Kozia Broda – kupcie kadzidełka

Tropem najsłynniejszego lubelskiego krytyka, dotarliśmy do nowej knajpki, która przywitała nas dziwnymi zapachami, zdenerwowanym, klnącym managerem/właścicielem i niezłą kuchnią. 

Przed wejściem zapewne wiele osób zada sobie pytanie – czy wchodzę do Cleopatry, czy do Koziej Brody? Sale są dwie, szyldy również. Na dolnej kondygnacji jedni otrzymują informację, że mogą przenieść się do przestronniejszej sali restauracyjnej, a inni – nie. Zostaliśmy więc w Sali bistro/barowej. Powitała nas cisza przeplatana nerwowymi dialogami oraz niezbyt restauracyjne zapachy. - Awaria internetu – rzekł jeden z uczestników zamieszania. – Jak ustawić te 26 szklanek – zastanawiał się inny. – J...e z ostatniej sali – przytomnie zauważył ten sam jegomość i nakazał swojemu telefonicznemu rozmówcy pilne przybycie z tajną bronią – kadzidełkami. Czy naprawdę goście muszą być częścią takiej nerwówki? Nie twierdzimy, że ktoś nas personalne źle traktował, ale w pustej restauracji słychać wiele i nie wprowadza to dobrej atmosfery. 

Karty są dwie – barowa i restauracyjna. Jeśli ktoś nie wytłumaczy Wam tych zawiłości w menu – to pewnie się o tym nie dowiecie, choć być może jadłospisy zostaną po poprzednich gościach. Nas na szczęście wprowadzono w ten zagadkowy świat, nieco przypadkowo. 

Kuchnia ma być inspirowana Włochami i Francją. Tak rzecze tajemniczy Artuto Montagna – podobno szef kuchni. Według niego tradycje tych krajów zdecydowały o charakterze kuchni lubelskiej. Z dwóch karty wybraliśmy dość niespójne propozycje. Bo i całe menu jest zlepkiem różnych pomysłów. Są zachodnie przysmaki, ale i wschodnie akcenty. W tym te lubelskie. 

Frytki z lubelskich ziemniaków
Na początek...frytki (12 zł). Z lubelskich ziemniaków, jak głosi
Zupa rybna z Pustelni
opis. Ciemne te frytki. Czy nie leżały za długo w oczekiwaniu na smażenie? Chrupkości nie miały za grosz, a szkoda, bo byłyby bardzo dobre. Milej przedstawiła się nam zupa rybna (30 zł), z pikantnym wywarem i mięsem rybim, małżami i krewetkami. Porcja spora, rozgrzewająca, z chili i czosnkiem, wykończona pietruszką. Ciekawe, że nazwano ją: „Z Pustelni”, biorąc pod uwagę owoce morza. 

Kiełbasa Staromiejska
W ramach drugich dniach sprawdziliśmy „Lubelską kiełbasę
Zraz wołowy
Staromiejską” za 15 zł i zraz wołowy, droższy o 14 złotych. Według nas akurat ta kiełbasa niekoniecznie nadaje się do smażenia. Jest podwędzona, i chyba też pieczona, delikatna w strukturze, a przez to rozpadająca się. Zdecydowanie pieprzna. Podana na zimno (powiedzmy – w temperaturze pokojowej) byłaby smaczniejsza, choć zdecydowanie przyznajemy, że jest dobra. Kiełbasa serwowana jest z duszoną cebulą, pieczywem i podobno musztardą i chrzanem, ale dwóch ostatnich dodatków nie otrzymaliśmy. Zraz wołowy to już przykład domowej kuchni. Nie ma tu restauracyjnego sznytu, ale jest dobry obiadek. Mięso jest delikatne, oblane gęstym sosem. Do niego zdecydowanie doprawiona kasza gryczana (podobno można zamówić puree ziemniaczane, ale nikt o tym nie wspomniał, a my nie zauważyliśmy) i surówka – sałata z winegretem. Aha! Jeszcze buraczki. W menu ich nie ma, ale na talerzu są i bardzo tu pasują. Delikatnie słodkie, gorące, przyjemnie wilgotne, ale na szczęście nie rozmemłane. To bezpieczny wybór. 

Nie wiemy, czy Kozia Broda będzie miejscem dla artystów i inteligentów – chyba na takie miejsce się lansuje, ale wiemy, że jej wnętrza nie zatrzymały nas ani na chwilę dłużej. Obsługa robiła, co mogła, ale zdecydowanie tego dnia cała ekipa miała ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowanie się jedynymi gośćmi. Jedzenie jest poprawne, ale to za mało. Godziny otwarcia każą się zastanowić, czy knajpa jest dla ludzi, czy też ludzie dla knajpy. Mają otwarte od 18 (w weekendy od 16). Hitu, czyli grzyba koziej brody, na chwilę obecną – nie ma. 

Adres: Grodzka 26, Lublin 
Telefon: 514 686 589 
Niedostępna dla ludzi na wózkach. 



Komentarze

  1. To chyba będzie knajpa nastawiona na lokalizację i turystów z tego co widać po zdjęciach i cenach, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz