Kazimierzówka – ciężko jeść w upale

Może i zjedliśmy wcześniej za dużo specjałów z piekarni Sarzyńskich, ale upał okazał się większą przeszkodą w smakowaniu. A może te potrawy były po prostu nudne?

Ze spontanicznymi wypadami do Kazimierza są zawsze jakieś problemy. Głównie w kwestii załatwienia dachu nad głową, ale i ze znalezieniem sensownego miejsca do konsumpcji. Po wielu wizytach nad Wisłą, mamy już sprawdzoną listę adresów, ale co z tego, skoro w weekendy większość tych miejsc jest oblegana przez imprezy zorganizowane? Na szczęście nie byliśmy sami. Agnieszka i Marcin od dawna polecali nam Kazimierzówkę, głównie z powodu kuchni. Tyle, że wtedy szalał w niej Jarosław Sak, który dziś rządzi kucharzami w Trybunalskiej. Postanowiliśmy ulec. W końcu Saka na pewno zastąpił ktoś sensowny. W karcie widać ślady chefa Jarosława. Ile dań zostało po nim – tego dokładnie nie wiemy, ale jesteśmy niemal pewni, że za jego panowania talerze były weselsze.
Po wdrapaniu się na malowniczy szczyt, gdzie ulokowano Kazimierzówkę i uśmiechach wywołanych samoobsługową sprzedażą malin w sąsiedztwie, zajęliśmy miejsca na hotelowym tarasie. Widać, że miejsce celuje w bogatą klientelę, ale w końcu 3 gwiazdki w Kazimierzu trzeba jakoś utrzymać finansowo. Znów nie otrzymaliśmy karty win, no i zamieniono dwa talerze, wiec nasi towarzysze przez moment dziwili się smakom, jakie zastali. Poza tym obsługa była miła, sprawna i empatyczna (troszczyła się o małego człowieka, któremu w głowie jak na razie są tylko przysmaki od mamy). Przy okazji polecam rośliny z tarasu Kazimierzówki. Świetnie zajmowały uwagę potomstwa naszych towarzyszy.
Chłodnik z pokrzywy
Parfait z kaczych wątróbek
Wystartowaliśmy interesującym chłodnikiem z pokrzywy (14 zł), lekko pikantna, nieco szorstka roślina w zimnym otoczeniu to była przyjemność. Dodatek łososia i kaparów miał chyba zadać mu szyku, ale nie wzbudził Łaszka entuzjazmu. W tym samym momencie rozpoczynałem badanie parfait z kaczych wątróbek z dżemem selerowo-figowym (19 zł). To jest na pewno spuścizna po Jaosławie Saku, bo to samo danie długo zachwycało gości w Trybunalska Caffe. Tam niestety go nie spróbowałem, za to w Kazimierzówce odniosłem wrażenie, że coś poszło nie tak. Zbyt słodki dżem z dominacją fig i przearomatyzowane parfait (za dużo dodatków do mięsa, w tym soli) w ustach ratowało się jedynie po skosztowaniu lekko ostrej rukoli, na której podano danie. Ale już wtedy słońce grzało tak niemiłosiernie, że miałem wątpliwości co do wszystkiego.
Tarta z warzywami
Quinoa
Niestety pogłębiły się one przy daniach głównych. Tarta z warzywami sezonowymi i wędzonym serem na rukoli (29 zł) nie przekonała do siebie. Owszem – dymny aromat rozszerzał smakowe horyzonty, ale zbyt mocno rozdrobnione warzywa zlewały się w wąską w odczuciach, jendostajną papkę. Nawet trudno stwierdzić, czy faktycznie była to sprawa sezonowa. No i znów rukola. Tym razem jednak z nieśmiertelnym sosem balsamicznym… Trochę wyżej oceniliśmy quinoe z warzywami i szpinakiem (36 zł). Drobna komosa, głównie czarna i czerwona z tego co zauważyłem miała lekko orzechowy smak i od razu wyobraziłem sobie ją w wielu daniach, choćby w katowanych przez nas kaszottach. Ale cóż po tym przysmaku, skoro mdłe warzywa (w przewadze cukinia i marchew) zabijały radosne małe „robaczki”. Na szczęście szpinak nie został tknięty tym czarem siejącym pomór i był jędrny, lekko chrupiący, a towarzyszył mu wierny kompan – czosnek.
Nasza spalona słońcem recenzja wskazuje, że brakuje Kazimierzówce lekkości, która latem jest niezbędna. Ciężar można zrzucić na talerz nie tylko w postaci mąki, tłuszczu i fury ziemniaków. Czasem to lepiąca słodycz, a czasem zły dobór przypraw lub niewłaściwa struktura. Przykro to pisać, ale lepiej byłoby dokupić maślanych cebularzy, albo podskoczyć na lody do pensjonatu Joanna. Nie znaczy to, że nie stosują lokalnych specjałów, bo są ryby z Pustelni i sery z Mlecznej Drogi. Za to duży plus. Trochę więcej radości w garnkach życzymy.


Adres: Góry 10, Kazimierz Dolny
Numer telefonu: 785 072 011

Dostępna dla ludzi na wózkach

Komentarze