A to dlatego, że nie zamówiliśmy
ryżu. Uznajmy więc - ryż mają dobry, żeby nie zarzucono nam, że tylko
krytykujemy i nie wierzymy w ich możliwości. Nie spróbowaliśmy też sosu
sojowego. Co my sobie wyobrażamy?
Pojechaliśmy na koncert Golden
Life z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Skończyło się na
przekazaniu kilku pieniążków i wizycie w restauracji z oryginalną kuchnią
japońską, jak twierdzi strona internetowa. Tym razem chęć jedzenia wygrała z
pragnieniem sztuki.
Restauracja znajduje się w Galerii Olimp. Znowu ta „galeria”. Sami
sobie jesteśmy winni, więc skończmy z narzekaniem na to skąd inąd lubiane
miejsce jak widać po frekwencji. Matsu sąsiaduje z opisaną przez nas Buddhą
oraz Light Cafe, w której klienci „suszarni” mogą zająć miejsce, ale tylko
wtedy jak w strefie regulaminowej nie znajdzie się wolne stanowisko.
Wnętrze jest ascetycznie urządzone, bez ozdób. Można zająć miejsce
naprzeciw mistrzów sushi, bo tak zwykle tytułuje się kucharzy tego typu. My
usiedliśmy przy stoliku dla czterech osób, które dominują. Na stoliku czekał
sos sojowy, którego ostatecznie nie użyliśmy, w poszukiwaniu najczystszych
smaków. Pani Ania, która nas obsługiwała pojawiła się z kartami dań bardzo
szybko.
![]() |
Udon |
![]() |
Chow Mein |
Łaszek zaczęła od zupy Udon (11zł). Delikatną kaczą pierś oplótł
gruby, pszenny makaron udon. Smaczny bulion krył w sobie też jajko o gumowatej
konsystencji (coś nam się wydaje, że nie o taką konsystencję chodziło), pora i
wodorosty. Ja bym zaostrzył jej charakter, ale i tak była niezła. Szanowna
partnerka zażyczyła sobie też Chow Mein z wieprzowiny (19zł). To danie kuchni
chińskiej. W woku (taką mam nadzieję) usmażono makaron z mięsem, czerwoną
cebulą, papryką w różnych kolorach, grzybami mun oraz przyprawami, a wśród nich
sos chilli i sojowy, imbir i być może więcej. W tym przypadku ostrość była na
dobrym poziomie, ale Łaszek uznała tę propozycję za zbyt palącą. Nie ma co się
czepiać. Poprawnie przyrządzone, z wyczuciem.
![]() |
Sashimi |
Ze mną nie poszło im tak łatwo. Wypatrzyłem mały zestaw Sashimi (26
zł). Japoński czar prysł. Wszystkie porcje ryby (6 sztuk, po dwie tuńczyka,
łososia i maślanej) oraz krewetek (2 sztuki) były zimne i wodniste. Jedynie
krewetki miały jakiś smak. Aromat reszty zaginął. Być może jeszcze w morskiej
toni. Chrzan wasabi oraz imbir marynowany mogłyby być troszkę bardziej
konkretne. Ucieszyła mnie cytryna, która była najsmaczniejsza z tego zestawu.
Nawet kiełki miały więcej smaku od sashimi…
Nie było czasu na rozpacz. Kolejny zestaw, który pojawił się bardzo
szybko (za szybko, tak samo jak Chow Mein)
to Japońska Uczta (22 zł). Jego skład można wybrać samemu, z kilku
propozycji. Do tego dobieramy jakiś dodatek. Postawiłem na Tori Namban (co
ciekawe namban oznacza Europejczyków, a nawet barbarzyńców). Kurczak
panierowany w słodkim sosie sojowym o śliwkowym aromacie, był prosty i przez to, że
nieprzesadzony, spodobał mi się. A świeże krążki cebuli oraz chilli dodały
ognia, przyjemnie chrupiąc i uwalniając pobudzające olejki. Sam sos, który
pozostał na dnie siorbałem, siorbałem, aż wychłeptałem. W kolejnej miseczce
miałem Tori Dark Sauce. Kurczak wystąpił tu w towarzystwie marchewki, pociętej
oczywiście w słupki oraz grzybów mun. Nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.
Pojadłem i tyle. Lepiej zaprezentował się Butaniku Ginger Udon. Makaron był
nieco za miękki, tak jak w zupie. Poza tym wszystko do siebie pasowało. Por złamał słodki sos imbirowy. Było kilka
płaszczyzn dla smaków. Całkiem apetycznie to wyszło. Wszystkie opisane pozycje
zagryzałem Kimchi czyli kiszoną kapustą. Koreańską. Nie była to najlepsza jaką
do tej porty jadłem. Kapustę można było grubiej poszatkować, a aromaty bardziej
zrównoważyć. W tym przypadku również preferuję wersję ostrzejszą.
