Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych – Pan tu nie stał!



O tym, że takie imprezy były, są i będą potrzebne, świadczy frekwencja – gdy opuszczaliśmy budynek Targów Lublin w sobotni wieczór, do wejścia szykował się pokaźny ogonek piwoszy, a służba porządkowa musiała sypać żartami, żeby nie doszło do rozlewu stoutów, lagerów oraz innych kwasów bądź porterów: - Pan tu nie stał. O! Kumulacja! Wyszły cztery osoby! Proszę wchodzić – padła komenda, której  podporządkowania się uniknęliśmy, wybierając wcześniejszą porę przybycia.


            Warto pochwalić sprawność ekipy obsługującej targi. Bilet (2 zł za pojedyncze  wejście, 5 za możliwość relokacji i powrotu) kupiliśmy po maksymalnie dwóch minutach oczekiwania, już po kilku krokach można było trafić na dobrze poinformowanych jegomościów, skorzystać z szatni oraz innych istotnych zakamarków (ciekawe, jak było w toaletach? :) ) i udać się na szlak piwny, pełzając między degustatorami. Organizatorzy zapowiadali 20 browarów i ok. 100 piw. Wierzymy i nie liczyliśmy zajmując się przyjemniejszą stroną pobytu. Dodajmy, że z reguły płaciliśmy za nią 7 zł (0.3 l)
Imperial Stout
Browar Birbant
                Zaczęliśmy od stoiska nieco już zmęczonych Beer Bros. Spróbowaliśmy ichniejszego imperial stoutu - One At All. Spodziewałem się czegoś mocniejszego, ale dla Łaszka poziom alkoholu na poziomie chyba ok. 6,5 % w tym przypadku to było nieco za dużo. Może faktycznie nie udało się dobrze przykryć nut alkoholowych, ale One był solidnym trunkiem. Dobrze zbudowanym, o małej przejrzystości, niezbyt trwałem piance w głównie piaskowo-brązowych odcieniach. W miarę ogrzewania szklanki, pojawiało się coraz więcej przyjemnej czekoladowej słodyczy i dawała o sobie znać zbalansowana goryczka, która była finiszem wszelkich doznań. Jednak nie było to piwo, które zapamiętamy na dłużej.
               
Saison Curry Wurst
Na drugi ogień za cel obraliśmy browar Birbant i ich

weselszych przedstawicieli. - Kiełbaskę proszę – rzekłem i po chwili moja szklaneczka została napełniona z uśmiechem treścią zwaną Saison Curry Wurst. Kilku chłopaczków stojących obok stwierdziło, że żadnego curry nie czują, ale nie możemy się zgodzić. Dzięki przepłukaniu szklanki (dobrze, że każda ekipa miała taką możliwość) dało się wyczuć większość niuansów. Wędzonka (no ok, typowych wurstów raczej się nie wędzi, ale skończy z czepianiem się) w miarę upływu czasu wypełniała podniebienie, a nuty kolendry, pieprzu, papryki i ziół pozwalają na identyfikację piwa z przyprawą curry. Wypicie zajęło o wiele więcej czasu, ale nie było przy tym nudy więc polecamy. Plus za ładny, złoty kolor.
               

Czas na hit. Mało browarniczych propozycji padło naszym łupem, ale od początku czailiśmy się na Berseker od Kingpin i nie zawiedliśmy się. Będziemy wracać do tego piwa. Obiecanej skórki pomarańczowej nie wyczuliśmy w nosie, ale wrzos owszem. Łaszek twierdzi, że i jaśmin się pojawił więc i tak było bardzo ciekawie. Zapach zniewalał. Takimi wonnościami można przekonać największych żubrowych maruderów. Może na wojakowych twardzieli to za mało, ale już fani Rompera powinni zastanowić się nad swoim postępowaniem i zrewidować swoje poglądy. W smaku nieco słodyczy (to chyba ta skórka) i palonych klimatów. Poziom alkoholu na pewno wyższy  niż przy One At All, ale w tym przypadku Łaszek nie narzekała więc Kingpin sprawił się świetnie. Warto opisać to piwo szerzej. „Słody jęczmienne: pale ale, Cara Clair®,czekoladowy,barwiący;słód pszeniczny jasny;chmiel: Chinook, Simcoe , Amarillo, Citra, Cascade;wrzos; skórka słodkiej pomarańczy Curaçao; jaśmin;drożdże: Safale US-05. Alkohol 7,0% obj. Ekstrakt 16,5 °. Najlepiej smakuje w temperaturze 8 – 12 ° C.
Browar Pinta

                Choć hit już za nami, to nie koniec wrażeń. Od dawna czaiłem się na Kwas Gamma i Delta od Pinty. Dane nam było podczas tarów spróbować tego pierwszego. Piwna hossa sprzyjała. Dostaliśmy je za darmo, w ilości ok. 50 ml (dzięki jakiejś usterce zwanej przez ekipę „tą, co była też wcześniej”). Nie omieszkamy wspomnieć, że do Pinty stała najdłuższa według nas kolejka – znaczy, że chyba już są celebrytami. Łaszek słysząc o co chodzi w tym piwie, zaczęła kiwać głową w stylu : „znowu wymyślasz”, a po chwili rzekła: „Jebie po kubkach smakowych. Tak mówią ci, co już próbowali”. A więc zaczęliśmy sprawdzać   Coś w tym jest. Uderzenie kwasu jest znaczące, ale nie stwarza żadnych problemów. Owocowość w postaci malin i cytrusów sprawia, że można już ostatecznie przekreślić „zwykłe” piwa smakowe, od których uginają się sklepowe półki. Piwo przyjemnie musuje i ma urzekającą barwę - nieco grejpfrutową (czerwień i róż). Będziemy ich wspierać, zwłaszcza, że działają w łaszkowych stronach. Jako, że wypiliśmy za darmoszkę, to w ramach rekompensaty nabyliśmy flaszkę From Lublin to Dublin. Tutaj małe rozczarowanie. Piwo bardzo dobre, ale oprócz ziół i palonych akcentów nic ciekawego dla siebie w nim nie znaleźliśmy.  Naiwnie sądziłem, że dodatek laktozy przywiedzie wspomnienie przysmaków od Left Hand Brewing, ale to pewnie inna bajka.
              

 
A co oprócz piwa? Na zagrychę w postaci bigosu, kiełby lub oscypka nie zdecydowaliśmy się. Może w przyszłości pod tym względem będzie ciekawiej. Zresztą Łaszek i tak wolała oglądać i kupować szklane żaby, które uśmiechały się do niej z jednego stoiska.
                Ciekawi jesteśmy, czy odbywały się jakieś warsztaty lub wykłady. Z racji małej ilości czasu tych sfer targów nie ogarnęliśmy. Pewnie w innych relacjach pojawią się jakieś tropy.
Podsumowując – jak na pierwszą taką imprezę – wyszło znakomicie. Z niecierpliwością czekamy na rozwój, bo nie chcemy by piwna rewolucja kończyła się jedynie na kupowaniu butelek ze śmiesznymi etykietami, koszulek z nieznanymi wcześniej nazwami stylów piwa i prześciganiu się w kupowaniu bardziej finezyjnego szkła. Trzeba też wspomnieć o dwóch bardzo dziwnych sprawach: nie spotkaliśmy żadnych znajomych i nie spróbowałem porterów, a uwielbiam je. Chyba czas mniej próbować, pisać i dyskutować o kompozycjach smakowych, a więcej się rozglądać i cieszyć się piwkiem.




Komentarze

  1. Od 13 co 90 minut były darmowe wykłady na temat surowców, sprzętu i ogólnie piwowarstwa, natomiast równolegle, co godzinę poczynając od 13 odbywały się panele degustacyjne różnych styli (aipy, koźlaki i portery, stouty i najlepsza część czyli kwachy) Degustacja płatna była 5 złotych od osoby i dostawało się sowitą porcję informacji o piwie oraz 3 próbki po 100 ml trunku. Ciekawym elementem była dyskusja z założycielami browaru AleBrowar i jednym z założycieli Pinty, gdzie można było zadawać swoje pytania :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz