U Ireny



Najlepsze gofry. Nic dodać nic ująć.

Najsmaczniejsze miejsca nie potrzebują reklam. Tak jest chociażby w przypadku pizzerii Il Rifugio. Tak jest i z barkiem U Ireny. W dodatku człowiek ma przyjemność jak dotrze do takiego, nieco tajemniczego punku na gastronomicznej mapie.
Pani Irena od ponad 25 lat prowadzi swój interesik, hodując kolejne rzesze gofrowych łasuchów. Są też lody włoskie w cenie 3-5 złotych. Godziny otwarcia są dla wszystkich wygodne. O ile pamiętamy – do 18 w dniach od poniedziałku do piątku i do 16 w sobotę. Co zrozumiałe, największą grupę klientów stanowią handlowcy z targu na Wileńskiej, gdzie mieści się opisywany przybytek. Zamawiają kawę lub gofry na wynos, co jest możliwe dzięki opakowaniom w cenie 50 gr. za sztukę.
Główna atrakcja może być podana z różnymi owocami (świeże truskawki lub inne, ale już puszkowe), oczywiście z prawdziwą , bitą śmietaną i różnymi posypkami oraz polewami (np. cola w kolorze niebieskim). My zostaliśmy przy sezonowym hicie – bita śmietana + świeże truskawki. Cena jednego gofra wyniosła 5,50 zł. Smak jest wręcz błogi. Na tle bladych, sztucznych i byle jak robionych słodyczy u wielu konkurentów, Pani Irena wygrywa dbałością i składniki. Gofry chrupią, śmietana na nich dzielnie stoi niczym długa kolejka za nami, a truskawki pierwszego sortu dumnie czerwienią się, tak jakoś nawet patriotycznie na tej bielutkiej śmietance. Ich trzeba spróbować i tyle.
Gorzej prezentuje się obsługa klientów. Trzy osoby wydają się wystarczającą obsadą, ale jednak trzeba odstać swoje. Prawie 30 minut. Sprawia to, że gofry smakują naprawdę wyjątkowo, bo człowiek jak się napatrzy na innych jedzących to język ucieka mu do gardła. Widoczne jest zamieszanie podczas obsługi, choć ten chaos ma charakter zorganizowany. Chyba tak być musi.
Idźcie, zjedzcie i sami powiedzcie – kto wam bardziej osłodzi życie niż Irena?


Adres: ul. Wileńska 21
Numer telefonu: 81 443 03 49
Barek dostępny dla ludzi na wózkach
Nie można płacić kartą

Komentarze

  1. Dokładnie nie ma lepszych gofrów, drugie tak dobre jadam u...mojej teściowej i u siebie;)kto nie był u Pani Ireny koniecznie powinien tam zajrzeć. Pozdrowienia od Skały i Marleny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie chętnie zameldujemy się u Was na diecie gofrowej. Odzdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie trzeba reklamować miejsc kultowych, nie tylko dla "elesemitów". Takie dziwne czasy nastały, że dużo o popularności miejsca świadczy liczba jego fanów na portalach społecznościowych, ale "fan page" Pani Ireny jest ogromny. Rozumiem, że profesjonalni autorzy tego blogu wiedzą, że o tych gofrach napisano piosenkę (Pani Irenko), że toczyły się dyskusje na ich temat w Teatrze Starym. To nie są jakieś tam gofry w barze u Ziutka czy innego Psiutka (że zacytuję klasyka), ale prawdziwe arcydzieło smaku. Znajomy Włoch twierdzi, że nazwa gofry powinna zostać zarezerwowana dla Pani Ireny, reszta bowiem to tylko słabiutkie imitacje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej lubię gofry własnej produkcji, ale rzadko mam czas je robić. Do tej pory moim lubelskim faworytem były te od pana spod plazy kupowane na zmianę z rurkami z bitą śmietaną, ale po tej recenzji chyba zrobię specjalną wycieczkę w okolice Wileńskiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak- najlepsze, niepowtarzalne i niezmienne od lat..odkąd sięgam pamięcią

    OdpowiedzUsuń
  6. Jem gofry od pani Ireny od dzieciństwa :). Nigdzie w Polsce takich nie jadłem. Jak ktoś ich nie jadł to nie wie jak smakują prawdziwe gofry...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze w czasach PRL chadzałem tam na gofry a i teraz jak jestem w okolicy to zachodzę. Gofry pyszne a i wspomnienia młodych lat wracają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nabrałam ochoty, aby w końcu odwiedzić i zasmakować smaku gofrów o których krążą legendy. Od roku nosze się z tym zamiarem po reportażu nadanym w radio Lublin. Jak nic nowy rok, nowy tydzień, idę tam w ciemno.
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdzie to jest dokładnie ? o które tarfowisko chodzi ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz