Trochę późno z tą rekomendacją, ale nic nie szkodzi, bo wysoki poziom dla tego miejsca, to norma.
|
Amuse bouche |
Pisząc o tym
miejscu, nigdy nie wiemy, czy powinniśmy za jedzenie chwalić Restaurację Trzy
Romanse, Cafe Souvenir czy po prostu Hotel Wieniawski. Te tożsamości wzajemnie
się przenikają. Jakoś będziemy z tym żyć. Zwłaszcza, że rozkręcili się od
naszej ostatniej wizyty, także w kwestii obsługi. Nieco chaotycznie przebiegł
początek wizyty, kiedy to recepcja „przekazała” nas restauracji, a w
restauracji musieliśmy dopytywać się o stolik. Przydałoby się też więcej
wieszaków, bo przy wysokiej frekwencji
nurkowanie w okryciach jest drażniące.
|
Przystawka |
Niesnaski ustąpiły miejsca przyjemnemu
oczekiwaniu na kolację, a to również za sprawą świetnego kelnera, z którym
naprawdę chciało się rozmawiać o wrażeniach. Od razu napiszemy o cenie –
160 zł od pary. Według nas była zachęcająca, bo obejmowała 6 dań + kieliszek
wina dla osoby. Amuse bouche i sorbet zapewne pojawią się też podczas wizyty w
inne dni, jeśli zamówimy kilka dań, wtedy to przyjemna niespodzianka, za którą
teoretycznie nie płacimy.
|
Zupa |
Czekadełko
było dość proste – cytrusy, granat, granita z naci pietruszki, marynowane
płatki róży. Momentami czuliśmy jedynie sałatkę owocową z pietruszką, ale to
był dopiero początek i prostota miała sens. Spodobały nam się dołączone
chrupiące, słone paluszki. Przystawkowe brulee z wątróbki to już mocny punkt
zabawy. Chałka z masłem pomarańczowym, pigwa, verbena cytrynowa rozbudowały
smak musu drobiowego wykończonego chrupką taflą.
|
Sorbet |
W roli zupy –
consomme z selera, panna cotta z sera pleśniowego, selerowa kiszonka, jabłko i
pralina z orzecha. Według nas – za dużo tu słodyczy, która niknęła dopiero pod
koniec dania, ujawniając pikantne akcenty. Co do różnych faktur, byliśmy
zadowoleni. Trochę do chrupania, trochę do rozpływania. Na oczyszczenie - sorbet z herbaty, kandyzowany imbir, tiule
z piernika. Wszystkie smaki wyczuwalne, może zbyt dużo tam piernika, który
mógłby być intensywniejszy, za to w mniejszej ilości.
Daniem
głównym był królik z soczewicą, marchwią, gastric z podrobów i gorczycą, sosem
z palonego masła.
|
Danie główne |
Królik dzięki zawinięciu w boczek zachował soczystość,
ale nie on nam najbardziej przypadł do gustu. Znów wybijały się podroby, które
można opisać w tym daniu jako tatar z pasztetu. Wieczór zakończył deser z
gruszki, migdałów, karmelu, czekolady i wanilii. Pierwszy raz po lodach
waniliowych za nimi zatęskniłem. Były idealne, rozpuszczały się powoli
i nie były zbyt słodkie, subtelność to najlepsze określenie. Składników
było więcej, dużo się działo, wyczuliśmy np. szarlotkę.
|
Deser |
Wieniawski ma
restaurację, którą spokojnie można polecać w ciemno. Szef Kuchni Piotr Skwarek
dba o każdy szczegół i nie przesadza. Każda struktura ma swoje miejsce na
talerzu. Obsługa kelnerska jest świetnie przygotowana i umila czas wszystkim
gościom. Nic, tylko walentynkować przez cały rok.
P.S. Czy zwykła woda nie mogłaby
być darmowa?
Adres: Sądowa 6
Telefon: 81 459 92 00
Komentarze
Prześlij komentarz