Dwa dowody na wyższość kuchni prostej, ale opartej na oryginalnych i
jakościowych składnikach.
Recenzja jak się już na pewno domyśliliście, albo domyślicie jeśli
wolniej kojarzycie, zainspirowana została grą Włochów na Euro 2012. Myślę, że
to co najlepsze jeszcze przed nami, ale dotychczasowe osiągnięcia budzą
najgłębsze pokłady optymizmu. Zarówno na boisku jak i w lubelskich ristoranti.
Pizzeria Il Rifugio znalazła dom na ulicy Oczki 3. Ćwierć wieku
mieszkam w Lublinie i nie słyszałem o tej ulicy. Aż do powstania tego
przybytku. Prowadzi go rodowity Sardyńczyk. Już od trzech lat.
Knajpka trzyma się na wyżynie zarówno lubelskiej jak i kulinarnej od
początku z podniesionym czołem. Tłoczno tam nawet w środku tygodnia. Wyjdźcie wcześniej z domu bo czuję, że
będziecie błądzić. Jeśli idziecie w
większym gronie, spróbujcie zarezerwować stolik. Aha! Pamiętajcie też, że lokal
czynny jest od środy do niedzieli. Nam
udało się znaleźć miejsca bez zapowiedzi. Zaraz przy maestro i jego piecu
opalanym drewnem. To pierwszy z koniecznych do spełnienia warunków, aby mówić o
włoskiej pizzy. Następne to: czysta semolina i dobrej jakości drożdże. Ciasto
jest cienkie (kilka mm), kruche, ale na tyle mocne, że utrzymuje inne
składniki. Kombinacji jest sporo. Nie
dziwiło was nigdy po co w jadłospisach pizzerii są dziesiątki rodzajów tego
placka? A w zasadzie dziesiątki wariantów „farszu”? Nie lepiej po prostu
wypisać dostępne składniki i spełniać życzenia klientów? Czyżby to zbyt praco i
czasochłonne dla gości…? Wracając do sedna –
niebo w gębie. Polecam
połączenie prosciutto z rukolą, ale każdy znajdzie coś dla siebie Bierzcie i jedzcie. Ceny wahają się od 15 do
30 złotych. W zależności od wielkości (około 20 i 30 cm) a także mnogości
składników. Do tego wino, albo piwo
(wspominam bo może to zachęci niezdecydowanych), na deser tiramisu lub panna
cotta – tych nie było, ale z tego co wiem – warto na nie wrócić. Sprawcie, żeby
pseudopizzerie sprzedające gnieciuchy zniknęły na zawsze. Bo tych jest za dużo.
A to co podają to wynaturzone buły bez smaku. Co można dodać do obrazu Il
Rifugio? Na pewno sprawną i szybką obsługę. Mały minus za przybrudzone obrusy.
Aventino rozkręcało się niemrawo. Byliśmy tam zaraz po otwarciu- jakiś
rok temu. Wielu pozycji w karcie nie było, a to co zamawialiśmy nie zachęcało
do powrotów. Początki są zawsze trudne – orzekliśmy posiłkując się
wyświechtanym sloganem. Na Grodzką 1 zawitaliśmy ponownie kilka dni temu. Nie
lubię opisywać wnętrz, ale czasami coś trzeba i w tym temacie napomknąć. Na początku trzeba pokonać strome schody
będące dużą przeszkodą dla niepełnosprawnych. W tym miejscu posypię głowę
popiołem, bo nie wspomniałem o tym przy recenzji Carmen. Różnica jest taka, że
Carmen jest w piwnicy, a Aventino na wysokości drugiego piętra. Dominują
oliwkowe barwy. Stoły i krzesła są solidne, drewniane. Gdznieniegdzie świeże
kwiaty lub małe drzewka owocowe. Widać wpływy z Półwyspu Apenińskiego. Mają
także patio i mały ogródek (raczej piwny lub winny, nie botaniczny). Obsługa
jakby znajoma. Przynajmniej tutaj nie spotyka się ciągle nowych twarzy. To
dobrze świadczy o miejscu i właścicielu – również rdzennym Włochu. Z regionu
Lacjum jak mniemam.
