Skoro niektóre lokale trwają, to
znaczy, że mają swoich fanów. Być może są to fani lokalizacji obiektu.
Położenie tego zajazdu jest zapewne dla wielu gości
dogodne, bo to przecież popularna trasa nr 19. A może ważniejsze są ceny? W
celu, choć pobieżnego sprawdzenia, udaliśmy się tam w sobotnie popołudnie, w
okolicznościach dość przypadkowych. Szukając innej lokalizacji, wybitnie
niegastronomicznej, odbyliśmy spacer tak długi i zniechęcający, że weszlibyśmy
wszędzie, gdzie jedzenie już nie biega na swoich nogach.
![]() |
Czekadełko |
Na parkingu stały eleganckie samochody, typowo
weselne. Oprócz nich kilka „cywilnych”, a więc chyba przyszliśmy nie w porę.
Wnętrze było już dominowane zapachem jedzenia, zespół się instalował, a obsługa
nie wiedziała, czy już zaczynać ostateczne przygotowania, czy jeszcze zaczekać.
Nie było jednak wątpliwości co do tego, czy nas przyjąć. To cieszy, bo czuliśmy
się początkowo jak intruzi. Niepewność pojawiła się za to przy wyborze dań.
Menu jest bardzo zachowawcze. Niezbyt długie co uspokaja, ale i też w ogóle nie
kuszące. Męcząc się, zdecydowałem o sprawdzeniu zupy gulaszowej (8zł) i żeberek
w sosie własnym (22 zł). Szczęśliwa, bo już siedząca łaszkowa Panna uderzyła w
łagodniejsze tony – rosół (6 zł) i pierogi ruskie (11 zł).
![]() |
Rosół |
![]() |
Gulaszowa |
Oczekiwanie rozpoczęło się od podania ciepłego placuszka
z aromatyzowanym masłem. Aromaty czosnku i ziół skutecznie pobudzały większy
apetyt, a do tego można było dobrać np. ogórki kiszone i smalec. Prezencik
zawsze działa umilająco, ale nie dajmy się kupić tak od razu. Od razu po
zabraniu talerzyków, otrzymaliśmy zupy. Rosół na kilku rodzajach mięsa, dość
lekki, klarowny, z makaronem ręcznie ciachanym – naprawdę niezły. Ale gulaszowa
nieco spolszczona, lub raczej pomylona, już na etapie nazwy. Bo można spokojnie
to nazwać gulaszem. A to, co jemy jako gulasz, czyli porkolt, to nieco inna
zabawa. Smak był dla nas zbyt pomidorowy, a za mało paprykowy. Brakowało
zwłaszcza ostrej oprawy. Grzechem byłoby jednak powiedzieć, że to nie było
dobre i świeże. Chleb do zupy też świeży, więc bez stresu. Jednak Zawsze zachęcamy do
tego, by nazywać potrawy po swojemu ( co
nie znaczy śmiesznie) i wtedy po
kłopocie. Nikt się nie czepi.
![]() |
Pierogi ruskie |
![]() |
Żeberka |
Po łyku piwa, które piany nie zaznało, byliśmy
gotowi na praktycznie od razu nadchodzące dania główne. Łaszek ponarzekała na
pierogi, bo i farszu mało i smak zbyt mdły. Faktem jest jednak to, że
wystarczyły jej do najedzenia się. Rozochocony z początku widokiem mięsa,
stopniowo traciłem entuzjazm. Zbyt mocny smak wieprzka nie został odpowiednio
złagodzony. Mięso było miękkie i lekko kleiste, ale to jeszcze nie był ten etap,
kiedy przeklina się warzywa i owoce i deklaruje się wiarę jedynie w zwierzątka.
Zwłaszcza, że z obiecanych w karcie surówek nie skorzystałem ( mogliśmy je
dobrać, udając się do stołu będącego kilka metrów od nas) dlatego, że po sali
kręcili się już Pan Młody i jego świta. Więc jak tu postąpić? Powiedzieć
przepraszam i ładować te surówy, modląc się, by pięknego garnituru przypadkiem
nie trafić buraczkiem? Wolałem nie kusić losu i siedzieć grzecznie. Sytuację
warzyw mogłyby poratować pieczone kartofelki, ale ten gotowiec, który
dostaliśmy, został zasypany taką ilością „przyprawy do ziemniaków”, że nic go
nie usprawiedliwia. No i przybrania talerzy jednakowe przy każdym daniu, też
nie poprawiały wrażenia, ale to zjawisko spotykane w wielu knajpach.
Wystrój nie zapisał się w naszej pamięci. Oczywiście
było schludnie i dość elegancko, ale już parawany przy stołach kojarzyły się
nieco szpitalnie. Punkt za świeże kwiaty. Minus za szeroko otwarte okna, które
wpuszczały chłodny wiatr. Po zapytaniu, czy możemy je zamknąć, otrzymaliśmy
zgodę (o jak się cieszymy…) i udaliśmy się do nich sami w celu zamknięcia. Poza
tym obsługa była w porządku. Szybkości mogą jej pozazdrościć w innych
restauracjach, jakości – niekoniecznie. Przynajmniej panie starały się być
miłe. Tak niepostrzeżenie jak weszliśmy, tak i wyszliśmy. Po uregulowaniu
rachunku nikt już nami się nie interesował. Czy w takim razie Zajazd jest
Gościnny? Chyba tylko w kwestii nie pobierania zbyt wysokich opłat.
Adres:
Konopnica 163 D, 21-030 Motycz
Telefon:
81-723-58-58
Godziny
otwarcia: 09-22
Internet: http://www.zajazdgoscinny.pl/, https://www.facebook.com/pages/Zajazd-Go%C5%9Bcinny/118695991521893,
Dostępna dla
ludzi na wózkach.
Wystrój kojarzy mi się strasznie tandetnie i nie zachęca do jedzenia, może na wesele, chrzciny... ceny chyba niskie.
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzje bliżej Czechowa, chociaż za bardzo nie ma tu co zjeść... pozdrawiam www.styllowy.pl