Phuc Phuc – wszystko robią nie tak jak trzeba

Może to wina Pani Gessler, a może to czar Lubartowa – ta restauracja jest dziwna.

Hubert też poleciłby pół na pół

Jak inaczej wyjaśnić to, że rezerwacja telefoniczna przeprowadzana jest z pełnym profesjonalizmem, a obsługa już na miejscu wyjaśnia istotę każdego dania i nawet, niezbyt marketingowo zaleca wybieranie mniejszych porcji lub nawet zamawianie mniejszej liczby dań? Przecież to klient (dla niektórych jest tym samym co gość) powinien się martwić o to ile zje. Dziwaczne też jest to, że nie używają warzyw z gotowych kompozycyjnie mrożonek – na jakim świecie oni żyją? Przecież po to są zamrażarki, żeby nie martwić się jakimiś tam dodatkami. No i jeszcze te zapachy, które nie każą po powrocie do domu uruchamiać pralki. Toż to przecież normalne w wielu miejscach, że musi śmierdzieć. Na fiołkach się nie smaży nie? No i ta skandaliczna cielęcina. A co to za różnica by była, jeśli klient dostałby wołowinę. Też krowa. A jak krowa w zupie pho to w Phuc Phuc musi być medium. Już bez przesady, nic by się nie stało jak byłaby well done. Wielkie mecyje.

Pho rządzi
 
Zupa pho
Już dość tych utyskiwań. Do rzeczy. Zupę pho z
Dodatki
polędwicą
(17 zł) zjedliśmy na pół i oboje się po niej uśmiechnęliśmy. Łaszek zjadła ją bez tuningu, ja dodałem wszystko co było na stole. Obie wersje zasługują na polecenie. Delikatne, różowe mięso nie stawiało praktycznie żadnego oporu. Szukająca go łyżka trafiała bardzo często na idealnie ugotowany makaron ryżowy. Wydawał się na początku nieco zbyt mocno posklejany, ale to pozory. Słodko-słony u podstaw bulion został świetnie rozwinięty przyprawami korzennymi. Nie bójcie się jej zakwaszać w miskach. Niby zupa jak wszędzie, a jednak jedna z lepszych pho jakich doświadczyliśmy.

Kaczka tak, boczek na pewno tak

Kaczka

Łaszek po zupie dzielnie rozprawiła się z kaczką (35 zł) i słusznie chwaliła wilgotne mięso i chrupiącą skórkę. Jej uwadze nie umknęła też jędrność warzywnych dodatków i sprytna surówka marchewkowa z imbirem. W tym samym czasie ja próbowałem dojeść bun z boczkiem (16 zł). Grillowana wieprzowina łączyła w sobie miękkość i sprężystość, dzięki temu żeby pracowały bez wysiłku. Skąpana została na życzenie w sosie rybny, który wybił jej słodycz. Wśród dodatków najmilej zapamiętałem rzepę, miętę, migdały i prażoną cebulkę. A i makaron bun nie został ocalony.
Bun z boczkiem


Nie ma stolika? Bierzcie na wynos

Cielęcinę z kalarepą i czosnkiem (25 zł) zjedliśmy już w domu. Delikatne mięsko wysmażono z wyczuciem, a dodatki o dziwo nie przytłoczyły jej, co często zdarza się w „azjatyckich” przybytkach.
Prawda jest taka, że na dobrą wietnamską kuchnię musicie udać się do Lubartowa. Obecnie Lublin pod tym względem leży i kwiczy. Przyjmujemy zapisy na trzy miejsca w samochodzie. Zapraszamy również knajpiarzy prowadzących „chińczyki”. Nauczycie ich jak nie prowadzić lokalu.

Adres: Lubelska 79, Lubartów
Telefon: 796 865 884
Godziny otwarcia: 10-20

Komentarze

  1. Miałem okazję wszystkie te dania fotografować a później próbować :) Wszystkie smakowały wyśmienicie!Co tu dużo pisać trzeba odwiedzić to miejsce i samemu spróbować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz