Manifest. Kuchnia i Wino – dla nas to wesoła noWina


Przyszło dobre. I to przed świętami. A będzie lepiej, bo przecież zima, a nie jest ona szczególnie atrakcyjnym sezonem kulinarnym. 

Skąd pewność, że w Manifeście będzie lepiej, choć i tak jest wybornie? Ano stąd, że gotuje tam Marysia Znamierowska, która znana jest z kuchennych harców m.in. w Zielonym Talerzyku i Perłowej Pijalni Piwa. Jej pomysły na warzywa i wmieszanie ziół wszędzie gdzie się da, np. w desery to zawsze obietnica sybaryckiej przygody. Oczywiście jej kreatywność musiała trafić na podatny grunt. Manifest początkowo był sklepem i winebarem założonym przez rodzinę Czaja. Mądry ojciec i żądni przygód synowie powoli rozwijali interes, odwiedzali rodziny winiarskie, a ostatnio zwariowali (gastronomicznie) do tego stopnia, że postanowili otworzyć knajpę pełną gębą. Nie wiemy, kto dokładnie dzierży stery. Chyba pan Krzysztof, z którym kiedyś mieliśmy kontakt przy okazji opisywania winebarów. Nie takie śledztwa były nam w głowie. Dużo sił życzymy w każdym razie, bo początki są wielce obiecujące. 

Pasta  grzybowa
Pierogi z komunkami
W krótkim znajdziemy przekąski (w rodzaju tapas), przystawki, dania główne i desery. Przebrnęliśmy więc przez menu przekrojowo, bo wszystko nas intrygowało. Z przekąsek sprawdziliśmy mariaż pasty grzybowej, kalafiora, miso i płatków drożdżowych (9 zł). Dwie niechude i chrupiące grzanki obficie wysmarowano na nasze oko mocno pieczarkowym, być może stuningowanym innymi grzybami obłożeniem i skontrastowano to lekko fermentującym w smaku kalafiorem, który nie utracił tej swojej kapuścianej nieco goryczki. Tak dobre grzanki to nie przypadek. Równie udane były pierogi z kominkami (żadnymi tam trąbkami śmierci)/barszcz/kiszony burak (całość za 28 zł). To już przystawka. Barszcz przedni. Wigilia z nim mogłaby trwać cały rok. Uwierzcie, że jak pomyślicie o dobrej, krwistej w kolorze zupie, to na językach pojawi się właśnie to, co serwują w Manifeście. Kiszony burak to jędrny twist, który rozrusza każdego, nawet fana knorra i winiar. No i pierogi. Świetne. Może nieco zbyt twardawe w kwestii ciasta, ale nad delikatniejszym
Zupa cytrynowa
nieco „al dente” z pewnością zapanują. Pozostajemy jeszcze przez chwilę w zupach, bo urzekła nas też cytrynowa z wędzonym karpiem i żółtkiem (21 zł). To jest test na to, czy jesteście smakoszami, czy żarłokami. Fakt, nie najecie się nią, ale z pewnością zechcecie patrzeć, wsiąkać w jej aromaty i doceniać kunszt gotujących. Sekret tkwi w proporcjach. Wędzony karp nie przytłacza, cytryna nie wykrzywia, żółtko tutaj to cudowne spoiwo. Wiosłowaliśmy niedużą zupkę niedużą łyżką i niedużo brakowało do pełni szczęścia. 

Rozbatel
W daniach głównych czekał na nas rozbratel/jabłko/gratin z selera (38 zł). I znów musicie czytać te ochy i achy. Mięso różowe, tryskające płaczem wegetarian, które szarpalibyśmy jeszcze długo, jak ten przysłowiowy Reksio szynkę. Do tego zredukowany i bogaty w umami sos i dodatki, które biją się o pierwszeństwo na talerzu. Nie wiemy co lepsze: listkowany seler w formie gratin (który, jak się okazuje, może być w formie innej niż zupa lub nudne puree), a może jabłko w formie musu, na wspomnienie którego cieszymy oczy, jak ten dzieciak z etykiet gerberowskich lub w formie plastra marynowanego w…winie? Do wina jeszcze wrócimy. A tymczasem skupmy się na deserze. Rozmarynowy crème caramel/śliwka węgierka/ciastko
Crème caramel
migdałowe (15). Zielsko subtelnie podbiło słodycz, śliwka przełamywała rozkosz kwasowością i dymnością, a ciastko kruszało pod zębem i dopełniało obrazu radości cukierniczej. Przy okazji zdradzimy wam, że do kawy też dodają świetne ciastka. Orzechowo-makowe. Aż zabrakło mi języka w gębie, gdy łyknąłem espresso i spróbowałem tego maleństwa. A kawę dostaliśmy, bo kasa się zepsuła. A wino, o którym mieliśmy wspomnieć, zostawiliśmy na koniec. Sfarciło się nam i spróbowaliśmy promocyjnie kwaśnej wody z dwóch flaszek.

Terenzuola Vermentino Nero 2016, to zaskoczenie, bo po niemal różowym kolorze nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. A tymczasem sporo czerwonych owoców, jakaś zielonkawość liści, trochę pikantności i mocnej kwasowości i, akcent beczkowy. A Vermentino w wersji białej, to już mineralność, świeżość, trawiastość, ale i pełność. 

Nie byłoby tych napojów, a pewnie i ogólnie bardzo pozytywnych odczuć, gdyby nie świetna opieka kelnersko - sommelierska. Człowiekowi, który nas obsługiwał, bardzo się chciało. Nie każdemu przy okazji wybrania jednego, czy dwóch kieliszków, chce się przynosić kilka butelek i opowiadać o nich. Do tego szybkość, pewność ruchów i uśmiech. Dziękujemy. 

Rozpisaliśmy się, ale nie bez przyczyny. Być może, rzutem na taśmę, właśnie pojawił się lider nadchodzącego rankingu najlepszych miejsc w 2018 roku. 

Adres: Przechodnia 4, Lublin 
Telefon: 603642684 
Godziny otwarcia: 13-20 
Szefowa kuchni: Marysia Znamierowska

Komentarze