Święto Wina w Janowcu – 2018

Kiedyś narzekaliśmy, że program tej imprezy w ogóle się nie rozwija. Ale po co ma się rozwijać, skoro i tak przybywa na nią stale rosnąca liczba winomaniaków? Grunt, że trunki są z roku na rok lepsze.

Edycja dziewiąta. Nasza – chyba szósta – spory trwają. Kolejki do winiarzy coraz większe, ale nie ma się czemu dziwić. Jedni udoskonalają uprawę i produkcję win ze szczepów, które miały być jedyną przyszłością Małopolskiego Przełomu Wisły, a inni z pełną gracji bezczelnością porywają się na szlachetne odmiany, które przynoszą zaskakujące rezultaty. Kiedyś, nawet specjaliści pukaliby się w głowę, a dziś, nikogo to już nie dziwi.
Niektórym wino skończyło się w połowie imprezy. Kieliszki do wypożyczenia znikły równie szybko. Na szczęście mniej więcej w tym samym czasie, my już opuszczaliśmy Janowiec. Zawsze dozujemy sobie świąteczną przyjemność, żeby już następnego dnia ponownie za nią zatęsknić. Do konkretów.

Nie będziemy się rozpisywać w temacie oficjalnych wyróżnień.

Szczegóły znajdziecie a tekście autorstwa Macieja Nowickiego: https://winicjatywa.pl/swieto-wina-w-janowcu-2018/#.
Wspomnimy o winach, które nam się spodobały, choć w zasadzie wszystkie testowane były warte uwagi. Musieliśmy rozpocząć od Winnicy Solaris, która przeistacza się w Mickiewicz Winnicę Rodzinną. Urzędasy po x latach czepiły się wymieniania nazwy szczepu na etykietach. Rychło w czas. W tej sytuacji na butelkach pojawiły się zjawiskowe… gumiaki. A co z butelek wypływa? Cortez 2016 (czerwone, wytrawne, Cabernet Cortis, alk 13,5 %, starzone w beczce 17 m-cy) zachwyca po raz kolejny. Pikantny, ziołowy, trawiasty na początku, beczkowy po chwili, z dużą dawką owocowości i przyjemną kwasowością. To co już na początku degustacji nas zastanowiło, to spora ilość win z 2016 roku. Wszak ubiegły to 2017. Zgadza się. Jednak ten ubiegły już od dawna zapowiadał spore problemy i straty. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było zaproponowanie świetnie rozwiniętych win z 2016. Pozostając przy stanowisku Macieja Mickiewicza, spróbowaliśmy jeszcze Rosemary 2017 (różowe, półwytrawne, Regent, Zweigelt, alk 12%). Co tu dużo gadać – cukiereczek. Messi polskiego winiarstwa róż ma opanowany do perfekcji. Słowo klucz, to balans słodyczy i kwasowości. Bierzcie w ciemno.

Czas na kolejnego faworyta – Dom Bliskowice. Lech Mill w tym roku postawił chyba sobie za punkt honoru edukację przybyłych suchych gardeł, niewprawionych języków i rozpalonych głów. Co ciekawe, m.in. my spróbowaliśmy ich win bez płacenia. Taką misję, to my rozumiemy! Półmusujący hibernal, podobno przedpremierowy został zareklamowany jako idealny „ na tarasik z ładną dziewczyną”. Zatwierdzamy. Nawet z chłopakiem. To pierwsze tego dnia wino z dreszczykiem. Czyli zaskakujące, ale wyłącznie pozytywnie. Poruszające. Nie pytajcie o dokładniejsze wyjaśnienia. Niby duża kwasowość, a czysta przyjemność. DB.Cantor’16 (klaret, wytrawne, cabernet cantor, 2016) już dreszczy nie wywołało. Skojarzenia? Pierwsze owoce sezonowe, bez głębi, ale soczyste i z pewnością do zaakceptowania.
W ubiegłym roku pozytywnie zaskoczyła nas debiutująca winnica – Skarpa Dobrska. To jedna z tych ekip, które nie chciały promować słabego rocznika 2017. Zaprezentowała świeżo ułożone Hedera 2016 (regent, alk. 12%). Gładkie, przyjemne ściągające, zdecydowanie spokojne. Niczego mu nie brakowało. Dobre wrażenie pozostawił po sobie również Adonis (zweigelt, alk 12%). Delikatniejsze w nosie, ale w smaku odważnie kwasowe. Nie chcielibyśmy z nich wybierać. Polecamy nie rozłączać tej pary.
Na koniec zostawiliśmy sobie Winnicę Widok Wojszyn. Ubiegłoroczni debiutanci zaprezentowali aż sześć win. Żałujemy, że przetestowaliśmy tylko dwa. Chanasia (białe, wytrawne Chardonnay, 12,7% alk) zaskoczyło krągłością, miękkością. Reposia (białe, wytrawne, riesling, 11,9% alk) to już pełnoprawny przedstawiciel odmiany. Cytrusowy, ziołowy, lekko trawiasty. Rieslingi często goszczą na naszych językach. Przydałby się zapas z winnicy Widok. Pytaliśmy ich, skąd odwaga brania się za bary ze szlachetnymi odmianami. Odpowiedzieli krótko: „Tylko takie wino ma dla nas sens”. Nie było w tym żadnej buty. Błysk w oku i szczera miłość do dobrego wina. Z resztą, to widzieliśmy na każdym stoisku.
Do zobaczenia za rok.
P.S. Bilety, opaski, opaski, bilety. Wpuszczający i ochrona sami nie wiedzieli na co zwracać uwagę i co w ogóle jest potrzebne do wejścia. Handlarze pod zamkiem radośnie podbijali ceny sprzed godziny, a pogoda musiała dorzucić swoje trzy grosze. Grunt, to wślizgnąć się na dziedziniec. Później jest już tylko błogo.

Komentarze