Kto tam nie był? Kto tam nie
zachwalał? Legendarne miejsce.
Wzrósł nasz
level mobilności, a zatem częściej poniuchamy i tu i tam. Tym razem wywiało nas
do Pułankowic, które od dawna były na liście życzeń. A to sprawą zajazdu, który smakiem urzekał persony pokroju m.in.
Makłowicza i Bikonta. Zawsze jest pewien niepokój przy badaniu takich miejsc.
Bo przecież skoro im smakowało, to musi być dobrze, nie ma innej opcji. A może
coś się zmieniło? Przecież restauracje powinno sprawdzać się codziennie. Na
wszelki wypadek zabraliśmy ze sobą tatę, który generalnie ma daleko w poważaniu
każdą restauracje, która nie serwuje wołowiny lub dziczyzny.
O ile budynek
z zewnątrz jest bardzo zadbany, to w środku brakuje mu przytulności,
odświeżenia i po prostu charakteru. Być może dostępne są jakieś klimatyczne
sale, ale sami ich nie stwierdziliśmy, a obsługa też o nich nie informowała. W
połączeniu z brakiem muzyki dawało to wszystko efekt salonowej poczekalni.
Dobrze, że nie brakowało tematów do rozmowy. Bitwa pod Kurskiem potrafi
rozbudzić emocje.
![]() |
Kompot |
Zaczęło się w
zasadzie od deseru, a to za sprawą kompotu (8 zł), który był pełen
orzeźwiającego płynu i wielu owoców: agrestu, jabłek i wiśni. Dla mnie było
blisko ideału – tylko lekka przewaga słodyczy nad kwasowością, mała ilość
przypraw. Łaszek już taka zachwycona nie była. Jej mama chyba częściej gotowała
kompociki, które pozwoliły na uzbieraniu większego doświadczenia w tej materii.
Wśród zup,
biorąc pod uwagę leśno-myśliwskie konotacje menu,
![]() |
Krem borowikowy |
uwagę zwrócił krem
z borowików (16 zł). Prawdziwkowy charakter niestety walczył z
przyprawami, które miały podrasować krem. W ustach było za słono i zbyt piekąco
w trakcie jedzenia. Podejrzane. A do tego zaserwowano grzanki ze stołu. Pani
kelnerka nie miała tego dnia ręki do pieczywa. Rozsypała je, a następnie,
jak gdyby nigdy nic, poskładała i podała. Ech. Nie można było chociaż przejść
się do kuchni i udać, że grzanki zrobiło się jeszcze raz? W ogóle było kiepsko
z obsługą, która jedynie nadrabiała usmiechem.
![]() |
Udziec z sarny |
Olać kremy i
kompoty. Czas na zwierza. Udziec z sarny (60 zł) rozwiał wszelkie wątpliwości
co tego, jakie mięso jest typowo polskie. Ten znak znamy, kochamy i powinniśmy
go promować. W Zajeździe Marta wiedzą, jak się z nim obchodzić. Makłowicz
jednak nadal ma rację. Czepić się można jedynie uwielbienia dla soli, ale
delikatność mięsa, które rozpada się na pojedyncze włókna pod widelcem, w
połączeniu w sosem powstałym z mięsnych soków i tłuszczu, również tego, którym
udziec był szpikowany (słonina) to kierunkowskaz dla tych, którzy szukają
kulinarnego dziedzictwa. Nie przesadzamy. Te wszystkie czosnki, jałowce, liście
laurowe – niby nic, a jednak budzą sarnę do najwyższych lotów. Podobno sekretem
jest mrożenie marynowanego mięsa. Cena nie bolałaby, gdyby nie zostało podbita
dodatkami. Młode ziemniaki – ot, takie zwyczajne, niezłe (6 zł), zestaw surówek
(12 zł) i zrobiło się „jakby luksusowo”. Wyboru raczej brak. Sezonowość jest
słabym punktem „Marty”.
![]() |
Sola |
Łaszek
trafiła gorzej, ale sama jest sobie winna, bo zapragnęła ryby. Sola (19 zł)
była utopiona w maśle, co brzmi tak grzesznie, że aż radośnie, ale niestety
smak ryby przez to ginął. Plus za zwarte mięso i niezłą soczystość. Ale suche i
mączyste kluski śląskie (7 zł) to fuszerka. I znów surówka( czerwona kapusta za
6 złotówek), bo lepsza ona niż bukiet
warzyw mrożonych.
![]() |
Filet z jelenia |
Tata jadł
swój filet z jelenia (46 zł) po cichutku, ale w końcu przemówił samymi
superlatywami – nie potrzebowaliśmy dodatkowej weryfikacji.
Słyszeliśmy,
że mikrofalówka chodzi na wysokich obrotach, ale prawda jest taka, że dziczyzna
w Pułankowicach nadal jest świetna. Menu się nie zmienia więc po prostu są
wytrenowani. Przydałoby się jednak coś więcej. Ciekawsze dodatki, profesjonalni
kelnerzy i bardziej gościnny nastrój. Zamykanie się w legendzie grozi też
zamknięciem się na rozwój. Jeśli brakuje
rozwoju, to następuje cofanie. Póki co – spróbujcie ich dziczyzny – resztę
omińcie, może z wyjątkiem kompotu. Zwłaszcza, że dobieranie płatnych
dodatków jest denerwujące.
Komentarze
Prześlij komentarz