Pomylone Gary – wegańskie wspomnienie



Recenzja nie musi być aktualna niczym wiadomość z ostatniej chwili, ale przyznajemy, że w tym przypadku troszkę przeginamy.

A to dlatego, że w Pomylonych Garach byliśmy w lipcu. Od tego czasu już mogły zajść znaczące zmiany, w każdym kierunku. Chętnie to niedługo zweryfikujemy, a teraz dzielimy się wrażeniami z pierwszej wizyty.

Lokale z wegańskim jedzeniem są potrzebne, o czym świadczy powodzenia kolejnych przedsięwzięć. Jeszcze do niedawna w Lublinie ciężko było choćby o wegetariańskie siedziby i to nie tylko dlatego, że ludzie nie gotowi, nie rozumiejący, ale głównie dlatego, że jak każdym lokalem gastronomicznym, również i tymi bezmięsnymi trzeba umieć zarządzać, czymś przyciągać i co najważniejsze – pamiętać o smaku. Te warunki zdaje się właśnie spełniać bistro z Nadbystrzyckiej, gdzie zawitaliśmy w pochmurną i chłodną (jednak coś pamiętamy) sobotę. Baliśmy, że będzie zamknięte lub, że jedzenie się skończyło, ale udało się. Wyluzowana obsługa rodzaju męskiego na pytanie „ co można zjeść” odparła, że „wszystko, co widnieje na tablicy”. No to zapragnęliśmy kopytek. „Wszystko, oprócz kopytek, bo się skończyły” – odparł nadal pewny siebie jegomość. Nie ma problemu. Dla mnie seler w panierce z kaszą gryczaną i ogórkiem małosolnym (10 zł), a dla Łaszka tortilla (8 zł). Jak widać ceny od razu zachęcają do częstszych wizyt, nieco gorzej jest (a może było)  z mało przytulną atmosferą. Czuliśmy się obserwowani (przez innych gości) i chyba wiemy dlaczego. Ktoś wyczuł naszą miłość do mięsa. Robiło się co najmniej niezręcznie (mimo krótkiego menu odczekaliśmy ponad 20 minut), gdy nareszcie na stole wylądował obiadek.
Seler w panierce, kasza gryczana, ogórek
Zacząłem od dobrej, podkręconej koperkiem kaszy, może lekko zbyt miękkiej, ale nadal przyjemnej, a następnie zabrałem się za chrupiącą panierkę selera. Dodatek sezamu wskazywał na konotację z falafelem i to był smaczny i sycący pomysł. Napisałbym o tym więcej, ale strasznie tego dnia bazgrałem i nie mogę odczytać słów zachowanych w kulinarnym pamiętniczku. Małosolny był sobą więc trudno o zachwyty, ale już sos do selera wskazywał na troskę w jego wykonaniu. Trochę cebuli, trochę cukinii, słodko-kwaśny kierunek i mamy po prostu fajne danie.
Tortilla
Słabiej wypadła tortilla. Koncept dla nas niecodzienny, bo z użyciem parówki (chyba sojowej), ryżu, kukurydzy i sporej ilości octowej kwasowości. Niestety te ostatnie nuty dominowały i mimo udanego, chrupiącego i wielowątkowego początku – skończyło się monotonnie. Miały być leszcze lody, ale maszyna się popsuła, a z resztą nie mieliśmy już na nie miejsca.
Wystrój jest (był) skromny, ale schludny. Drewniane meble, obrusy w kratkę, zioła na stołach, kamień na ścianach i kuchenne zapachy, które są zmorą lubelskich knajp. Lepiej w kwestii obsługi, bo ta była szybka, miła i bardzo kontaktowa. Wyluzowana, ale bardzo kulturalna. Teraz Wasza kolej. Zróbcie recenzję recenzji, albo chociaż aktualizację danych. Może odechce nam się dodawać zapisy naszych wspomnień, które już nieco zwietrzały. Pomylone Gary to odwiedzić, choćby na piwo i lekką zagrychę. Weganizm w Lublinie ma coraz więcej oblicz i różnych aromatów więc oby tak dalej.

Adres: Nadbystrzycka 5
Telefon: 530 274 492
Godziny otwarcia: pon.-pt.: 11-19, sob. 13-19
Jedzenie serwują też z dostawą (od 20 zł)

Komentarze

  1. Jak tylko zjawię się w LBN przejdę się i sprawdzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, jest rok 2017, luty i chyba już niewiele zostało po opisanych wyżej wrażeniach. Po pierwsze został zmieniony lokal i już wcale nie jest przytulnie. Zostały jedynie stoliki z obrusami w kratkę :( Jedzenie jest mniej niż poprawne. Martwi mnie, że proponowana tam kuchnia wegańska jest tak bardzo mdła, bez smaczków i finezji. Przy takiej ofercie nie dziwię się, że wiele osób lubiących zjeść trzyma się od takich propozycji najdalej jak to tylko możliwe. I wiem co mówię, bowiem moja rodzina jest na diecie wegańskiej już od wielu lat. Kiedy podjęłam nieśmiałą dyskusję nt jakości surówki (ponoć coleslaw) dziewczę podające dania skomentowało kilkakrotnie, że "NO U NAS TAK SIĘ GOTUJE"... i nawet jeśli kucharz wie najlepiej (w sumie ma do tego prawo) to może jednak warto czasem posłuchać krytycznych uwag klientów, bowiem powrócić tam i przyprowadzić następne osoby, powinien raczej klient, a nie kucharz lub kelnerka... Podsumowując, jedzenie było mdłe, niesmaczne i bez wyobraźni. Zupa tylko lekko podgrzana i z dominującą nutą czegoś pikantnego, ale na pewno nie czosnku, oraz ugotowanych buraków. Ryż rozgotowany, burger lekko kleisty i też mdły. Jeśli faktycznie tam "SIĘ TAK GOTUJE", to z ogromnym żalem, ale nie polecam tego miejsca nikomu, bo nawet niewymagający studenci nie najedzą się tam zbyt mocno; za tak skromne i niesmaczne porcje 17 zł to jednak za dużo. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tragedia!!! Bylam na ul Szopena z dzieckiem zamowilam prosilam o letnia zupe dla dziecka i sok . Bardzo dlugo czekalam po czym podano lodowaty sok dziecko blagalo mnie o kilka lyczkow Jak mozna podac cos do jednego stolika a drugiej osobie tym bardziej glodnemu dziecku kazac czekac?! Podano goraca parujaca zupe od razu powiedzialam ze goraca az paruje kelnerka stwierdzila ze mi sie wydaje musialam dmuchac na lyzce i karmic dziecko ale nie dalo sie bo dziecko zaczelo pluc bo nie dobre ja sprubowalam zjesc i makaron jak w chinskiej sztuczny smak. Dziecko wyszlo glodne i na drugi dzien kaszel i gardlo przeziebione od soku. TRAGEDIA!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz