Zakopane – kilka smacznych miejsc

Jedni będą wszędzie jeść schabowe i pomidorową, a inni kebaby. Są i tacy, których zadowoli jedynie fine dining lub – wręcz przeciwnie – puszkowa makrela w pomidorach i pasztet podlaski. My po wyczerpujących górskich wycieczkach, staraliśmy się wybrać miejsca jak najnormalniejsze, a przy tym z duszą i dużą dozą zjadliwości, a nawet smakowitości. 

Wcześniej zrobiliśmy rekonesans. Wybraliśmy około 10 lokali, z których zdołaliśmy odwiedzić te przedstawione poniżej. Nikt nas nie oszukał, ani nie otruł. Co więcej, możemy (mniej lub bardziej) pochwalić wszystkie. Kolejność chronologiczna. 

1. Marzanna (Balzera 17e) 

Kwaśnica
Piwka tam nie znajdziecie. Po zejściu ze szlaku to może
Barszcz
doskwierać, zwłaszcza, że prawdopodobnie przyjedziecie w sezonie i będziecie musieli poczekać na stolik. Gdy już dorwiecie kawałek blatu, wylądują na nim domowe (ale nieco zakręcone) posiłki. Jeśli będziecie mieli szczęście, to obsłuży Was charakterny Pan Rysiek, którego można początkowo się wystraszyć, a następnie przekuć to uczucie w uwielbienie. Babcine receptury, kuchnia węglowa i bardzo sprawna organizacja pracy sprawiają, że nie zdążycie się znudzić. Spróbujcie ichniejszej, nieco bardziej
Placki ziemniaczane
skomplikowanej kwaśnicy – słodszej niż inne, z grzybkami
Kotlet krzesany
, ziemniakami, kiełbasą, pomidorami i dużą ilością ziela angielskiego. Z zup warto zamówić też słodko-kwaśny barszcz z elastycznymi uszkami, nieco ubogo wyposażonymi w mięsne nadzienie. Na tzw. „drugie” wybierzcie wieprzowy „kotlet krzesany”. Mocno serowy, z bardzo chrupiącą panierką. Nie pożałujecie też wybrania pachnących i bezbłędnie chrupiących placków ziemniaczanych. 

2. Karczma Przy Młynie (Bulwary Słowackiego 23A) 

Moskole
Knajpka polecona przez właściciela pensjonatu, stąd mieliśmy
Kwaśnica
pewne obawy, bo on niby człowiek stamtąd, ale co jeśli jest jednym z naganiaczy? Prawdą jednak jest, że nie zawiedliśmy się. Zjecie uczciwie. Moskole (10 zł) z masłem czosnkowym uzupełnią brak energii po wspinaczkach. Mogliby je mocniej przypiec, ale te ziemniaczano-mączne placki i tak dobrze się przyjęły. Kwaśnica z wędzonym żeberkiem (13 zł) taka, na jaką czekaliśmy.
Kiełbaski jagnięce
Wykrzywiająca usta wciąż łapczywie magazynujące powietrze po górskim wysiłku. Z mięsem szybko i gładko odchodzącym od kości. W daniach głównych warto
Grule z bryndzą
pochylić się nad solidnymi kiełbaskami jagnięcymi (26 zł). Grule w łupinach z bryndzą (8 zł) nie będą konieczne, ale to ciekawsza opcja niż standardowe surówki lub mrożone warzywa z wody (obie opcje po 10 zł), które też zamówiliśmy, bo bez warzyw smutno. A jak nie chcecie iść w kuchnię spod samiuśkich Tater, to bez obaw zamówcie pierogi. Mix ruskich, z mięsem i z bobem.
Pierogi
Trzy rodzaje każdemu się spodobają, zwłaszcza z kruchutkimi skwareczkami. Te mięsne były zbyt hojnie przyprawione, ale niektórzy tak lubią. Warta odnotowania byłą szybka obsługa. 

3. Owczarnia (Krupówki 26) 
Kwaśnica
Miło posłuchać kelnerek, które z góralskim akcentem zastrzegają, że do baru sałatkowego podchodzimy tylko raz. Jak do
Szaszłyk z kurczakiem
większości lokali, warto przyjść po porze obiadowej, a przed czasem kolacyjnym. Można tam raczyć się kwaśnicą, ale z gatunku tych zbalansowanych słodyczą. W mięsnej wkładce można trafić na chrząstki. Szaszłyk barani o dymnym aromacie byłby świetny, gdyby nie przesuszono mięsa. W pogotowiu są różnorakie i gęste sosy, np. z dodatkiem bryndzy. Rzadko to
Szaszłyk z baraniną
piszemy, ale przy tamtejszej baraninie, bardzo dobrze wypada drób. Szaszłyk z kurczaka jest bardzo soczysty, a z zewnątrz strzelający pod zębem. Mają dobre ogórki kiszone. 

