Do Ąki przy ulicy Skłodowskiej 12, chcieliśmy nieraz się
wybrać, docieraliśmy nieraz i nawet od drzwi odbiliśmy się nieraz. Cierpliwość
się kończyła tak samo szybko, jak kończy się lato, a musicie wiedzieć, że już
nie możemy się doczekać odwiedzenia letniej filii La Traviaty nad Zalewem
Zemborzyckim. Stanęło na tym, że ostatni raz damy szansę córce Antykwariatu i
Magdy Gessler na prezentację powabów. W przypadku fiaska, obrażamy się i
jedziemy na włoskiego grilla.
Grill musi poczekać. Ąka otwarta.
Witają kwiaty na szyldzie, na plandece reklamowej, a także w środku. Są na
obrazach, obrusach, zastawie i na parapetach. Dużo ich. Taki mają styl.
Konkretny. Warto dodać, że stoły są elegancko nakryte. Przytulnie było więc nie
pozostało nic innego jak podjeść tego i owego. Przyjemna Pani podała nam karty
dań i dodała, że jest jeszcze jedno danie dostępne dzisiaj. Krem z dyni. A do
każdego dania – kieliszek wina gratis. Bardzo nam się to spodobało. Zimne,
świeże, owocowo-kwiatowe. Półsłodkie jak na mój język. Z kremu nie
skorzystaliśmy, ale sezon na dynie się zaczął, więc to ciekawa opcja. Jadłospis
jest – podobnie jak w Orient Express – krótki i treściwy. Oby inni
restauratorzy się tego nauczyli.
![]() |
krem marchwiowy z kalafiorem |
Łaszek zażyczyła sobie kremu marchwiowego z kalafiorem i nutą pomarańczową, klopsów w sosie koperkowym z pęczakiem oraz sałatką, a na deser sernik z brzoskwiniami. Ceny to odpowiednio: 7, 15 i 10 złotych. Zachęcające, prawda? Ja chciałem przetestować cielęcinę duszoną z szczypiorkiem, podaną z polskim ratatujem według przepisu samej Magdy Gessler (33zł). Nie mogłem też odpuścić ciastu z rabarbarem i malinami podanym z lodami waniliowymi i bitą śmietaną w cenie okrągłej dychy.
Krem łaszkowy
był taki jak trzeba, bo gęsty. Może nienajgładszy, ale w tym przypadku to był
plus. A w tym kremie chrupkie różyczki kalafiora. Takiego kalafiorka mógłbym
nawet zamiast nachos chrupać w chwilach słabości antyslowfoodowej. Odstępy
między daniami były krótkie, wyważone.
![]() |
Pulpety z pęczakiem i sałatką |
Znów okazało się, że koperek mi pasuje. W tym kremie było go tyle ile
trzeba. Sos koperkowy do pulpetów też był udany. Gorzej z samymi mięsnymi
kulkami, które zostały przesolone. Były tylko dwa pulpety. Jeszcze jeden i nikt
by nie narzekał. Ale jak mają być tak słone, to wybieram wariant z dwiema
sztukami. Pęczek był ugotowany w punkt. Lubimy z Łaszkiem tę kaszkę.
Szczególnie w postaci risotto. Takie pęczotto. Sałatka świeżutka, z dobrą,
kwaśną śmietaną. Moja cielęcina była soczysta, miękka, ale też mogłoby jej być
odrobinę więcej. W sosie na bazie mięsnym soków smakowała jak ta, którą
przyrządzał mój dziadek.
![]() |
Cielęcina wg pomysłu M.Gessler |
Polska wersja rata tuja zdała egzamin na piątkę.
Ziemniak, kalafior, cukinia i cebula współtworzyły udany minispektakl na
języku. Znów prostota ozdobiona uczuciem daje o sobie znać. Żadne tam cuda na
kiju. Do cielęciny dodano szczypior, którego przyznam szczerze – unikam. Ale
odpowiednio uduszony, posmakował i wdarł się w łasuchowe łaski. Wkraczając w
fazę deserów, kelnerka ostrzegła, że ciasto jest tak domowe, że się pokruszyło
w transporcie do stolika. Ale obejrzałem je z każdej strony i zaaprobowałem je.
Było pyszne. Kwasowość rabarbaru była balansowana malinami. Dobra bita śmietana
zaprzyjaźniła się z kruszonką okraszoną kryształkami cukru. Ale lodów nie
uświadczyłem. Szkoda, bo Łaszek zawsze ma na nie smak i chętnie bym je
odstąpił. Może też były domowe, ale nie
wytrzymały trudów życia w kuchni i wyparowały? Sytuację uratował odpowiedni
sernik z zatopionymi w środku brzoskwiniami oblany sosem w stylu czekoladowego
likieru. Odpowiednio wilgotny, więc świeży, domowo-serowo-słodki.
