Świętomięs Polski – relacja


Mieliśmy nadzieję na mięsiste przeżycia, ale wyszło dość mdle. Za to trzeba przyznać, że organizatorzy zaliczyli dobry uczynek – nakarmili wiele osób. Niektórych po kilka razy. To co zapamiętamy, to 3, 4, a nawet 5 długich jak jelita stada krów kolejek. Jedna po zupę gulaszową, której smak najlepiej określiła Łaszek – „…no jadaliśmy gorsze…”, druga -  po dziwną potrawę gorącą, w której był m.in. kurczak i kapusta pekińska, trzecia – po dania przygotowywane podczas warsztatów, z których nic się nie dowiedzieliśmy, bo prowadzący zagłuszany był np. zespołami pieśni i tańca, czwarta – chyba po pieczonego byka, a piąta – po kurczaka w panierce dla dzieci. Odnieśliśmy wrażenie, że przybyłych na Plac Zamkowy potraktowano jako wygłodniałą gawiedź. Sam temat mięsa potraktowano powierzchownie, gdyż skupiono się jedynie na trzech najpopularniejszych źródłach białka w Polsce (drób, wołowina, wieprzowina).


Niestety nie było żadnych straganów, gdzie można byłoby nabyć, bądź spróbować jakichś wyjątkowych smakołyków. To przy nich najczęściej dochodzi do ciekawych rozmów i smacznych odkryć. Był za to samochód coca coli i możliwość spersonalizowania puszki z tym napojem. Wiało nudą, co wciąż jest dla nas zaskoczeniem. Nawet lubelski koziołek miewał chwile zwątpienia…

O wiele pyszniejszy był za to Piknik Smakoszy, o którym niedługo też napiszemy. No cóż. Nie po raz pierwszy okazuje się, że oddolna inicjatywa jest przyjemniejsza, choć na organizację wydaje się nieporównywalnie mniej środków finansowych.

Jeśli macie inne zdanie to piszcie, bo może my byliśmy ślepi i głusi i niemili…



Komentarze

  1. haha no co sie dziwić dawali coś za darmo to i zainteresowanych obrodziło

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie typowo polskie; (ciekawe ile środków przeznaczono na tą super imprezę; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko miec inne zdanie bo chyba było jak piszesz. Zajrzałam przypadkiem, mając nadzieję zaobserwować a może i spróbować czegoś nieoczywistego. Zastałam stypo-festyn emerytów i okolicznych żuli. Smutno i przaśnie. Piszesz, ze miałeś wrażenie, ze ludzi potraktowano "jak wygłodniałą gawiedź" a moim zdaniem to włąśnie była taka wygłodniała gawiedź. Ludzie ustawieni w kolejki przed stoiskami na których jeszcze nic sie bardzo nie dzieje (byłam ok. 12.00), rzucajacy się na darmową colę i forszmak (bierze puszkę i odzie znów na koniec kolejki). Depresyjnie jakoś.. Nie tak to powinno wygladać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Macie racje. Byłem z przyjaciółmi i w sumie przeszliśmy w jedną i drugą stronę i nic. W jednym pawilonie trenowali wschodnie sztuki w walki, w drugim siedziały 2 puszyste panie i uśmiechał się do wszystkich dookoła (nie miały ulotek ani niczego co by wskazywało o co chodzi). W innym pytali dzieci co to białko. No i kolejki. Jak to powiedział mój znajomy - festiwal dla bezdomnych. I w sumie to rzeczywiście na plus wyszło dla miasta i społeczności. Nawet piwka nie można było kupić ;-( Festiwal mięsa skończył się dla mnie tym, że poszliśmy w końcu na krakowskie na porządnego kebaba (przy okazji zaliczając targ staroci po drodze).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz