W
tej restauracji nie widać przypadkowych osób. Wszystko przemyśleli. Podnoszą
poziom gastronomii, ale nie chcą wyznaczać nowych trendów.
Dymiona Gęś jest
młodszą siostrą Alan Hugs, pochodzącą z porządnej rodziny, do której należy m.in.
Kardamon. Dlatego byliśmy pewni, że nie spotka nas tam rozczarowanie. Od progu
widać, że zależy im na dobrej opinii gości. Odbierają okrycia wierzchnie, prowadzą do
stolików, doradzają, uprzedzają i na bieżąco informują, co dzieje się z zamówieniem
(oby codziennie). Hołdują najlepszym standardom.
Nerka
z niewęgierskim kindziukiem
![]() |
Consomme |
![]() |
Consomme |
Kuchnia nadąża za
dobrze funkcjonującą salą. Menu jest interesujące, nieprzeładowane, raczej nie
oślepiające nowinkami. W karcie sporo gęsiny, ale już np. półgęska nie
uwzględnili, a ten polski przysmak jest dość oczywisty. Łaszek zaczęła od consomme
(12 zł). Klarowny wywar był subtelny w smaku, a zanurzone w nim pierogi miały
jędrne, zwarte ciasto, które skrywało jednak nieco zbyt suchą gęsinę. Ja
musiałem wziąć się za nerkę cielęcą, podrasowaną kindziukiem, borowikiem i
winiakiem (28 zł). Tutaj można byłoby obniżyć poziom soli, ale całość była
dopracowana, choć momentami mieliśmy wątpliwości, czy smak nerki nie powinien
być wyraźniejszy. Podroby na modłę al dente ciekawie łączyły się z twardszym kindziukiem
(słyszeliśmy jak kelner tłumaczył młodszej koleżance, że pochodzi on z Węgier –
no nie, bo z Litwy) i delikatnymi grzybami. Sposób podania bardzo przypominał
nerkę z Kogla Mogla, szkoda, że cena zdecydowanie wyższa. Do tego świeży chleb
i już wiedzieliśmy, że źli stamtąd nie wyjdziemy.
Zabrakło
błysku
![]() |
Sałatka z piersią z gęsi |
Talerze z kolejnymi daniami
również nie zawiodły, ale można się
czepić kilku szczegółów. W sałatce (28 zł) pierś
gęsi mogłaby być gorąca i jeszcze bardziej soczysta, a wiśni w marynowanych w
porto powinno być mniej. Ciekawym dodatkiem były orzechy laskowe w karmelu. Lin
w śmietanie (39 zł) obronił się. Okraszony był słodkimi i kwasowymi aromatami.
Ciekawym dodatkiem był krokiet ziemniaczany wzbogacony miętą. Puree z czerwonej
kapusty też miało tutaj sens. Wydawać by się mogło, że niczego tu nie brakuje,
ale nie mogłem uwolnić się od wrażenia, że przydałby się tu jakiś lekki błysk,
bo pod koniec robiło się mdło.
![]() |
Lin w śmietanie |
Przyjazne
i komfortowe miejsce
![]() |
Lody miodowo-brzozowe |
Łaszek otworzyła
szerzej oczy, gdy dojrzała w karcie lody miodowo-brzozowe (16 zł). Smak się
zgadzał według niej, ale konsystencja już nie. Chyba, że miało to być
semifreddo. Niby też lody, ale bardziej zmrożone, a spodziewała się kremowej
konsystencji. No i znów sporo agresywnych wiśni. Tylko, żebyśmy mieli jasność.
Mamy uwagi, ale Dymiona Gęś ma jeszcze czas. Większość restauracji nigdy nie
osiągnie poziomu, jaki tam był już pierwszego dnia. Zwłaszcza, w kwestii przyjaznej
i sprytnej obsługi, która potrafi zbudować dobrą atmosferę. Młodsza stażem część
ekipy musi jeszcze się podszkolić (np. w kwestii nazewnictwa dań), ale ma
świetnych nauczycieli. A co z tymi trendami? Po prostu nie spodziewajcie się
rewolucji. Dymiona Gęś ma być przyjazną, komfortową, elegancką restauracją dla
każdego. Dzięki takim zaufanym miejscom coraz więcej Polaków nie obawia się
jeść na mieście.
Adres: Narutowicza 9
Internet: https://www.facebook.com/dymionages/
Telefon: 784 895 002
Informacja dla niepełnosprawnych: W lokalu jest
winda, ale żeby do niego wejść trzeba pokonać kilka stopni.
W ostatnią sobotę wybrałam się ze znajomymi do Dymionej Gęsi, zamówiłyśmy sałatki- 3 różne . Jesteśmy bardzo rozczarowane jakością jedzenia. Sałatki nie przypominały sałatek. Była to zgnieciona roszpunka , która nawet nie była w zielonym kolorze. Do sałatki z łososiem nie otrzymałyśmy awokado , kiedy kelnerka na naszą prośbę je doniosła , było twarde, niedojrzałe. Dodatki do sałatek były w mikroskopijnych ilościach. Sałatka z kozim serem miała 4 malutkie kawałeczki sera. Sałatka z łososiem kilka postrzępionych frędzelków łososia , sałatka z kaczki- 5 kawałeczków mięsa nie wiadomo z której części .Pieczywo do sałatek również zostało doniesione na naszą prośbę. Przy takiej konkurencji restauracji serwować taki poziom to ogromne nieporozumienie. Uwielbiam Alan Hugs , który jest piętro niżej , tylko dlaczego tam jedzenie wygląda zupełnie inaczej , skoro właściciel jest jeden? Zdecydowanie Dymioną Gęś puszczamy z dymem.
OdpowiedzUsuń