W przeciwieństwie do Bierhalle,
temu projektowi wróżymy powodzenie, ale obiecujemy kolejną kontrolę, bo
początek to jeszcze niepełna oferta.
Oficjalne
otwarcie lokalu zaplanowano w trakcie trwania Europejskiego Festiwalu Smaku. Drzwi otwarte
zostały jednak wcześniej, a więc nie pozostaliśmy obojętni. Na początku
wprowadzono dość krótkie i bezpieczne menu festiwalowe. I dobrze, bo przetarcie
na pewno się przyda.
Nie trudno
odkryć, że Alan Hugs nie do końca odciął się od poprzedniczki. Dobrym
posunięciem było zatrudnienie przynajmniej części obsługi, bo kelnerki są miłe,
pewne siebie i pomocne. Nad porządkiem czuwa też właścicielka Agnieszka Przytuła, która z pewnością będzie dbać o gości osobiście również w przyszłości. Ma jednak pod swoją opieką już trzy lokale i będzie trudno rozdzielić uwagę na wszystkie restauracje. Kolejną
kontynuacją jest podawane warzonego przez restaurację piwa. Smakuje dziwnie
podobne. Może to złudzenie, ale wybór stylów jest podobny. Za to ceny chyba
niższe. Wystrój został odświeżony, ale wielkiej rewolucji nie zauważyliśmy.
Poza tym: zmiany, zmiany... Chwalą się winem i doradzeniem odpowiednich flaszek
do trunków, ale nam polecano jedynie koktajl bar. To sprawdzimy podczas
kolejnej wizyty. Podobnie jak formułę „jesz, ile chcesz”, która nieco nas drażni,
ale być może jest kluczem do sukcesu. Może pozwoli to uniknąć narzekań na
wielkość porcji, z czym jednak nie powinno być problemów, bo dania są całkiem
słuszne.
Świńskie uszy |
Linguine z mulami |
Zapowiadanych
szaszłyków jeszcze nie ma, ale świńskie uszy już tak, póki co w formie czekadełka
i to strzał w dziesiątkę. Pod względem konsystencji to najlepsze, jakie dotąd
jedliśmy, bo po prostu z zewnątrz chrupiące, a w środku miękkie. Nie szaleją z
przyprawami, więc czuliśmy wieprzowy, ale i zarazem delikatny smak tego nieco
kontrowersyjnego produktu.
Łaszek po
uszkach zajęła się muszelkami. Doceniła winny
aromat sosu, w którym skąpany był
dobrze ugotowany makaron linguine z jędrnymi mulami. (19,90 zł). Niby to żadna
filozofia, ale dobrze wiedzieć, że jest kolejne miejsce, które podaje dobre
owoce morza.Burger mexico |
Kierując się
tropem przetarcia i niekombinowania, wybrałem burgera, ale nieco wypasionego
- mexico (19,90 zł). Mięso było lekko
różowe, jak lubimy i co równie ważne – nie zostało przytłoczone przyprawami.
Wyraźnie czuliśmy wołowinę. Baliśmy się o bułkę, która wydawała się twarda, ale
pod zębami nie stawiała kłopotliwego oporu. Utrzymywała całą konstrukcję,
dzięki czemu jedzenie było przyjemnością. Wątpliwości wzbudzało „domowe”
pochodzenie frytek, od tak, po prostu usmażonych i nie mających charakteru. Do
tego sałatka z oliwkami, cebulą i pomidorem i porcja keczupu. Ot takie
jedzenie, które każdy lubi z wszędobylską do znudzenia rukolą.
Start na 5,
ale co będzie dalej? Wpadniemy na winko, które za sprawą nauk Mikołaja
Makłowicza ma być hitem, skubniemy szaszłyków i napiszemy. Szczerze pisząc,
wtop się nie spodziewamy.
Adres: Narutowicza 9
Telefon: 81 516 39 25
Godziny otwarcia: 12-23, piątek i
sobota: 12-01
Niedostępna dla ludzi na wózkach.
Komentarze
Prześlij komentarz