Montis Hotel&SPA – cicho, smutno, nerwowo

Czasami ma się nieodparte wrażenie, że wybrało się zły moment na obiad.

Gorący dzień. Plener już zaliczony. O dziwo głód ściska, choć przy takiej temperaturze jedynie płyny powinny się przypominać. Szukamy, ale tak niezupełnie, bo wiemy, że czaimy się na miejsce ze szlaku krytyka. Małe miasto opustaszało, pozwalając swobodnie i szybko przemieścić się do celu. Niezajęte wnętrza nie napawają optymizmem, ale skoro miasto wygoniło mieszkańców, to i restauracja nie może pęcznieć.

Chrzanówka wygrywa z rybną

Zupa rybna
W karcie knedle ze śliwką, w dodatku polecane przez szefa kuchni.
Chrzanowa
Nieobecne, jak się później dowiemy. Czy to dziwi? Jakoś nie. Duszna, kameralna sala bez muzyki, za to ze świeżymi kwiatami ewidentnie chciałaby poczuć więcej życia. Miła, choć spięta pani serwuje chrzanówkę (15 zł). Świetną, dla nas ciekawszą, bo intensywniejszą od tej z Willi Filiks (tam jedliśmy ją chyba po raz pierwszy). Chrzanu dość, ziemniaczki do niej ugotowane i podsmażone, jest kiełbaska, a i jajka nie brakuje. Kwaśna, majerankowa. Nabita.
Człowiekowi od razu apetyt rośnie. Zwłaszcza na rybną (20 zł). Bo to obowiązek, jeśli jest w karcie, a w menu bywa wciąż za rzadko. Ta ma być ze świeżym imbirem – to się zgadzało, choć niezbyt odważna ręka go porcjowała. I z karpiem też miała być – była. Na rosole jednak, mocnym jak do flaków. Nie żeby to złe było, ale tło zbyt mocne dla bohatera przygniata go po prostu. A karp dobry. Do niego wrócimy. I jeszcze jasne pieczywo – ciabatta chyba. Na miejscu robione. To powinien być dla każdej restauracji obowiązek.

Zabrać róże

Szaszłyk z karpia
Wprost przeciwnie do pokrzykiwania na innych. Kobieta jakaś wpadła, pewnie poparzona przez ten panujący skwar i krzyczy, żeby róże zabrać, bo gorąco. Nam też, ale nie musimy tak się unosić. Klimatyzację włącza i za swoją zupę się zabiera. Głodna – znaczy – była. My już nieszczególnie, co się liczy, jeśli zamawia się „smakołyk a’la Montis” – szaszłyk z karpia (15zł). Mizerne to danie. Pewnie przystawkowe, ale karta niezbyt jasno to określa. Trochę karpia smacznego (zapomnijcie, że zawsze mułem zalatującego), nieco pomidorka i cukinii. To tyle. Towarem eksportowym byśmy go nie uczynili. Zbyt biednie się prezentuje i przyznamy, że całkiem bezsensownie. Że tak śródziemnomorsko ma być? No nie.
Poszliśmy więc. Zmieszani, jak to często bywa po wizytach w naszych kochających gości i kreatywnie szalejących restauracjach. Dalej nie wiedząc, czy coś nas ominęło, czy czegoś nie zrozumieliśmy. Czy byliśmy niechciani, czy po prostu niespodziewani (bo miasto przecież puste). Tak samo nieświadomi przed kolejnym odkryciem, jak i po nim. Szukamy dalej.
Adres: Nałęczowska 1, Poniatowa
Internet: https://www.facebook.com/HotelMontis/, http://www.hotelmontis.pl/
Telefon: 81 820 55 26

Komentarze