Bajgiel – w Kazimierzu wiedzą, jak się robi gastronomię

Bez uniesień, ale i powodów do czepialstwa. Takie wizyty może nie są naszymu ulubionymi, ale utwierdzają nas w przekonaniu, że restauracje jednak są dla ludzi, a nie na odwrót. 


Wystarczyło kilka promieni słońca, żeby wykurzyć nas poza miasto. Jednak nie widoki, a restauracje teraz przyciągają nas nad Wisłę. Ludzi pełno, parkingowy jest ważniejszy od burmistrza, a Cyganki nie nadążają z nagabywaniem przechodniów. Na oku miesiliśmy dwie restauracje, stąd dylemat. Którą wybrać? Padło na Bajgiel, bo bliżej nam było tam z piekarni Sarzyńskich (chałka smakowała nam przez kilka dni). Poza tym drugi wybór – restauracja Filiks nie zachęcała do wejścia. Nie bardzo wiadomo, gdzie front, a gdzie tył, menu brak, przeciągu nikt nie robił, a siostrzaną restaurację w Nałęczowie już zbadaliśmy więc mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. 

W Bajglu za to ruch jak w Lidlu podczas promocji na patelnie albo
Kawior żydowski
crocsy. Ludzie dosiadają się do zajętych już stolików. Bąbelki nie hałasują, bo obsługa się uwija i nie daje im na to czasu. Jakimś cudem trafiamy na wolny stolik i prosimy najpierw o kawior żydowski (20 zł) i rosół z farfelkami (12 zł). 

Rosół z farfelkami
Kawior urzeka delikatną wątróbką - podkręconą cebulą podsmażoną na gęsim smalcu - przegryzioną z jajkiem, koprem, szczypiorkiem i cukrową cebulką. Do tego ogórek kiszony. To jest dobre na każdą porę dnia. Zwłaszcza jeśli schrupiemy do tego cebularza bajglowego wypieku i macę. Wyjątkową, bo zupełnie inną od tej sklepowej, którą z resztą też lubimy. Mąka i woda czynią cuda w sprawnych rękach. Cebularz puszysty, maca twardsza, surowsza, ale nie mniej interesująca. Zastanawiamy się, czy to nie pieczywo jest w tym daniu najważniejsze. 

Rosół przybył gorący i nęcący aromatem różnych mięs. Esencja z kaczki, gęsi i kury, kuchnia
Kaczka Rotshilda
podkręciła lubczykiem, nie zapominając o warzywach. Wkładka w postaci kluseczek zacierkowych znikła w pierwszej kolejności. Zrobiło się przyjemnie i leniwie, ale ten nastrój nie udzielił się ekipie Bajgla. Uśmiechnięte i wszędobylskie kelnerki już po kilku minutach dostarczyły czulent (35 zł) i kaczkę Rotshilda (39 zł). 

Czulent
Trudno to nazwać wadą, ale w czulencie zabrakło nam jajek. Nie można jednak narzekać na smak lub sytość. Delikatna wołowina, kremowy pęczak, ululalne w cieple ziemniaki, marchewka i fasola, podlane rosołem i przyprawione podsmażoną cebulą. Rozgrzewająca rzecz, dająca energię na zwiedzenie wszystkiego, łącznie z zamkiem, basztą, wąwozami, winnicami i lodziarnią w pensjonacie Joanna, który swoją drogą polecamy. A co z kaczką? Wszystko dobrze. Owszem, jest ona mocno wypieczona, ale nie oznacza to, że sucha albo łykowata. Niczego w delikatności jej nie brakuje. Szkoda, że skórka była rozmiękczona, ale to jedyna rzecz, jaką chcielibyśmy zmienić. Z reszta drób jest duszony w rosole, więc nie oczekujmy zbyt wiele. Do kaczki sos z nalewki wiśniowej, ekstraktywny, słodko-kwaśny, podbity goździkami. Domówiliśmy solidne puree ziemniaczane i mizerię, co finalnie poskutkowało satysfakcją z domowymi konotacjami. 

Po około 30 minutach mogliśmy zwolnić stolik dla kolejnych głodomorów. Błyskawiczne tempo, które nie miało negatywnego wpływu na jakość jedzenia. Można się od nich uczyć. Wrócimy na pewno. Choćby na bajgle. 

Adres: Lubelska 4a, Kazimierz Dolny 
Telefon: 601 979 570

Komentarze