A co z jedzeniem? Pizza znakomita. Niewiele gorsza od tej z Oczki.
Polecamy Napoli za 16 złotych. Kilka sardeli zapewnia oryginalny, niezapomniany
smak. Pizza tutaj jest w jednej wielkości, jest jej kilka opcji. Próbowaliśmy
też quattro stagioni. Z karczochami, jajkiem, oliwkami i prosciutto. Ale
karczoch marynowany oraz połówka jajka na twardo nie przekonały nas. Ogólnie
warto zaznaczyć, że stosunek jakości do ceny jest bardzo zadowalający. Z innych
dań warte wspomnienia są arancini con ragù. Smażone kuleczki z ryżem i sosem
szafranowym lub pomidorowym. Za jedyne 6 złotówek.
Skupcie się też na tortellini z szpinakiem i ricottą (16 zł). Uczciwe,
domowe, może ciut za miękkie. Tradycyjnie we Włoszech do makaronów podaje się chleb, który maczany w resztkach sosu jest genialny. Szkoda,ze u nas nie jest to zwyczajem. Wgryźcie się później w delikatną polędwiczkę cielęcą w sosie cytrynowym.
Miękką i soczystą. Potknięciem były grillowane warzywa, które były zimne,
cienkie i tłuste. Podlaliśmy wszystko rieslingiem w cenie 22 zł za pół litra.
Podane w karafce, schłodzone, świeże, owocowe, ale wciąż wytrawne wino.
Czujemy, że niczym Azzurri w 2006, ten lokal w końcu osiągnie poziom wyższy niż
wzgórza rzymskie. Jeszcze trochę im brakuje, ale rozwijają się prawidłowo.
Cieszą nas prawdziwie włoskie smaki, które zadomowiły się w Lublinie.
Wspierajcie ich twórców i kibicujcie razem z nami, tak samo mocno jak my kibicować
będziemy drużynie selekcjonera Cesare
Prandelli.
Jeśli nie to przynajmniej nie napychajcie się picówkami, bo inaczej ich
nie nazwę z dodatkowymi ciężkimi i ohydnymi sosami czosnkowymi. Pizzę je się z
pojedynczą warstwą sosu. Finito.
Adresy w Internecie:
Il Rifugio radzi sobie bez niego
Wiedzeni rekomendacją specjalistów wybraliśmy się na niedzielne małe co nieco do Aventino, choć żar lejący się z nieba nie zachęcał do jedzenia.
OdpowiedzUsuńI musimy przyznać, że wybór był przedni. Calzone przepyszne- cieniutkie ciasto, pyszny sos pomidorowy i ta szynka parmenska...eh.... jeszcze do tej pory boli mnie poparzony język z takim apetytem rzuciłam się na jedzenie zapominając, że jest gorące:). Ale doznanie smakowe było niezapomniane- bardzo oryginalny i jakże daleki smak od tego co do tej pory brałam za calzone(choć zapewne prawdziwym włoskim to co wcześniej jadłam nie było). A makaron alla carbonara znalazł uznanie w oczach (a w zasadzie w podniebieniu) makaronożercy:)- w prostych męskich słowach oddających wszystko: bardzo smaczny:).
Wystrój przywołujący na myśl małe włoskie restauracyjki, miła obsługa, a jedzenie jakie nam było dane skosztować obiecujące i zachęcające do spróbowania innych pozycji karty.
Musimy przyznać, że Aventino to godny, bardzo godny, następca naleśnikarni, którą pamiętamy w tym miejscu sprzed kilku lat- jak dotąd jedynej takiej z prawdziwego zdarzenia jaka była w Lublinie.
Z pewnością przy kolejnych wypadach na małe co nieco na miasto skorzystamy z rekomendacji i rad blogerów specjalistów. Na dzisiejszą wyprawę od Pani Łaszek dostaliśmy kilka propozycji a wybór Aventino uznajemy za trafny:). Lublin niejedną restauracją stoi więc czekamy na dalsze recenzje ciekawych miejsc- na pewno poprosimy o poradę przed następnym wypadem.
