Tart’Yvonne – pocztówka z Francji



Jeśli poczuliście, że jesteście za granicą pomimo widoku Bramy Krakowskiej przed sobą, to znaczy, że restauracja z obcą kuchnią zauroczyła Was.


Bistro mieszczące się przy Królewskiej 3 zabrało nas w podróż, racząc tradycyjnymi recepturami, wyselekcjonowanymi trunkami i muzyką komponującą się z wystrojem. Podobno to pierwsza tarteria w Polsce. Jeśli to prawda to jestem znów dumny. Po pizzerii Il Rifugio to drugie miejsce, które zyskało rozgłos w całym kraju. Choć zbyt mały ten rozgłos, sądząc po liczbie gości w Tart’Yvonne. U Włocha ruch jest nieustający. Wypada wspomnieć w tym miejscu o Alzacji i Carmen, które rodzime też nie są, a zdobyły serca Lublinian. Gdzie polska tradycja wśród restauratorów? No jest…ale wciąż nieśmiała.

Tarterię odwiedziliśmy kilka razy. Trzyma poziom bezbłędny. Krótka karta zapewnia świeżość i satysfakcję dla poszukiwaczy aromatów. Wystrój jest swobodny, ale przemyślany. Z nienarzucającymi się francuskimi akcentami. Wystawili w końcu kilka stoliczków na podwórzu, dzięki czemu klimat paryskiej uliczki jest bliższy. Jest to rodzinny interes, ale nie w polskim stylu. Tam się wszystko i wszyscy zgadzają. Obsługa jest świetna, bo doskonale wie czym dysponuje i jak zapewnić gościom komfort. Babcia Yvonne byłaby dumna.

Mają zupy i kremy. Przeważnie jedną lub dwie propozycje dziennie. Ostatnio: krem z pomidorów lub zupę z brokułów. W cenie od 7 zł za małą i 10 zł za dużą porcję. My próbowaliśmy tam kremu z marchwi jakiś czas temu i był gęsty, o żywym kolorze z dużą porcją grzanek. Bezpretensjonalny. Ostatnia wizyta miała nas zaznajomić z naleśnikami gryczanymi oraz utrwalić afekt do kruchego ciasta. Naleśniki w wakacje opuszczają menu, ale i tak je posiądziemy.
Tarta ratatouille

Czas na główny punkt programu. Wystąpiły: tarta szefa kuchni (salami, papryka, ser, ananas), prowansalska (cebula, cukinia, czosnek, feta, pomidor, zioła prowansalskie), ratatouille (bakłażan, cebula, cukinia, czosnek, papryka, pomidor, zioła) oraz deserowa tarta z śliwkami i kremem waniliowym. Wszystkie one były w cenie 9,50 za porcję. Cała tarta to koszt od 36 do 60 złotych. Wpływ na to ma rozmiar i składniki. Jeśli zamówicie tarty wcześniej, to będą kilka złotych tańsze. Jest też możliwość dowozu przy wcześniejszym zamówieniu (dzień, dwa dni wcześniej). Przy kwocie powyżej 100 złotych – dowóz gratis.

Tarta szefa kuchni

Tarta prowansalska

Smaki są pełne…uczucia. Poważnie. Kompozycje są dopracowane, tradycyjne ale niekiedy wielowymiarowe. Zawsze udane. Przepisów jest co najmniej kilka na tarty. Te z Królewskiej to ciasto kruche, odrobinę słone, delikatne, ale nie rozsypujące się, w fakturze – listkowe. Charakterystyczna dla nich jest falbanka na brzegu, która raczej nie występuje w typowym francuskich ciastach. Ale ich smak docenili nawet wielbiciele Marsylianki, twierdząc, że coraz rzadziej w ich kraju można spotkać tak „naturalne”

Tarta ze śliwkami
Nie spodziewałem się, że wyróżnię tartę szefa, ale  zrobiłem to, bo ananas przełamał dominację pikantnego salami w łagodny sposób. Zachęcam też do spróbowania póki czas opcji śliwkowej. Obłędnie krem waniliowy walczy w niej o laur pierwszeństwa z kwaskowo-słodkimi śliwkami. Te rumiane wypieki załagodziłyby nawet konflikt w Syrii.

Kir – czy ktoś z was już próbował połączenia białego wytrawnego wina z likierem z czarnej porzeczki creme de cassis? Pijcie, bo to napój przedni. My spróbowaliśmy wariantu kir royal, a więc z winem musującym. Raczyłbym się tym napitkiem rano i wieczorem. 
Mają też cydr co mnie nie dziwi. Dziwi za to brak podobnego polskiego alkoholu w sklepach przy olbrzymiej ilości jabłek.
Na deszczowy dzień proponujemy po prostu kawę czy herbatę z kocim języczkiem. Nowym ciastkiem. Mają też magdalenki, które kucharz od podstaw skomponował sam pamiętając jedynie smak tych francuskich.
Kir
„Gourmet, pas gourmand”, czyli smakosz a nie łakomczuch – mówi powiedzenie „żabojadów”, jak to się często określa Francuzów. Dzisiaj pokazaliśmy wam, że tamtejsza tradycja jest głębsza. Ma swoją filozofię i spuściznę zachowywaną od wielu pokoleń. Gdyby nie tragiczna historia Polski, jestem pewien, że i my bylibyśmy na podobnym poziomie. Pozostaje poznawać nasze kulinaria na nowo, a w międzyczasie poznawać smaki innych narodów w takich cudownych przybytkach jak Tart’Yvonne. To tylko fragment francuskiej miłości, jaką jest jedzenie i szlachetnie trunki.

Adres w Internecie:

Komentarze

  1. Po tym, co przeczytałem, zdecydowanie musimy się tam wybrać! Może tym razem przekonam się do tart ;-) /mb

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam nie raz,jadłam i polecam.
    Tarty przepyszne,przemiła obsuga,szczerze polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tart’Yvonne to jedna z kilku perełek kulinarnych Lublina, więc pochwały nie są na wyrost. Trochę się jednak dziwię, że inną sposród lubelskich perełek (Il Riguio)oceniliście tylko nieco na ponad średnią. Lepszej pizzy nie jadłem nawet we Włoszech. Zresztą nie najważniejsze nawet to czysmakuje. Ważne, że produkt jest arcyoryginalny.
    Pozdrawiam,
    jajnick

    OdpowiedzUsuń
  4. Sardyńczyka jeszcze długo nikt nie pobije. Rozumiemy, że chodzi Ci jajnick o recenzję na gastronauci.pl? Ten gwiazdkowy system nie przekonuje nas. Faktycznie wychodzi na to, że jest tam średnio. Szczegóły są na naszym blogu. Mam nadzieję, że tym się wszyscy będą kierować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka mała uwaga, Kir Royal to wersja tego drinka nie na winie musującym a na szampanie, obowiązkowo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak możliwości płacenia kartą czasami przeszkadza. Więcej minusów nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  7. Latka lecą a Tart'yvonne ciągle karmi gości na najwyższym poziomie.
    Lokal przeniósł się z centrum na LSMy na ul. Wallenroda. Słabo oznakowane
    ale dla chcącego...:) Przy okazji lokal przeszedł metamorfoze wizualną.
    Klimatycznie i bardzo, bardzo przyjemnie:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz