Hotel Korona – regionalny por z curry

To kolejna podróż szlakiem krytyka. Następna, w trakcie której nie rozumiemy, po co zaklinać rzeczywistość? 

Do Korony jeździ się podobno na harce w SPA. Na pewno często korzysta się tam z noclegów. Niewątpliwie żyją z wesel, chrzcin i wszelkiej maści konferencji. Nas od pewnego czasu zastanawiał fakt dość słabej promocji ich restauracji, zwanej podobno Canaletto. Niby restauracja ma od kilku miesięcy swój profil na fejsbuku, ale trudno znaleźć o niej jakieś konkretne informacje. Czyli albo są tak dobrzy, że nie potrzebują promocji, albo mają to w nosie. Gość hotelowy pewnie i tak coś zje. 

Na miejscu pustki. Nie narzekamy, bo lubimy zjeść w spokoju. Salę restauracyjną stanowi kilka stolików, bar i kącik dla dzieci. „Troje to już tłum”. To powiedzenie zdaje się być w takich realiach absolutną racją. Obsługa, jak to hotelach zazwyczaj bywa – grzeczna, taktowna, ale zdystansowana. A goście? Jednak jacyś wpadli. I od razu namieszali: 

- Poprosimy kartę. – Białą, czy czarną? – Białą. Ale zaraz, zaraz. Co pani robi? Ja kartę chciałem, a nie kawę. 

Flaki
Czemu jegomość zapragnął białej karty? Nie wiemy, ale zażądał,
Krupnik
by wszystkie dania zaserwować od razu i szybko, bo jemu i żonie spieszy się. My na szczęście mieliśmy więcej czasu. Na początek flaki (12 zł), krupnik (15 zł) i żurek (12 zł). Wszystkie zupy były gorące, gęste, wyraźne i bogate. Spodobał nam się żurek z kapustą. Porządna kwasowość, wędzonka, jajko i kapuściany wsad. Flakom brakowało nieco gałki muszkatołowej, a krupnik mógłby mieć więcej kaszy. Ale te zupy to dobra rzecz. Tylko, że na takie jedzenie to wolimy pojechać do mamy, a nie do czterogwiazdkowego hotelu. Zwłaszcza, że gwiazdki much znad talerza nie przegonią. 
Żurek

Restauracyjny sznyt pojawił się w daniach głównych. I wcale nie
Dorsz z patelni
mamy tu na myśli nieśmiertelnych maziajów. Ktoś po prostu próbował już stworzyć jakąś kompozycję na talerzu. Jak teraz patrzymy na zdjęcia, to stwierdzamy, że te dania wyglądają lepiej, gdy patrzy się na nie z góry. Dorsz z patelni (39 zł) przywitał przesadną słonością, ale jedynie punktową. Po chwili było lepiej. Mięso było zwarte i soczyste. Nieźle. Do tego dobre kopytka (choć obiecanego jałowca w nich nie czuliśmy), konfitowany por, podsuszane pomidory i oliwa koperkowa. O daniu już zapomnieliśmy, ale przyznajemy, że konfitowany por w sosie curry nam się spodobał. 

Policzki wieprzowe
Policzki wieprzowe (29 zł) były miękkie, towarzyszył im wyrazisty sos pieczeniowy, buraki i polenta. Ta ostatnia była niestety sucha i zbyt mocno wyperfumowania ziołami. Burak odznaczał się głównie słodyczą. Żadne „rocket science”. Znów danie bez historii. 

Gotując w ten sposób, każdy może powiedzieć, że kieruje się lokalnością, sezonowością, regionalnością i kilkoma innymi chwytliwymi słowami. Dla nas ta restauracja, jak i serwowane przez nią dania są zwyczajnie nudne. Co nie znaczy, że nie można się tam najeść. Aha, dalej nie wiemy, o co chodzi z tym Canaletto… 

Adres: Zemborzyce Tereszyńskie 97A 
Telefon: 81 503 20 02 

Komentarze