Rzadko się zdarza, żebyśmy
chcieli zamówić wszystko. Kiedy już dokonaliśmy trudnego wyboru, okazało się,
że menu jest dwustronne…
Ulica Peowiaków i prostopadła do niej Kościuszki, to smaczna okolica.
Jest więcej niż prawdopodobne, że traficie tam na dobre jedzenie, nawet
wybierając lokal z zamkniętymi oczami. Jeśli swoje głodne kroki skierujecie do
najnowszej restauracji – Thai Story, to równie ślepo możecie zamawiać kolejne
potrawy. Nie zamówiliśmy wszystkiego, choć była na to ochota, ale wśród potraw
z naszego stołu nie znaleźliśmy słabych punktów, co nie znaczy, że było
idealnie.
Na początek z satysfakcją pomlaskaliśmy przy soczystych
i mięciutkich szaszłykach Gai Satay (14 zł). Połączenie kurczaka z sosem
orzechowym jest więcej niż dobrym pomysłem. Rozumiemy, że pierś drobiowa
przyjmie wszystko, ale to przekąska, która się nie nudzi. Gdyby sos orzechowy
okazał się zbyt monotonny, mamy jeszcze do dyspozycji drobno pokrojone warzywa
skąpane w occie – coś w rodzaju salsy. Zbyteczne okazują się dodane do dania upieczone
tosty, których walory smakowe są wątpliwe.
Sałatka Yam Ma Muang |
Po tej rozgrzewce wkroczyliśmy w enigmatyczny świat Sałatka Yam Ma
Muang (18 zł), którą wypatrzyła Łaszek okazała się najpiekielniejszym
przeżyciem, mimo, że przyznano jej jedną z trzech możliwych gwiazdek. Żeńska
część redakcji bardzo szybko poległa w starciu z ilością chili. Męska chciała
odegrać Kozaka, a więc jadłem z zadowoleniem, ale również przegrałem. Nie
myślcie jednak, że odradzamy konsumpcję sałatki z mango, tajskiej bazylii,
cebuli, marchewki i orzechów nerkowca. W daniu można wyczuć wiele smaków, które
razem tworzą przeżycie zabierające nas z zimnych, szarych i przewidywalnych
lubelskich realiów.
polsko-tajskiej pikanterii. W menu przy daniach są gwiazdki, które odczytaliśmy
jako stopnie ostrości. Krewetki w tempurze |
Dzięki osobie towarzyszącej upolowaliśmy też
krewetki w tempurze (18 zł). Niby nic szczególnego, a jednak polecamy, bo
okazało się, że rozmiar jednak ma znaczenie. Duże, mięsiste krewetki w cieście
pewnie jeszcze nieraz nas skuszą.
Wśród zup naszą uwagę zwróciła Tom Kha Kai (18 zł).
Zupa Tom, Kha Kai |
Miało być bezpiecznie i delikatnie. Cóż – okazało się, że zupa, której nie
wyróżniono nawet jedną gwiazdką, była pikantna na tyle, że w większości trafiła
do mnie. Łaszek po raz kolejny nie dała się uwieść kuchni tajskiej. Przyznała
jednak, że rzadko zdarza się jeść potrawę z tak dobrze zbalansowanymi
aromatami. Była słodycz, wyczuwało się kwasowość, a i lekką gorycz w tle
rozprowadzoną mleczkiem kokosowym. Kolendra, pomidory, imbir, trawa cytrynowa –
od dzisiaj będziemy próbować sami stworzyć tak ciekawą i smaczną michę z niby
prostych składników. Warto też odnotować tylko ledwie liźniętą przez nas zupę
won ton (16 zł), która cieszyła dobrym połączeniem bulionu z sosem sojowym. Towarzysz
nie pozwolił nam na jej kradzież stąd tylko taki, oszczędny opis.
Zupa Won Ton |
Zdziwienie lubelskiej publiczności może wzbudzić
tajskie
Curry |
curry, które konsystencją przypomina zupę. Większość żarłoków pewnie
przyzwyczajona jest do gęstszej, indyjskiej wersji. Wybraliśmy czerwone, z liśćmi
limonki, pędami bambusa, papryką, zieloną fasolką, cukinią i rostbefem (31
zł). Trzy gwiazdki obiecywały pot i łzy, ale tak się nie stało. Tom Kha Kai była
ostrzejsza. Czyżby gwiazdki oznaczały coś innego? Było przyjemnie, ale mniej
więcej do połowy. Dopóki delikatna wołowina, chrupiące pędy bambusa i w punkt
ugotowane warzywa napływały na łyżkę – chciało się jeść. Później zrobiło się
nudno. Warto wtedy sięgnąć do talerzy współjedzących.
Wizyta w Thai Story zostawiła niedosyt i wzbudziła
chęć do powrotu, co dobrze świadczy o knajpce. Miła obsługa,
niezobowiązujące, przestronne, rozmyślnie urządzone wnętrze i przyjemna muzyka
dopełniają obrazu miejsca, które może uchodzić za wzór lokalu, który będzie przyciągać
gości. Nie myślcie jednak, że to dzieło przypadku. Ekipa zbierała doświadczenia
w słynnej warszawskiej Sunancie i Naam Thai. Cóż dodać? Trzy osoby zjadły i
wypiły (nic alkoholowego, bo jeszcze nie mają pozwolenia) za 130 zł. Spokojnie
można to przełknąć.
Adres: Peowiaków 2
Telefon: 502 920 449
Godziny otwarcia:
pon.:
|
16:00 - 22:00
|
wt.-piąt.:
|
12:00 - 22:00
|
sob.:
|
13:00 - 22:00
|
niedz.:
|
13:00 - 21:00
|
Na alkohol wydawane jest zezwolenie a nie koncesja.
OdpowiedzUsuńPoprawione.
UsuńWiele obiecujemy sobie po tym miejscu, zwłaszcza że większość dań występuje w opcji bezmięsnej. Dzięki za recenzję, bo dzięki niej mamy jeszcze eiększą ochotę ;)
OdpowiedzUsuńŁucja z antidatum.com
Dzisiaj znów tam zawitaliśmy. Spring rolls i pad thai też polecamy. Warto zarezerwować stolik. Pozdrawiamy.
UsuńO rany, spring rolls nie możemy się doczekać chyba najbardziej :)
UsuńRównież pozdrawiamy.
Zupy pyszne i godne polecenia (won ton i tom kha) ale niestety Dania główne słabiej, famous pad Thai zbyt tłusty a smak mało wyrazisty, to danie osobiście odradzam.
UsuńSuper !! Dania wyśmienite, lokal i obsługa na najwyższym poziomie ! Gorąco POLECAM !
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciliśmy z tego lokalu :) Serdecznie polecam. Sałatka z mango robi robotę i polecam ja każdemu mimo że faktycznie jest dosyć ostra. Nie jestem zwolennikiem mango w jakiejkolwiek potrawie, ale tutaj t był szał ciał. Jedna z lepszych rzeczy jakie jadłem w Lublinie. Jesli dla osoby nielubiącej mango znajduje się w TOP 5 posiłków, to az strach pomyśleć jak smakować będzie osobie która z tym owocem przepada. Zamówiliśmy również Zielone Curry z tofu- faktycznie różne od indyjskiego, podawane w formie zupy i makaron udon. Ogólna ocena 8,5/10 PS. Czym jest skwierczące "coś" podawane od razu na talerzu w kolorze ciemnobrązowym? Niestety zapomnielismy zapytać się obsługi a wyglądało mega apetycznie :)
OdpowiedzUsuń