Casino Royale – Janusz pije piwo

Była ciekawość, ekscytacja, niepewność i rozczarowanie. Koniec z życiem nadziejami.

Restauracja nawiązująca do Jamesa Bonda, hazardu czy militariów? Tak naprawdę to poszliśmy do Domu Żołnierza, bo daliśmy się omamić ciekawemu menu oraz obrazującym go zdjęciom. Naiwnie sądziliśmy, że stronie internetowej można wierzyć, bo wizerunek w sieci podobno ma duże znaczenie, ale skoro mapa wskazuje lokalizację w Świdniku, a nie w Lublinie, to już mamy pewność – Internet kłamie.
Od progu zaczęliśmy się zastanawiać się nad nazwą restauracji. Nie znaleźliśmy niczego na potwierdzenie któregoś z tropów. Chyba, że mówimy o wystroju, który może niektórym wydawać się „jakby luksusowy”. Bogata paleta barw, witraże nad oparciami przy dużych stolikach, nietypowa lamperia. Z daleka może to zainteresować, ale przy dłuższym kontakcie zwyczajnie przytłacza. Plusem natomiast jest duża przestrzeń, dzięki której łatwo zaszyć się w dogodnym kąciku i w nim oczekiwać na „mix smaków polskiej kuchni” (tak podaje strona). 
Sfatygowany jadłospis ma kilka wersji, co może być wynikiem wspomnianego miksu. Nie znaleźliśmy wielu zapowiadanych rewelacji, jak choćby maślanego confit z dorsza, czy ptasiego mleczka z zielonej herbaty, za to były klasyki w rodzaju śledzia w śmietanie lub żurku. Na szczęście wybór był nieco szerszy. Ucieszyła promocja z okazji Dnia Kobiet, trwająca chyba nawet cały weekend. Przy okazji warto wspomnieć o szczególe potwierdzającym, że tylko obsługa była na restauracyjnym poziomie („W ten weekend Panowie płacą za Panie o 50 % mniej za każde danie” – ładnie powiedziane.)
Rosół
Żurek
Z przystawek nie wybraliśmy nic, bo wiało nudą. Za to zupy w zimny dzień mogły być zbawiennie. Rosół domowy (6 zł w promocji) z suszonymi pomidorami to nowość dla nas. Ale to kolejny ciekawy przypadek na łaszkowej, niekończącej się liście rosołów, toteż został bezsprzecznie zamówiony. Esencjonalny wywar zrobił dobre wrażenie, kluseczki drobiowe z parmezanem już wzbudzały pewne wątpliwości co do jakości sera. W sumie – całkiem nieźle. Początkowo wydawało się, że podobnie będzie z żurkiem (10 zł). Duża micha kwasowości, wędzonki, grzybów, jajka i śmietany zostałaby pochwalona, ale piekący finisz sugerował dodanie polepszaczy. Chleb również nie zyskał dobrej sławy, ale widocznie ma jedynie zapychać. Chcąc zapomnieć, pospiesznie  zabrałem się za pieczone żeberka (28 zł), a w międzyczasie pojawiła się zgrana ekipa seniorów uprzejmie zapytując Panią kelnerkę: „O której dżampreza ?”. Zatem należało się streszczać. Tempo obsługi pomogło mi w realizacji zamierzenia. Po kilkunastu minutach wylądowała przede mną modna  kamienna deska z równie modnie skomponowanym daniem. Wiecie – maziaje z sosów, finezyjnie, niby niedbale rozłożone pomidorki – takie tam… Mówi się o jedzeniu oczami, ale nie daje to prawa do zaniedbywania wrażeń smakowych. Mięso było suche i dość topornie, odchodziło od kości, mimo używania solidnych sztućców. 
Żeberka
To w żeberkach jest największym grzechem. Wśród dodatków znalazł się czatni z jabłka i chili, który o ile był całkiem przyjemny w ustach, bo słodki, kwaśny i ostry, to dla mnie zbyt gładki, jak na znany typ sosu o rodowodzie indyjskim. Była też sałatka ziemniaczana z boczkiem i ogórkiem kiszonym – treściwa i nieprzekombinowana, jednak nic poza tym jej nie wyróżniało.
Policzki wołowe
Patrząc na całość, wykonanie poszczególnych elementów pozostawia niedosyt. - Janusz dzisiaj pije piwo – wzniosła okrzyk pewna dama, a my analizowaliśmy już policzki wołowe (15 zł w cenie promocyjnej) zamówione przez Łaszka. Były na podobnym poziomie, raz twarde, raz miękkie i do tego za słone. Puree z groszku zdążyło wystygnąć, a sałatka po chwili była już pod wpływem sosu do mięsa. 

Komisyjnie stwierdziliśmy, że ktoś wymyślił ciekawą i ambitną kartę, a potem zbiegł, zostawiając swoją ekipę z niewyjaśnionymi recepturami. A może po prostu komuś się nie chce przyłożyć? Pomocna i życzliwa kelnerka nie wystarczy, żeby zadowolić gości nastawionych na smaczne jedzenie. Czyżby w Casino Royale ważniejsze były te wyczekiwane „dżamprezy” i goście z dylematem, który rozważano przy stoliku obok – „ Czy Perła jest dziś świeża, czy nie? A do niej śledź w śmietanie, czy w oleju? ”.


Adres: Żwirki i Wigury 6
Telefon: 728 492 444
Godziny otwarcia: piątek i sobota – od 12 do 24,
pozostałe dni – od 12 do 22
Można płacić kartą

Niedostępna dla ludzi na wózkach

Komentarze