołowym z płatkami wołowiny i warzywami (12 zł) oraz moimi
krewetkami z grilla z rukolą w sosie ziołowym, pomidorami pelati i grzankami
(22 zł). Bulion przybył gorący, miał głęboką barwę i w ogóle był całkiem
treściwy, wzbogacony miękkimi plasterkami wołowiny i dużą dawką marchewki
reprezentującej samotnie warzywa. To lepszy wybór niż krewetki, które były
stłamszone zbyt wyraźnym sosem nieco przypominającym smak warzyw w rybie po
grecku. Owoce morza same w sobie były jędrne, ale zginęły. Grzanki i rukola nie
mogły tego wynagrodzić.
![]() |
Polędwica wołowa |
Z dań
głównych wybraliśmy (przy braku ciekawych opcji) polędwiczkę wieprzową sous-vide z puree, sufletem warzywnym i sosem pieprzowym (25 zł) oraz stek z polędwicy wołowej z sosem holenderskim, szparagami i puree ziemniaczanym (35 zł). Nie zapiszą się one zbyt dobrze w naszej pamięci. Wieprzowinka była całkiem delikatna, sos pieprzowy niezbyt toporny i nawet delikatnie podkręcał jej smak, ale to za mało, żeby nazwać to jakąkolwiek atrakcją. A suflet warzywny to był naprawdę dziwny twór. Określilibyśmy go mianem suchego ptysia z rosołową kostką marchewką (innych warzyw chyba nie lubią) w środku.
![]() |
Malinowy shake |
Jeden zmordowaliśmy, ale
drugi wrócił do kuchni. Niezbyt gładkie puree przeszło bez echa. Lepsze było to
lekko czosnkowe w łaszkowym daniu, towarzyszące wołowinie. Samo mięso choć było
miękkie, to jednak zbyt krwiste, co nie znaczy, że ciekło krwią na talerzu, bo
wyglądało na to, że stek grzecznie odpoczął, ale chyba zbyt długo, bo był
chłodny. Wątpliwą ozdobą były cztery małe rozgotowane, padnięte i ledwo ciepłe szparagi i mało udany sos holenderski, który wyglądał jak co najwyżej
mieszanka poszczególnych składników, zbyt rzadka na określenie jej mianem
rasowego „holendra”. Łaszek jeszcze postanowiła zaryzykować deserem, ale znów
pudło. Malinowy shake ze sztuczną bitą śmietaną i kupnymi lodami miętowymi (10
zł) nie polepszył naszej opinii.
Co do
klubowego wystroju, to dominują ciemne barwy i słabe światło. Gdzieniegdzie
pojawiają się doniczkowe kwiaty. Drewniane stoliki są solidne, ale za niskie.
Szkoda kręgosłupów kelnerek. Do kawy i owszem – wygodne, ale do jedzenia już
niekoniecznie. Obsługę będziemy dobrze wspominać. Były drobne niedociągnięcia,
ale nie warto ich wymieniać. Miłe podejście do gości naprawdę zdaje egzamin w
każdej sytuacji.
Co do samej
restauracji to niestety, ale chyba potraktujemy ją jak spora część
odwiedzających Tarasy Zamkowe – będziemy tam jedynie pytać o drogę. Jeść nie
warto.
Adres: Unii Lubelskiej 2
Telefon: 81 307 61 61
Godziny otwarcia: poniedziałek – sobota od 9 do 21,
niedziela – od 9 do 20
Internet:
http://www.enjoyclub.pl/
Komentarze
Prześlij komentarz