Co tam stoły socjalne w knajpach
i bufety na kółkach. Na co okienka z frytkami? Lublin rybnymi smażalniami w kwestii
kulinarnych trendów stoi.
Raja zajęła miejsce po El Mariachi. Czy podzieli
los knajpki inspirowanej Meksykiem? Tego nie wiemy. Pomysł nie jest nowatorski,
ale już przyzwyczailiśmy się do powielania schematów w kwestii gastronomii. Lokalizacja
nie wydaje się najszczęśliwsza, ale jadąc Armii Krajowej, widać smażalnię, a i
potykacz informujący o ofercie dnia się znajdzie. Chcieliśmy z niej skorzystać.
Ta oferta obejmowała srebrzyka z frytkami i surówką
za dyszkę. Srebrzyk jednak został wykupiony, o czym poinformowała nas miła Pani
obsługująca klientów. Padło więc na morszczuka i miętusa brazylijskiego. Do
tego standardowo frytki i surówki do wyboru. Generalnie, smażalnia pełni też
funkcję sklepu. Możemy dostać tusze, filety i rybne przetwory. Ogarnęło nas
przekonanie, że lokal ten jest bardzo podobny do smażalni Sola. Różni się na
pierwszy rzut oka jedynie możliwością zjedzenia na miejscu. Co więcej,
widzieliśmy czapkę kapitańską, która choć unikatem pewnie nie jest to też
kojarzy się z Solą. Dołóżmy do tego możliwość potraktowania rybek pieprzem
cytrynowym, a także podobny wachlarz surówek i robi się jeszcze podobniej. Ten
sam właściciel? Podpatrzone patenty? Jest i nowość. Fish and chips na wynos.
Kawałki ryby z frytkami podawane w oldskulowym, gazetowym stylu.
![]() |
Miętus brazylijski |
W kwestii wyboru jest dość ciekawie. Nie występuje
tytułowa raja, ale pojawia się wspomniany srebrzyk, pstrąg, karp, jest i flądra
czy antar. Przykładowe ceny: 5,90 za
miętusa królewskiego, 3,50 za brazylijskiego, 4 zł za morszczuka ( wszystkie
ceny za 100g). Co do smaku, to nie przeżyliśmy ani rozczarowania, ani nie
wpadliśmy w zachwyt. Ot, po prostu nieźle usmażone, całkiem świeże ryby oraz
frytki z mrożonki (3 zł) i surówki pana na G., znane w wielu knajpach (2,88 zł).
Czepilibyśmy się nieco zbyt twardej i ciężkiej panierki. Plastikowe sztućce nie
znoszą jej. Po cichu liczyliśmy na lżejsze ciasto zamiast bułki tartej w roli panierunku,
bo na jednym z fejsowych zdjęć takową zauważyliśmy. Mięso obu ryb było zwarte i
zawierało mało ości. W zasadzie sam kręgosłup, łatwo odchodzący od białej
treści. Co do miętusa – ten brazylijski nie umywa się do królewskiego. Frytkami
nie ma sensu się zajmować. Surówkami też. Choć ich zaletą jest świeżość i
prostota. Ja takie lubię. Zwłaszcza z czerwonej kapusty. Łaszek postawiła na
tradycję, czyli surówę z kiszonej.
![]() |
Morszczuk |
To, na czym wolelibyśmy się skupić, to obsługa. Niby
samoobsługa, ale w kontakcie z przyjazną i jak na kategorię miejsca – profesjonalną
osobą. Pani z nami porozmawiała, zapytała co lubimy, podoradzała, prezentując
kolejne tusze i surówki. Gdy nałożyła frytki na talerz z niewłaściwą rybą, za
chwilę sama się zdecydowała na wzięcie nowego, styropianowego nakrycia i
przełożenia tuszki. Niby nic, a w połączeniu z uśmiechem i miłymi słowami
potrafi to zrobić wrażenie. Ryby można zamówić wcześniej i odebrać po
kilkunastu minutach.
Wystrój jest oszczędny, ale schludny i z ciekawymi
akcentami jak świeczki stylizowane na morze, kolorowe rybki na ścianach. Stoły
i krzesła są solidne, co nie jest oczywiste w nawet renomowanych restauracjach.
Nie twierdzimy, że jest to miejsce warte
odwiedzenia za wszelką cenę, ale będąc w pobliżu nie wahajcie się. Wbijajcie i
nie martwcie się o ceny ani zapaszki. Te pierwsze są atrakcyjne, a te drugie
się pojawią, owszem, ale znów wbijemy szpilę pięknym i drogim restauracjom – w
nich bywa o wiele „zapaszkowiej”. Polecimy tekstem z paragonu smażalni – Zakupy
tu, to dobry wybór.
Adres: ul.
Armii Krajowej 11, 20-539 Lublin
Numer
telefonu:
O rany... ale mi smaka na rybkę zrobiłeś :-) jutro jadę tam na obiad :-)
OdpowiedzUsuńJakby trzeba było jeszcze na coś narobić smaku, to polecamy się :)
OdpowiedzUsuńja chyba też skorzystam. Z lżejszym żołądkiem wychodzi się ze smażalni, którą ktoś już sprawdził ;)
OdpowiedzUsuń