Odrobina wyobraźni, kilka starych
fotografii i przedwojennych smaków stwarza możliwość cofnięcia się w czasie.
W tej restauracyjce byliśmy już kilka razy. Bywało
różnie. Stąd potrzeba wyrobienia sobie jednej opinii. Wpadliśmy w piątkowe,
słoneczne popołudnie.
Od razu zostaliśmy przywitani przez kelnera i
otrzymaliśmy karty dań. Na stołach pachniały świeże kwiaty, a w głośnikach
Mieczysław Fogg budził najskrytsze emocje.
Analizę rozpoczniemy od znakomitej tego dnia
obsługi. Kelner znał każde danie i polecał te, które cieszą się największym
uznaniem. Zamówione piwo z beczki (a w zasadzie beczkę z piwem) przywiózł o własnych siłach. Podał je w kuflu
(dla mnie) i szklance (dla Łaszka). Mógł
przecież powiedzieć, jak to bywa w innych lokalach – nie ma. Wolał spełnić
nasze życzenie, a to sprawia, że klient czuje się traktowany jak gość.
Oczekiwanie na zamówione potrawy umiliły nam przyniesione przez kelnera albumy
ze zdjęciami i historiami dawnego Lublina. Choć znamy to miasto, to jednak
zawsze warto wracać do bogatej przeszłości, aby czerpać z niej naukę na
przyszłość. Mieliśmy do czynienia z pasjonatem, dla którego lokalizacja
restauracji to coś więcej niż adres z numerem. W porządku – dość tych peanów.
Przyszedł czas na zaspokojenie głodu.
![]() |
Zupa koperkowa |
Łaszek pragnęła koperkowej z menu obiadów domowych
(3 zł). To była prosta, ale smaczna zupa, bo gęsta, aromatyczna od koperku i
domowo kojąca. Ja w tym czasie atakowałem śledzie po lubelsku (według
zrekonstruowanej niedawno receptury). Lekko słonej i delikatnej rybie
towarzyszył ogórek konserwowy i jajko na twardo. Zgrabne zawiniątka ułożone
były na plastrach ziemniaków i sosie z miodowo-chrzanowym posmakiem. Te śledzie
kazały mi się puknąć w głowę i zacząć je częściej zamawiać. Wcześniej odrobinę
nimi gardziłem, a wyjątkiem były te smażone w całości. Nie wiem czy kiełki
towarzyszące tej przystawce są potrzebne, ale swoje interesujące trzy grosze
też wtrąciły.
![]() |
Śledzie po lubelsku |
Mięsko musiało być. Ciężko mi bez niego, a więc
befsztyk po angielsku (30 zł) stał się moim celem. Wyglądał pięknie, smakował
tylko poprawnie, bo miejscami był twardawy, ale różowy w środku – jak lubimy.
Do tego sos, podobno według hotelowego przepisu z 1931 roku. Czy na pewno taki
był ten sos w oryginale? Nie jestem pewny. Do tego poprosiłem o warzywka
(sałata, rzodkiewka) skropione winegretem i posypane koperkiem. Na tym miałem
poprzestać, ale…
![]() |
Befsztyk po angielsku |
W czasie kiedy moja świeżo upieczona Narzeczona
pastwiła się nad tortem herbacianym (15 zł), uległem delikatnej sugestii
kelnera, że warty spróbowania jest też tort orzechowy (15 zł). Tego było
trzeba, by dopełnić smaczny obiadek. Oba ciasta cieszyły oko i syciły brzuszki.
Smak herbacianego zdominowała biała czekolada. Za to orzechowy to czysta radość, której nie poskąpiono.
Wygląda na to, że wszystko dobrze się układa w
restauracji Rynek 14. Może nie ma tłumów, ale nie wpływa na to na jakość. Niech
sobie siedzą w Sielsko Anielsko i innym tego typu. Warto jednak zastanowić się
nad obsługą. O ile my trafiliśmy wyjątkowo dobrze, to przy stoliku obok
siedzieli państwo, którzy na pytanie – jakie piwo pani poleca, usłyszeli – Nie
wiem. Nie jestem piwoszką. Ponadto sama mowa ciała obnażała różnicę poziomu serwisu
prezentowanego przez omawianą dwójkę. Zarówno wystrój jak i smaki zasługują na
wyróżnienie. Tylko wołowina do poprawy.
![]() |
Tort herbaciany oraz orzechowy |
Kończąc - podróż
w czasie gwarantowana. Wystarczy odrobina chęci.
Adres: ulica Rynek 14, 20-002 Lublin
Numer
telefonu: 81 532 84 30
Strony w
Internecie: http://www.rynek14malarestauracja.lublin.pl/, https://www.facebook.com/pages/Ma%C5%82a-Restauracja-Rynek-14/218800081472584,
Niedostępna dla ludzi na wózkach, choć kelnerki lub kelnerzy często
czekają w progu.
Komentarze
Prześlij komentarz