![]() |
Sernik z brzoskwiniami |
![]() |
Ciasto z rabarbarem i malinami |
Podziękowaliśmy, bo było za co, płacąc gotówką, bo inaczej się w Ące nie da.
Tej restauracyjce wróżę sukces.
Co będzie z Orient Express? To się okaże. Nie zauważyliśmy zmian w wystroju,
ale nie zajrzeliśmy wszędzie. Na pewno w kuchni dzieją się ciekawe i smaczne
akcje. Tylko niech nie wychylają się z sushi. Po rewolucjach zazwyczaj klientów
przybywa. Tego życzę właścicielom i ekipom. Mam nadzieję, że będą się
prawidłowo rozwijać, czyli nie tak jak Czarcia Łapa, która też z usług Pani
Gessler korzystała i podobno na laurach spoczęła.
Adresy w Internecie:
http://www.orientexpress.lublin.pl/
- na litość boską – zaktualizujcie ją w końcu.
Ąka strony nie ma. Jedynie profil
na Facebook.
ehh dlaczego tej recenzji nie bylo wczesniej ;p bo chcialam cos zjesc dobrego w poniedzialek, skonczylo sie na grodzkiej 15 ale tam tez w miare:)
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi miło,że Państwu smakowało ,chyba nawet sama miałam przyjemność podawać te dania :))))))! zapraszamy częściej.
OdpowiedzUsuńMi tam w tej Ące w ogóle się nie podobało, jedzenie też raczej kiepskie. Jedynie obsługa miła
OdpowiedzUsuńAnonimowy z dnia 12 wrrześnia to na 100 konkurencja ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste jedzenie i atmosfera :)
Tylko czemu tak trudno znaleźć adres czy jakiś kontakt..
OdpowiedzUsuńbyłam dzisiaj. zamówiłam klopsiki z kaszą i krupnik. klopsy zjadliwe ale bez żadnych rewelacji a krupniku tyle co kot napłakał. mimo ze zjadłam dwa dania nie najadłam sie. kolega dostał zimne ziemniaki i oddał na kuchnie do odgrzania. przygrzali na ogromnej ilości tłuszczu i z tym tłuszczem obiad kolegi dostał mój mąż (poznaliśmy po kotlecie) nie polecam, na pewno tam nie wrócimy.
OdpowiedzUsuńzimne ziemniaki, ta... i dwa dania nie wystarczyły żeby się najeść? kobieto...
OdpowiedzUsuńnie kobieto tylko taka prawda. wspomne jeszcze ze czekaliśmy 40 minut na zamówienie
OdpowiedzUsuńOd jednej z kelnerek pachniało kupą
OdpowiedzUsuńZapachniało Ci domem(-:
UsuńTo nie pachniało tylko śmierdziało jak już retardzie!
OdpowiedzUsuńmnie w ogóle się tam nie podobało, jedzenie takie tam, nic specjalnego, cena... ogólnie pic na wode... za to polecam knajpkę : POD STRZECHĄ poniżej dawnego kina kosmos. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA mnie się tam dużo bardziej podobało jak był dawny skład. Nic nie było jak teraz odnoszę wrażenie przesłodzone na siłę.
OdpowiedzUsuńByłam w Ące kilka razy, ale nigdy na obiad, zazwyczaj jakaś kawa i ciacho. Kawa Ąka dobra, bo duża, ale generalnie to tylko kawa rozpuszczalna. Nie polecam natomiast kawy bananowej, wg tego co jest napisane w karcie ma zmiksowane banany. W mojej kawie pływały niewielkie śliskie kawałki, które nie sprawiały w ustach przyjemnego wrażenia. Jadłam ciasto czekoladowe, spodziewałam się czegoś bardziej w stylu brownie, ale nie mogę powiedzieć, że mi nie smakowało. Wyglądało i smakowało bardzo dobrze, bardzo "domowo" i myślę, że właśnie za to wielu klientów polubiło to miejsce. Ceny są rozsądne, a wystrój ciepły i przytulny, co w sumie składa się na dosyć pozytywne wrażenia po wizycie w Ące.
OdpowiedzUsuńPS Czy coś się zmieniło od mojej ostatniej wizyty? Bo za każdym razem, gdy tam byłam płaciłam kartą i nie było żadnego problemu, nawet jeśli rachunek był na małą kwotę.
Teraz można płacić kartą. Recenzja jest z września 2012. Ogarnęli tę kwestię. Byliśmy ostatnio na hamburgerze i nóżkach w galarecie. Jest smacznie. Tylko ciut za dużo soli.
OdpowiedzUsuńhttp://www.ąka.pl/
OdpowiedzUsuń