Zaraz po tym jak usłyszeliśmy o
majówkowej wkładce do menu, popędziliśmy, aby upewnić się co do smaku tej
restauracji.
Nasze nosy i języki podpowiadają, że mamy do
czynienia z najlepszą restauracją w okolicy. Zdajemy sobie sprawę, że nie
byliśmy jeszcze we wszystkich, ale trudno będzie przebić opisywaną poniżej
ofertę. Jak wspomnieliśmy, ten tekst jest jedynie i aż uzupełnieniem. Piątkowy
obiad pozbawił nas wszelkich wątpliwości. Jest przesmacznie, tradycyjnie w
nowoczesnym wydaniu i pięknie dla oka.
![]() |
krem z topinamburu |
![]() |
Troć |
Dania łaszkowe to krem z topinamburu z prażoną
grasicą i pesto pietruszkowym (13 zł), a także troć
z puree z pasternaku, podana z zielonym groszkiem z koperkiem i sosem cytrusowym
(38 zł). Pierwsza pozycja urzekła gładkością, kolejnym wcieleniem animelki i
kompozycją dotkniętą artystycznymi i rzecz jasna aromatycznymi akcentami fiołka
i pietruszki. Krewny ziemniaka jako składnik główny cieszy, bo jest echem
tradycji staropolskiej kuchni. Prawdziwie staropolskiej. Ryba tym razem była
czule potraktowana. Jej delikatne mięso okrywała krucha skóra, a smak kazał
zapomnieć o innych rodzajach mięsa. Puree z pasternaku to znów powrót do
korzeni, nie tylko tych roślinnych. Kontrapunktem był cytrusowy sos dbający o
rześkość i brak nawet chwilowej nudy.
![]() |
Szparagi |
Ponieważ nie było ochoty
na desery, domówiłem szparagi z jajkiem poszetowym i smardzami, podane z musem
pietruszkowym i czosnkiem niedźwiedzim (24 zł) i łososia z galaretką z
ogórka kiszonego, pęczakiem i zielonym groszkiem (37 zł). Zauważyliśmy
przywiązanie kucharzy do groszku i pianek w różnych smakach. To taka dygresja. Sezon szparagowy rozpoczęliśmy z należytym im
oblizywaniem się. Idealnie ugotowane jajko podkreślało ich zielony charakter
zarówno w oku jak i na języku. A smardze i czosnek niedźwiedzi pozwoliły na
wiarę w to, że są kucharze, którym chce się rozejrzeć i skojarzyć wyjątkowe,
nieskomplikowane surowce.
![]() |
Łosoś |
Moja ryba, już nie z karty majówkowej, jest godna
uwagi o każdej porze roku. Łosoś wykonany jak kilka innych dań metodą sous-vide
spełni oczekiwania każdej marudy. Rozpływał się dopiero w paszczach, tak samo
jak zielona galaretka z kiszonek. Pęczak to dzielny kompan, warty uwagi nie
tylko w postaci dodatku. Spróbujcie go zrobić metodą a la risotto. Poczciwy
groszek przypomniał o domowych zwyczajach i zakończył tę natchnioną pisaninę.
Więcej szczegółów dotyczących
restauracji znajdziecie w poprzednim wpisie. Ogół jest taki, że według nas, nie
ma lepszej restauracji w centrum Lublina. Chyba, że Carmen, ale to hiszpańska
bajka, a poza tym trochę w innym stylu. 16 Stołów to restauracja elegancka,
prowadzona z głową i obsługiwana przez ludzi, którzy znają się na swojej
robocie. Gratujemy również kelnerom. Serwis nie wymaga żadnych poprawek.
P.S. Znów wcinaliśmy te ich pyszne
bułeczki :) .
Szanowna redakcjo jeśli chcecie być kojarzeni jako profesjonalny blog to przede wszystkim proszę nie pisać "najlepsza restauracja w okolicy" skoro odwiedziliście dopiero kilka z kilkudziesięciu w centrum miasta.
OdpowiedzUsuńPrawdziwiej brzmiałoby "najlepsza z tych kilku w których byliśmy".
A tak na marginesie ciekawa jestem czy w każdym odwiedzanym miejscu znacie właścicieli i kucharzy???
Oj zawiało mimo wszystko brakiem tak wyczekiwanego profesjonalizmu..
No chyba, że chcecie dalej pisać materiały reklamowe...
Pozdrowienia dla redakcji bo potencjał macie
Szanowna Pani Anonim,
Usuńprawdopodobnie odnosi się Pani do cytatów:
„Nasze nosy i języki podpowiadają, że mamy do czynienia z najlepszą restauracją w okolicy”,
„Ogół jest taki, że według nas, nie ma lepszej restauracji w centrum Lublina. Chyba, że Carmen, ale to hiszpańska bajka, a poza tym trochę w innym stylu".
Nie widzę jednoznacznego stwierdzenia, że 16 Stołów jest najlepszą restauracją. Jak słusznie Pani zauważyła – nie byliśmy we wszystkich. Skąd pewność, że byliśmy tylko w kilku? Nie wiem. Co do pytania z marginesu – nie w każdym miejscu znamy właściciela lub kucharza, bo nie każdej restauracji zależy na tego typu promocji, a szkoda. Jeśli odnajdujemy nazwisko szefa kuchni, informujemy o nim. Co do kwestii pisania materiałów reklamowych – jest to pomówienie. Nie czerpiemy korzyści majątkowych z żadnych podmiotów gospodarczych, ani od osób prywatnych związanych z restauracjami.
Ciekaw jestem, co według Pani oznacza termin „profesjonalny blog”?
Pozdrawiam i mam nadzieję, ze rozwiałem wątpliwości.
Z poważaniem
Piotr Ginalski