Restauracja Jemy Zdrowo – pobudka po kwarantannie

Społecznie umówiliśmy się, że można już chodzić do restauracji, ale nie da się ukryć, że na pełnych obrotach -zarówno goście, jak i karmiący - będą funkcjonować dopiero za jakiś czas. Oby ten czas został dobrze wykorzystany.

Mamy tu na myśli głównie tych, którzy zarabiają w gastronomii, bo trudno im będzie nadrobić stracony czas i zysk. Jeśli udało im się przetrwać, to nie wyobrażamy sobie braku refleksji nad funkcjonowaniem lokali. Utopijnie domagamy się zwyczajnego podniesienia jakości i poszanowania każdego gościa. Jeśli trzeba z czegoś zrezygnować, to może z komplikowania menu i skupienia się na rzeczach prostych, które można perfekcyjnie opanować.

Wróćmy na ziemię i do konkretów. Pierwszą restaurację, którą odwiedziliśmy po przebudzeniu z izolacji (niepełnej rzecz jasna, bo przecież wciąż zamawialiśmy jedzenie z dostawą) mieliśmy w planach już kilka miesięcy temu. Nie wystartowała w terminie w związku z wprowadzeniem drastycznych ograniczeń. Udało się to dopiero w maju. Za całość odpowiada Arkadiusz Krzesiak, znany ze współpracy m.in. z Hotelem Agit i Jean Bosem, twórcy projektu kulinarno-edukacyjnego „Jemy zdrowo” oraz wiceprezesa stowarzyszenia „Lubelscy Kucharze Dzieciom”. Dzielnie wspiera go żona Monika, która podczas naszej wizyty starannie i życzliwie opiekowała się gośćmi na sali.

Lokal schował się w bramie na Krakowskim Przedmieściu. Nam odpowiada takie przyczajenie, zwłaszcza, jeśli będą tam trafiać goście nieprzypadkowi, ale czy to wystarczy to przetrwania? Zobaczymy. Po wejściu, zgodnie z epidemicznymi zwyczajami, zostaliśmy poproszeni o dezynfekcję rąk. Obsługa odbywała się rzecz jasna w maseczkach. Wspominamy o tym tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś stawiał kwestię higieny na pierwszym miejscu. Co zwróciło naszą uwagę, to brak nadmiernych ozdób (co nam odpowiada), ale i np. kwiatów, które ożywiłyby wnętrze. To pewnie znów kwestia czasu, który mamy. Podobnie jak nie najładniejsze obrusy (plamoodporne na pierwszy rzut oka). Pewnym jest, że wystrój nie odciągnie Waszych oczu od talerzy.

Przechodząc do menu, to nastawialiśmy się m.in na szpik i belonę, które figurowały w fejsbukowym menu z 22 maja, a więc na 7 dni przed naszym przyjściem (to menu wciąż jest obecne na profilu restauracji). Niestety belona okazała się problematyczna w kwestii regularnych dostaw – zrezygnowano z niej. Jednak brak szpiku zbił nas z tropu. Co gorsza – brakowało też chłodnika z karty. Przy krótkim menu wybór potraw staje się bardzo mocno ograniczony. Z drugiej strony przecież sami trąbimy o tym, że knajpy powinni stawiać na krótkie, sezonowe menu – uznajmy, że takie sytuacje się po prostu zdarzają. Zaczynając opis jedzenia warto nadmienić, że Restauracja Jemy Zdrowo stawia na gastronomię molekularną. To nie pierwszyzna w naszej lubelskiej rzeczywistości, ale umówmy się, że wciąż nie wszyscy regularnie chadzają jadać na mieście, a więc tym bardziej nie wiedzą, z czym te pianki, kawiory i azoty się je.