4. U Studniara (Sądelska 119, Murzasichle

Kwaśnica
Po raz kolejny zostaliśmy bardzo szybko obsłużeni. Z uśmiechem i bez zbędnych ceregieli. Zaczęliśmy flakami – gorącymi, słodkawymi, miękkimi, słonymi, majerankowymi ale i ogólnie pisząc - podkręconymi zbyt mocno. Nie żałowano marchewki. Tamtejsza kwaśnica to ta wersja
Flaki
lubiana przez nas najbardziej – czyli granicząca niemal z cytrynowym strzałem. Żeberko łatwo oddawało mięso, a ziemniaki szybko likwidowały łaknienie. Problem mieliśmy przy hałuskach. Zabrakło nam w nich soli i tego charakterystycznego, nieregularnego kształtu. Za to boczek nie pozostawiał pola do dyskusji. Skwarki nadrabiały słonością, jędrnością i pożądaną tłustością. Największym zaskoczeniem była
Hałuski
szynka jagnięca. Powiedzieć, że miękka to nic
Szynka jagnięca
nie powiedzieć – rozpływała się. Ale nie to dziwiło. Raczej to, że nie boją podawać się jej z sporą dawką mięty i pietruszki. Ziołowy charakter uderza w nozdrza, ale nie tłamsi delikatnego smaku młodej owieczki. Nie mogliśmy odmówić sobie na koniec spróbowania pręgi z sosem własnym z dodatkiem chrzanu. Mięso raz miękkie, raz poprzerastane, z przewagą tego pierwszego stanu. Ogólne wrażenie – pozytywne. 

5. Dobra Kasza Nasza (Krupówki 50F) 


To chyba najciekawsze i najprzyjemniejsza restauracja odwiedzona podczas pobytu w zimowej stolicy. Również najwygodniejsza od posiedzenia dłużej. Nie bez znaczenia jest pilnująca wszystkiego ekipa na sali. Jedno z niewielu miejsc pamiętających o wegetarianach. Pomysł na kartę opiera się na zapiekanych kaszach z dodatkami. Mamy też dania w dalszej części menu, ale wątpimy w sens zawracania sobie nimi głowy,

jeśli do spróbowania są kaszowe wariacje. Mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, że takiemu posiłkowi grozi suchość, ale nic z tego. Nie oznacza to, że w kokilkach pływa tłuszcz. Wszystkie parametry są w normie. Zdecydowaliśmy się na gryczaną z boczkiem i śliwkami suszonymi, a także na jaglankę z dynią i indykiem. Pierwsza cieszyła chrupiącą wieprzowinką, dodatkowo znaczną, ale pasującą słodyczą śliwek (która idealnie komponowała się z śliwowicą) i przede wszystkim kaszą „na ząb” – nierozgotowaną i o intensywnym aromacie. Do tego zioła i cebulka. Drugi wybór oprócz indyka i kaszy jaglanej to rodzynki i kminek – proszę Państwa, takie rzeczy mogliby podawać najlepsi szefowie kuchni. Zastanowić można się jedynie nad sosami, bo ani chrzanowy do wersji z jaglaną, ani czosnkowy do opcji z gryczaną nie były potrzebne, a stwierdzamy, że mogą nawet psuć całość. Za to surówki i kiszonki są bezbłędne. A w głośnikach jazz. Do gryczanej i koleżanek – czy to już łamanie stereotypów? 

6. Obrochtówka (Kraszewskiego 10A) 

Kotlet "Obrochtówka"
Gulasz z baraniny i hałuszkami
Czas Magdy Gessler sprawił, że nie mogliśmy ominąć tego miejsca. Nawet kosztem Małej Szwajcarii, która intrygowała nieco bardziej. Bogaty wystrój Obrochtówki sprawia, że czas tam można spędzić nie tylko na jedzeniu, ale i na zwiedzaniu. Gdy nasycimy oko ścianami i sufitami, zajrzyjmy do talerzy. Tam znaleźliśmy dopieszczone, odpowiednio słone hałuszki, które są dodatkiem do gulaszu baraniego. Całość jest zbyt intensywnie doprawiona. O charakterze mięsa przypominał jedynie tłuszczyk, który gnieniegdzie się pojawiał. Do zjedzenia i zapomnienia. Łaszek rzuciła wyzwanie wielkiemu kotletowi „Obrochtówka” - schabowemu z plackami ziemniaczanymi (przypalonymi niestety), dobrymi, dużymi borowikami skąpanym w bardzo gęstym ,mącznym sosie i z oscypkiem. Mania wylewania sosu na chrupiące placki nie ustaje w całej Polsce. Co do samego kotleta, to ciężka rzecz, ale naprawdę niezła i wystarczająca za posiłek na niemal cały dzień. Bez uniesień, ale niczego ciekawszego w karcie nie widzieliśmy. 



Komentarze

Prześlij komentarz