Zawsze na końcu trzeba dokonać
oceny.
Skostniały schemat recenzji innego zakończenia nie
przewiduje. Może to i lepiej, bo krytyczna analiza powinna mieść jasno
sformułowane wyjaśnienie. Tymi naukowymi dywagacjami otwieramy tekst o ciekawej
restauracji, która mimo, że nie była stara, to została odnowiona. Właściciele
chwalą się, że używają regionalnych produktów i łączą tradycję kuchni
staropolskiej z nowoczesnymi technikami, a więc wygląda na to, że mają
restaurację, która nadąża za trendami i stosuje najlepsze praktyki, takie jak
chociażby sezonowe menu.
![]() |
Czekadełko |
Przejdźmy do konkretów, bo są godne uwagi. Na start
– ciepłe bułeczki obsypane pestkami słonecznika, a do nich masło i tapenada z
oliwek. Jak niewiele trzeba, żeby zaspokoić pierwszy nerwowy głód i od razu
sprawić dobre wrażenie. Dobrze, że były tylko cztery sztuki, inaczej nie
zjedlibyśmy nic innego, a jedynie prosili o dokładki.
Gdy otrzymałem grasicę cielęcą podaną z konfiturą z
cebuli i truflową pianą (25 zł), zapomniałem o smacznym pieczywie. Od tego
dania każdy powinien zacząć przygodę z podrobami. Tajemniczy gruczołek dzięki
mistrzowskiej obróbce nie ma sobie równych. Nie na darmo uważany był za
siedzibę duszy. Jeśli tak jest – chcę posiąść wszystkie dusze. Charakterystyczny
podrobom, nieco metaliczny posmak pojawia się jedynie na finiszu i jest tylko
kontrapunktem dla gładkości wrażeń. Do tego słodka konfitura cebulowa,
ożywiająca animelkę i pianka truflowa skutecznie balansująca całość. Były też
listki młodej botwinki i roszponki. Wszystkie zmysły były zadowolone.
![]() |
Krem z kalafiora |
![]() |
Przyczajona grasica pod pierzynką z konfitury |
Łaszek sprawdziła krem z kalafiora z oliwą truflową
i regionalnym serem (15 zł). To prowokacja. Chodziło o to, żeby wykazać, że
kalafior już pokazał swoje wszystkie oblicza i nic ciekawego z niego się już
nie da zrobić. Pomyłka. Szefowie kuchni – Piotr Kwiatosz i Jarosław Piłat
zrobili najlepszy krem z kalafiora, jaki do tej pory mieliśmy okazję jeść.
Kolorystyka szła w parze z doznaniami podniebienia. Nic się nie gryzło, oprócz
naszych spojrzeń łapczywie spoglądających na talerz. Obawialiśmy się akcentu
lawendy, który mógłby dominować, ale było jej w sam raz. Gładkość również nie
budziła zastrzeżeń. Wyglądało na to, że nie będziemy mieli żadnych zastrzeżeń.
![]() |
Kurczak kukurydziany |
A jednak moje danie główne, sandacz podany z
borowikami z patelni, szpinakiem blanszowanym w rybnym bulionie oraz
dressingiem chrzanowym (43 zł) było zrobione jakby przez inną załogę. Według
nas w karcie powinna widnieć informacja,
że jest to filet. A smak? Przesuszonej rybie nie pomógł aromat grzybów, ani
całkiem zwyczajny sos chrzanowy. Cieszył szpinak potraktowany rybną esencją i
czosnkiem, ale to za mało na tę cenę. Wolałbym, żeby grasica i sandacz
zamieniły się cenami. Wtedy z większym spokojem przyjąłbym tę kwotę.
Lepiej wypadł łaszkowy kurczak kukurydziany wolnego
chowu podany z zielonym groszkiem, marchwią z wanilią oraz pianką truflową (37
zł). Z kurczaka wydobyto soczystość i delikatność. W puree nie było walki
smaków, jak to często bywa, a pełna harmonia. Muśnięcia pianki truflowej znów
skutecznie orzeźwiały. To kolejne danie nie tylko aromatyczne, ale i ładne.
![]() |
Sandacz |
Brakowało czegoś, co zdecydowałoby jednogłośnie o
wyniku naszego żeru. Właśnie wtedy przybyło korzenne ciasto czekoladowe z
płynną czekoladą, musem jabłkowym oraz malinowym kawiorem (17 zł). Ciastko zniewalające, które skutecznie zatarło
uwielbienie dla tortu Sachera. Korzenne wnętrze i gładka polewa tworzyły jedno,
idealne w smaku ciało. A jeśli ktoś lubi kwaśniejszy akcent, proszę bardzo –
owoc miechunki (physalis) posłużył i mi. Kawior malinowy i mus jabłkowy to
kompani, którzy wsparli czekoladową pokusę i ją jeszcze upiększyli. Efekt był
doskonalszy niż zdjęcie z ciastkiem dostępne na stronie internetowej
restauracji. Więc jednak do przodu.
![]() |
Ciacho |
Obsługa uwijała się z gracją i bez żadnych
potknięć. Służyła w każdej chwili pomocą. Była wtedy, gdy zachodziła potrzeba.
Zaciekawiła nas kwestia wina. W menu nie figurowało, a o karcie win nie
wspomniano nam.
Wystrój lokalu jest bardzo elegancki i nowoczesny,
utrzymany w beżu z akcentami zieleni. Plusem są bardzo wygodne krzesła. Odnowiona kamienica ma naprawdę ładne i
gustowne wnętrza.
Do 16 Stołów na pewno wrócimy. Może i są potknięcia
dziś, ale wierzymy, że jutro ich nie będzie. Oceniając metodą zero-jedynkową ,
wystawiamy 1. Pobyt tam to przyjemność.
Adres: ul. Rynek 16, lokal 1, 20-111 Lublin
Numer telefonu: 81 534 30 40
Strony w
Internecie: https://www.facebook.com/pages/16Sto%C5%82%C3%B3w/164698640249474,
P.S. Niedostępna dla ludzi na wózkach.
najlepsze jest jedzenie szacun dla kucharzy
OdpowiedzUsuń