Już od dwóch miesięcy każdy może
spróbować dań, które wyszły spod ręki dawnego kucharza króla Belgii, księcia
Monako, prezydenta Ruandy i człowieka pracującego z samym Paulem Bocuse.
CV tego Pana wygląda imponująco. Mimo zrobienia
światowej kariery kulinarnej nie stał się on na szczęście zadufanym w sobie
gwiazdorem. Uczestniczy w pokazach kuchni (gastronomii) molekularnej, podczas
których wspaniale zabawia widzów. Prowadzi też akademię, dzieląc się z innymi
kucharzami swoją wiedzą. Interesuje go opinia klientów, z którymi rozmawia przy
stolikach restauracyjnych. Mieliśmy i my tę przyjemność. Ale od początku.
![]() |
Pianka Buraczkowa |
Wszystkie stoliki były wolne, co w innych
okolicznościach, byłoby dla nas przestrogą, ale wydaje nam się, że złoty czas
restauracji i hotelu Agit, w którym się ona mieści, dopiero nadchodzi.
Przywitał nas elegancko ubrany kelner, który podał nieco sfatygowaną kartę dań
i wspomniał, że choć nie ma zupy kasztanowej, to jest możliwość spróbowania np.
pianki buraczanej (11 zł). Skorzystaliśmy. Jako, że dla zaostrzenia apetytu i
schłodzenia się, zamówiliśmy piwo butelkowe, nieco rozczarowaliśmy się, gdy
kelner o nim zapomniał, a po wyjaśnieniu sprawy przyniósł browarki już w
szklankach. Rozgrzeszamy, bo słyszeliśmy dzwonienie szkła flaszkowego,
dochodzące z baru. A wspomniana pianka buraczana, to było najładniejsze danie
tego dnia. Żywy kolor cieszył oczy, a orzeźwiający smak został na naszych
językach. Była też w nim pianka z chrzanową nutą, która doskonale przełamywała
słodycz buraków. To danie było strzałem Łaszka.
![]() |
Sałatka z karczochów |
Moim faworytem na początek była sałatka z
karczochów z langustynkami (21 zł). Miałem kłopot z tym daniem, bo przeważały w
nim sałaty, o którym menu nie wspominało, a langustynki… szczerze napiszę, że
nie jestem pewien, czy nie były krewetkami. Gdyby zostały podane w całości
miałbym
pewność. Ale i to danie również zapamiętamy. Z resztą następne też i w tym tkwi sekret – nie nudziliśmy się jedząc. Do sałatki podano świeży chleb, tylko szkoda, że w koszyku z nim znalazł się włos. To zawsze drażni.
pewność. Ale i to danie również zapamiętamy. Z resztą następne też i w tym tkwi sekret – nie nudziliśmy się jedząc. Do sałatki podano świeży chleb, tylko szkoda, że w koszyku z nim znalazł się włos. To zawsze drażni.
![]() |
Okoń |
Kiedy zaczynaliśmy nerwowo przebierać nogami i jęczeć
w duchu o więcej, na stole pojawiły się dania główne. Łaszek cieszyła się
soczystym filetem z okonia morskiego (30 zł), ale wśród warzyw do niego
podanych zabrakło szparagów, które w menu figurują. Owszem, wiemy, że już po
sezonie na nie, ale zawsze można poratować się marynowanymi lub importowanymi. Smaki i tym razem
nam przypadły do gustu, bo i rybka delikatna i warzywa charakterne i dobrze zgrillowane.
Może nie najlepsze były ziemniaki, które zarówno z okoniem, jak i moją
polędwicą wołową (55 zł) sprawiały wrażenie ugotowanych nieco wcześniej.
Sama polędwica została perfekcyjnie przygotowana.
Nie mogłem się zdecydować, czy ma być krwista, czy średnio wysmażona, ale
kucharz musiał znać moje intencje dzięki sprytnemu kelnerowi i dostałem co
chciałem. Cieszyło mnie w tym daniu to, że od razu widać co jest tematem
głównym. Chodzi o proporcje. Często składnika głównego jest mniej od dodatków.
Tu tak nie było. Słusznemu kawałkowi mięcha towarzyszyły wspomniane już
kartofle, duszona szalotka i sos o musztardowym charakterze z kapustą. Nie
dość, że dobre proporcje, to i postarano się o uwydatnienie smaku polędwicy, a
nie zabicie go. No i ten pieprz Timut. Obawiałem się jego ziaren w sosie, ale
cytrusowy posmaczek tej przyprawy bardzo nam się spodobał.
![]() |
Polędwica |
Został deser – Mille Feuille z sorbetem malinowym
(12 zł). Sorbet chyba był ze sklepu, bo Łaszek za
lodami szaleje i zna te słodkości bardzo dobrze. Ja jej wierzę. Nie znaczy to,
że był niesmaczny, wręcz przeciwnie. Po prostu miał określony, znany już
charakter jednego ze znanych producentów. Ciasto francuskie było delikatne i
chrupiące. W smaku czuć było wiele warstw i sprawną rękę twórcy.
![]() |
Mille Feuille |
Obsługa była szybka, a przede wszystkim miła i nie
narzucająca się. Kelner wytłumaczył, że lokal przygotowuje się do pierwszego
wesela i przeprosił za nieco uciążliwe próby dźwięków. Był naturalny i gotowy
do pomocy. Za brak zupy z kasztanów osobiście, z własnej woli tłumaczył się Pan
Jean Bos. Klienci dzięki takiemu podejściu do nich będą zawsze czuć się
doceniani i z radością wrócą. My na pewno. Zwłaszcza, że karta, (szef kuchni
wyjaśnił, że powinniśmy już dostać nowe, ładniejsze jadłospisy, ale te jeszcze
nie dojechały, nie z jego winy) choć jest krótka, to kusi na każdym etapie.
