Przegląd smażalni bliższych i dalszych


Sezon na rybkę powinien trwać cały rok, ale przyjęło się, że najczęściej jadana jest w sezonie letnim.

Nie dalibyśmy rady ograniczać się tylko do ciepłych miesięcy. Na rybę z frytkami zachorowaliśmy dawno temu. Lekarstwa nie wynaleziono. Tylko czy da się u nas zjeść dobrą rybę?
Ostatnimi czasy tak się złożyło, że najlepsze ryby są w mieście, a nie nad jeziorami. Mowa oczywiście o tych panierowanych, smażonych na głębokim tłuszczu. Poprawcie nas jeśli błądzimy. Chętnie pożremy wasze ulubione miejsca.
Na Alei Tysiąclecia 3 mamy smażalnię firmowaną nazwiskiem właściciela. Tak podpowiadają wyszukiwarki. Szyld informuje za to, że można zjeść smaczną rybkę. Mały lokalik (z czterema małymi stolikami) bazuje na właścicielach okolicznych straganów i małych firm. Można poczuć pewien rodzaj dyskryminacji, gdy wchodzi się i słyszy, że wszystkie ryby już „wyszły”, tak jakby właściciel codziennie udostępniał określoną liczbę dań. Taka sytuacja zdarzyła się nam kilkukrotnie. Na polecenie zasługują w tym barze surówki. Tylko surówki. Ryby podczas naszej wizyty były niedoprawione, z rozpadającą się panierką, przesiąkniętą zmęczonym olejem. Wybór ograniczony był tym, co akurat sprzedająca Pani miała pod ręką. Niektórzy wycwanili się i zamawiają ryby z wyprzedzeniem, ale jak już wspomniałem, pachnie nam to kulinarną dyskryminacją. Obsługa swoim zachowaniem utwierdza nas w tym przekonaniu.
Kolejnym lokalem umiejscowionym w szeroko rozumianym centrum jest smażalnia na Pocztowej 8. W pobliżu dworca PKP. To miejsce z zewnątrz nie zachęca, wyglądając na rozpadającą się drewnianą chatkę, ale warto do niej zajrzeć. Panierka na rybach zrobiona jest standardowo z bułki tartej, ale ogólny smak jest świeższy niż na Tysiąclecia. To pewnie zasługa częstszej wymiany oleju. Ryby czekają już usmażone na klientów. Szczerze mówiąc, wolelibyśmy poczekać i dostać morszczuka lub mintaja, usmażonego specjalnie dla nas.
Miętus z 'Soli"
Pozostając w oparach miejskiego smogu, a będąc pod presją rybnego głodu, odwiedźcie najlepsze smażalnie – „Sola”. Są w Lublinie dwie filie tej firmy. Na ulicy Mickiewicza 36A i na Żelazowej Woli 20A. Wybór jest tutaj największy. Dorsz, halibut, morszczuk to tylko niektóre pozycje, ale skupcie się na miętusie królewskim. Nie jest tani, ale jego białe, zwarte i soczyste mięso, otoczone delikatnym płaszczykiem z ciasta sprawia, że wyjazd nad jezioro czy morze traci sens…  Oddział na Czechowie, podobnie jak smażalnia na Al. Tysiąclecia, wydaje się skupiać wokół handlarzy targowych, ale poziom obsługi jest o niebo lepszy.  Ryby smażone są na życzenia klienta lub na telefoniczną prośbę, o umówionej godzinie. Zamiast cytryny podawany jest pieprz cytrynowy – aromatyczny pomysł. Za dwie porcje miętusa z frytkami i najlepszymi surówkami zapłaciliśmy 67 złotych. Ważone są na Waszych oczach. My zawsze wybieramy sobie sami porcje. Największe. Gdyby jeszcze była opcja dowozu… rozmarzyliśmy się.
Miętus z Bosmana
Jeśli chcecie ucztować nad wodą, to czeka na Was oferta lokali przy Zalewie Zemborzyckim. Restauracja Bosman (Krężnicka 6) otworzyła swoją smażalnię. Wybór jest równie szeroki, co w „Soli”, ale jakość niższa. Panierka rozpada się, mięso jest zbyt miękkie. Kręgosłup odchodzi łatwo, więc ryba jest świeża, ale frytki i surówki to strata pieniędzy. Kapusta pekińska o smaku dodanego ogórka i pomidora to pomyłka. Plusem wydają się ceny. Za dwie porcje miętusa z dodatkami i jednym napojem zapłaciliśmy 49 złotych. Tylko żeby jeszcze sprzedająca Pani nie krzyczała na nas numerem zamówienia, gdy siedzimy dwa metry od niej…
Polecamy za to Reland, gdzie wcinając rybę można obserwować śmigających narciarzy wodnych. Dania podane są w atrakcyjny sposób. Dodatki obejmują chrzan, surówki i nieśmiertelne frytki. Minusem jest to, że płacimy od razu. Czyżby wszystkie ryby miały tę samą wielkość? Smak jest bez zastrzeżeń. Panierka chrupie, mięso jest odpowiednio słone. Surówki zawsze świeże, a chrzan może nie tarty świeżo, ale zachowuje swój charakter przy każdej wizycie. No i jeszcze jedno – jemy jak na restauracje przystało, na talerzach, w bardzo schludnym wnętrzu lub na drewnianym pomoście. Tylko babcia klozetowa mogłaby nie pobierać opłat od klientów. Wstyd.
Jak zauważyliście, jest w czym wybierać. Co do cen – wahają się mniej więcej od 32 do nawet 80 złotych w zależności od tego, co i gdzie wybierzecie. Czy warto? Jasne. Jedzenie ryb jest nawet konieczne. A biorąc pod uwagę fakt, że większość smażalni czynna jest przez cały rok – nie macie argumentów przeciw nam.
               

Komentarze

  1. Jestem stałym czytelnikiem Waszego bloga i podoba mi się to co robicie dlatego pozwalam sobie na zwrócenie uwagi że ryba miętus królewski nie istnieje . To co sprzedają pod tą nazwą to brosmy albo molwy z morza Północnego lub Norweskiego .Tak samo jest z dorszem atlantyckim , często pod tą nazwą można dostać czarniaka lub plamiaka . A różnice w smaku tych ryb są kolosalne . I uwierzcie że wszystkie te gatunki najlepiej smakują własnoręcznie złowione i świeżo przyrządzone .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjrzymy się tej sprawie. Dziękujemy za uwagi.

      Usuń
  2. polecam odwiedzenie i napisanie recenzji o Krężniczance w Krężnicy Jarej, za zalewem. Pyszne ryby, zarówno smażone, wędzone jak i żywe. Wg wielu osób zdecydowanie najlepsze w mieście, a właściwie to pod miastem;) warto wziąć smażonego pstraga z masełkiem czosnkowym plus idealne pieczywo, robione na miejscu przez właścicieli, na piwie - bajka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Byliśmy w Krężniczance. Rybki mają smaczne, bo świeżutkie. Kilka słów o wizycie w niej jest tutaj:

    http://czysmakuje.blogspot.com/2012/07/wcinanie-pstraga-i-nasze-kulinarne.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałem że będę pierwszy jeśli chodzi o polecenie Krężniczanki ale widzę że wiele osób odwiedza ten lokal i wszyscy mają podobne doznania smakowe. Ja osobiście polecam karpia z pieca z domowym chlebem (POEZJA) Ryby co ważne nie są utopione w tłuszczu ale pieczone w piecu..Warto :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. My na rybę zawsze jeździmy w jedno miejsce nad morze. Jeździłem tam gdy byłem mały i teraz odwiedzam gdy tylko jestem w Niechorzu, smażalnie ryb Kergulena. Wybór rybek niesamowity, do tego smak nie do podrobienia... polecam wszsytkim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrą rybę można też zjeść w Olimpie , w starej części jest mała smażalnia z rybami i mięsem , warto spróbować.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz. Akwarium także odwiedziliśmy - link do recenzji: http://czysmakuje.blogspot.com/2013/10/akwarium-jak-kiosk.html

      Pozdrawiamy,
      Zespół Czy smakuje?

      Usuń

Prześlij komentarz