Knajpa ma być na modłę przedwojenną, z recepturami Monatowej, ale jak ludziom się spieszy, a w dodatku pizzy żądają, to co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
Dobrze obsłużeni
O Zaczarowanej Dorożce szumiało w Telewizji Lublin,
a i w prasie można było o nich przeczytać, słowem – reklama dźwignią handlu.
Nam nie trzeba dwa razy powtarzać. Wybraliśmy się na Grodzką dzień po otwarciu.
Nieco smutni, bo restauracja zajęła miejsce po Zipangu, który był, jaki był,
ale serwował najlepszy ramen w mieście, a i sushi swego czasu mieli topowe.
Zatem przed Dorożką stanęło trudne zadanie ukojenia japońskiego, a więc jako
takiego bólu.
Od progu witają gości kelnerzy. Przedstawiają się,
prowadzą do stolików, nawet płaszcze potrafią odebrać. Jeśli nie traktujecie
kelnerów jako namolnych sprzedawców, to będziecie zachwyceni. Pan Kamil przyjął
zamówienie bardzo szybko, ale nie wiązało się to ze zniknięciem na dłuższy
czas. Zaglądał, podpytywał, opowiadał. Kelnerzy to naprawdę dobra inwestycja.
Co ciekawe, niektórzy goście narzekali na czas oczekiwania. Tempo z maka im się
marzy, choć i mak podobno bardzo często daje ciała w tej materii. Nasze
przystawki pojawiły się po 5 minutach, dania główne po 30.
Chcemy większych porcji
Consomme |
Chałka z sardelami |
Łaszek zaczęła od consomme (14 zł). Klarowność ze
względu na słabe światło trudno było ocenić, ale esencjonalność była bez
zarzutu. W talerzu odnaleźliśmy chrupiące warzywa, m.in. rzodkiewkę i pietruszkę oraz grzyby. Chciałoby się
więcej. Mamy wrażenie, że porcje są nieco za małe. Co ludzie powiedzą – nasuwa
się pytanie. Zobaczymy. Rozmiar potrafi zejść na dalszy plan, jeśli tylko
pojawi się finezja lub intrygujące zaskoczenie. Moja chałka z sardelami (19 zł
) spełniła te warunki. Słodycz pieczywa była kontrastowana słonością rybek i
pikantnością rukoli. To się jadło z uwagą i uznaniem. Może zabrakło ciut
wilgoci (więcej oliwy?) lub treści, ale takie dane można modyfikować.
Przyprawy na stole są zbędne
Królik |
Z konkretów wybraliśmy duszonego królika (39 zł) i
troć
Troć |
(35 zł). Łaszek podejrzewała gotowanie królika w rosole, to nie grzech,
tylko, że przy takiej obróbce łatwo stracić subtelny smak królika. Tutaj
jeszcze sporo się go uchowało. Na szczęście nie zabrakło też soczystości, ale kuchnia
powinna jeszcze popracować. Żadnych uwag nie zgłosiła do dodatków. Redukcja
winna, zabarwione na czerwono ziemniaki i mus z marchewki to była udana
kompozycja. Wszystko miało wyraziste smaki. Znacie te narzekania, że w
nowoczesnych restauracjach jest ładnie na talerzach, ale próżno w nich
szukać smaku. W Zaczarowanej Dorożce deficyt językowych doznań Wam nie grozi.
Potwierdza to moja troć. Bardzo delikatna, rozpadająca się pod widelcem
(odrobinę zbyt łatwo) była wykończona świetnym sosem limonowym. Do niej
charakterny, nieco grudkowaty mus ze skorzonery i chrupiące szparagi,
rzodkiewka i pomidory. Coś mnie tknęło. Tak się dziś nie podaje, choć fantazji
współczesnym nie brakuje. Naprawdę poczułem klimat dawnej kuchni, a może to
tylko krótkie uniesienie przy piosenkach Bodo i Fogga?
Nie ma pizzy?
Hucznie chwalonego tortu Fedora nie było. Znaczy
był, ale niegotowy. Dorwiemy następnym razem, który na pewno nastąpi. Pewnie
nie spotkamy się już z dojrzałymi Paniami, które narzekały na zbyt krótką kartę
(kurczak na 100 sposobów?) i brak…pizzy. Piwo i tatar – ich wybór – utwierdził
nas w przekonaniu, że nie da się wszystkich uszczęśliwić, ale Ci
doceniający dobre smaki na pewno będą przychodzić.
Adres: Grodzka 1
Telefon: 518 819 396
Internet: https://www.facebook.com/zaczarowanadorozka.lublin/,
http://zaczarowanadorozka-restauracja.pl/
Godziny otwarcia:
11-23
Komentarze
Prześlij komentarz