Pusta restauracja w tym przypadku była mądrym ostrzeżeniem, z którego
nie skorzystaliśmy. Poszliśmy za rekomendacją pewnego smakosza...
Mamy jednak usprawiedliwienie – to spotkanie
rodzinne. Z rezerwacją nie było problemu, otrzymaliśmy stolik w małym
odosobnieniu więc zapowiadało się przyjemnie. Strome schody dla niektórych były
dużym wyzwaniem, ale można było się spodziewać, że zdobycie antresoli dla
starszych bądź kontuzjowanych będzie lekką niedogodnością.
Po zajęciu miejsc zostaliśmy przywitani przez kontaktowego i miłego
kelnera. Obsługa była najmocniejszym punktem obiadu. Nieporozumienie przy
zamówieniu? Danie wraca do kuchni, a prawidłowe jest od razu przygotowywane –
to tak na przykład. Niestety zabrakło fachowości przy dostarczaniu sztućców.
Zabrakło noża do ryby, a komuś innemu – noża do steków. Poza tym – bez zarzutu.
Zastrzeżenia budzi stan techniczny niektórych mebli
– gdybym oparł się o swoje krzesło – mógłbym zaliczyć ścianę w gratisie z
podłogą. Krzesło wymieniłem i już byłem spokojniejszy. Do brzegu!
![]() |
Rosół |
Czas oczekiwania na dania był dość długi, ale do zaakceptowania.
![]() |
Risotto z grzybami |
Nie
przekraczał 30 minut. Na pierwszy ogień spróbowaliśmy niezbyt płomiennego
rosołu (9 zł) – drobiowego,mętnego, letniego. Więcej obiecywaliśmy sobie po
risotto z grzybami (15 zł) – bo jak mówi pewien krytyk – teraz w Valentino
będzie jeszcze bardziej włosko. Tutaj miłe zaskoczenie – pod względem
konsystencji to najlepsze risotto jakie jedliśmy w Lublinie, bo lekko ciągnące,
kremowe i delikatne, ale co z tego, jeśli niedobre, mrożone grzyby popsuły jego
smak. Przykro.
![]() |
Pappardelle |
Równie intrygująco zaczęła się przygoda z
pappardelle (23zł), które połączono z kurczakiem, cukinią, papryką i
słonecznikiem. To danie nieco przypomina popisowe łaszkowe, ale jest pewna
różnica – Łaszek pamięta o przyprawach. Makron choć świetnie ugotowany, z
chrupkimi warzywami i soczystym kurczakiem był mdły. Może we Włoszech warzywa
dałyby więcej smaku, ale jesteśmy w trakcie lubelskiej zimy.
Najsensowniej zaprezentowała się dorada z pieca (36 zł), której
![]() |
Dorada z pieca |
chude
mięso z łatwością odchodziło od ości, było pełne właściwego sobie delikatnego
smaku i prosiło się jedyne o kilka kropel cytryny. Ta wystąpiła – owszem – ale
po raz kolejny otrzymujemy plasterki cytryny, które do wyciskania są
niewygodne. Do ryby zaproponowano pieczone ziemniaki i coś na kształt ratatuja
– bardzo przyzwoitego. Szkoda tylko, że to same danie podane innej osobie 15
minut wcześniej było gorszej jakości – ryba została raczej ugotowana niż
upieczona.
![]() |
Sernik Valentino |
Pewnym pocieszeniem był smakujący wszystkim sernik
Valentino (14 zł), ale obiecana w karcie gorąca czekolada okazała się zimna,
zresztą jak i ciasto. Mimo wszystko to jeden z mocniejszych punktów menu.
Przy pełnej
sali może bylibyśmy łaskawsi, ale w w
naszej sytuacji przypuszczamy, że kuchnia funkcjonuje pewnie lepiej, gdy zamiast
10 osób na sali jest ich 100. Z resztą sami pozycjonują się głownie w obszarze
wesel, chrzcin i komunii, na co wskazuje też fakt małej ilości kart. Przy
łącznie 13 osobach w lokalu (gdy wchodziliśmy jeden stolik zajmowała
trzyosobowa rodzina) – brakowało jadłospisów. Chleba i wina (także w menu) nie
uświadczyliśmy. Nikt się nimi nie chwalił. Darmową kawą do obiadu, o której
informuje profil na fejsie – też nie. Kiedyś ktoś napisał – nie ufajcie
krytykom. Kurczę. Może coś w tym jest? My jesteśmy tylko recenzentami.
Valentino sobie odpuśćcie.
Adres: Konopnica 163A
Telefon: 81 747 44 66
Godziny otwarcia: od 12 do
ostatniego klienta
Dostępna dla ludzi na wózkach
Komentarze
Prześlij komentarz