Zajazd 16 – nie ma, nie ma, nie ma…



Po wizytach w niektórych restauracjach można wysnuć wniosek, że od czasów słynnego tekstu Laskowika: „… i tak 8 godzin dziennie – nie ma, nie ma, nie ma” nic się nie zmieniło.
                W porządku, trochę przesadzamy. Ale od początku. Tym razem ulegliśmy namowom seniorów. „Bo tam byliśmy, bo tam domowo karmią i tanio liczą” – namawiali nas. Więc pojechaliśmy w liczącą 34 kilometry trasę z nadzieją, że będzie nam głupio, iż nie znaliśmy tego miejsca.
                Z zewnątrz budynek niezbyt okazały, ale przecież chodzi o to, żeby zjechać z trasy i smacznie zjeść. Jest stolik na świeżym powietrzu, otoczony zielenią – całkiem przyjemnie, choć przy drodze. My jednak weszliśmy do środka i zajęliśmy salę pamiętającą wczesnego Gierka – tak stwierdzili seniorzy, a my nie oponowaliśmy, bo i co możemy wiedzieć o tym stylu… Szybko nas przywitano i dostarczono menu, a w nim pozycji dużo, ale do ogarnięcia przez kuchnię.
                I zaczęło się.
 - Pstrąg? 
- Nie ma.
- Nerki? 
- W ogóle ich już nie ma.
- Cielęcina?
- Nie ma.
- Ziemniaki?
- Nie ma.
- Ziemniaków też nie macie? O trzynastej? Słabe zaopatrzenie.
- To wina kuchni, ja tylko obrywam od klientów.
                Kilka razy jeszcze usłyszeliśmy, że czegoś nie ma, nawet chęci, żeby wykreślić nieobecne dania, więc w końcu wzorem Smolenia zapytaliśmy: „czy jest coś” ? A jest. Tym sposobem w końcu zamówiliśmy. Z działu „zupy” spróbowaliśmy flaków (8 zł), które zaskoczyły smakiem, aromatem masła i delikatnością wkładki aż tak, że się zdziwiliśmy. Kazano mi odnotować, że flaki były BARDZO DOBRE, a więc to czynimy. Padło też na szczawiową (7 zł), która, choć miała za dużo śmietany, to obroniła się oraz grzybowej (7 zł), która cieszyła zapachem leśnych grzybów, nieco stłamszonym przez lubianą w zajezdnej kuchni śmietanę. Do tego prawidłowo ugotowany makaron i nieco koperku. Całkiem nieźle.
               
Grzybowa & Szczawiowa & Flaki
Jako, że postawiliśmy na typowy zestaw, czyli zupa i „drugie”, zapragnęliśmy sztuki mięsa w sosie chrzanowym (12 zł). Mięso było delikatne i soczyste. Szkoda, że wieprzowe, a nie wołowe, ale jadłospis o tym informował. Gorzej z sosem, bo był raczej kwaśny, a mocy chrzanu chyba nigdy w nim nie było. Ten sam sos towarzyszył ozorkom cielęcym (9 zł/100 g), które były smaczne, bo miękkie i doprawione w sam raz. Sztuce mięsa towarzyszyła o tego dobrze ugotowana kasza gryczana (4 zł), bo sypka. – udanych i schabu w sosie z kopytkami  - Danie Smakosza(18 zł). Schab był miejscami twardy, ale to go zdyskwalifikowało, a sos do niego dodany – słodko kwaśny rodem ze słoika. Kuchnia fusion, a jakże. Nie dało się niestety zjeść tego do końca. Choć kopytka nieskażone sosem zniknęły szybko. A co łączyło dania „drugie”? Świeże surówki (zestaw za 6 zł). Były bardzo przyjemnymi dodatkami. Może jedynie kapusta kiszona została zbyt mocno potraktowana przyprawami i przez to zrobiła się ciężka.
Ozorek & Polędwiczki w sosie grzybowym
Jako, że wieprzowina była dostępna w karcie w opcji pełnej, posmakowaliśmy też polędwiczek w sosie grzybowym – Przysmak Szefa (ach te nazwy…) za 25 zł)
            
Przysmak szefa & Sztuka mięsa
   
Obsługa była dość szybka, ale niedokładna. Poza tym zwalanie braków na kuchnię nie robi dobrego wrażenia. Warto wcześniej uprzedzić o tym czego nie ma. Minus należy się też za piwo bez pianki.
                Jeśli znajdziecie się na trasie 835 to nie bójcie się zatrzymać w tym zajeździe. Oczywiście nie liczcie na ucztę, bo przy takich brakach to niemożliwe. Trzeba jednak przyznać, że jeśli kucharze nie wpadają na kreatywne pomysły, to jest szansa na smaczny, prosty, niedrogi i domowy obiad. Nie mogliśmy powstrzymać się od przytoczenia dania „staropolskiego” – schabowy z kapustą…


Adres: Gierniak 16, 23-110 Gierniak
Numer telefonu: (81) 566 46 92
Godziny otwarcia: 09-20

Komentarze