Panie Przodem – to Łaszek pierwsza, ale ja zaraz za nią




Smaki, których nie trzeba się domyślać, nowe pomysły i całkiem słuszne porcje w dobrej cenie.

Mimo podsumowania, które pojawiło się na początku, zachęcamy do dalszej lektury. Są i minusy, ale przecież chodzi o to, żeby nie przesłoniły nam plusów – modyfikując cytat Rysia Ochódzkiego.
Za kuchnię tego nowego bistro odpowiada pewny siebie, uśmiechnięty i podśpiewujący  Stalęga, którego znamy z Hotelu Willowa, gdzie gotował razem z Marcinem Jurkiem (z resztą bardzo smacznie). To dopiero początek, ale już czujemy, że każda kolejna karta będzie ciekawym tematem. Zgodnie z trendami, menu jest krótkie, konkretne oraz intrygujące. Jednak podniecenie nie znika wraz z końcem lektury.  Między daniami odczuwaliśmy miłe zniecierpliwienie, które nie pojawia się zbyt często podczas naszych wojaży.
Krem orzechowy
Makrela wyszła (no tak – piątek), ale cała reszta była na
Zupa cytrynowa
stanie – uff, bo ciężko przepuścić kremowi orzechowemu (12 zł), który świetną, niezbyt gęstą konsystencją pomagał w odbiorze pluskającej się w nim pszenicy. I jeszcze do tego kremowe, no może pół-kremowe żółtko jajka, które zawsze podkręca doznania, nawet jeśli jest zimne (to tak specjalnie?) Słodycz, gorycz, lekko palony aromat – to wszystko w jednym kremie. Czysto i głęboko. Przesada? Nie gorzej było z łaszkową zupą cytrynową (12 zł), gdzie moc przyjaznej kwasowości dodawała uroku delikatnemu mięsku kogucika i starannie obrobionym kurkom, których smak łatwo zgubić. I jeszcze do tego świetny kontrast szałwii. Ojej. Ale ok, idźmy dalej. Nawet jeśli brakuje nam zamówionej wody, a ta, którą dostaliśmy jednak nie jest gazowana (obsługa jeszcze trochę rozgorączkowana i zalatana), to i tak jest miło. Każdy uśmiechnięty, muzyczka gra, a na stole lądują dania główne.
Kogut sous vide
Policzki wieprzowe
Kogut sous vide (26 zł) pewnie nie zostałby zamówiony,gdyby nazywał się kurczakiem, a to byłby błąd. Chrupiąca skórka, oczywiście delikatne mięso – teoretycznie żadne wow, ale jeśli dodamy do tego kolejną porcję pszenicy (może ciut za słodkiej, ale nadal wciągającej), śmiesznego, nietypowego krokiecika z otrębami (lepiej jeść go dłońmi) i lekko skarmelizowane, podpieczone warzywa, to przyrzekam, że przestaniemy omijać w kartach drób grzebiący. Mimo tego, Łaszek upiera się, że jej policzki wieprzowe (31 zł) to lepszy wybór. Nie będę się kłócił. Mięso było mięciutkie, buraki, które mu towarzyszyły były podkręcone aromatycznymi przyprawami korzennymi, a w pierożku wyglądającym trochę jak chinkali, moja lepsza połówka odnalazła odważne, choć przecież bardzo sensowne połączenie grzybów i czekolady. O tym, że smakowało, zaświadczy na pewno fakt, że zdecydowała się na deser, co jest wyróżnieniem.

Sernik lawendowy
I tutaj lekki zawód. Sernik lawendowy (12 zł) był bardzo dobry, bo tej lawendy było w sam raz (wiemy, co mówimy, ponieważ nasze eksperymenty nie były takie udane), wyważony, wilgotny, z dobrą bitą śmietaną, idealny na zwieńczenie posiłku, tylko, że oboje czuliśmy go długo w żołądkach i jego okolicach? Za długo leżał? Śmietana zaszwankowała? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że nie zaburzył on pozytywnych wrażeń wyniesionych z „Panie Przodem”.
To kolejny adres, który naprawdę polecamy. Jeśli pomysły szefa kuchni nie będą blokowane, to na pewno czeka nas jeszcze wiele przyjemnych śniadań, obiadów i kolacyjek, spędzonych w dobrej atmosferze. Walcie śmiało.

Szef kuchni: Łukasz Stalęga
Adres: Plac Teatralny 1
Godziny otwarcia: 08-24
Telefon: 530 686 686

Komentarze