Wystarczy mieć dobre produkty i szanować je.
![]() |
Sezonowana na sucho wołowina |
Gdy dowiedzieliśmy się, że na etapie jednej z
podróż odwiedzimy Kraków, zapragnęliśmy podpatrzeć, co też gotuje się w
okolicach Rynku Głównego. W porządku – bez dziwnych wstępów. Od razu chcieliśmy
odwiedzić lokal, w którym kucharzom szefuje Adam Chrząstowski. Nie zdążyliśmy
do Ancory, która już jest wspomnieniem, ale wcale nie żałujemy. Zapowiadało się
szaleństwo piątej ćwiartki.
Dobrze jest mieć wolne i wpadać do restauracji
kiedy się chce. Wszystkie stoliki wolne, a ekipa jeszcze pełna energii.
Lokalizacja przy oknie dodatkowo umilała pobyt. Słońce grzało, ulica ani przez
moment nie zamierała, ale też nie zmuszała do pędzenia na oślep, a my ją
obserwowaliśmy przy szklankach piwnych dóbr z Pracowni Piwa (jeszcze tęsknimy
za stoutem o kolorze i smaku przypominającym kawę i pszenicznym chmielowym).
Ale Wam w kwestii stolików polecamy lokalizację bliżej otwartej kuchni. Wybór
obiadu był bardzo prosty, choć w moim przypadku pewnie stwierdzicie, że to nie
obiad, a jakieś wydziwianie. Fakt – ani zupy, ani czegoś bardziej ludzkiego. A
co konkretnie? Kości i podroby. Ni mniej, ni więcej. A zatem: Podroby cielęce
na 5 sposobów: wątróbka, grasica, ozorek, policzki i móżdżek (25 zł). Wszystko
podane w formie tapas, finger food, kanapeczek,
(niepotrzebne skreślić).
![]() |
Podroby na 5 sposobów |
![]() |
Kości szpikowe |
Każdy frykasik składał się z innego pieczywa,
choćby pumpernikla. Urzekł ozorek, bo zwiewny jak mięsna chusteczka, choć w
smaku konkretny. Zadowolił móżdżek, który sprytnie ukryto w paście
jajecznej. Żaden wróg zwierzęcych
wnętrzności by go nie wykrył, ale nie znaczy to, że został stłamszony. Grasica
broniła się sama, ale pietruszka ją rozkręciła, a policzki to mistrzostwo. Tak,
tak, każdy jadł i to już nuda. Też tak
myśleliśmy. W Ed Redzie można odkryć je na nowo. O ile podroby można zrozumieć,
o tyle zamawianie pieczonych kości szpikowych (14 zł) zapewne dla wielu osób
stanowi pewnego rodzaju egzotykę. Wyjadanie szpiku choć nie jest zajęciem
nowym, to jednak nastręcza pewnych estetycznych wątpliwości. Dobrze, że nas
takie rozterki nie dotyczą. Powiosłowaliśmy łyżeczkami i wyjedliśmy wytopioną
galaretkową substancję o smaku tłuszczu, podkręconym jedynie solą. Gdzieś w tle
czuć było karmel, którego aromat pojawił się podczas kontaktu z wysoką
temperaturą. Do tego zaserwowano ziołową salsę zawierającą
orzechy włoskie z cytrynowym orzeźwieniem i tosty z żytniego chleba. Czy to nie
genialne w swojej prostocie? Zwykłe kości z dodatkami, a tyle w nich
poczciwości i jakiejś bliżej nie określonej radości. Da się ze wszystkiego
zrobić ciekawe danie, wystarczy chcieć i zatroszczyć się o efekt.
![]() |
Czekadełko |
Wspomnijmy jeszcze o starterze: kanapeczka z
wędliną w stylu krakowskiej suchej i sosem tatarskim. Przydałyby się takie u
Pana w PKP chadzającego z wózeczkiem pełnym batonów po wagonach. Skoro
omówiliśmy aktorów drugoplanowych, to czas na gwiazdę. Steki w Ed Red przed
podaniem poddawane są sezonowaniu na sucho. Jakie to ma znaczenie? Zjedzcie np.
steki sezonowane na mokro, dostępne już w większości większych sklepów, a potem
spróbujcie wariantu na sucho. Od razu poczujecie różnicę w koncentracji aromatu
i solidniejszej strukturze mięsa. W Ed Red przy zamawianiu oczywiście
pada pytanie o wielkość, stopień wysmażenia, ale zabrakło doprecyzowania. Skoro
wyróżniają 6 stopni, to odpowiedź „średnio” nie powinna ich zadowalać. Średnio krwisty, czy średnio wysmażony?
Koniec z czepialstwem. Lepiej znów skupić się na prostocie w uzyskiwaniu
świetnych wyników.
![]() |
Stek New York |
Do steku (19,90 za 100g) Łaszek poprosiła o sos demi-glace i frytki. Mięsu
na desce towarzyszyła też gruboziarnista sól. Do wołowiny łatwo się dobrać,
zwłaszcza, że zadbano o porządne sztućce. Noża nie powstydziłby się żaden
superbohater. Sos na kościach sprawdził się wyśmienicie. Frytki też warto
pochwalić, bo wciąż niewielu knajpom chce się kroić ziemniaki i smażyć więcej
niż raz.
![]() |
Fryty |
Co do obsługi, to nie mamy pretensji. Pamiętano i
uśmiechu, kilku miłych słowach, precyzowaniu zamówienia (choć ten stopień
wysmażenia trochę nie daje spokoju). Szkoda, że nie było z kim się pożegnać,
ale dzięki temu była chwila na podziwianie przeszklonej szafy z sezonowaną
wołowiną. Przyciąga na długo.
Wystrój jest oszczędny, nieformalny. W oczy rzucają
się głównie panele ścienne w różnych
kolorach i różne sprzęty poupychane tu i tam, pomiędzy majaczącą gołą cegłą.
Sztućce na stolikach czekają na wygłodniałych gości. Niby nic szczególnego, ale
ostatnio zdarzało się nam tu i ówdzie, że nawet przy rezerwacji stolika nie
pamiętano o nakryciu, a chyba wypadałoby?
Podsumowując można stwierdzić, że choć Ed Red jest
całkiem normalnym lokalem, szanującym jakościowe i lokalne produkty, to
niestety może nie przypaść do gustu tym, dla których restauracja to święto. Ale
u Adama Chrząstowskiego zdeklarowani sybaryci zawsze mają święto, bo u niego
jedzenie jest sensowne, dopracowane i niebanalne, a szacunek okazywany jest
również zwierzęciu, z którego można pozyskać nie tylko piękną polędwicę.
Wiadomość z ostatniej chwili - Ed Red otrzymał jeden komplet sztućców (dziwnie się to pisze...) w przewodniku Michelin.
Wiadomość z ostatniej chwili - Ed Red otrzymał jeden komplet sztućców (dziwnie się to pisze...) w przewodniku Michelin.
Szef Kuchni: Adam Chrząstowski
Adres: Sławkowska 3, Kraków
Telefon: 690 900 555
Godziny otwarcia:
pon. - czw.: 7-11, 12-23
piąt. - sob.: 7-11, 12-24
niedz.: 7-11, 12-23
Można płacić kartą.
Niedostępna dla ludzi na wózkach.
Komentarze
Prześlij komentarz