Przyszedł czas gorących emocji,
komentarzy pełnych zdziwienia, niezrozumienia faktu, że w rankingu są tylko
nowości i hejtów czytelników, którzy szukają opisów tylko swoich ulubionych
knajp. Wybraliśmy miejsca, w których najlepiej się czuliśmy, gdzie jedzenie
było smaczne, a obsługa przyjazna gościom. Zapraszamy do rankingu naszych
ulubionych miejsc odwiedzonych w 2015 roku:
1. G20 – tapas bar (Szef kuchni:
Miguel Angel Gonzalez Bravo):
Kuchnia pełna kolorów, smaków i
temperamentu. Zarówno w stałym menu, jak i w formie coraz to nowych lunchów.
Bardzo dobre wina w przystępnej cenie. Kulinarne rozczarowanie przeżylismy
tylko raz. Gdy zapragnęliśmy maczug z kurczaka, które już wyszły z karty.
Dostaliśmy je, ale mrożone, niedobre. Tak bardzo chcieliśmy ich, że chyba sami
sobie jesteśmy winni – nie było ich w karcie ;). Szkoda, że nieco odpłynęli w
stronę pełnych dań, ale Lublin woli (jeszcze) kotlecika z ziemniaczkami zamiast
typowych propozycji typu finger food. Oto co napisaliśmy po pierwszej wizycie:
„W ogóle próżno szukać takiego
miejsca. Jest świeże, ale nie ze względu na nowe podłogi lub meble. Jest
smacznie, lekko, intrygująco, ale bez ściemy (kuchnia jest do podglądnięcia) i
ma się ochotę na więcej. W Lublinie wciąż brakuje restauracji innych niż
wszystkie. Chyba właśnie tak można określić G20. Must eat!”. Cała recenzja w
linku poniżej:
2. Hotel Wieniawski - Restauracja
Trzy Romanse (Szef Kuchni: Piotr Skwarek):
Kuchnia i serwis z klasą. Nie
oszukujmy się, to był pewniak jeszcze przed otwarciem. Szefa stać na więcej,
ale musi uważać by z menu hotelu trzygwiazdkowego nie zrobić karty
pięciogwiazdkowej. Liczymy na stały rozwój, bo chwilami mamy wrażenie, że
niektóre dania są powtórkami z pewnymi modyfikacjami, ale umówmy się – dania
Szefa Skwarka to radość dla oka i podniebienia. Jego czekadełka i amus buszki
za każdym razem powalają nas na kolana. Wrażenia z pierwszej wizyty:
„prawda jest taka, że wszystko
nam smakowało i będziemy wracać, bo lokalizacja temu sprzyja”. Recenzja
poniżej:
3. Armenia (Szefowa Kuchni: Gajana Chilingaryan):
Gościnność to najlepsze słowo
opisujące wrażenia po wizytach w Armenii. Gospodarze zawsze mają czas na chwilę
rozmowy, poczęstują herbatą, serkiem lub innym smakołykiem. Zdarzyło się, że
specjalnie dla nas ponownie otworzyli kuchnię. Jesteśmy pełni szacunku.
Jedzenie jest bardzo aromatyczne, a porcje zadowalają największych głodomorów.
Nie jest lekko, ale w daniach czuć pewną rękę i serce. Wrażenia z pierwszej
wizyty:
„Niech najlepszym podsumowaniem
będzie stwierdzenie, że cieszymy się, że Armenię mam na wyciągnięcie ręki.
A mięcho z sosami, gęste zupy i konkretne przyprawianie to coś, co jest
bliskie naszemu narodowi w kwestiach kulinarnych. Dlatego wróżymy sukces”.
Całość w linku poniżej:
4. Indian Palace (Szef Kuchni:
Sunil Kumar Kanswal)
Podobnie jak w przypadku Armenii,
to miejsce cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród zagranicznych
studentów. Jest to kuchnia pikarna, rozgrzewająca, pełna bajkowych połączeń
smakowych. Polacy lubią takie miszmasze. Jeśli dołożymy możliwość zamawiania
jedzenia do domu, sprawną obsługę i lokalizację w centrum, to mamy pewniaka, z
usług którego zawsze warto korzystać. Wrażenia z pierwszej wizyty:
„Niby szef kuchni ten sam, ale
smakuje inaczej. Głupio by było usłyszeć, że to nam się smaki zwichrowały, bo
wszystko jest takie samo, ale z drugiej strony – nowe miejsce, to i smaki
mogłyby się różnić więc egoistycznie uznamy, że jednak różnice są. Zwłaszcza,
że i butter chicken w Indian nam bardziej podchodzi. Dla nas wizyta była
udana. Wrócimy chętnie na kontrolę i degustację indyjskiego Shiraz”. Całość
poniżej:
5. Cafe Mekan (Szefowa: Katarzyna Sławińska)
Zrobiło się przyjemnie, kiedy
otworzył się lokal nawiązujący do tureckiej tradycji, w którym nie jesteśmy
skazani tylko na kebab. Ten jest, owszem, nawet w kilku odsłonach, co również
budzi nasze miłe odczucia. Podczas pierwszej wizyty było bardzo smacznie, miło
i gościnnie, druga była zdecydowanie chłodniejsza, dosłownie i w przenośni, ale
wciąż całkiem dobra jedzeniowo. Oby to była tylko chwilowa obniżka formy.
Wrażenia z wizyty:
„Idźcie i sprawdźcie sami, czy
Mekan Cafe ma sens. My wiemy, że będziemy wracać, bo jest tanio, smacznie i po
prostu miło. Tam kebab, przepraszamy – kebap – nie jest powodem do wyrzutów
sumienia. Jest częścią tradycji. Jeśli nie będą szli na kompromisy, to zjemy im
wszystko”. Całość poniżej:
Wyróżnić chielibyśmy też
krakowską Ed Red, choć to nie nasz rewir, ale lokal, w którym rządzi Adam
Chrząstowski to punkt obowiązkowy dla każdego polskiego fana mięsa i podrobów.
Recenzja poniżej:
Najgorszą wizytę odbyliśmy zaś w
barze Złoty Smok. Po prostu strzeżcie się tego miejsca. Wrażenia i link
poniżej:
„W łaszkowym makaronie ryżowym z
wołowiną (10 zł) najbardziej przeszkadzały rozgotowane warzywa i znów tragiczny
sos. Reszta była do zaakceptowania, ale pod wpływem wspomnianego sosu
odechciewało się konsumpcji. Łaszek podsumowała: smak jest taki, jak i całe miejsce”.
Uszliśmy z życiem, ale to wszystko dla Was. Nie musicie sprawdzać ich na
własnej skórze”.
Wyróżnionym gratulujemy,
najgorszych odradzamy i czekamy na kolejne smaczne adresy. Już otwierają się
kolejne knajpki sporo obiecujące, a i nowo otwartych, a jeszcze nie zjedzonych
jest kilka. Zostańcie z nami.
Restauracja to świetne miejsce gdzie można odpocząć i często dobrze zjeść. Jest świetną alternatywą od zwyczajnych barów. A jeśli restauracja jest jeszcze dobra to można powiedzieć,że ma same plusy a najważniejszym z nich jest to,że ktoś dla nas gotuje :)
OdpowiedzUsuń