Polish Vodka Tour – pij z Pascalem




Picasso powiedział, że „trzy niezwykłe wynalazki XX wieku to muzyka bluesowa, sztuka kubizmu oraz polska wódka”

Żeby spotkać się z ludźmi lubiącymi łączenie smaków – każda okazja jest dobra. Dzięki uprzejmości Muzeum Polskiej Wódki oraz Stowarzyszeniu Polska Wódka, w dniu 15.05 mieliśmy przyjemność uczestniczyć w foodpairingowej degustacji, którą bardzo sprawnie i lekko poprowadzili Maciej Starosolski i Pascal Brodnicki. Nie zanudzali oni gości aspektami technicznymi, choć wydaje się, że mogli opowiedzieć więcej ciekawostek na temat tajników pochodzenia i produkcji dobrej wódki. Myślimy, że chodziło głównie o rozbudzenie ciekawości i pobudzenie do samodzielnych poszukiwań najlepszych trunków. Zwłaszcza, że czasu na wypicie całego tematu było mało.

Nas kwestia czystej polskiej, zaczęła interesować głębiej

od czasu organizacji przyjęcia weselnego. O winie, piwie lub nawet whisky mówi się dużo. Wódka wciąż traktowana jest trochę jako temat tabu, choć pita jest często w naszym kraju. 
Trudno znaleźć ciekawe rankingi lub recenzje bądź artykuły dotyczące smaczniejszych flaszek. Szkoda, bo warto wiedzieć, że 13 stycznia 2013 roku weszła w życie nowelizacja ustawy, która definiuje warunki konieczne do spełnienia przez wyrób spirytusowy, aby mógł zyskać miano Polskiej Wódki: nasz narodowy trunek musi być produkowany na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, z polskich surowców – żyta, pszenicy, pszenżyta, jęczmienia, owsa lub ziemniaków, a jedynym dodatkiem może być woda. Wódki Ostoya, Exquisite, Wyborowa, Luksusowa, Pan Tadeusz oraz Premium spełniają te wymagania. Od pewnego czasu wiemy, że smakują nam najbardziej wódki produkowane z ziemniaków. Degustacja to potwierdziła.

Choć nazwy konkretnych marek nie były tutaj

najważniejsze, dowiedzieliśmy się po degustacji, że w kieliszkach były trunki: Luksusowa, Ostoya i Wyborowa. Nie zgadliśmy tego sami. Opisywanie mocniejszych alkoholi sprawia nam większą trudność niż np. omawianie akcentów występujących w winie lub piwie. Jak uczestnicy (dzięki specjaliście Maciejowi Starosolskiemu) ustalili, kieliszek z kartoflanym rodowodem charakteryzował się największą słodyczą, delikatnością i czystością. Pszenica to już przykład bardziej temperamentnego charakteru, z większą kwasowością, ale wciąż zbalansowana słodyczą. Żyto zdecydowanie dominowało smakiem. To był dla nas najtrudniejszy trunek. Złożony, wielokierunkowy, podobno najlepszy do drinków i koktajli, dający najwięcej możliwości.

Napoje połączono bardzo zmyślnie. Oddzielnie smakując

jedzenie i alkohol można było mieć wątpliwości, ale naprzemienne próbowanie utwierdziło nas w tym, że Pascal jednak zna się na rzeczy.  Nie tylko wie, że dodanie wódki np. do gulaszu przyspiesza zmiękczanie mięsa, ale i świetnie gotuje. Pomagał mu Paweł Dobrzański. Przygotowali oni rilletttes wieprzowe  na grzance z musztardą Dijon, mini korniszonem, chipsem pietruszkowym i kolorową papryką oraz mikro liśćmi od Jabłońskich. (do w. ziemniaczanej), które według nas było trafionym połączeniem z racji sporej dawki tłuszczu, która połączyła się ze słodyczą alkoholu. Do pszenicy podano karmelizowaną czerwoną cebulę na pumperniklu z gruszką w occie, suszonym daktylem, serkiem kremowym i cebulką perłową. Doskonale prezentował się tutaj opisywana wcześniej równowaga smaków. Żytnią zaserwowano z szaszłykiem z białej kiełbasy, musztardą miodową, marynowaną rzodkiewką, ogórkiem małosolnym i cebulką. Poważne wyzwanie dla sprostaniu smakom żytniej, które wręcz potrafią (również dzięki mocy) zablokować inne doznania. Udało się. Kwaśne akcenty, słodycz i znów nieco tłuszczu sprawiły się wyśmienicie.
Na koniec chcieliśmy pochwalić bardzo dobrą organizację wydarzenia i elastyczność organizatorów, od których wiadomość o degustacji otrzymaliśmy z dużym wyprzedzeniem, ale ją przeoczyliśmy. Nie stanowiło to żadnego problemu. W ostatniej chwili (na godzinę przed startem) zostaliśmy dopisani do liści gości. Takiej elastyczności życzymy wszystkim, a zwłaszcza restauratorom.

Komentarze