![]() |
Japońska Uczta |
Nie skorzystaliśmy z zielonej herbaty. Woleliśmy zimne piwo. W cenie 6
zł za butelkę 0,33. Piwo w zasadzie zakupiliśmy w restauracji Buddha. Nie
przypominam sobie tego faktu, ale tak poinformował nas rachunek, który
otrzymaliśmy. Taka współpraca międzyzakładowa. Co do obsługi to mamy pewne obiekcje. Kolejne
dania otrzymaliśmy przed ukończeniem pierwszych. Efekt? Wystygły. A napoje
dostaliśmy po 15 minutach od zamówienia. Zaraz po pierwszych daniach.
Zaciekawiło mnie też to, że jedną z potraw postawiono obok mnie, zamiast przede
mną. Może chodziło o ukrycie plam i zacieków na miseczkach? Zacieki były też na
sztućcach. Reszta serwisu odbywała się sprawnie i bez wpadek.
Jeśli chodzi o ryż, to ten sprawdzian odłożyliśmy. Porównamy wybrane
sety z kilku lubelskich sushi barów. Wtedy będziecie mieli Drodzy Czytelnicy
pełniejszy obraz jakości prezentowanych w lokalach z kuchnią (nie tylko)
japońską w Lublinie. Co do Matsu to ocena mimo wszystko nie może być wysoka.
Sashimi było dla nas najważniejsze. Pozytywnie zaskoczył nas rachunek – 90
złotych za 4 dania i dwa napoje to dobra cena. Zajdźcie, sprawdźcie i
podyskutujcie z nami.
Adres: Al. Spółdzielczości
Pracy 34, 20-147 Lublin
Godziny otwarcia: Poniedziałek – sobota 10.00 - 21.00; Niedziela 10.00
- 20.00
Strona w Internecie: http://lublin.matsu-sushi.pl/
Świetna recenzja. Czekam na Waszą opinię o kobi sushi, Bo w moich rankingach to właśnie kobi jest nr 1 wśród restauracji w Lublinie.
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że Kobi w konkurencji sushi jest zdecydowanie najlepsze w Lublinie - choć jednocześnie najdroższe. Ale Matsu stawiałem na 2 miejscu, z tym że nie przetestowałem go aż tak dokładnie - zamawiając jedynie typowe zestawy "dla ludu".
OdpowiedzUsuńOdradzam natomiast degustację Haiku. Szkoda nerwów i zdrowia.
Pozdro.,
PinotGriggio
Witam po sąsiedzku, najlepsze jest sushi hand made:), domowym sumptem zrobione pod własny, niepowtarzalny gust:). Czekam na recenzję Kobi. A z innej kuchni - w Mandragorze byliście?
OdpowiedzUsuńW Mandragorze i Kobi byliśmy, ale tak dawno, że szkoda gadać. Chcemy wrócić i opisać najświeższe wrażenia. Dziękujęmy za rady. Korzystamy z nich.
OdpowiedzUsuńmatsu i kobi to jeden wlasciciel, to tak przy okazji.
OdpowiedzUsuńMoże jakaś recenzja innych lubelskich suszarni :)?? Chętnie byśmy poczytali :)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze recenzja z Satori :). O ile nam wiadomo, to Kobi jest siostrą Matsu, a reszta susharni jest zwyczajnie słaba. Przyznajemy natomiast, że warto byłoby sprawdzić wszystkie na własnych językach :).
UsuńPrzepraszamy! Skleroza nas dopadła. Opisaliśmy jeszcze Takami, a także sushi w Zipang. W tej ostatniej restauracji jedliśmy najlepsze sashimi. Jakieś propozycje?
Usuńzamowienia zlozylam i niestety nie dotarlo do mnie tak wiec nie ocenie tego co oferuja ale podejscie do klienta maja do duszy.. ignorancja po calosci... telefon nie odpowiada zero kontaku.... nie polecam!!!!!
OdpowiedzUsuńJak będziesz kiedyś w Warszawie to polecam wybrać się do Sushi Wesoła;) Kiedy bym u nich nie zamówiła zawsze sushi jest smaczne i świeże a dodatkowo mają super klimat w lokalu i bardzo miłą obsługę;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, sushi wesoła ma najlepsze sushi w Warszawie....
OdpowiedzUsuń