Minusem było to, że brakowało w niej napojów.
Podsumowując – warto jeść w Eco zarówno dania
eleganckie, jak i „lanczowe”, bo te codziennie też się zmieniają. Są naprawdę
lekkie, przyjemne i zostawiają po sobie tylko miłe wspomnienia. Niedociągnięcia
powinny z czasem zniknąć. W końcu, dopiero zaczynają. A belgijski fachowiec na
pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Adres: ul. Wojciechowska 29 , 20-704 Lublin
Numer telefonu: 721 103 300
Internet: http://agithotel.pl/restauracja/, https://www.facebook.com/agithotel
Restauracja dostępna dla ludzi na wózkach.
Ja już nie wiem co myslec o lubelskich znawcach [znafcach] kuchni, byłem , jadłem, w innym miejscu opisałem....nie jest to dobra kuchnia, nie jest to dobry kucharz sądząc po tym co gotuje, tym bardziej nie wiem skąd to wahanie przed napisaniem tego co się sądzi? tylko jakieś pisanie o niedociągnieciach , ktore się przełamie[sic!]? to nie fizyka kwantowa, lepszy stek robie w domu, lepsze mam dodatki itd. wiec nie bede na kolana klekal przed badziewiem....lepiej karmią np w nowo otwartej kuźni przy myjni, bez odznaczen, bez belgijskich medali itd.....
OdpowiedzUsuńNikt nie klękał, ani nie bał się napisać co sądzi. Zawsze może być lepiej, ale źle nie jest. Pozdrawiamy - znafcy.
OdpowiedzUsuńUpss znowu ktoś uszczypnął?
OdpowiedzUsuńPrzypadek?
Chyba nie...
Cóż za wybiórczość błędów (sztuczny sorbet w miejscu eko to trochę się kłóci..., włos w pieczywie???) nazywaniem niedociągnięć...
Cóż za wybiórczość w ocenie? Jedni się przełamią a inni niestety nie...
Fajnie, że chodzicie po lokalach, próbujecie nowych potraw. piszecie ciekawe recenzje tylko nie mogę pojąć dlaczego nie stosujecie równej miarki dla wszystkich???
Pozdrowienia
Zapewne jesteśmy sowicie opłacani przez grupę trzymającą władzę w gastronomii i stąd takie niesprawiedliwości. Nie wiem gdzie Państwo widzą wielką pochwałę restauracji Eko. Wytknęliśmy błędy, ale mimo tego uważamy to miejsce za ciekawe. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie.
UsuńPozdrawiam
Piotr Ginalski
No i po co ta ironia?
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powtarzam fajny blog, dobrze, ciekawie napisany tylko w niektórych przypadkach jesteście wybiórczy. Czasami błędy są niedociągnięciami a czasami powodują ironiczny komentarz i dyskwalifikację lokalu.
Apeluję tylko o stosowanie takiej samej miary dla wszystkich.
A jak można zastosować tę samą miarę np. do małego bistro i do np. ekskluzywnej restauracji, która pomieści 100 osób? Opinie są subiektywne i takie pozostaną. Choć oczywiście należy zachować pewną dawkę obiektywizmu. A ironię od czasu do czasu lubimy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy raz jeszcze i dziękujemy za opinię.
Ta polędwiczka wygląda na surowe mięso Czy to się da jeść?
OdpowiedzUsuńByliśmy, dania wybraliśmy podobne. Sałatka z langustykami i karczochami, u nas były 2 langustynki całe, w pancerzykach. Więcej zabawy niż jedzenia, ale ogólnie sałatka bardzo dobra, pyszny dressing. Na drugie polędwica wołowa, bardzo dobra, brak zastrzeżeń. Na deser Mille Feuille z sorbetem malinowym, jak dla nas super oraz galaretka, która galaretka nie była tylko raczej musem. Ogólnie ok, ale bez szału.
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona wizytą w Restauracji Hotelu Agit! Od niedawna prezentuje nowe menu, o czym poinformował nas sam Szef Kuchni Jean Bos. Restauracja hotelowa prezentuje najwyższy poziom! Wyśmienita, oryginalna kuchnia molekularna, na talerzu wirtuozeria smaków, kolorów, dania pięknie podane i idealnie skomponowane. Aromatyczny, pachnący grzybami żurek ze świeżutkim chlebem, świetnie przyrządzona kaczka, molekularny kurczak - mięciutki i soczysty, a wszystko w otoczeniu wspaniale dobranych dodatków. Całość zakończona pysznym deserem - ciasto pychotka z lodami waniliowymi, musem mainowym i waniliowym oraz czymś w rodzaju bezy-kruszonki. Ciekawa lemoniada molekularna na bazie herbaty z hibiskusa i dzikiej róży z owocami leśnymi, świeżo wyciskany sok warzywny. Obsługa niezwykle sympatyczna i profesjonalna. Do tego niezwykły bonus - Szef Kuchni Jean Bos, który wyszedł do nas jako gości i rozmawiał z nami na temat kompozycji i sposobu przyrządzenia dań. Ceny wielce rozsądne! Po wizycie w Restauracji Agit czułam się ugoszczona w wyjątkowy sposób. Dawno nie doświadczyłam takiego zachwytu nad tym, co jadłam! Polecam!
OdpowiedzUsuń