Po sobotniej wizycie w "Schronisku" zgaga przez całą noc!! Nie polecam! Przereklamowane!
OdpowiedzUsuńByłam w Aventino kilka razy i nic podobnego mi się nie przytrafiło. Ja jestem zdrowa, nie mam dolegliwości gastrycznych i nie obawiam się wizyt w restauracjach. Może należałoby udać się do gastrologa i przejść na odpowiednią dietę ?
UsuńPoprzednik pisał o problemach w "Schronisku" (Il Rifugio), a nie Aventino...
Usuńjasne
OdpowiedzUsuńzgaga oznacza problem z trawieniem a nie wadę jedzenia, sama mam często zgagi, unikaj ciasta drożdzowego i odwiedz lekarza a nie łakomisz się na pizze i komentarze :P ;)
OdpowiedzUsuńIl rifiugio działa już ok 10 lat, a nie 3, taki mały szczegół;) I jest najlepszą pizzą w Polsce!!!! Chociaż spotkałam się z opiniami, że taka cienka i bez ketchupu czyli beznadziejna - ja tego nie pojmuję, no ale sa rózne gusta. a zapytanie właściciela o ketchup, powoduje u niego świetną minę wymieszanego politowania z pogardą - bo to prawdziwy Włoch jest;)
OdpowiedzUsuńŚwietną minę wymieszanego politowania z pogardą pewnie spowodowałoby również stwierdzenie, że jest Włochem, bo Sardyńczyk uważa się za Sardyńczyka, a nie za Włocha
OdpowiedzUsuńLudzie jak na pizze to tylko do Atrium! BEZKONKURENCYJNA!
OdpowiedzUsuńnajgorsza pizzza w Lublinie.Wybrałem sie tam z dziewczyną biorąc pod uwage ogromna liczbe pozytywnych komentarzy. Nie wiem skąd one sie iora - może to pra ownicy. Pizza syf- chyba, że ktos lubi cienkie, spieczone po bokach suche ciasto- no to gratuluje. Szedłem w ciemno a myslałem że spale sie ze wstydu bo patrząc na mine dziewczyny, która miałem to nieszczęście zaprosic na te pizze, mówila sama za siebie. Mieszkam w tym rejonie i zdecydowanie bardziej polecam albo Ibize albo Raffaleo. Ta na Oczki tym dwóm nawet do piet nie dorasta. Każdemu odradzam, zawsze najgorszą dla mnie była telepizza ale nawet ona jest o niebo lepsza od tej na Oczki. Juz wolałbym zjeść cebularza na cieplo niz płacic tyle kasy za wyklłego suchara.
OdpowiedzUsuńAż się zalogowałam, żeby napisać własną recenzję.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciliśmy z "kolacji" w tej restauracji i szczerze mówiąc, że nie jesteśmy zadowoleni, to mało powiedziane - do tego stopnia, że wystawiam tą opinię. Zamówiliśmy dziś wołowinę z rukolą i w czerwonym winie (koszt 25zł/szt., cielęciny nie ma!), do tego chcieliśmy ziemniaczki (też nie ma!), więc standardowe frytki, po 5zł, ale było ich akurat, dodatek: sałata rzymska z pomidorkami 6zł i cukinia z bakłażanem z grilla 7. Moja sałatka "sucha", czyli nawet oliwy poskąpili, nie mówiąc już o o.balsamico, w dodatku rozłożona na płasko na dość dużym talerzu chyba tylko po to, by białych przestrzeni nie było. Pomidorki koktajlowe pokrojone w ósemki (nie sądziłam, że aż tak można, ale widocznie tak). Partner dostał przypalone warzywa z grilla, również płasko rozłożone na talerzu z ww powodu w ilości 3 paski cukinii i 2 bakłażana, za 7 zeta! Ciężko było oprzeć się pokusie, by ich nie policzyć. Mieliśmy zjeść deser, ale ochota po kolacji nam odeszła. Jak się Pani spytała, czy nam smakowało i akurat był przy tym kucharz, to stwierdziłam, że nie mogę oprzeć się poczuciu, że dostaliśmy resztki, że dali tyle, jakby im zabrakło i