Kazimierskie Winobranie – kolejny powód, by wybrać się nad Wisłę



Czyżby rosła konkurencja Świętu Wina w Janowcu?

Czas pokaże, czy to tylko jednorazowa akcja, czy też początek kolejnej cyklicznej imprezy

mającej udowadniać, że polscy winiarze nie mają się czego wstydzić. Nie straszna nam była okropna podróż busem z Lublina do Kazimierza i z powrotem. Nie poskromił upał, który w samo południe nie oszczędzał zamkowego dziedzińca. Niestety gonił nas czas, bo nie chcieliśmy stracić całego dnia podczas Europejskiego Festiwalu Smaku.
Cortez - Winnica Solaris
Krótki pobyt nie pozwala na dokładne streszczenie i jakąkolwiek ocenę imprezy, ale zainteresowanie winami chyba było spore (choć wydawało się, że niestety lubelskie cydry cieszyły się większą popularnością – być może turyści wolą to, co już znają ze sklepów). Jak zwykle słychać było narzekania na jakiekolwiek płatności, choć te nie były odstraszające – 5 zł za bilet na zamek, 10 zł to jedynie kaucja za kieliszek, a koszt otrzymania jednej próbki wina to 2 zł. No właśnie. Taka informacja była w folderze. Ale niektórzy winiarze podeszli do tematu indywidualnie. Dom Bliskowice pobierał 2,50, a zdarzało się i 3 zł (Vetus - ale za większe próbki). Niby to nie jest duży problem, ale jakoś tak dziwnie wygląda. W przeciwieństwie do trunków, które w przypadku wszystkich próbek były dla nas zaskakująco dobre. Rockowy zespół hardo rzępolił, kucharze przy grillu się nudzili, ale stoiska z flaszkami były oblegane.

Zaczęliśmy od wina, które postanowiliśmy porwać ze sobą. Cortez (Regent i Cabernet Cortis w stosunku 2 : 1 ), choć był nam nieco znany, wciąż nie dawał spokoju, bo degustacja w pośpiechu podczas sesji ślubnej, to nie najlepszy czas na ocenę, choć wspominać ją będziemy z dużymi uśmiechami (dziękujemy Maciejowi Mickiewiczowi z Winnicy Solaris). Czerwone owoce przełamane pikantnością i pełny smak od razu każą myśleć o starzeniu w beczce i faktycznie tak było z tym winem (5 miesięcy). Jeden z nadchodzących chłodnych wieczorów będzie bardzo miły – dzięki butelce Corteza.
DB.3&13 Canva - Dom Bliskowice
Kolejne stoisko, które odwiedziliśmy należało do Domu Bliskowice. Lech Mill uzupełnił nasze kieliszki najpierw winem DB.3&13 Canva (regent 80%, cabernet cortis 20%). Wydało nam się proste, choć smaczne, nieco buraczkowe. Zdziwiło nas to ostatnie odczucie. Trochę podłubaliśmy, oto co znaleźliśmy od Macieja Nowickiego: ”Co ważne – wszystkich, których spotkały niemiłe doświadczenia z burakiem (te nasze były miłe) i innymi, warzywnymi aromatami w próbowanych kiedyś regentach informuję – tu ich nie znajdziecie”! No proszę. I bądź tu człowieku mądry. Jednak i tak o wiele ciekawsze wydało się nam DB.4&13 Canva (cabernet cortis 50%, regent 50%). Zrównoważone, z charakterystycznymi ostrzejszymi nutami beczkowymi, ale delikatne, z czerwonymi owocami w ustach. Po prostu świetne. Na pewno rozwijałoby kolejne ciekawe smaki z każdym kieliszkiem.
Białe półwytrawne - Winnica Małe Dobre
Winnica Małe Dobre przywołuje w nas miłe zaskoczenia. Ich różowe wino podobało się gościom na naszym weselu, podobnie jak Regini, Solero i Johanis od Winnicy Solaris. Oczywiście nam też. W Kazimierzu spróbowaliśmy białego, półwytrawnego. Dość słodkie, lekko orzechowe, ale nie meczące. Miało swój charakter, do którego warto wracać, jeśli ma się dość typowej wytrawności.
Nieco już rozleniwieni, ale popędzani czasem sprawdziliśmy jeszcze winnicę mniej nam znaną (spoza województwa lubelskiego) – Vetus z Brzezin (podkarpackie). Do spróbowania przekonały nas wyróżnienia zdobyte przez ich twórcę – Marka Kąkolewskiego. Rewelin (Regent) był solidnie owocowy, ale całkiem łagodny, Carrie (Seyval Blanc) cytrusowy, a nawet cytruśny, bo dość kwasowy,  ale bez minimalnego skrzywienia.
Riesling i Cuvee - Winnica Modła
Winnica Modła z kolei zaproponowała m.in. Wrestling z odmiany Riesling i Cuvee z miszmaszem w postaci Cabernet Sauvignon, Merlot, Leon Millot, Blaufrankisch i Pinot Noir. Pierwsze dla fanów cytryn i jabłek, drugie lekko ostre, może nieco jeżynowe, ale o porządnej strukturze (może dzięki leżakowaniu?). Bez skuchy.
Albo mieliśmy szczęście, albo prawa strona Wisły ma większą, niż dotąd sądziliśmy, ilość smacznych, pociągających win, które chce się pić. Szukajcie, łykajcie, piszcie, gdzie znaleźliście i wpadajcie już nie tylko do Janowca, ale i do Kazimierza na wspólne degustacje.

Komentarze

Prześlij komentarz