Bulion
Wystartowaliśmy wywarem (14 zł) i łososiem (18 zł). Mięsny
Łosoś
płyn interesował wyrazistością, esencjonalnością i gęstością na języku. Oko cieszyło się klarownością i dodatkiem eleganckiej roślinności. W roli wkładki wystąpiły kluseczki tymiankowe. Przygotowanie dania częściowo odbyło się nad naszymi głowami, tak więc pełnego obrazu tajemniczej magii nie dojrzeliśmy. Mimo to byliśmy kupieni, bo mikstura okazała się naprawdę smaczna i obiecywała kolejne ciekawe doznania. Kontynuacja - równie atrakcyjna, gdyż marynowany łosoś zachował swój naturalny, niemal żywy smak i bardzo delikatną strukturę. Łaszek zauważyła dość niską temperaturę, ale w niczym to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie – jeszcze mocniej orzeźwiało. Do tego akcenty z oliwy cytrynowej, piana z limonki i słono-pikantne chipsy z selera i kapary, które z łososiem świetnie współgrają. Talerz prezentował się elegancko, zwłaszcza lekko spowity mgiełką.

Kurczak
Byliśmy na fali wznoszącej, ale niezbyt długo była ona dla nas łaskawa. Kurczak zagrodowy (28 zł) w chabrach urzekał delikatnością i delikatnym muśnięciem aromatem chabrów, którymi był otulony, ale pokrywała go również folia, która na talerzu znaleźć się nie powinna. Do tego wrócimy. Smaczne mięso podlano dobrym, zredukowanym sosem i zestawiono z zielonymi szparagami, które obrano, aby były delikatniejsze, ale nie pozbawiono ich łykowatych końcówek, co musi obniżyć ocenę. Bez narzekania przyjęliśmy za to ziemniaki z ogniska, które odpowiednim stopniem spopielenia skórki wywoływały jedynie miłe wspomnienia ogniskowych obżarstw. A co z tą folią? Szef kuchni osobiście nas przeprosił i wyposażył w desery o których za chwilę. Warto o tym wspomnieć, bo wciąż nie każdy kulinarny adres stosuje łagodzące praktyki tego typu.

Dorsz
Wydawało się, że degustację zakończymy na polędwicy z dorsza
Deser
(37 zł). Zgrillowana ryba odznaczała się delikatną strukturą i tylko przyjaznymi doznaniami, łącznie z tą lekką, charakterystyczną goryczką. Problem mieliśmy z dodatkami, bo sos kokosowo-porowy był za słodki, korzeń pietruszki w formie puree też był słodki, piana wydała się jakby też słodka no i wszystko było...też słodkie, parafrazując pociąg i złe szyny... . Glony próbowały zbalansować równowagę, ale deserowe konotacje zwyciężyły. Skoro o deserach mowa, to w ramach przeprosin dostaliśmy dwie porcje „drzewa jabłkowego” – wesoło podanej szarlotki z szalejącą na języku zimną „bezą molekularną”. Wzruszyła nas korona z waty cukrowej, posmakowała jabłkowa, gęsta żelka, a nasyciła oczywiście słodko-kwaśna szarlotka z kruszonką, podsypaną „jadalną ziemią”.

Choć do hurraoptymizmu nam daleko, to jednak sądzimy, że Jemy Zdrowo okrzepnie. Pozytywna energia i gastronomiczne doświadczenie są cennymi nabytkami, a błędy są po to, żeby wyciągnąć z nich wnioski. Warto z tematów molekularnych zrobić show, na razie trochę to kuleje. Idźcie do nich i sami spróbujcie, bo tylko wtedy wejdą na najwyższe obroty.

P.S Uważajcie na bałagan z godzinami otwarcia, szczegóły poniżej:




Adres: Krakowskie Przedmieście 24/2, Lublin

Telefon: 724 863 198

Internet: https://www.facebook.com/Restauracjajemyzdrowo/

Godziny otwarcia: 16-22 według FB, 13-22 a w piątek I sobotę do 23 (według Google)

Komentarze

Prześlij komentarz