Tymi słowami raz jedyny zostaliśmy niepocieszeni przez szefa kuchni
i współwłaściciela restauracji.
Ismael
Hernandez Suarez – bo o nim mowa, pracował dawniej w „Hiszpańskiej Tancerce”, gdzie obecnie
mieści się restauracja o przedwojennym sznycie w karcie dań – „Rynek 14”.
Poszedł na swoje, zabierając najlepsze receptury. Razem z żoną Marią pod
adresem Rynek 7, otworzył „Carmen”. Uspokoił nas tym faktem, a jak się później
okazało – wielce uradował.
Restauracja
składa się z siedziby głównej – mieszczącej się w ciepło urządzonej piwnicy (brzmi dziwacznie ale zaufajcie nam), wypełnionej narodowymi akcentami, z
drewnianymi meblami i delikatnym oświetleniem pozwalającym jeść oczami to co na
stołach. Na nich coraz to inne frykasy, bo
właściciele zgodnie z rytmem pór roku i najlepszymi praktykami, zmieniają co
jakiś czas jadłospis.
Jest też
ogródek i ulubione przez nas patio gdzie spałaszowaliśmy chyba już całe menu. A
w nim szeroki wybór tapas, dań dla większych głodomorów, deserów i win. Po
kolei:
W roli czekadełka - oliwki w ziołach lub małe krokieciki z kurczaka. Miły start. Z tapas na
gorąco koniecznie spróbujcie Muli lub delikatniejszych małż Venus (25zł.).
Delikatne mięsko i aromatyczny sos, w którym były skąpane, nie pozwoliły im
zbyt długo czekać na pożarcie.
Wątróbka w winie (15zł) bywa twarda, ale na
szali zrównoważyły ją rozpływające się krokieciki z kurczaka (10zł). Warto
przekonać się do smażonych sardynek (19zł), jeśli jeszcze nie przygarnialiście
do siebie tych małych rybek, odwdzięczą się z nawiązką na waszych językach. Nie
można ominąć tortilli (10zł), która jest obecna w każdym zakątku Hiszpanii.
Sancho Pansa (tak, ten od Don Kichota) zajadał się identyczną.
![]() |
małże Venus (zdjęcie pochodzi z www.restauracjacarmen.pl |
![]() |
tortilla (zdjęcie pochodzi z www.restauracjacarmen.pl) |
Na zimno,
jako, że nie mogliśmy dojść do ładu, uśmiechnięta kelnerka (jedna z wielu, które
były na liście płac Marii i Ismaela) zaproponowała deskę mieszaną (33zł) i
zdradziła kto sprowadza do Polski te pyszności. Na desce m.in. kiełbaska
chorizo, szynka Serrano, ser Manchego. Mam dalej wymieniać? Kaszanka Morcilla -
zmieniająca podejście do tego cudu zrodzonego z oszczędności.
Z resztą Hiszpanie są w tym mistrzami. Papryka i ryż idealnie ze sobą w niej współgrają, nie tłumiąc smaku krwi i mięsa.
Z menu klasycznego możecie ominąć zupy – są ciekawe, smaczne, ale sprawdzają się jedynie w gorące dni (gazpacho i zupa z melona). Inne są oceniane przez nas w kratkę.
Z resztą Hiszpanie są w tym mistrzami. Papryka i ryż idealnie ze sobą w niej współgrają, nie tłumiąc smaku krwi i mięsa.
Z menu klasycznego możecie ominąć zupy – są ciekawe, smaczne, ale sprawdzają się jedynie w gorące dni (gazpacho i zupa z melona). Inne są oceniane przez nas w kratkę.
Ja ominąłbym
też sałatki, choć rzetelność mi zabroniła. A może to łakomstwo? Dużo w nich pomysłowości (smakowe pianki czy
dachówki), ale niech odchudziaki się nimi zajmą.
Czas dla
mięsożerców! Zatopcie zęby w króliku al salmorejo (33zł) i gońcie za rabo del
toro (31zł), gulaszem z ogona wołowego. Jedząc go czujecie się jak torreador
dla którego to najcenniejsze trofeum.
Ryby byłyby
idealne, gdyby nie były mrożone. Ludzie – zacznijcie jeść ryby! Inaczej nigdy
nie dostaniemy świeżych. Nadrabiają kolorowymi i aromatycznymi dodatkami. Każdy
smakołyk to była czysta przyjemność z posiadania wszelkich zmysłów.
Kalmar
nadziewany (29zł) nie do żucia a chrupania – idealny, ale już nadzienie trochę
zbyt mulące.
Na następną wizytę zostawcie sobie Paelle – hiszpańską królową stołu. Do wyboru z królikiem, warzywami lub morskimi stworzonkami. (24-33zł). Wymaga czasu, miejsca w brzuszku i należytej uwagi.Mógłbym przysiąc, że w „Hiszpańskiej Tancerce” była większa i bogatsza, ale puszczę to w niepamięć.
Jest świetna. Podlejcie to zimnym piwem z lokalnego browaru, albo winem z Rioja.
Na następną wizytę zostawcie sobie Paelle – hiszpańską królową stołu. Do wyboru z królikiem, warzywami lub morskimi stworzonkami. (24-33zł). Wymaga czasu, miejsca w brzuszku i należytej uwagi.Mógłbym przysiąc, że w „Hiszpańskiej Tancerce” była większa i bogatsza, ale puszczę to w niepamięć.
Jest świetna. Podlejcie to zimnym piwem z lokalnego browaru, albo winem z Rioja.
A nawet Sangrią (z
dodatkiem oranżady – bezczelnie
zajrzałem za bar, dlatego wiem).
Na deser – crema catalana – świetny i tak prosty deser za dyszkę.
Na deser – crema catalana – świetny i tak prosty deser za dyszkę.
Nie wierzę, że po
tych wszystkich wrażeniach zatańczycie flamenco, bo sił zabraknie, ale na pewno
macie szansę na pogawędkę z Panem Ismaelem lub małżonką. Z takiej właśnie
pogawędki pochodzi tytułowy cytat. Nie dane nam było spróbować tajemniczej
kompozycji „Dno morza”, bo mieliśmy zbyt mało czasu, a danie to opuściło menu
Carmen. „Winowajca” we własnej osobie przyszedł i za pomocą 3 języków (dobry
trening lingwistyczny), przeprosił i ma się rozumieć zaprosił ponownie.
Z
zaproszenia skorzystamy, nie raz i nie sto. Polecamy.
Adres w Internecie:
http://www.restauracjacarmen.pl/
Godziny otwarcia:
wtorek-czwartek: 13:00-22:00
piątek-sobota: 13:00-23:00
niedziela: 12:00-21:00
poniedziałek: nieczynne
Zgadzam się z opinią, że Carmen to nr 1 w Lublinie. Obecnie. Bo - niestety - upadła Alzacja....
OdpowiedzUsuńCiekawe, kiedy odwiedzicie nr 2.
Czyli Locomotivę...
Pozdr.
jajnick
To jeszcze nic pewnego, ale najprawdopodobniej w ten weekend odwiedzimy Locomotivę... Najwyższy czas.
OdpowiedzUsuń