Za Kulisami – chcemy więcej

Profesjonalna i kulturalna obsługa, interesujące menu z którego wynikają ciekawe smaki, a to wszystko przy dźwiękach fortepianu. 

Nie oni pierwsi i nie ostatni pompowali atmosferę przed otwarciem. Znacie te zapowiedzi – „będzie nieszablonowo”, „nowocześnie, ale tradycyjnie”, „najlepsza restauracja”. W praktyce zazwyczaj kończy się na ładnej zastawie i pomieszaniu z poplątaniem. Ale nie tutaj.

To co od razu nas kupiło, to otwartość i pogodność kelnerów. Bez modnego teraz skracania dystansu, ale i bez stawiania muru, o który rozbijałyby się te dziady z ulicy, przychodzące bez rezerwacji. Pomijając kwestię płatności tylko gotówką, o której powinno informować się na początku, a nie na końcu wizyty, nic nam nie przeszkadzało. Minimalne niedociągnięcia były, ale biorąc pod uwagę świeżość lokalu, nie ma sensu o nich pisać. Z resztą bardzo grzecznie przeproszono nas za nie. Ponadto obsługa była bezzwłoczna, uważna i nienachalna. 

Wystrój nigdy nie zajmuje nas na dłużej, ale na pewno nie można zarzucić lokalowi bezpłciowości. Manekiny, stalowa „kurtyna”, czerwień i czerń – nie można tego nie zauważyć, ale ważniejsze jest to, że przy stole jest wygodnie. A co na stole? 

Czekadełko
Czekadełkiem był hummus z pieczywem. W świeżym chlebie zauważyliśmy dodatek pomidorów, które ożywiały w ustach domową, przyjemnie wilgotną pastę. Swoją drogą, to jeden z lepszych hummusów, jakie ostatnio jedliśmy. 

Pielmieni
Pielmieni (33 zł) niestety nie tryskały rosołkiem, ale nie myślcie, że były suche. Po pierwsze podlano je bulionem, a po drugie cielęcina z nadzienia była mocno soczysta, otoczona jędrnym ciastem. Do tego prażona szałwia, dymka i trzęsąca wszystkim wyrazista kwaśna śmietana zespolone w jedną, delikatną masę, delikatnie rozpuszczającą się pod wpływem ciepła. 

Śledź wędzony na zimo (26 zł), wyrazisty i lekko słony, grał
Śledź
pierwsze skrzypce w kompozycji z pumperniklowym torfem (nie brzmi to radośnie), esencjonalnym pesto z kopru, gruszką i kasztanami, których... nie stwierdziliśmy. Dobry, ale może być jeszcze lepszy. 

Kaczka
Pełnym sukcesem okazała się kaczka (39 zł). Różowe wnętrze i trzaskająca pod zębem skórka to było wydarzenie samo w sobie. Filet sparowano z (uwaga) gołąbkiem z parzybrodą. Wydawać się może, że twisty z postaci lokalnych akcentów na dobre zadomowiły się w restauracjach, ale nie ma ich wiele, a już na pewno nie są tak dobre. Przy okazji gołąbków, było troszkę ziemniaków, kwaśnej kapusty i wywaru z gęsiny. Wszystko zbalansowane i pełne tej swojsko-domowej dobroci, którą zwie się „comfort foodem”. Do tego grzyby shimeji i marchew z troskliwie wydobytymi aromatami. Chcemy więcej. 

Oby to była jedynie rozgrzewka, bo jeśli sobie pomyślimy, że najlepsze przed nami, to będziemy mieli jedną z najlepszych restauracji w mieście. 

Adres: Plac Teatralny 1, Lublin 
Telefon: 517 075 855 
Godziny otwarcia: 12-23 
Szef Kuchni: Tomasz Taras 

Komentarze