dzielili to, co mają. Kucharz przy nas, do kelnerki: "co jedli", zupełnie jakbyśmy byli głusi lub niewidzialni i stwierdził z wyższością, że było 130g. Reasumując, za kolację zapłaciliśmy 84zł i się nie najedliśmy. Do tego kucharz, który (jak się okazuje), jest również właścicielem potraktował nas prostacko. Sytuacja, w której tyka klientowi w jego obecności i mówi przy nim w trzeciej osobie to jeszcze nigdy mi się nie przytrafiła. A jak wychodziliśmy, to zaczęli się śmiać. Nie dość, że mają problem z przyjęciem krytyki, to jeszcze za nic mają i ją i klienta. Zatem NIE POLECAM tego lokalu i widzę po opiniach, że nie jestem jedyna. U Włocha na Chopina nigdy nas tak nie potraktowali i człowiek zawsze wiedział, za co płacił. Dbają o klienta, jak o swojego, pysznie gotują i nie oszukują na składnikach, które ZAWSZE są niezależnie od zamówienia. A za tą kwotę jedliśmy po uszy i kończyliśmy deserem. Niestety w niedziele jest tam nieczynne. Co do Aventino, to lepiej się tam sprawdzał Antykwariat. Nie polecam lokalu! Nie polecam jedzenia! I nie polecam obsługi! Uważajcie!
ROZCZAROWANIE.
OdpowiedzUsuńOdwiedziliśmy pizzerię na początku lutego 2016. Na zewnątrz żadnego szyldu, więc trafią tu tylko ci, którzy znają adres. Wnętrze wyjątkowo obskurne, odrapana farba na ścianach, bar pamiętający chyba lata komunizmu, niezbyt świeży obrus na stole - ogólnie miejsce sprawia wrażenie niezadbanego i niezbyt czystego. Przypomina tani bar szybkiej obsługi z lat 80-tych.
Salka jest niewielka (kilka stolików), a w niej również piec do pizzy. Oznacza to, że po wizycie w Il Rifugio wszystko co masz na sobie nadaje się tylko do prania. Brak muzyki, więc słyszysz wszystko, co mówią przy sąsiednim stoliku.
Zdecydowanie nie jest to miejsce na romantyczny wieczór czy biznesową kolację. Raczej jadłodajnia dla okolicznych mieszkańców.
Obsługa zdecydowanie nieuprzejma, traktująca klientów jak zło konieczne. Kelnerkę trzeba "łapać", sama nie zapyta, czy czegoś brakuje, czy smakuje itp.
No a teraz o pizzy. W karcie kilkadziesiąt rodzajów, ale jeśli chcesz wymienić jakiś składnik, to... musisz za niego dodatkowo zapłacić. Sama pizza rozczarowuje. Ciasto jest poprawne, ale dość przeciętne, ze zwęglonymi brzegami (wiele restauracji w Lublinie serwuje równie dobre, jeśli nie lepsze, cienkie ciasto do pizzy). Ser jest w ilościach śladowych, a pieczarki są pokrojone na grubość papieru, więc oba te składniki zobaczysz, ale nie poczujesz smaku. Pozostałe dodatki rzucone są byle jak na środek pizzy w jednym miejscu. Czarne oliwki to najtańsza, z konserwantem, wytanianka z Lidla. Pizza ma bardzo nieregularny kształt, co świadczy jedynie o niechlujności właściciela, który osobiście przyrządza jedzenie.
Ci, którzy "jedzą oczami" nie mają tu czego szukać - pizze wyglądają na wytwór dziecka, które bawi się w kucharza.
Na koniec jeszcze jedna - ważna skądinąd rzecz. Piwo w Il Rifugio kosztuje więcej, niż w najlepszych restauracjach na Starówce, chociaż to zwykły żywiec czy warka, serwowane z butelki. Skandalem natomiast jest to, że za półlitrową butelkę wody trzeba zapłacić 5 czy 6 złotych.
Podsumowując - odstraszające miejsce, które uczy, że nie należy się kierować snobistycznymi opisami w internecie ;)