Pogadanka o barankach




Czy wystarczy garść informacji i darmowy poczęstunek, aby wypromować lubelską jagnięcinę?

24 maja odbyła się konferencja prasowa i akcja promocyjna pod hasłem „Jagnięcina z Lubelszczyzny”. Lubelszczyzna czy Lubelskie? Raczej to drugie, ale to rozważania innego rodzaju. Niestety mało kogo to obchodzi, tak samo jak chociażby to, że konferencję prasową rozpoczyna prowadzący - na stojąco. Szczegóły…
O jagnięcinie opowiadali profesor Tomasz Gruszecki z Uniwersytetu Przyrodniczego (punkt za krawat w baranki) i Zbigniew Kołodziej – prezes Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Lublinie. Zachwalano wartość odżywczą mięsa jagniąt i jej smak, a także miłe usposobienie owiec w wersji żywej. To ma przyciągnąć turystów, bo owieczka chce mleczka i zaczepia każdego nie dzieląc na lepszych i gorszych. Dowiedzieliśmy się też, że cena mięsa kupionego przez związek hodowców to 25-30 zł za kg. To zrobiło wrażenie, bo w sklepach jest dwa razy drożej.
Organizatorzy konferencji w Centrum Promocji Województwa Lubelskiego mieli mało czasu. Nie powiedzieli chyba o wszystkich planowanych kwestiach, a przecież jeszcze powinien być czas dla dziennikarzy. Na szczęście został on wygospodarowany.  I zaczęło się.
W ogniu pytań został postawiony Artur Habza – zastępca Dyrektora Departamentu Promocji i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim. Pytania były proste, np. jakie konkretne działania będą prowadzone, aby wypromować lubelską jagnięcinę. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, a zwłaszcza Artur Habza, który po kilku powtórzeniach tej samej myśli stwierdził, że nie wie, bo akcja promocyjna zaczyna się w czerwcu. No tak – do czerwca duużo czasu.  Stanęło na tym, że hodowcy mają sami się promować, a władze powinny jakoś pomagaś, jakoś nagłaśniać, itd.
Z przyjemnością wszyscy rozpoczęli część degustacyjną. Jolanta Buczek ze Sławatycz, razem z Kamilem Kotarskim, zwanym dalej ambasadorem lubelskiej jagnięciny, przygotowali jagnięcinę smażoną z dynią, pasztet i jagnięcinę pieczoną. Do tego różne rodzaje pieczywa - wypieki pani Jolanty. Pieczone jagnię na zimno nie zachwyciło, ale to mięso samo w sobie jest wspaniałe, bo delikatne i soczyste. Zostało trochę przesolone, ale cieszy taki przysmak. Pasztet to było dzieło sztuki. Odpowiednio tłusty i kruchy (autorstwa Piotra Kwiatosza i Jarosława Piłata z 16 Stołów). Do jagnięciny z dynią kolejka była jak przy otwarciu hipermarketu, tak więc odpuściliśmy sobie. Wśród gości byli m.in. Jean Bos, Monika Kucia i Dorota Minta.
Było i oby nie minęło. Rasa uhruska, emblematyczna dla ziemi lubelskiej powinna być promowana, kupowana i jedzona. Póki co połowa produkcji idzie na eksport do Włoch. Mamy nadzieję, że uda się w końcu znaleźć to mięso w każdym sklepie i za rozsądną cenę.

Komentarze

  1. Oczywiście garść informacji i sama konferencja nie wystarczą jeśli chodzi o szeroką promocję tego unikatowego produktu. Co nie zmienia faktu,że plany są szerokie. Pozdrawiam serdecznie Kamil Kotarski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie w Lublinie mozna kupić jagnięcinę?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz