Willa Filiks – punkt dla Nałęczowa

Każda restauracja, podająca niezłe jedzenie za rozsądną cenę jest potrzebna. Zwłaszcza w okolicach, gdzie ludzi bywa mnóstwa, a przestrzeni nie przybywa.

Żadnego snobowania

Szefowej kuchni przedstawiać bywalcom knajp raczej nie trzeba. Agnieszka Filiks regularnie prowadzi warsztaty i pokazy, a także uczestniczy w konkursach i akcjach charytatywnych. Do Siwego Dymu nie dotarliśmy. Ja się upierałem, ale Łaszka coś odstraszało. „Karczma przydrożna” – różnie to się kończyło w naszej karierze, więc nie dziwię jej się. Willa Filiks to już raczej krok w kierunku „ą”, „ę”, ale nie martwcie się. Żadnego snobowania, sztywnej atmosfery i nazw, których nie da się wymówić. To eleganckie miejsce na nie tylko niedzielny i nie jedynie rodzinny obiad lub kolację. Zwłaszcza, że jedzeniem pachnie ładnie i dyskretnie, głównie przy wejściu. Nie męczy nas ta klątwa rodzimej gastronomii.

Z uśmiechem

Co by się nie działo, to i tak mają plus 5 do świetności, bo obsługiwał nas porządny kelner. Specjalne życzenia? Ależ proszę. Opis dań? W te pędy! Doradzić? Oczywiście. A wszystko z uśmiechem, ale bez cienia błazenady, uniżenia lub wywyższania. Od razu widać, że mamy do czynienia z inteligentnym człowiekiem.

Dolewki

Rosół
Chrzanowa
Karta ma kilka punktów zaczepienia, ale nie jest olśnieniem. Nie liczymy na szaleństwa, bo co by na to powiedzieli kuracjusze? Jednak ciekawostek przydałoby się więcej. Zaczęliśmy od rosołu z dolewką (14 zł). To nie nazwa. Po prostu dostajecie nieco wywaru, gdyby wam zabrakło. Miło. A w rosole (akurat w tym, bo są dwa) pływały pierożki z jagnięciną i rydze. I to jest wydarzenie. To jest uszlachetnienie rosołu naszego powszechno-niedzielnego. Tłustość choć wysoka, to sensowna w tym przypadku. Wkład ugotowany jak trzeba, z wyraźnymi i właściwymi smakami wyczuwalnej jagnięciny i lekko goryczkowych (ale przyjemnie) rydzów. Moja  nałęczowska chrzanowa (15) – zupa, rzecz jasna,  nie chciała być gorsza. Może i chrzanu powinna przyjąć więcej, ale w środku było dużo jajek. Pewnie zgodzicie się, że to w samo w sobie jest już pyszne. A jeśli dodamy do tego dobrą kiełbasę i ponownie opcję dolewkową (podgrzewany kociołek), to wynikiem jest komplet punktów zupnych.

Z gorczycą - hojnie

Cielęcina z gołąbkami
Gdy zapomnieliśmy, co to głód, pomocniczka kelnera zgarnęła naczynia, a jej wyższy szarżą towarzysz pojawił się z solidnymi porcjami dań głównych. Zima, zimą, jeść można więcej, ale chyba nasza forma spada. Nie przejedliśmy. Więc nie poczujecie się na pewno oszukani (piszemy do tych, którzy za orżnięcie uważają np. menu degustacyjne, a może i każde wyjście do przybytku gastronomicznego). Łaszek ponarzekała na lekko suchą cielęcinę(39 zł) i przesadzoną ilość gorczycy, ale sos z niej to w sumie był ukłon w stronę życzenia o „odchudzenie” sosu. Po prostu pojawił się inny, niż menu przewiduje i to jest znak, że starają się. Jak to kelner powiedział: „Ooo, nie takie życzenia mieliśmy. Czego potrzeba? Może być też bez laktozy i glutenu. Czyli nikogo to już nie rusza. Wracając do talerza, to pojawiły się też na nim udane gołąbki z kaszy jaglanej, w oryginale – z sosem kurkowym. Ja się rozprawiałem z gulaszem baranim (26 zł). A czemu? Bo tego nigdzie nie ma, więc nie mogłem odpuścić. Pierwszy zapach? Zapowiadany w karcie oscypek. Na języku gdzieś ginął, ale pachniał wyraźnie. Pierwszy smak? Słodycz. To mnie przestraszyło. Bałem się, że baranina została
Gulasz barani
zabita, żeby nikt nie płakał, że smakuje baranem. Ale to tylko marchewkowa przykrywka. Po chwili było już wyraziście i spójnie, bo słodycz zrównoważona była marynowanymi cebulkami, a mięso uwolniło swój charakter, i nie był to duch starego capa. Oczywiście było też miękkie. Niby normalne, ale wiecie, że bywa z tym różnie. No i i jeszcze akcenty rozmarynu, rozproszone w pomidorowym sosie. Uznajemy i chętnie sami byśmy sobie taki gulasz upichcili. W roli dodatku wystąpiła jeszcze zapiekanka ziemniaczana, w której był i brokuł, ale nie ma nad czym się rozwodzić.


-Czy sos był odpowiednio odchudzony? – Nieco kąśliwie zapytał kelner.
- Tak, ale gorczycy w nim było zdecydowanie za dużo. – Odparła Łaszek.
- Ale przecież gorczyca ma zdolności…pomaga na trawienie, więc na pewno się przyda- ripostował kelner.
I jak tu się do czegoś przyczepić? Było, jak być powinno. Miło, smacznie, bezpiecznie. Niedociągnięcia da się zniewelować, ale i z nimi to jeden z mocniejszych punktów uzdrowiskowego miasteczka.

Adres: Armatnia Góra 10, Nałęczów
Telefon: 519 432 777


Godziny otwarcia: 11-22

Komentarze