Produkty regionalne – inspiracją kuchni lubelskiej




W ramach programu „Miejsce Inspiracji” mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w pysznej konferencji, zakończonej jeszcze pyszniejszą kolacją, przygotowanych przez restaurację 16 Stołów.


Restauracji, którymi można się pochwalić przed gośćmi z daleka i które serwują kuchnię opartą na dobrej jakości produktach od lokalnych producentów jest… za mało. Tym bardziej trzeba doceniać każdą z nich. Jedną z nich, a jednocześnie według nas najsmaczniejszą restauracją Starego Miasta jest 16 Stołów, które uzyskało tytuł „Miejsce inspiracji”. W ich menu znajdziecie  np. wieprzowinę rasy puławskiej, jagnięcinę uhruską, sery z Wąwolnicy, wino sandomierskie, a nawet legendarne nalewki Pani Reginy Żyły. A więc da się pogodzić smaczne z lokalnym. Kto nie był, niech pędzi i nie mendzi.
Sery, sałaty, owoce, szparagi, miód


Po krótkiej i sensownej prezentacji dotyczącej historii lubelskiej gastronomii i okolicznych przysmaków, środowy wieczór został wypełniony smakami. Słowo ciałem się stało i pokazało swe nęcące wdzięki. Szefowie – Piotr Kwiatosz i Jarosław Piłat rozpoczęli od niby banalnej sałatki, ale kto nie uległby mięciutkiej owieczce w sosie truskawkowym, podanej z cheddarem z Mlecznej Drogi i garścią zieleninki? Może jedynie balsamico byśmy zastąpili czymś mniej importowanym. Kto wolał solidniejsze startery – raczył się pierogami i cebularzami z kefirem. A podlewano wszystko Sandomiriusem, w którym się zakochaliśmy i miksturkami Pani Żyły, która powinna zasiąść w Parlamencie Europejskim. Policzyli już wszystkie głosy? Może coś dorzucimy? Dla zmotoryzowanych też coś było – naturalne soki.
Ryby, świeże warzywa, raki
Nadszedł czas kolacji degustacyjnej. Czy tylko nam się
Pasztet, czosnek niedźwiedzi,
owoce leśne
wydaje, że ten zwyczaj jeszcze nie przyjął się w Lublinie? Na pierwszy ogień poszła sałatka. Jak oni zrobili te szparagi, że tak radośnie chrupały? Nie wiemy. Obstawiamy tajemniczą marynatę. Pozostałe akcenty zielone (m.in. botwinka i rukola) dały delikatne tło świeżym i soczystym bohaterom (granat, jeżyna…), a jeszcze wystąpiły sery i miód – zgodny mariaż. Kontrasty były bardzo słuszną ideą. Przyświecającą również pozostałym potrawom. Słony chleb z pesto podany ze słodkim rożkiem o jogurtowym wnętrzu i pasztetem? Zupna rybna na warzywach z rakiem? Może jagnięcina z orkiszem i topinamburem? Czyżby razowa szarlotka z rabarbarem i sosnową pianką? Nie wiemy, który rarytasik wynieść nad pozostałe. Wszystkie były bogate w aromatyczne odcienie.
Rabarbar, jabłko, jogurt ekologiczny,
sosna

Jagnięcina Lubelska, pietruszka,
orkisz, topinambur

Najwdzięczniejsi i tak będziemy za podpuszczkowe cudeńka z Wąwolnicy od Anny Łuczywek i Rafała Duszyńskiego i sandomierskie perełki fermentacji z winnicy Marcelego Małkiewicza. Niezapomnianym doświadczeniem pozostanie degustacja nalewki z żeń-szeniu autorstwa Sławomira Chmiela. Te rejony odczuć organoleptycznych dedykujemy jednak pokrzywówce pani Żyły. My sobie zazdrościmy, że zostaliśmy pięknie ugoszczeni pod adresem Rynek 16, a Wy, jeśli jeszcze tam nie byliście – nadrabiajcie zaległości, bo oni święto kuchni lokalnej celebrują na co dzień.

Komentarze