Dwór Sanna – raczej na wino niż na jedzenie

Nie chodzi o to, że karmią źle. Raczej o to, że wina wydały nam się ciekawsze. 

Ile to już recenzji zaczynaliśmy od zdania „ To dziwne, że dopiero teraz tam dotarliśmy”? Chyba nie zliczymy. Porachowaliśmy jednak, że co najmniej trzy razy robiliśmy podejście do Sanny. Również dlatego, że nie był on nigdy po drodze. Bezpośrednim bodźcem okazała się rozmowa z Tomaszem Prange-Barczyńskim, który wskazał właśnie ich winnicę, jako jedną z najlepszych obecnie. Zachwalał też podejście do jedzenia, produktów lokalnych. Jednym słowem – hit. 

Posiadłość robi wrażenie. Park, stawy, stadnina, winnica – czego tam nie ma? Na pewno nie ma ociekania blichtrem i kapania prestiżem. Ani tłumów. Przydałaby się wyraźniejsza muzyka na sali restauracyjnej. Podczas naszej wizyty, dźwięki sączyły się z sali obok. Nie myśleliśmy o tym zbyt długo, ponieważ czas oczekiwania na kelnerskie usługi był krótszy, niż zakładaliśmy. Miłym paniom niczego nie możemy zarzucić. 

Poczekajka
Poczekajką były gorące bułki z masłem. Niby nic, a cieszy.
Karp
Wśród przystawek zainteresował nas wędzony karp (24 zł). Zapewne dlatego, że karta zapowiadała oleje z Roztocza – konopny i lniany, których jesteśmy tłustymi zwolennikami. Jednak one ginęły, ledwo majaczały w tle. Rządził karp – to nie zbrodnia oczywiście, ale w połączeniu z dynią w occie, nie dawał on szans nawet tak charakternym olejom, jak te wspomniane. Ryba była delikatnie uwędzona, tak jak lubimy, soczysta i całkiem bogato przykrywała chleb. Dynia, jak z resztą wszystkie pikle w Dworze Sanna była chrupiąca, nieprzekwaszona, zbalansowana. Podobnie jak piklowana cebula, która się pojawiła na kanapkach z karpiem, choć zapowiadana nie była. Co byśmy zmienili? Zrezygnowalibyśmy z łupkowych desek. Skrzypi to, niezbyt apetycznie wyjada się z takiego czegoś resztki, ale moda na nie – jak widać – jeszcze nie umarła. 

Rosół
Łaszek nie byłaby sobą, gdyby w chłodny dzień ominęła rosół (13 zł). Miał być kaczki, ale chyba coś tam jeszcze dorzucono z mięsa. Smak był zdecydowanie uczciwy, a tłustość nieprzesadzona. Intensywność na średnim poziomie, a wkładka z domowych kluseczek – bezbłędna. 

Przed daniami głównymi poruszmy kwestię win (18 zł za

kieliszek). Uważamy, że to temat na oddzielną wizytę. Mają specjalną salę degustacyjną, spory wybór, a także (podobno) ludzi, którzy chcą o winie długo rozmawiać. Akurat kelnerzy nie specjalnie promowali ten temat, czy jednak można się na to obrażać? Gdyby tak było, wiele miejsc skazalibyśmy na porażkę. Bardziej czepilibyśmy się zacieków na kieliszkach. Wracając jednak do wyboru win, to musicie wiedzieć, że chodzi nam głównie o wina produkowane przez nich samych. Odpowiada za nie syn właścicieli Dworu Sanna– Karol Nizio. Spróbowaliśmy ledwie dwóch, ale to tylko nas rozochociło. Johaniter cieszył właściwą sobie kwasowością i cytrusowością. Wyczuliśmy też mineralność, ale i bardzo interesującą pikantność graniczącą z cierpkością i goryczką. Wciągająca rzecz. Regent przywitał wiśniowym i czereśniowym bukietem oraz lekkością. Pan Tomasz nie kłamał – Sanna jest punktem obowiązkowym na lubelskiej mapie winnej. 

Szyncel
Na największych talerzach zapragnęliśmy mieć sznycla cielęcego
Comber z jelenia
(34 zł) i comber z jelenia (55 zł). Mięso w sznyclu zdało egzamin z delikatności, ale panierka powinna być bardziej chrupiąca i nie odchodzić od mięsa. Puree chrzanowe, a właściwe ziemniaczano-chrzanowe było pasującym ogniwem. Do tego prosta sałatka i rzecz jasna – nieco pikli. W kwestii dziczyzny znów trzeba pochwalić źródło białka zwierzęcego. Różowa, urzekająco wilgotna, bezproblemowo odchodząca od kości i wołająca o zjedzenie rzecz. W połączeniu z demi glace - podkręconym porzeczką - dostajemy coś, czego nie sposób ignorować. Kucharze jednak przesadzili w z dodatkami. Mamy opiekane ziemniaki, które oprócz wypełnienia żołądka, nie pełnią w tym daniu żadnej roli, jest (za) dużo pikli, które choć smaczne, to jednak pozostawiają po daniu głównie kwaśne wrażenie. 

Lawa czekoladowa
Skoro zadowolenie było zagrożone, zdecydowaliśmy się na deser. Lawa czekoladowa (18 zł) to bezbłędnie przyrządzone ciastko, z gęstym, płynnym wnętrzem. Do tego mus z malin i dobra śmietana. W niespotykanych często lodach winogronowych, w miarę kończenia i ogrzewania się ich, odnotowaliśmy majaczącą w tle nutę zepsutego mleka. 

Nie chcemy odradzać wam podróży obiadowej w kierunku Dworu Sanna, ale zdecydowanie bardziej polecamy winną przygodę, może z odpowiednio dobranymi przekąskami. Będzie to na pewno owocniejsze przeżycie. 

Adres: Wierzchowiska Drugie 163 
Telefon: 606 112 473 

Komentarze